Marianna part - 19
Marianna
Wręczyłam listę potrzebnych rzeczy Paolo, niecierpliwie czekając na reakcję. W miarę jak przeglądał pozycje, jego brwi unosiły się do góry, a na twarzy dostrzegałam niedowierzanie wymieszane z zakłopotaniem. Aż odkaszlnął, kiedy doszedł do ostatniej pozycji.
– To jest... eee... – zająknął się, a ja z satysfakcją trzymałam na twarzy wyraz lekkiego rozbawienia, ale miałam ochotę parsknąć śmiechem. – Nie jestem pewny czy dam radę wszystko zorganizować.
– A może pomiń dyplomację i powiedz, co naprawdę myślisz? – zaproponowałam.
Podrapał się po głowie, ewidentnie znajdując się poza strefą komfortu w rozmowie z żoną szefa szefów.
– Dawaj! – zachęciłam wyzywająco.
Uniósł dłoń z kartką do góry.
– Pojebało cię?! – wycedził z niesmakiem. – Giovanni urwie nam nogi przy samej dupie!
– Szczerość! To lubię! – roześmiałam się.
Usiłował się opanować, ale kiepsko mu szło.
– Może jednak wezwijmy tego egzorcystę od szatańskich pomysłów? Masz numer? Zasponsoruję.
Przewróciłam oczami.
– No weź, Paolo, bo pomyślę sobie, że nigdy żadna kobieta cię nie zaszokowała.
Potrząsną kartką.
– Nie tak! Na co ci to wszystko? – Starał się nie cedzić słów z wściekłością. – Urządzisz lochy w piwnicy? Czy jakiś pokój zabaw na górze? Kurwa, nie chcę wiedzieć, jak zabawiacie się z Giovannim.
Zaśmiałam się głośno, a potem zdusiłam chichot dłonią.
– To nie dla mnie to dla Alicante!
Wyraz szoku na twarzy Paolo sprawiał mi niepomierną satysfakcję i coraz trudniej było się nie śmiać pełną piersią.
– Chyba źle usłyszałem... że co? – Nadstawił ucha, podchodząc bliżej.
– Powiedzmy, że nie podoba mi się sposób, w jaki Alicante traktuje Teresę. Jest damskim bokserem i zamierzam mu sprawić lanie w epickim stylu!
Potrząsnął kartką przed moją twarzą.
– Na to ci są potrzebne średniowieczne dyby?!
– Tak! – rozłożyłam ręce. – A do czego innego? Żeby mnie mąż chłostał? – Skrzywiłam się z niesmakiem. Rozterka odmalowała się na twarzy Paolo, a ja ściągnęłam usta, żeby się nie śmiać. – Gratuluję wyobraźni, ale bicze i kajdany zostawię sobie na piątą rocznicę ślubu, jak się zrobi nudno w sypialni!
– Uważasz, że zrobi się nudno? – doszło mnie rozbawione pytanie męża.
Paolo zbladł, a potem zaczerwienił się, zerkając za mnie.
– Czy ty wiesz, co wymyśliła twoja żona? – spytał z irytacją, potrząsając kartką z listą.
– Zapewne coś kreatywnego! – Podszedł do mnie i pocałował w czubek głowy, przysiadając na podłokietniku fotela, na którym siedziałam. – Czym tak przestraszyłaś Paolo, skarbie, że słychać go było aż w gabinecie?
Prychnęłam głośno.
– Paolo otrzymał listę zakupów rzeczy, które pozwolą mi epicko złoić komuś tyłek! Alicante to damski bokser, który zamiast zajmować się towarem, sam go używa, albo "nadużywa" byłoby lepszym słowem, mieszając z alkoholem a potem robią niesmaczne orgie w burdelu u Cinnante – wyrzuciłam z siebie z pretensją.
Brwi męża powędrowały do góry.
– A skąd ty o tym wiesz?
– A czemu ty nie jesteś zaskoczony? – W oczach Giovanniego błysnęło rozbawienie. – Jeszcze powiedz, że brałeś w nich udział to... – zmrużyłam oczy, czując złość podchodzącą do gardła.
– Nie nakręcaj się moja krwawa królowo! – Pociągnął za luźny kosmyk włosów. – Ten burdel słynie z niewybrednych orgii i zapewnia to, czego nie dają inne tego typu miejsca. To interesy i nic ci do tego! – ostrzegł, poważniejąc.
Wyciągnął rękę do Paula, który podał mu listę. Przebiegł po niej wzrokiem i uśmiechnął się, zatrzymując dłużej na ostatniej pozycji.
– Chcesz zakuć go w dyby i zaserwować dziesięć batów bambusową laską?
– Coś w tym stylu – odparłam ostrożnie.
– Twoja żona zwariowała – podsumował Paolo.
Giovanni zamyślił się na chwilę.
– Moja żona ma dobry pomysł, ale żeby napić się mleka nie trzeba mieć krowy w domu ani farmy. Czy senator Colwell nie korzysta z usług pewnej dominy? Sprawdź to zanim podejmiemy jakiekolwiek kroki. Za odpowiednią kwotę udostępni nam swoje „studio". Jak zamierzasz go tam zwabić?
– Skoro ćpają i chleją muszę tylko wiedzieć kiedy a potem podstawić swoje auto zamiast jego.
– Podstaw tylko kierowcę. – Zasugerował lepsze rozwiązanie. – Nie chcesz wzbudzać podejrzeń.
Pokiwałam głową, że się zgadzam.
– I co dalej? – spytał.
– Jeśli wynajmiemy „studio", nic z tej listy nie będzie mi potrzebne. Wszystko będzie na miejscu. Poczekam, aż wytrzeźwieje, a potem sprawię lanie, informując, z jakiego powodu je otrzymał. – Spojrzałam na Paolo. – Myślisz, że Domina dałaby się namówić, żeby to zrobić, jak jej powiem, że pobił żonę?
– Liczysz na solidarność jajników? – spytał mąż z rozbawieniem.
– Oczywiście – przyznałam ochoczo.
– Sprawdź to – rozkazał Paolo.
– Naprawdę? – nie dowierzał mój ochroniarz.
– Naprawdę. Do tego upewnij się, że Martin wie, o co chodzi.
Paolo pokręcił głową z niedowierzaniem, ale w końcu na jego ustach pojawił się niewielki uśmiech. W końcu! Już myślałam, że straszny z niego sztywniak. A jednak nie! Rozłożył ręce w bezsilnej frustracji i wyszedł z salonu. Giovanni złapał mnie za podbródek i zmusił, żebym na niego spojrzała.
– A teraz powiedz mi, skąd to wszystko wiesz?
– Antonella.
Podniósł się i usiadł naprzeciwko na skraju fotela, pochylając się w moją stronę. Z oczu zniknęło rozbawienie, zastąpione przez powagę, którą doskonale rozumiałam. Nie powinnam znać takich szczegółów jako żona szefa, a już zdecydowanie nie powinna ich znać Antonella.
– Czy ty mi mówisz, że Alicante dzieli się z kochanką detalami interesów?
– Nie, mówię ci, że Alicante nadużywa narkotyków i alkoholu a wtedy rozwiązuje mu się język.
– Z jakiego powodu Antonella podzieliła się z tobą swoją wiedzą? – dociekał.
Odgarnęłam włosy na plecy.
– Ty nie zdradzasz mi swoich sekretów, a ja powinnam wszystko wyśpiewać jak na spowiedzi?
– Marianna... – znów ten ton szefa szefów.
Uniosłam dłonie, żeby przestał mówić.
– Nie, przestań! Czemu ja mam zdradzać ich zaufanie?
– Żebyśmy mogli im pomóc.
– Żebyś ty mógł pomóc sobie i ukrócić potencjalny problem! – prychnęłam. – Ukaranie Alicante IM nie pomoże.
Oparł łokcie na kolanach i splótł palce.
– Po pierwsze, kochanie, to jest nasza rodzina, odkąd powiedziałaś „tak" w kościele i nie ma znaczenia czy słuchałaś księdza, czy nie. Po drugie wszystkie twoje problemy są moimi problemami...
– Ale w drugą stronę to już tak nie działa! – Nie chciało mi się ukrywać pretensji w głosie.
– Milcz! – pouczył mnie ostro. – I zacznij słuchać do końca, zanim się odezwiesz. – Aż mnie zatchnęło na te słowa, ale zacisnęłam usta w wąską kreskę, ciskając oczami gromy. – Wszystkie twoje problemy są moimi problemami. Odpowiadam za ciebie i to jeszcze bardziej niż każdy z pracowników za swoje żony. Jesteś młoda, nowa, nikt cię tu nie zna, i łatwo wpakować się w tarapaty nierozważnym słowem, a ja będę musiał cię ukarać albo kogoś zabić. – Morderczy błysk pojawił się w jego tęczówkach, sugerując, że opcja kary nie wchodzi w rachubę. – Musimy być ostrożni, zwłaszcza gdy wszyscy chętnie patrzą nam na ręce, ze względu na stanowisko, jakie piastuję. To moim obowiązkiem jest ukrócenie wszystkich problemów w zarodku, a twoim jest zaufać mi bezgranicznie. Możesz to o sobie powiedzieć?
Nie byłam głupia, a to, co mówił, miało sens i pozwoliło nieco odpuścić złości, jaka mnie wypełniała.
– Ufam mojemu mężowi bezgranicznie – wyznałam cicho.
Uśmiechnął się pod nosem.
– Musisz zrozumieć, kochanie, że w starciu z zazdrosnymi kochankami, natarczywymi mężami skorymi do przemocy i sekretami, które nigdy nie powinny opuścić ust współpracowników organizacji, mam szesnaście lat przewagi oraz doświadczenia. Chętnie się tym z tobą podzielę, ale przyjmij zasadę, że wpierw rozmawiasz ze mną o szczegółach, a potem knujesz z Paolo i Martinem. Nigdy odwrotnie.
– Czyli mam nadzór rodzicielski? – rozłożyłam ręce.
– Marianna!
– A już myślałam, że uwolniłam się od ciągłego decydowania, co jest dla mnie najlepsze!
– Dostaniesz wolną rękę, tylko jeszcze nie teraz – obiecał.
Bańka samouwielbienia i przekonania o dorosłości prysła z hukiem, zostawiając po sobie żal.
– Czyli według ciebie nie potrafię podejmować racjonalnych decyzji?
– Potrafisz, nie przekręcaj moich słów.
Gorycz rozlała się w mojej głowie jak kwas.
– Czyli mogę wydawać pieniądze, przygotowywać menu na cały tydzień i zając się domem, ale jeśli chodzi o inne rzeczy... już nie.
Wbiłam wzrok w swoje dłonie, walcząc z chęcią ucieczki z salonu, więc nie widziałam, jak podniósł się, a potem ukucnął przede mną.
– Mari, na litość boską – poprosił ze stoickim spokojem, podnosząc mój podbródek. – Nie o to mi chodzi. Chcesz się rzucić na głęboką wodę? Dobrze, ale weź mnie ze sobą jako koło ratunkowe. Na wszelki wypadek.
– A czy ty mi ufasz?
Oparł dłonie na moich kolanach.
– Swoim życiem! – Nadeszła natychmiastowa odpowiedź. – Jesteś moją żoną, kochanką i kiedyś urodzisz nam dzieci.
Spojrzałam mu w oczy, oblizując wargę.
– Powinnam cię przeprosić?
– Nigdy za szczerość Marianno. Zrozumiałaś, co powiedziałem?
Pokiwałam nieznacznie głową.
– Tak.
– A teraz powiedz mi dokładnie jakich rewelacji dostarczyła ci Antonella.
Wrócił na fotel naprzeciwko.
– Po pierwsze chce się wyplątać z układu z Alicante, ponieważ ma dość. Po drugie raz w miesiącu odbierany jest towar, który potem oni z kimś testują w burdelu należącym do Cinnante. Po trzecie wie to, ponieważ chlapnął jęzorem, będąc naćpanym i naprutym. Po czwarte według słów Antonelli to, co robią tym kobietom, zakrawa na okrucieństwo. Widziała filmik, jak chłostali do krwi kobietę zakutą w dyby... Jakiego dewianta podnieca coś takiego? I ostatnie. Nie tylko Teresa jest jego ofiarą.
Giovanni potarł płatek ucha w zamyśleniu.
– Daj mi trochę czasu na rozeznanie się w sytuacji i sprawdzenie, co dzieje się w burdelach rodziny Cinnante. W międzyczasie Paul sprawdzi trop z senatorem i to nie znaczy, że odkładamy akcję w czasie, a tylko zbieramy dowody, żeby się dobrze przygotować. Dostaniesz swoją zemstę, ale nie będziesz oglądać nagiego tyłka jakiegoś faceta.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem, bo zupełnie się nad tym wcześniej nie zastanowiłam. Uniosłam brew, wzdychając jak obrażona królewna.
– Czyli mogę się babrać we krwi i podrzynać ludziom gardła, ale wątpliwej jakości genitalia odpadają?
– Jedyne genitalia, jakie będziesz oglądać to moje.
– Kochanie, ja ich nie chcę oglądać – prychnęłam – a czuć. Najlepiej w sobie!
Kąciki jego ust podniosły się do góry, ale zdecydowanie bardziej podobał mi się namiętny błysk w bursztynowych oczach. Wstałam i uśmiechając się drapieżnie, pokonałam dzielące nas dwa metry i podkasawszy spódnicę, usiadłam na jego udach okrakiem. Dłonie Giovanniego od razu powędrowały na mój tyłek, a ja splotłam palce na jego karku.
– Będziesz dzisiaj zajęty przez cały dzień?
– Tak, muszę się pojawić w firmie.
Jedną dłonią zjechałam na pierś, gładząc mięśnie ukryte pod koszulą. Poluźniłam krawat i odpięłam pierwszy guzik koszuli.
– Czy mamy czas na szybki numerek? – spytałam, łapiąc płatek ucha męża między wargi.
– Kusicielka – zaśmiał się gardłowo. – Mało ci było w nocy?
Składałam nieśpieszne pocałunki na jego szyi i brodzie.
– Zawsze mi mało – wymruczałam.
Zwinne palce wsunęły się pod podwiniętą sukienkę, wędrując w górę pończochy. Pogładził skórę nad koronką. Odsunęłam się nieco, by dostrzec niewielkie zaskoczenie, które sprawiło mi niesamowicie dużo satysfakcji. Kciukiem zahaczył o „żabkę" pasa do pończoch.
– Widzę, że odrobiłaś lekcję, a nawet przekroczyłaś moje oczekiwania – zamruczał, zbliżając się do pulsującego oczekiwaniem wzgórka.
Musnęłam jego usta swoimi, dając w ten sposób znać, że potrzebuję delikatnego, powolnego dotyku. Opuszkiem gładził łechtaczkę przez bieliznę.
– Będziesz musiała być cicho – ostrzegł, znacząco patrząc ponad moim ramieniem na szeroko otwarte drzwi do salonu.
– Mhm – obiecałam, sunąc ustami po linii szczęki.
Pocałowałam go namiętnie, ujmując przystojną twarz w dłonie, gdy paląca potrzeba narastała. Każdy kolejny pocałunek stawał się bardziej naglący, w miarę jak pożądanie pędziło mi w żyłach, dopóki fala spełnienia nie rozlała się do każdej komórki ciała. Drżąc, rozkoszowałam się doznaniami, aż z głośnym westchnieniem osiągnęłam orgazm, gniotąc koszulę męża na ramionach.
– Uwielbiam cię taką – szepnął uwodzicielsko.
W ustach mi zaschło i dopiero po chwili byłam w stanie wydusić z siebie kilka słów.
– Niezdolną do racjonalnego myślenia?
– Pachnącą pożądaniem. – Pocałował mnie w szyję. – Zaczerwienioną po orgazmie. – Musnął ustami policzek. – Rozluźnioną i zaspokojoną. – Westchnęłam, nim zamknął mi usta czułym pocałunkiem. Oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. – Jesteś najpiękniejszą kobietą we wszechświecie.
– Nie musisz mi słodzić komplementami, żebym ci zrobiła dobrze.
Rozbawienie pojawiło się w jego oczach.
– Niestety – zerknął na zegarek – jestem już niemal spóźniony.
– Szefie, Silvio dzwonił... – Doszedł nas głos Martina. – O, kurwa! Nic nie widziałem – zastrzegł. – Sam sobie wydłubię oczy, szefie.
Zaśmiałam się, zsuwając z kolan Giovanniego. Syknęłam, bo obie kończyny zdrętwiały i teraz dawały mi się we znaki, milionem mrówek wędrujących po skórze. Podtrzymał mnie, nim nie stanęłam pewnie o własnych siłach, co umożliwiło mi poprawienie spódnicy sukienki.
– To było nawet zabawne.
Ujął mnie za podbródek i spojrzeliśmy sobie w oczy.
– Wolałbym, żeby żaden z nich nie oglądał twoich nagich ud.
Uśmiechnęłam się z pobłażliwością.
– To co? Od dzisiaj nie chodzę na siłownię i basen? Ta lista zakazów się wydłuża – zakpiłam. – A miało być równouprawnienie w granicach rozsądku.
– Jesteś moja i tylko ja mam prawo widzieć cię nagą – oświadczył z ogniem w oczach.
– I wzajemnie. – Zamknęłam dłoń na wzwiedzionym w połowie członku, pieszcząc go przez materiał. – Z wejścia mógł zobaczyć ewentualnie, że siedzę ci na udach i to tyle.
– Lubisz igrać z ogniem. – Bardziej stwierdził, niż zapytał.
– Kochanie – szepnęłam uwodzicielsko, miękkim głosem – ja jestem ogniem!
– Jak bardzo lubię i czekam na twoje seksualne zaczepki, to miej na względzie, że nie mieszkamy sami.
Zmrużyłam oczy.
– Mam przestać cię prowokować?
– Nigdy! – zaprzeczył z mocą, całując moje wargi, nim odstąpił na krok. – Pójdziemy wieczorem na kolację?
Jak bardzo ta propozycja była interesująca plan, który pojawił mi się w głowie, wydawał się o wiele bardziej kuszący.
– Wolałabym zostać w domu i spędzić ten czas w sypialni – odparłam, towarzysząc mu do holu. – Nawet jeśli oznacza to zjedzenie pizzy i zapicie jej piwem.
– Dlaczego zawsze jak on się spóźnia, ty jesteś temu winna – gderał Silvio, stojący w drzwiach.
Wychyliłam się zza męża.
– Ty masz swoje obowiązki a ja swoje – cmoknęłam. – Do później, kochanie. Miłego dnia chłopaki. – Odeszłam w stronę jadalni, by złapać przed wyjściem jeszcze trochę kawy. – Martin podać ci łyżeczkę do wydłubania oczu? Podobno idealnie się nadaje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro