Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Marianna part - 27


Marianna 

– Mąż cię szuka.

Zerknęłam na Paolo, ale z jego miny nie wyczytałam nic. Pytanie, czy ja coś odpierdoliłam i nie pamiętam, czy znów mamy DEFCON 1. Motocykliści ostatnimi czasy dawali się we znaki organizacji, usiłując przejąć terytoria. Z tego co udało mi się podsłuchać, bo przecież nikt ci nic wprost nie powie, rebelia została krwawo zduszona i wszystko powoli wracało do normy. Ciekawe na jak długo? Czy coś się właśnie popsuło?

Zapukałam do gabinetu męża i odczekałam na stanowcze i surowe: proszę. Oho! Pan i władca nie jest w humorze i trzeba szykować piekielne ogary. I dużą dawkę dobrego obciągania! Ta metoda działała zajebiście, nic nie było tak skuteczne, żeby odstresować mojego męża jak dojście w moich ustach. Ewentualnie może seks analny, ale bądźmy szczerzy, to nie leżało w kręgu moich zainteresowań nawet z nim. Od czasu do czasu był to dobry przerywnik rutyny, taki smaczek, ale co za dużo to niezdrowo.

– Szukałeś mnie?

Zamknęłam cicho drzwi i stanęłam obok biurka, mierząc go badawczym spojrzeniem. Nie wyglądał na wkurwionego, a jeśli nawet to raczej nie na mnie. Widząc moją niepewną minę, wyciągnął rękę, zachęcając, żebym przeszła na jego stronę biurka. Nadal jednak był poważny, gdy pociągnął mnie na swoje kolana. Wtuliłam się w męża, zaciągając zapachem perfum, dymu z papierosów i skóry. Jedyna w swoim rodzaju upajająca mieszanka.

– Przez najbliższe dni chciałbym, żebyś była ekstremalnie ostrożna – poprosił. Odchylił moją głowę, żebyśmy spotkali się spojrzeniami – Żadnej brawury, głupich pomysłów, cwanych tym bardziej. Możesz mi to obiecać?

Niby mogłam, ale nie bez wyjaśnienia.

– Myślałam, że po rzezi z MC zrobiło się bezpiecznie.

– Patrick przylatuje dziś wieczorem – odparł, bez skomentowania moich słów. – Pomoże nam rozwiązać pewien palący wewnętrzny problem. – Powiedział tym więcej, niż jakiekolwiek tłumaczenie, którego oczekiwałam. Zagrożenie pochodziło z wewnątrz.

– Spodziewamy się odnowienia przysięgi małżeńskiej? – zasugerowałam zamach stanu w czasie nocy poślubnej, gdy postrzelono Silvio.

Odgarnął pasemko moich włosów za ucho.

– Możemy nie mieć tyle szczęścia.

Wtuliłam się w jego szyję, nie chcąc, żeby widział, jak bardzo te słowa mnie uderzyły. Byliśmy małżeństwem sześć lat, ale moje uczucia do niego się nie zmieniły. Są głębsze, stabilniejsze i za każdym razem, kiedy do głowy przychodzi mi, że mogłabym go stracić, czuję nasilony niepokój na granicy z paniką. Zacisnęłam palce na rękawie jego marynarki.

– Nie mów tak – wyszeptałam z naciskiem i niezadowoleniem.

– Znalazłabyś sobie jakiegoś młodszego faceta.

Wiedziałam, że usiłuje obrócić to wszystko w żart, ale jego potencjalna śmierć nie była dobrym tematem. Uderzyłam go w odpowiedzi w ramię.

– Nie mów tak – warknęłam.

Ponownie zmusił mnie, żebym na niego spojrzała.

– Nigdzie się nie wybieram kochanie, ale byłbym nieziemsko wkurwiony, gdyby ktoś usiłował mi cię odebrać – jego ciemne oczy płonęły teraz mrocznym blaskiem zaborczości.

– Jeśli zejdziesz do piekła, bądź pewny, że natychmiast podążę twoim śladem – ostrzegłam.

Uśmiechnął się nieznacznie.

– To chyba najpiękniejsze wyznanie miłości, jakie od ciebie usłyszałem.

– Czyżbym przebiła: ty debilu, nienawidzę cię?

Zaśmiał się lekko i pogładził kciukiem gładką powierzchnię policzka.

– Kiedy ta emocjonalna Etna wybucha, można się spodziewać wszystkiego!

– I wzajemnie kochanie, miałam dobrego nauczyciela – odparłam, łechcząc jego i tak przerośnięte ego. – Czy mam się trzymać z daleka od któreś konkretnej rodziny? – Pacnął mnie palcem po nosie. – Czy jest ktoś, komu mogę ufać?

– Twoi kuzyni, ja, Paolo.

– Silna grupa wsparcia – zażartowałam.

– Naprawdę, kochanie, bądź ostrożna. Nawet z Mariną i Teresą.

A więc naprawdę coś grubego się szykowało, skoro powinnam uważać nawet na osoby, którym ufałam. No przynajmniej w granicach zdrowego mafijnego rozsądku.

– Mam się zamknąć w domu?

– Nie, ale Paolo dostanie wsparcie w postaci kierowcy i drugiego ochroniarza.

Westchnęłam z niezadowoleniem na taką paradę ludzi.

– To lepiej zostanę w domu!

– Naprawdę?

Zmarszczyłam czoło.

– Nie – zaprzeczyłam z rozbawieniem.

Zostawiłam go samego i wróciłam do salonu. Obejrzałam jakąś komedię romantyczną, pomstując nad naiwnością bohaterki, a potem sięgnęłam po najnowszą książkę Vii Keeland. Ta kobieta nigdy nie zawodziła. Pisała dobrze, lekko i wciągała od pierwszej kartki.

SMS od Mariny parę godzin później mnie zaskoczył. Była niemal ósma wieczorem. Napisała mi tylko zdawkowe: musimy się spotkać. Mogło to oznaczać wszystko, łącznie z tym, że znów się pokłóciła z mężem i jest roztrzęsiona, ale mogło też być pułapką, żeby wywabić mnie z domu.

Marianna: mam już plany z książką

Marina: to ważne

Marianna: pokłóciłaś się z mężem?

Marina: to sprawa życia lub śmierci.

Marianna: strasznie dramatyzujesz, okres będziesz miała?

Marina: to naprawdę ważne...

Marianna: to żebym pozostała żywa – też.

Marina: eeee zwariowałaś? Potrzebuję z tobą poważnie porozmawiać, czyjeś życie jest zagrożone.

Marianna: czemu nie pójdziesz z tym do mojego męża?

Marina: Bo chodzi o inną kobietę! Odjebało ci już dokumentnie? Mąż ci wyjął serce łyżeczką, czy serce skamieniało ci do końca bryło lodu?

Marianna: musiałabym je najpierw mieć. O której i gdzie?

Marina: W naszym miejscu, jak tylko dotrzesz.

Miałam uzasadnione wątpliwości, a rozmowa z Giovannim jeszcze tylko podkręcała tę całą schizę. Zaczęłam nerwowo przygryzać paznokieć. Akurat Darius szedł w stronę jadalni. Pewnie po kolejną kawę. Zatrzymał się i podszedł bliżej.

– W porządku?

Skrzywiłam się, podając mu telefon. Przebiegł wzrokiem wiadomości, po czym tylko uniósł nieco brwi. Właśnie, chyba miał te same obawy co ja.

– Chcesz, żebym z tobą pojechał?

– A nie potrzebujesz być na obradach okrągłego stołu?

– Nie, kiedy chcesz jechać? No, chyba że wolisz swojego ulubionego kuzyna? – zakpił. – Ale on będzie zajęty przez długi czas.

Podniosłam się niezgrabnie. Siedziałam z nogami podkurczonymi pod tyłkiem i teraz jedna z nich mi zdrętwiała na amen. Przytrzymałam się jego ramienia.

– Wszystko mam na dole.

– Niesamowite, kobieta, która jest gotowa poniżej minuty.

– Jak będziesz miał szczęście, to jakąś ci znajdę taką z podobnymi kwalifikacjami – zażartowałam, idąc w stronę pokoju ochrony.

– Chyba nam wystarczy atrakcji jak na ostatnie kilka lat, nie sądzisz?

Nie mogłam się nie zgodzić.

Paolo dołączył do nas z Martinem. Sięgnęłam po kurtkę wiszącą w niewielkiej szafie na parterze i usiadłam, żeby zawiązać traperki. Na spotkaniu z Mariną nie musiałam wyglądać jak milion dolarów a miejsce, w którym się spotykałyśmy można było nazwać lokalną mordownią dla bogatych paniusiek. Jedyne miejsce, gdzie mafijne żonki pokazywały się bez makijażu, z siniakami i zadrapaniami oraz policzkami znaczonymi śladami łez i rozmazanego tuszu do rzęs.

– Ale może mam kogoś ekstra dla ciebie? – podjęłam temat, gdy sprawdzał broń, przed założeniem płaszcza.

– Jakąś panną perfekcję? – zakpił.

– Idealnie nieidealną – zachęciłam.

– Tak jak ty teraz?

– Zapytaj o definicję słowa ideał – zażartowałam. – Wiesz, co będzie w słowniku pod tym hasłem? – Zatrzepotałam rzęsami. – Tylko dwa słowa. – Podniosłam palce do góry. – Marianna Vitielli!

Wszyscy trzej się roześmieli.

– I jaka skromna!

– Na dwieście procent byłabym ci w stanie przedstawić idealną kandydatkę! – Nęciłam, dopinając kurtkę

– Kuszące, naprawdę, ale objawiam się, że o ile nie jest magierą z żelazną wolą i nieskazitelnym rodowodem, nie spełni wymagań mojej matki. – Otworzył mi drzwi na zewnątrz.

Prychnęłam na te słowa, przewracając oczami.

– Nie oszukujmy się, nikt nie spełni wymagań twojej matki, a to z prostego powodu. One są nierealne! Ta kobieta już dawno straciła kontakt z rzeczywistością.

Otworzył mi drzwi do auta, zachęcając gestem, żeby wsiadała.

– Gdzie jedziemy? – spytał Martin.

– Essa.

Na co obaj się skrzywili.

– Co to za miejsce? – spytał Darius podejrzliwie.

Uśmiechnęłam się słodko, co powinno mu zapalić w głowie wszystkie czerwone lampki ostrzegawcze.

– Teraz się zastanawiasz, jak bardzo dałeś się wrobić?

– Paolo?

Mój ochroniarz i przyjaciel w jednym odparł ponuro.

– Mafijne targowisko próżności.

– Ej! – zaprotestowałam. – Co ci przeszkadza, że mafijne laski mają swoje miejsce w Chicago? Tam możemy rozmawiać, o czym chcemy, obrabiać dupy mężom i nie przejmować się na czyjej twarzy są siniaki.

Darius spojrzał na mnie z zainteresowaniem.

– Czy w taki sposób zdobyłaś ich poparcie?

– To nie jest tylko mój pomysł – zastrzegłam. – Marina i Teresa miały w tym swój udział. Zasady są proste. Co zostało powiedziane w Essa zostaje w Essa. Bez wyjątków. Nie da się tam niczego nagrać, podsłuchać a telefony trzeba oddać w recepcji. Nawet zrobiłyśmy specjalny kącik dla ochroniarzy, jeśli któryś musi się za nami włóczyć.

– Dzięki temu czujemy się ja dzieci w przedszkolu – westchnął Paolo.

– Ale one mają bezpieczną przystań – podsumowałam.

– I jak jesteś w stanie to zagwarantować? – spytał Darius, rozsiadając się wygodnie i dając kredyt zaufania Martinowi.

– Ach! Mój drogi kuzynie ty nadal nie doceniasz kobiet i ich przebiegłości, podprogowych informacji jakie przekazujemy wam, mężczyznom, każdego dnia. Wystarczy ploteczka i już w głowach siedzi wam podświadomie podejrzenie, że coś jest nie tak.

– Jezus, jak wy nami manipulujecie. – Darius patrzył na mnie z niedowierzaniem. Ja na niego z uśmiechem. Przecież nie mógł być aż tak naiwny.

– A na co krnąbrniejszych, którzy nie rozumieją subtelnych przesłanek dotyczących przemocy, świetnie działa słowo „przypadek". – Nadal uśmiechałam się słodko. – W sumie przypadki chodzą po ludziach jak zatrucie pokarmowe, usterka w aucie, kiedy spieszy się na ważne spotkanie. Byłbyś zadziwiony kobiecą pomysłowością.

– Do momentu, aż ktoś nie zostanie przyłapany i ukarany.

Uniosłam do góry pale wskazujący.

– Jest ryzyko, jest zabawa! Ale serio to raczej system wymiany przysług. Ja robię coś dla kogoś, a potem ktoś coś dla mnie.

– I kto to kontroluje? – spytał z ciekawością Darius.

– Moja skromna osoba – westchnęłam przeciągle.

– Więc o co chodzi z dzisiejszymi wiadomościami?

– Nie wiem – przyznałam szczerze. – Może którejś coś się przytrafiło i trzeba o tym opłotkami donieść mężowi, żeby zrobił z tym kimś porządek?

– Często masz takie wezwania?

Wyjrzałam za okno na poruszające się z nami na drodze auta.

– Za często. A kobiety w rodzinach czasem modlą się tylko o jedno. Święty spokój.

– Czym jestem starszy tym z roku na rok, lista prezentów, które chciałbym otrzymać, jest coraz krótsza – odparł Darius ze swoim zwyczajowym świętym spokojem.

– Niech zgadnę! Święty spokój jest na samej górze listy?

– Zaraz po tym, żeby matka przestała jazgotać przy każdym spotkaniu o potencjalnych kandydatkach na żonę – uśmiechnął się lekko.

– Może więc postaraj się o żonę? Nie robisz się młodszy – zażartowałam.

Uniósł brwi do góry.

– I kto to mówi? Jesteście małżeństwem sześć lat i nadal nie jesteś w ciąży, a powinnaś być już od lat przykładną matką z gromadką pociech.

– Teraz to gadasz jak moja matka! – prychnęłam z przyganą. – Twoja i moja mogłyby sobie podać rączki.

– To zejdź ze mnie i z tematu szukania mi żony – poprosił, patrząc na mnie swoimi chmurnymi oczami.

Pochyliłam się do niego nieznacznie, mrużąc oczy.

– Ale ja miałabym dla ciebie idealną kandydatkę.

– Dziękuję, ale odmawiam.

– Odmówiłbyś damie w potrzebie? – nie dowierzałam.

– Nie odmówiłbym jej pomocy, jeśli o to pytasz, chyba że w grę jako pomoc wchodzi małżeństwo. Wtedy wybierz kogoś innego do tego zadania.

– Kogo? Patricka? Zapomnij! Wszyscy wiemy, że po tej suce nie interesuje go małżeństwo. Alessi i Marco? – prychnęłam. – Oni mają w głowie pieprzenie, a nie zobowiązania. Adam ma Sofię i pierdolca na jej punkcie. Aiden? Wybacz, ale jego kochanką jest wirtualny świat. To kto mi zostaje? Jeden, jedyny, odpowiedzialny, zrównoważony, opanowany mężczyzna w tej rodzinie. Ty.

– Te pochlebstwa nie spełnią swojej roli – zaśmiał się. – Odmawiam.

– Nawet jeszcze nie usłyszałeś jej historii ani nie wiesz nic o niej samej.

– Marianna...

– Zapewniam cię, że w tej transakcji jest wartość dodana! – nęciłam, uważnie obserwując reakcje drugiej strony.

– Kiedy zrobiłaś się tak nieznośna? – Darius uniósł brew do góry.

– Odkąd Giovanni ją rozpuścił i niczego jej nie odmawia – wtrącił się Paolo.

– Wróć na Baleary, ustawimy cię znów do pionu! – zaproponował kuzyn.

– Czemu mężczyzn przeraża myśl o poślubieniu kobiety? – Nie mogłam odpuścić Dariusowi, ponieważ miałam co do niego plany i nikt inny się do tego nie nadawał!

– Czemu kobiety zawsze chcą zeswatać mężczyzn? – odpowiedział pytaniem

– Chcemy waszego dobra!

Wszyscy trzej zaczęli się śmiać. Martin sprawnie zaparkował na niemal pustym parkingu jak najbliżej wejścia. Pozostałe samochody należały do obsługi a białe BMW do Mariny.

– Bądź ostrożna! – przypomniał szeptem Darius.

Marina siedziała samotnie przy stoliku, okręcając w dłoniach małą filiżankę, w której zapewne była herbata. Zerknęła na mnie z miną „no w końcu", ale potem od razu zacisnęła gniewnie usta, patrząc na towarzyszącą mi obstawę. Usiadłam naprzeciwko.

– Co on tu robi? – oczami wskazała na Dariusa.

– Siedzi – odparłam lodowato – i za chwilę napije się wody mineralnej.

– Miałaś być sama.

– Czy ty jesteś poważna? – szepnęłam, pochylając się nad stolikiem w jej stronę ze wściekłą miną.

– Prosiłam...!

Miałam na dzisiaj dosyć dramatów, zwłaszcza po rozmowie z Giovannim.

– Bierz, co jest, albo wracam do domu.

– To chociaż sobie popraw makijaż, zanim wyjdziesz.

Dopiero teraz zrozumiałam, to czego nie wyznała przez telefon. Któraś z żon była w poważnych tarapatach i potrzebowała pomocy. Nadal jednak mogła użyć tego kodu wcześniej! O co tu chodziło?

– Marina... pierwsza i ostatnia szansa.

– Nie dzwoniłabym, gdyby nie było takiej potrzeby. Podziękujesz mi później! Idź, się doprowadź do porządku.

Po chwili namysłu zrzuciłam kurtkę i wepchnęłam telefon do kieszeni spodni. Darius złapał mnie za ramię, nim oddaliłam się w stronę toalety.

– Jeśli coś kombinujesz... – ostrzegł złowieszczo.

– Mam na sobie co najmniej cztery noże, a ostatnie sześć lat uczę się bronić – przypomniałam podobnym tonem – nie traktuj mnie jak nastolatki, którą tu przywiozłeś. Nie jestem tą niechcianą żonką co wtedy. Idę do toalety, a nie na wojnę z rosyjską Bratvą!

Mierzyliśmy się spojrzeniami, ale nie zamierzałam ustępować i z tego co znałam Dariusa on też nie. Dla mnie to miejsce było niezwykle ważne, tak samo jak zaufanie, którym obdarzyły mnie przez te lata mafijne żony. Wycofanie się, nie wchodziło w grę.

– Marianna...

Wyswobodziłam ramię, obrzucając Dariusa niezadowolonym spojrzeniem. Pochyliłam się do niego i też staliśmy niemal nos w nos. Zniżyłam głos do szeptu.

– Większość z tych kobiet nie wie nawet jak się bronić!

– Ale każda wie, jak użyć pistoletu – odparował.

– Nie wychodźmy nigdy z domu, bo coś nam się może stać!

Kręcąc głową z niedowierzaniem, odeszłam, ale on też podążył za mną. Zagrodziłam mu sobą wejście, stając w otwartych drzwiach, co pozwoliło mu obejrzeć niemal całą łazienkę.

– Mowy nie ma!

– Rzucę tylko okiem.

– A widziałeś, żeby Paolo w ogóle podniósł tyłek? – spytałam nieco zbyt ekspresyjnie. – Nie? Może to o czymś świadczy?

– Może ma cię już tak dość, że obdarcie ze skóry przez Giovanniego nie robi na nim wrażenia?

– Widziałeś wystarczająco, a teraz daj mi się wysikać w spokoju! – rozkazałam.

– Będę tu czekał.

Wywróciłam oczami i wyszłam do środka, opierając się ciężko o drzwi. To było zbyt blisko! Spojrzałam w prawo na kobietę ukrytą w załomie. Mimo że w ręku trzymała pistolet, nie stanowiła zagrożenia, bo na przystojnej twarzy malowało się przerażenie. Była ostatnią osobą, którą spodziewałabym się tu zobaczyć, zwłaszcza proszącą o pomoc.

– Co się stało Velia? – spytałam szeptem.

– Musisz mi pomóc! – Wpatrywała się we mnie z desperacją. – On wie i zamierza ją wykorzystać przeciwko twojemu mężowi.


DEFCON system oznaczeń poziomów gotowości bojowej sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych wobec zagrożeń zewnętrznych

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro