Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Marianna part - 18




Marianna

Wieczorem wparowałam do gabinetu męża, ledwie puknąwszy w drzwi. Spojrzał na mnie z irytacją, która natychmiast znikła z jego twarzy, gdy rozpoznał intruza. Przysunęłam sobie fotel do biurka i usiadłam, opierając łokcie na blacie. Splotłam palce i podparłam na nich brodę. Giovanni uśmiechnął się nieznacznie, widząc ekscytację wypisaną na mojej twarzy.

– Mam idealny pomysł jak utrzeć nosa Alicante, ale potrzebuję, żebyś poudawał, że nic nie wiesz i odwrócił wzrok, jeśli ktoś przyjdzie zadawać pytania.

– Jeśli przyjdzie, to znaczy, że twój plan nie był wystarczająco dopracowany.

Spojrzałam na niego z psotnym uśmiechem.

– Słuszna uwaga, zapiszę sobie w  notatniczku.

Rozparł się na krześle.

– Pamiętaj, że jak coś robisz publicznie, zawsze upewnij się, gdzie są kamery monitoringu i nie daj się złapać za rękę – poradził. – Dopracuj plan co do sekundy. Zorientuj się, czy twój cel ma jakieś stałe nawyki jak SPA, burdel, kochanka na boku, z którą spotyka się w każdą środę, kiedy żona jest w SPA... a dość powiedzieć, że w drodze do miejsca jej zamieszkania jest przebudowa i nie działają kamery miejskiego monitoringu. I do dzieła, skarbie – zachęcił.

Pochyliłam się w jego stronę, patrząc zalotnie, bo dopiero po chwili załapałam, o czym do mnie mówił.

– Czy ty masz stałe nawyki?

Przyjął taką samą pozę.

– Jeden najważniejszy, sypiam we własnym łóżku i musimy być naprawdę w wielkiej kabale, żebym nie wrócił na noc. – Pacnął mnie palcem po nosie. – Czy teraz mogę dalej popracować, czy potrzebujesz jeszcze jakiejś rady, poza tą podaną?

Przechyliłam głowę na prawo.

– Potrzebuję jeszcze wiedzieć, kogo mogę użyć, jako ręce wykonawcze.

– Martin i Paolo.

– Tylko? – spytałam z zawodem, trzepocząc rzęsami.

– A ilu potrzebujesz ludzi, żeby sterroryzować jednego faceta w Tahoe i wlać mu kijem bejsbolowym?

Ciekawa sugestia, ale wykombinowałam coś innego.

– Co najmniej dwóch, ponieważ jeden musi mu wjechać w kuper a drugi trzymać na muszce?

– Szkoda niszczyć auto.

– To jak go zatrzymać?

– Musisz to sobie przemyśleć – zachęcił z błyskiem w oku. – Szukasz naiwnego, żeby to dla ciebie zorganizował i wykonał?

Zabębniłam paznokciami po biurku.

– Oj no weź! Potrzebuję jedynie dobrej rady od eksperta.

– To dowiedz się, kim jest jego kochanka...

– To już wiem – wpadłam mu w słowo. – Okazuje się, że to architektka, która pracuje nad projektem Sanktuarium. – Nie wydawał się zaskoczony tymi rewelacjami, więc wiedział. – Czy ją też mogę ukarać?

– Nie, jest dobra w tym co robi.

Zaczęłam oglądać lakier na paznokciach lewej ręki.

– Założę się, że są lepsi.

– Nadal mówię „nie".

Przymrużyłam oczy z niezadowolenia i skrzywiłam się.

– Jest powiązana? – nie odpuszczałam.

– Z czym masz problem? – przyjrzał mi się uważnie.

– Jest dobrowolnym uczestnikiem, a nie niewinną ofiarą! Rozmawialiśmy już o tym. Kobieta, która świadomie brnie w romans z żonatym mężczyzną, jest tak samo winna! – wyskandowałam ostatnie słowa z determinacją.

– Jeśli odbierzesz jej projekt, będziesz musiała szukać nowej osoby, a to opóźni prace.

Zaplotłam ramiona na piersi w buntowniczej postawie.

– Czemu jej bronisz? – Nie potrafiłam ukryć irytacji w głosie. – Czemu nie powiesz, tak kochanie, zrób, jak uważasz, masz moje pełne poparcie?

– W interesach nie ma miejsca na emocje – wyjaśnił spokojnie, unosząc palec, gdy chciałam wpaść mu w słowo. – Jak bardzo rozumiem, czemu się wściekasz, pieniądze, które zainwestowałaś, musiałabyś wydać jeszcze raz.

– Może Teresa jest tego warta? – rzuciłam zadziornie.

– Dla ciebie czy dla swojego męża? Znasz tylko jednostronną wersję Teresy o tym, co się dzieje w ich małżeństwie.

Podniosło mi się ciśnienie na te słowa, bo wyglądało na to, że własny mąż nie rozumiał, co mną kieruje.

– Nie zamierzam go karać za to, że ma kochankę, tylko za pobicie żony! – oświadczyłam.

– I co ma z tym wspólnego z kochanką?

– Nic – wycedziłam.

Oparł łokcie na blacie, a dłonie złożył w stożek.

– Zanim przeniesiesz swój gniew na kogokolwiek poza samego Alicante, upewnij się, że znasz wszystkie fakty.

Dobra, było coś w tym, co mówił.

– I kogo mam zatrudnić, żeby zebrać informacje? Silvio?

Pogroził mi palcem.

– Martin i Paolo – powtórzył.

– Szkoda, już miałam nadzieję, że będziemy jak Bonnie i Clyde.

Uśmiechnął się.

– Skoro wybierasz ścieżkę przemocy, upewnij się, że masz na nogach wojskowe trapery ze wzmocnionym przodem, skórzane rękawiczki, związane włosy, kominiarkę i zestaw noży.

– Oj, no coś ty z tą kominiarką! – wydęłam usta.

– Jego auto ma kamery. Postaraj się je zagłuszyć, żeby nie mógł wykorzystać nagrania. 

Przewróciłam oczami.

– Ależ ja chcę przesłać jasną wiadomość i pokazać, że dostał baty od kobiety i jak się nie poprawi, to niby nie jesteśmy mściwe, ale wiesz... – Otworzyłam szeroko oczy, udając niewinność. – Przypadki i wypadki tego nie da się kontrolować. – Zatrzepotałam rzęsami.

W jego oczach pojawił się błysk dumy

– Jesteś niebezpieczną kobietą.

– Uważasz, że powinnam zmienić pseudonim z krwawej królowej na Lady Makbet? – Giovanni uniósł brew i uśmiechnął się zawadiacko. – Ale ty już jesteś szefem, a ja nie chcę go zabić tylko, wbić nieco rozumu do głowy.

– Kochanie jesteś idealna, gdybym chciał słodką idiotkę, ożeniłbym się z taką. Ale za to mam żelazną damę i dziękuję niebiosom za twoją przebiegłość, zdolności taktyczne i interesujące pomysły.

Poczułam się mile połechtana po ego. Moja fascynacja tą stroną biznesu niezwykle go bawiła, ale też zawsze wspierał mnie radą i stopował, gdy tego potrzebowałam. Spojrzałam na męża z czułością, gotowa wyznać, że się w nim zakochałam i przyznać, że wątpliwości, które niemal doprowadziły do wycofania się z mariażu, były absolutnie bezpodstawne.

Chwila prysła jak bańka mydlana przerwana dźwiękiem dzwoniącego telefonu.

– Później – obiecał, odbierając.


Marianna

Minęły dwa tygodnie nim znów spotkałam się z Antonellą. Siedziała sztywno na skraju krzesła i nie do końca rozumiałam, czemu akurat dzisiaj była taka spięta i rozkojarzona. Zadałam jej pytanie, ale nadal siedziała pogrążona w myślach, wpatrując się w kartkę papieru z rysunkiem.

– Możesz nas zostawić? – poprosiłam uprzejmie współpracownika Antonelli.

Podniósł się i to dopiero wytrąciło ją z zamyślenia. Ze zmarszczonym czołem powiodła za nim wzrokiem, a potem przeniosła nierozumiejące spojrzenie na mnie. Widząc uniesione brwi, zaczerwieniła się z zakłopotania.

– Przepraszam, zamyśliłam się – wymamrotała. – Chyba nie usłyszałam ostatniego zdania.

– Kilku zdań i pytania.

Rumieniec na policzkach się pogłębił.

– Cóż tak zaprząta twoją głowę?

Wyraz paniki pojawił się w jej oczach.

– Są rzeczy, o których nie należy dyskutować – wydukała.

– To zależy, czasem dobrze jest coś z siebie wyrzucić i poprosić o radę.

Skrzywiła usta.

– W naszej branży najlepiej jest trzymać buzię na kłódkę.

– Teraz mnie zaciekawiłaś. – Oparłam łokcie na biurku, splatając palce. – Czy jest coś, w czym mogłabym ci pomóc?

Oblizała nerwowo usta, miętoląc w palcach skraj żakietu.

– Wątpię, żebyś chciała – powiedziała cicho.

– A to dlaczego? – zdziwiłam się. – To miejsce ma służyć wszystkim, więc możemy zacząć przed oficjalnym otwarciem. Jeśli potrzebujesz pomocy z Alicante, chętnie zgłoszę się na ochotnika. –  Antonella wybałuszyła oczy i otworzyła szeroko usta z zaskoczenia, upuszczając długopis trzymany w dłoni na podłogę. – Oj! Tobie się wydawało, że ja nie wiem? Może i jestem młodsza od ciebie, i mieszkam w Chicago niecałe pół roku, ale niezwykle szybko się uczę.

– Jego żona ci powiedziała? – wydukała z siebie.

– Przyjmijmy, że wiem – odparłam wymijająco. – Skąd, nie jest ważne.

– Wiem, że się z nią przyjaźnisz...

Umilkła zakłopotana.

– Tak przynajmniej mówią na „mieście" – dodała po chwili.

Wpatrywałam się w nią z nieskrywaną ciekawością.

– To nie znaczy, że jestem ślepa i głucha a prawo do historii mają zazwyczaj dwie osoby.

– I nie każdy ma wybór – dodała tak cicho, że niemal musiałam się domyślać.

Zmrużyłam oczy na chwilę, przyglądając się jej uważnie, bo jeśli zrozumiałam poprawnie  Antonella mogła zostać sprzymierzeńcem i pomóc mi wymierzyć sprawiedliwość.

– Co masz na myśli?

Spojrzała na mnie, jakby nagle uświadomiła sobie, z kim rozmawia i o czym.

– Przepraszam, nie powinnam była nic mówić. Zapomnij, że o czymkolwiek ci wspomniałam.

Zaczęła nerwowo porządkować papiery.

– Jeśli mi nie powiesz, nie będę ci w stanie pomóc.

Skrzywiłam się, kręcąc przecząco głową.

– Sęk w tym, że ty pobiegniesz do męża, on weźmie go na dywanik i będzie gorzej. Nie dość, że zdradza żonę, to jeszcze i kochanka się skarży. On oberwie, a potem... – umilkła gwałtownie.

– A potem ty oberwiesz? – dokończyłam za nią.

– Niczego takiego nie powiedziałam! – zaprzeczyła natychmiast.

– Nie musiałaś! Widzę to w twoim zachowaniu.

– Nie rozumiesz! – denerwowała się, nerwowo przeczesując włosy.

– Pomóż mi zrozumieć.

Patrzyła na mnie z podejrzliwością

– Czemu chcesz mi pomóc? – Zaatakowała z ironią. – Przecież według ciebie rozbijam ich małżeństwo, prawda? Tak o mnie myślisz?

– Tak myślałam, przyznaję, ale zmieniłam zdanie – oświadczyłam poważnie.

Uniosła brwi w zdziwieniu.

– Serio?

– Tak. Do tego układu trzeba dwojga, albo nawet trojga.

– Czy nie powinnaś być wściekła, że on zdradza twoją przyjaciółkę? – nie dowierzała.

– Ach! – Uniosłam palec wskazujący do góry, by podkreślić to, co zamierzałam powiedzieć. – Sęk w tym, żeby nigdy nie wierzyć jednej stronie bezkrytycznie, bez poznania faktów od obu osób. Połowa opowieści jest dokładnie tym – połową opowieści.

– Czyli jeszcze mi się oberwie?

Przechyliłam głowę w lewo, w końcu rozumiejąc skąd to całe zdenerwowanie.

– Zamierzam ukarać Alicante, ale nie za romans z tobą – wyjaśniłam. – A ciebie nie bardzo mam za co karać, ponieważ jak wspomniałam, nie znam faktów, które doprowadziły do tego, że poszukał sobie kochanki.

Znów ją zatkało. Siedziała z otwartymi ustami i dobrze, że w biurze nie latały muchy i komary, bo nałapałaby ich bez liku.

– Więc za co chcesz go ukarać? – wyszeptała. Spojrzałam na nią wymownie, jasno dając do zrozumienia, że nie zamierzam się dzielić taką wiedzą. – On jej coś zrobił, prawda? Jezu! – Zatkała usta dłonią. – On taki nie był! – Przymknęła oczy na chwilę, a gdy je otworzyła, były pełne żalu. – Kiedy zaczęliśmy się spotykać, wypełniało nas pożądanie. To był czysty układ na seks po tym jak zmarł mój mąż. Wiesz, ja nie stoję jakoś wysoko w hierarchii, ale mąż o mnie zadbał, pozwalając się edukować, bo według niego warto mieć zaufanego architekta.

– To co się potem stało twojemu kochankowi?

Zacisnęła usta w wąską kreskę.

– Alicante awansował, zaczął brać towar, który miał tylko testować, a on sprawiał, że stawał się... skory do przemocy. Wszystko go irytowało, a relacja się popsuła, zostawiając po sobie gorzkie wspomnienia miłych chwil zastąpione... rutyną.

– Czemu nie odejdziesz?

Westchnęła ciężko.

– Chciałabym, bo po prawdzie poznałam kogoś, komu nie przeszkadzają moje wczesne lata trzydzieste i nie traktuje mnie jak potencjalną rozrywkę do łóżka a kobietę, która ma coś do powiedzenia.

– Próbowałaś? – Oblizała usta, skubiąc skórki lewej dłoni. Jeśli nie przestanie, po pięknym manikiurze nie zostanie ślad. – Nie poszło dobrze? – zasugerowałam.

– Nie.

Odruchowo dłonią powiodła do policzka i już wiedziałam, co się stało.

– Czy ten nowy mężczyzna będzie cię w stanie ochronić?

– Tak myślę. Naprawdę mam już dość tej sytuacji.

Ukryła twarz w dłoniach, pocierając mocno policzki.

– Jeśli coś pójdzie nie tak, daj mi znać, zajmę się tym – obiecałam.

– Niby jak? – spytała zdemotywowanym tonem. – Jak my kobiety możemy się bronić? A ty z nas wszystkich masz takiego męża...

Uśmiechnęłam się nieznacznie.

– Mam nadzieję, że to komplement. – Odrzuciłam włosy na plecy.

Znów się zdenerwowała.

– Nie miałam nic złego na myśli – zastrzegła szybko.

– Jakoś nie wyobrażam sobie, że drżycie o moje bezpieczeństwo – prychnęłam ironicznie. – Bardziej widzę oczami wyobraźni, jak czekacie, żeby epicko podwinęła mi się noga! Sęk w tym droga Antonello – dodałam protekcjonalnie – że nie macie na to ŻADNYCH szans, a bycie w tym obozie skazuje cię na porażkę. Zrobię wszystko, by udowodnić wam, że się mylicie a mój wiek nie gra roli. To całe zamieszanie jest dlatego, że mam osiemnaście lat, prawda?

Przygryzła wargę i dwa razy otworzyła usta, by dopiero za trzecim wypowiedzieć niezwykle ostrożnie kolejne słowa.

– Mężczyzna, który czeka, aż nastolatka dorośnie... różnie to oceniano. Miałaś szesnaście lat, kiedy podpisano kontrakt a on... dwa razy tyle.

Ciekawiło mnie, któż to dostarczył towarzystwu takiej ilości informacji, ale mogła to być tylko jedna osoba – teściowa! Pewnie otworzyła usta do Beatrice, a potem to już była kwestia tego, jak szybko rozchodziły się plotki zazdrosnej kochanki. Na mój gust? Lotem błyskawicy!

– Nie powinnaś wierzyć we wszystko, co usłyszysz od zazdrosnej kochanki.

– Nie mnie oceniać – wzruszyła ramionami. – Mój świętej pamięci mąż miał wnuki w moim wieku, ale jak na sześćdziesięciolatka był w doskonałej formie.

Teraz ja spojrzałam na nią z szokiem. Wydawało mi się, że będę skrajnym przykładem, gdy wychodziłam za mąż za mężczyznę starszego o szesnaście lat, ale ona pobiła mnie wielokrotnie w tym równaniu. Gdzie sześćdziesięciolatek a gdzie osiemnastolatka – przepaść i to na trzy pokolenia! Były momenty, że mi puszczały nerwy, przez to jak traktowali mnie ludzie, z powodu wieku, ona musiała mieć podobne przeżycia.

– Wydaje ci się teraz, że łączy nas więcej niż początkowo przypuszczałaś? – spytała beznamiętnie.

– Nie wiem – przyznałam szczerze. – Twoja i moja sytuacja są skrajnie inne i nie boję się powiedzieć, że nie zamieniłabym męża na żadnego innego.

– Ja dzięki swojemu dostałam wykształcenie i dobry start na przyszłość, więc nie mogę narzekać. A teraz jest, jak jest. Zdobyłam pozycję i szacunek, a Rada Rodzin docenia moje zaangażowanie. Teraz pojawiłaś się ty i nie minął miesiąc, a wszyscy wiedzieli kim jesteś, jak wyglądasz i do czego jesteś zdolna.

Uśmiechnęłam się z satysfakcją, bo jej słowa odebrałam jako wyraźny komplement.

– Jednym słowem, dobrze że coś zaczyna się zmieniać.

– Tak! – zgodziła się ochoczo. – Co zamierzasz zrobić z Alicante?

– Dać mu nauczkę – odparłam wymijająco.

– Nie o to pytam.

Rozłożyłam ręce, zamykając się znów za maską bez wyrazu.

– To jedyna odpowiedź, jaką otrzymasz. Czy jest coś, co jeszcze powinnam wiedzieć? Co byłoby przydatne w tej rozgrywce?

Zapatrzyła się na własne dłonie.

– Raz w miesiącu odbierany jest towar, który potem testują w jednym z burdeli należących do Cinnante.

– Skąd to wiesz?

Stukałam nerwowo paznokciem o paznokieć, gdy podniosła na mnie oczy pełne gorzkiego żalu.

– Po pijaku i naćpany czasem coś mu się wymsknie.

– To złe miejsce – wyznała, skubiąc znów skórki. – Dzieją się tam okropne rzeczy – przełknęła ciężko – o których mi opowiadał. To co robią tym kobietom... to okrucieństwo. Widziałam filmik, jak chłoszczą kobietę zakutą w dyby... – Złapała się za żołądek i zasłoniła usta dłonią. – Aż do krwi. To ich podniecało.

Uniosłam dłoń, żeby przestała mówić. Nie potrzebowałam wiedzieć więcej. Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam wolno powietrze. Antonella wyszła, zostawiając mnie pogrążoną w myślach o wszystkich usłyszanych rewelacjach. I wtedy w mojej głowie pojawił się plan. Uśmiechnęłam się przebiegle, wiedząc już jak ukarać Alicante.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro