Marianna part - 26
Rozdział z zaległej zagadki wykorzystuje TonyPorter0
Miłego wieczoru 😈
Giovanni
Trop Marianny okazał się całkiem interesujący. Zresztą nie pierwszy raz wskazała mi sprawy, którymi powinienem się zająć. Tym razem jednak plotki prowadziły wprost do rodziny Cinnante a przesłuchanie kilku przedstawicieli rodziny Gianni i Verdi dało mi całkiem interesujący obraz przewrotu władzy, jaki był planowany za naszymi plecami i nie dość tego, pod naszym nosem.
Zmywałem krew z dłoni, gdy dołączył do mnie Silvio, który oparł się biodrem o metalową szafkę.
– I są kurwa takie dni, kiedy naprawdę chciałbym być przeciętnym Smithem, mieszkającym na przedmieściu, którego jedynym problemem jest przetrwać weekend z własnymi dziećmi!
– Calabria daje ci się we znaki?
– To szatan, a nie kobieta. – Przewrotny uśmiech pojawił się na jego ustach. – Winię ciebie za to jak została wychowana.
– I słusznie, kobieta ma mieć swoje zdanie, wiedzieć, jak je wyartykułować, żeby została wysłuchana i jak je skutecznie wyegzekwować. – Przymrużyłem oczy. – Narzekasz? Czy jesteś zmęczony?
– Chętnie spędziłbym czas tylko z nią, ale... – wykonał nieokreślony gest ręką. – Nie sądzę, żebym mógł ją zabrać bez dzieci na tydzień gdzieś w głuszę.
– Podrzućcie nam maluchy na ten czas, żeby Marianna mogła dobrze zrozumieć, co znaczy posiadanie potomstwa.
Silvio wyszczerzył się w uśmiechu.
– Rozważacie w końcu powiększenie rodziny?
Zaśmiałem się ironicznie.
– Może moja małżonka nie docenia poranków w ciszy spędzonych w łóżku i należy jej przypomnieć, za co tak ceni nasz związek?
– Nie pamiętam, kiedy ostatni wylegiwałem się w łóżku z Kali. – pokręcił głową z żalem. – Nawet seks ostatnio jest na szybcika, żeby dzieciaki nas nie nakryły. A tworzenie tych potworów, to była najprzyjemniejsza cześć ich posiadania.
– Ale mi zachwalasz? – uniosłem ironicznie brew.
– A co masz mieć lepiej niż ja?
– Pracujemy nad tym.
Uśmiechnął się szerzej.
– Taka „praca" to najlepsze co może być.
Spojrzałem na niego poważnie, wycierając ręce. Szwagier stał się przez te sześć lat jak brat i zasługiwał na prawdę, zwłaszcza teraz w obliczu zagrożenia, gdyby się okazało, że Marianna jednak zaszła w ciążę. Rozejrzałem się, czy nadal jesteśmy sami.
– Od roku.
Zmarszczył brwi.
– Jest pod opieką lekarza?
– Tak i to oznacza, że podejmiemy dodatkowe działania.
Zmarszczył brwi.
– Wszystko z nią w porządku? Może to nie najlepszy pomysł, żebyśmy wam zostawiali chłopaków, kiedy nie wychodzi?
– Marianna da sobie radę i powie jeśli to będzie za trudne.
Te słowa przyszły mi łatwo, ale niestety były kłamstwem. Musiałem przycisnąć Paolo by mi wyśpiewał wszystko, bo ona niestety tego nie robiła. Zapewne uważała, że jeszcze nie ma o czym mówić, chociaż jak odebrałem naszą rozmowę dwa tygodnie temu jako krzyk rozpaczy.
– Generalnie wolałbym, abyście polecieli do Europy. Bezpieczniej.
– Nie zostawię cię z tym pierdolnikiem sam.
– To tylko tydzień – bagatelizowałem, wiedząc, jak Calabria potrzebuje odpocząć.
– Parę godzin może zmienić życie wielu osób.
– Zgadzam się, ale damy radę, tylko nie majstruj jej już kolejnego dzieciaka.
Silvio westchnął, drapiąc się po karku.
– Ale ona się uparła na córkę.
– Chce zostać jedną z tych mamusiek z vanem i pełnym grafikiem? – zażartowałem.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
– Wyobrażasz sobie Calabrię na przedmieściu?
– Pewnie! Rządziłaby lokalną społecznością żelazną ręką w mniej niż pół roku.
Duma aż wyzierała z niego.
– Dokładnie! – zgodziłem się, doskonale znając siostrę i jej zamiłowanie do rządzenia, które było przeciwieństwem spokojnego Silvio. Do czasu, kiedy się naprawdę nie wkurwił. Wtedy to Calabria chodziła na paluszkach.
– Co zamierz zrobić? – spytał z lekkim niepokojem.
– Ściągnąć kawalerię, a że zbliżają się urodziny Marianny, mam dobry powód, żeby się tu pojawili. Musimy być niezwykle ostrożni.
Silvio skrzyżował ramiona na piersi.
– Powiedz to swojej żonie.
Znów się zaśmiałem pod nosem, ale potem spoważniałem, wycierając ręce.
– Najbardziej niepokoi mnie, że Nando Vaccarello został w to wciągnięty.
– Tak twierdzi Gianni, a ja na jego miejscu też próbowałbym zrzucić winę na innych.
– Pieniądze nigdy nie kłamią. – Silvio sięgnął po telefon, ale powstrzymałem go ruchem ręki.
– Poproszę o to Aidena albo Fabiano – zaproponowałem. – Ograniczmy udział naszych ludzi do minimum. Nie chcę zacząć działać zbyt wcześnie, by nie spłoszyć tej całej rebelii. Cinnante w końce doczeka się sprawiedliwości.
– On od lat działa na krawędzi, a okazał swoje niezadowolenie, zaraz po tym jak pozwoliłeś Mariannie pozbyć się Beatrice. Niby nie odezwał się słowem na kolacji, ale... wiesz, jakie potem były plotki.
– A moja żona nie raz, nie dwa udowodniła, że należy się z nią liczyć.
– Mimo wszystko nie jest jej zwolennikiem, ale on w ogóle nie szanuje kobiet. Wystarczy popatrzeć na jego żonę czy córkę.
– Czy Kali nie miała czegoś wspólnego z tą małą?
– Nic mi o tym nie wiadomo – zaprzeczył Silvio.
– To było zaraz po twoim postrzeleniu w limuzynie. Kali prosiła, żeby Marianna zabrała prezent na urodziny tego małego wypierdka ze skłonnością do sadyzmu, ale też wspomniała o jego siostrze bliźniaczce.
Szwagier zmarszczył brwi.
– On ma bliźniaczkę?
Nie mogłem sobie przypomnieć ile dzieci miał Cinante.
– Podobno. Musiałbym zapytać Kali, bo szczerze nie ingeruję w to gdzie i jak się pokazuje na imprezach, gdzie nie wypadałoby odmówić pojawienia się.
– W obecnym świetle warte rozmowy.
– Pogadam z żoną. – Włożył dłonie do kieszeni. – Może lepiej się przebierz? – wskazał na niewielką plamkę krwi na kołnierzyku koszuli.
Do Patricka zadzwoniłem dopiero późnym wieczorem.
– Nie wybierasz się może do Chicago? – zagaiłem. – Marianna ma niedługo urodziny.
– Przecież uzgodniliśmy, że przylecę dwa dni przed.
– To pomyśl, czy chciałbyś wpaść nieco wcześniej. Wrzuciłem Aidenowi pewien trop do sprawdzenia na cito.
– Spodziewasz się kłopotów?
– Wydaje mi się, że komuś znudziło się siedzenie cicho i jest niezadowolony ze swojego kawałka tortu.
– Może czas znów wydać przyjęcie z czarną polewką? – zasugerował z humorem.
– Zbyt dużo osób jest zaangażowanych.
To nie przeszkadzało mu kpić dalej.
– Wynajmij salę bankietową i catering. Alicja przygotuje ci jakiegoś fajnego drinka.
– To zawsze jakiś pomysł, ale chyba pójdę w „wypadki chodzą po ludziach". Zwłaszcza że jednego musiałem pogonić dzisiaj a drugi... powiedzmy, że było sporo sprzątania.
Gwizdnął z uznaniem.
– Daj Mariannie ekstra ogon – zaproponował.
– Zawsze ma, nigdzie nie rusza się bez Paolo.
– Usadzenie jej na tyłku nie wchodzi w grę?
Zaśmiałem się krótko.
– Chciałbym zobaczyć, jak jej to oznajmiasz w taki sposób, żeby cię posłuchała.
– To twoja żona i jesteście ze sobą ponad sześć lat.
Przypomniał oczywiste, ale w końcu sami ją wychowali.
– Oczywiście – zgodziłem się – poczekam jednak, aż też się dorobisz żony, bo chyba nadal nie rozumiesz, jak to jest nawet po tym, kiedy miałeś okazję obserwować z pierwszej ręki, gdy odpierdoliło Adamowi z Sofią.
– Jeszcze się taka kobieta nie urodziła, która wywróciłaby mi świat do góry nogami.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
– To się jeszcze zobaczy! Wysłałem ci parę tropów do sprawdzenia.
– Czemu nie Silvio?
W jego głosie brzmiała nuta niepokoju. Niby minęło sześć lat, ale nadal pamiętaliśmy o zagrożeniu, które przyszło z wewnątrz.
– Jest zmęczony i musi odpocząć, wykańcza go trójka dzieci i żona.
– To niech niańki zatrudni – poradził.
– Ma, ale potrzebuje urlopu. Weźmie ją do Europy na tydzień albo dwa.
– Jezus – mruknął z dezaprobatą – i zmajstrują kolejne.
Zaśmiałem się głośno.
– Kali chce córkę.
– Oni mają już trójkę, na co im kolejne?
– Chce córkę – powtórzyłem z westchnieniem, zdając sobie sprawę, że nie miałbym nic przeciwko, żeby wstawać w nocy do miniaturki własnej żony. – I jestem w stanie zrozumieć tę potrzebę.
– Po tobie spodziewałbym się chęci do posiadania synów.
– To też, ale dziewczynka... – zamilkłem na chwilę. – To jest coś, co kiedyś zrozumiesz.
– W sumie nie robisz się młodszy, ale dziewczynka nie odziedziczy tronu – zakpił. – Chcesz, żeby skończyła jak Carlotta?
– I kto to mówi? Ja przynajmniej mam żonę.
– Nie potrzebuję żony, żeby mieć dziecko – jego ton zmienił się na nieco mroczniejszy. – Mogłem się jakiegoś dorobić z nieprawego łoża, jak mój przyrodni braciszek.
– A dorobiłeś się?
– Z tego co wiem, to nie.
Coś w jego głosie kazało mi się głębiej nad tym zastanowić.
– Więc skąd to wahanie?
– Życie to przewrotna suka
– Komuś trzeba będzie to wszystko zostawić – zasugerowałem przyszłą emeryturę i to nie sześć stóp pod ziemią.
– Jest Adam i Sofia.
– Szczerze wątpię, że po piekle burdelu Ethana Sofia będzie w stanie dać mu dzieci – powiedziałem ostrożnie.
Westchnął ciężko, więc on także zdawał sobie sprawę z opinii lekarza.
– To zostaje nam Darius, a on, żeby matka w końcu przestała jazgotać, ożeni się z jakąś mafijną dziewoją. A nawet jakby nie, to jest Marco, Aiden, Alessi.
Aż chciałoby się prychnąć na to stwierdzenie.
– Tych twoich trzech muszkieterów to ma zdrowo wyjebane na temat dziedziców.
– Jeszcze tak, ale nie mieli takiego przykładu jak ja. Z punktu widzenia ojca, już wiem, czemu sprawił sobie synów tak wcześnie. Mógł spokojnie iść na emeryturę w moim wieku i niczym się nie martwić.
– Nie poszedłeś w jego ślady.
– Nie miałem szansy. – W jego głosie pojawiła się stalowa nuta. – Ale może to i lepiej, bo jeszcze skończyłbym jak Silvio.
– Myślisz, że naszemu życiu czegoś z tego powodu brakuje? – spytałem ostrożnie.
– Nie w moim, chociaż twoje życie, gdy się spojrzy z boku, może się wydawać monotonne. Ja mam okazję zabawiać się z inną eskortą każdej nocy, ale ty... sześć lat z tą samą kobietą – przypomniał humorystycznie.
– Namawiasz mnie do zdrady? – zaśmiałem się, rozsiadając wygodnie w fotelu. – Ciekawe co na to powie Marianna, jak się z nią podzielę tą sugestią?
– W najlepszym nazwie mnie dziwkarzem w najgorszym zacznie mi szukać żony.
Wyobraziłem sobie, jak się skrzywił, wypowiadając te słowa.
– Może czas, żebyś się ożenił?
– Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki – odparł z niesmakiem.
– Właśnie dlatego powinieneś to zrobić. To już zupełnie inna rzeka.
– Jasne! Nadal jednak przyczepi ci się jakaś pijawka, której trudno będzie się pozbyć.
– Z Heleną poszło ci śpiewająco.
Doszło mnie gniewne prychnięcie.
- Helena sama ukręciła bat na swoją dupę. Mogła nie zdradzać.
W tych zdaniach brakowało emocji, jakby stanowiły tylko relację na temat, który go zupełnie nie obchodził.
- Jakby ci to w ogóle przeszkadzało.
- To już inna para kaloszy.
Uśmiechnąłem się do siebie.
- Rajcuje cię konflikt Ramirez kontra Luccesse?
- Być może mam w tym swój cel.
- Będą z tego zyski czy straty?
- To zależy, na kogo postawisz w tej batalii. – W tym zdaniu kryło się ostrzeżenie.
- Na ciebie – oznajmiłem pewnie.
- To możesz tylko zarobić. Wracając do tematu głównego czyli wycieczki Silvio i Kali. Aiden wyśle mu listę nieruchomości, niech sobie coś wybiorą. Ale chyba nie dzwonisz do mnie, żeby zaanonsować ich w Europie, ani po to, żeby pogadać o moich nieistniejących planach matrymonialnych?
– Nie. Potrzebuję podążyć tropem pieniędzy, a skoro Silvio wybiera się na urlop jeśli to możliwe Aiden lub Fabi bardzo by mi się przydali.
– Coś pilnego?
– Powiedzmy, że chciałbym móc świętować dziesiątą rocznicę ślubu.
Patrick umilkł na chwilę, ale gdy się odezwał, w jego głosie była żelazna pewność.
– Zaraz sprawdzę z Adamem, jak szybko możemy się pojawić.
– To osobista przysługa – zastrzegłem.
– Nie robię tego dla ciebie a dla niej – sprostował rozłączając się.
Fair enough!
Miałem gdzieś jego motywację, ale zależało mi na bezpieczeństwie żony. Żeby to osiągnąć, byłem gotowy na wiele! Bardzo wiele. Nawet na to, żeby zrobić krwawą łaźnię w rodzinach. Nawet po sześciu latach małżeństwa widok Marianny burzył mi krew w żyłach. Z wiekiem zrobiła się piękniejsza i dojrzewała jak przednie wino, które możesz smakować godzinami.
Żałowałem, że organizacja pochłaniała ogrom czasu, który mógłbym poświęcić żonie. Nie zamierzałem jednak rezygnować z takich przyjemności, jak wymykanie się ukradkiem do małej restauracyjki, znajdującej się w niewielkiej odległości od domu. Te randkowe wieczory z daleka od zmartwień dnia codziennego, gdy byliśmy tylko we dwoje, pozwalały utrzymać związek i wzajemną fascynację. To, co działo się w jej głowie, nadal niezmiernie mnie ciekawiło. Stanowiła zagadkę, którą chciało się rozwiązywać w nieskończoność.
Po rozwiązaniu sprawy Cinnante postanowiłem zabrać Marianne na parę dni do naszego domku nad jeziorem. Tylko ona i ja z dala od telefonów i maili. Wierzyłem, że po takim odstresowaniu zrozumie, że czy z dziećmi, czy bez jest dla mnie najważniejsza. Nie potrzebowałem słyszeć tupotu dziecięcych stóp, żeby czuć się spełnionym. Byłem spełniony, budząc się obok tej ciemnowłosej piękności. Dopóki stała dumnie u mego boku niczego więcej nie potrzebowałem.
To nie tak, że nie chciałem dzieci. Chciałem! Patrzyłem na synów Silvio i Kali i czułem swego rodzaju zazdrość, potem jednak przypominałem sobie niedzielne poranki i leniuchowanie do późna z Marianną i zastanawiałem czy jesteśmy na to gotowi. To niemal jak z decyzją o posiadaniu psa. Jeśli nie jesteś zdecydowany, kup smycz i przez miesiąc bez względu na pogodę wchodź z tą smyczą na spacer trzy razy dziennie. To obowiązek, który w przypadku psa trwa dziesięć lat albo parę lat dłużej jeśli masz szczęście. W przypadku dziecka to bez terminowe zobowiązanie do końca życia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro