Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Marianna part - 17

23/1/23

Dzień dobry 😎 Będę wam tą historią czarować poniedziałkowe poranki 🖤😈

Miłego tygodnia kochani!


Marianna

Miesiąc później w końcówce lutego byliśmy już na finiszu prac projektowych. Nazwisko Vitielli otwierało wiele drzwi i sprawiało, że niektórzy znajdowali czas, kiedy tego potrzebowałam, zamiast czekać tygodniami na audiencję. Remont pomieszczeń ogólnodostępnych miał się zacząć w przyszłym tygodniu. Zanim ruszą prace w sekcji VIP, chciałam urządzić niewielkie przyjęcie – lunch – zapraszając kobiety z rodzin, żeby miały poczucie, że to nie jest tylko moja decyzja, ale mogą mieć wpływ na całokształt.

– Wszystko w porządku? – spytał Paolo, który korzystając z tego, iż zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, zerknął na mnie w tylnym lusterku

– Nie – przyznałam szczerze, ponieważ podobnie jak z małżonkiem przyjęłam taktykę „szczerość ponad wszystko", oczywiście w granicach rozsądku. – Mam za dużo na głowie i kołowrotek myśli przyprawia mnie o ból głowy.

– Może umów się do lekarza? – zasugerował.

– Sensowniejszą profesją byłby egzorcysta.

– Czyżby siedział ci w głowie jakiś kolejny niebezpiecznie diabelski pomysł? – spytał podejrzliwie.

– Tylko jeden? – zaśmiałam się ironicznie. – Naprawdę mnie nie doceniasz!

– Tym jednym wzbudzasz dużo emocji.

Interesujące, co mówią na mieście?

– Pozytywnych czy negatywnych?

– Pół na pół. Kobiety ci kibicują...

– Niektóre – wpadłam mu w słowo.

– ...a mężczyźni, ukręciliby ci łeb przy samej... Eee... No wiesz.

Uśmiechnęłam się pod nosem, bo to była raczej nobilitacja niż degradacja.

– A co na to wszystko mój mąż?

– Zapytaj męża – poradził humorystycznie, skręcając na parking pod Sanktuarium.

Poprawił mankiet koszuli, która jak zwykle była w tym samym kolorze – czarnym.

– Czemu ty zawsze jesteś ubrany na czarno?

– Trzeba być gotowym w razie niespodziewanego pogrzebu.

Jego głos był tak poważny, że musiał żartować. Zdradzał go też błysk w oku.

– Są jakieś pogrzeby, które mnie omijają?

– Nic mi o tym nie wiadomo.

– Jakby zaczął ich zabijać, to daj znać, będę interweniować. – Ogłosiłam scenicznym szeptem z zadowolonym wyrazem twarzy. Zatrzymał auto i ustawił skrzynię biegów w pozycji „P".

– Pomożesz wdowom wybierać trumny?

Wyjął ze schowka broń i schował pod marynarkę.

– To zawsze pomoc! – udawałam, że się obruszyłam.

– Miejmy ten spęd za sobą – westchnął, wysiadając i kurtuazyjnie otwierając mi drzwi.

– Twój optymizm jest taki... odświeżający!

W pomieszczeniu panowała atmosfera miłej ekscytacji, patrząc na pracujący personel, przygotowujący lunch, na który zaprosiłam kobiety z całej organizacji. To miało być nasze miejsce.

Dotychczasowi właściciele Andrei i Mirel mieli zająć się prowadzeniem części biznesu związanego z niewielkim barem restauracyjnym na tyłach, który przeznaczyliśmy dla studentów pobliskiego kampusu, gdzie będą mogli zjeść coś na szybko. Nie czułam się na siłach tym zarządzać, a oni mieli to w jednym paluszku od lat, ale teraz pracowali dla mnie i szczerze uważałam, że to dobra decyzja, mimo że Silvio kręcił nosem. Pożyjemy, zobaczymy, jeśli to nie wyjdzie, zatrudnię managera z doświadczeniem.

Marina pojawiła się przed czasem, błagając stojącego za kontuarem baristę o kawę z podwójnym espresso. Oparła się o bar i zamknęła na chwilę oczy, biorąc głęboki oddech, więc wróciłam do przeglądania planu dokumentów, licząc, że odezwie się, jak będzie chciała.

– A co ona tu robi? – wycedziła pod nosem Marina, wskazując głową na architekt, która wykonała projekt wnętrz.

– Antonella? Pracuje dla mnie.

– Aleś sobie dobrała współpracownicę – syknęła, chowając się za filiżanką z kawą.

Stanęłam tyłem do całego zespołu technicznego, który rozkładał plansze na sztalugach.

– Chyba nie rozumiem?

– To kochanka Alicante.

Brwi podskoczyły mi do góry. Westchnęłam przeciągle. CUDOWNIE! Tylko tego mi brakowało. Awantury stulecia pomiędzy Antonellą a Teresą.

– Myślisz, że obie zachowują się jak cywilizowani ludzie bez upominania?

– Ja bym zrobiła awanturę i wylała na nią kawę – burknęła Marina.

– Tak, ale Tessa z reguły zachowuje się spokojnie – przypomniałam. – A ona nie jest tu jako jego kochanka, ale architekt z zespołem projektowym.

– A ty byłabyś zadowolona?

Na samą myśl podniosło mi się ciśnienie! Zdecydowanie nie i wyrwałabym suce serce gołymi rękami i zrobiła awanturę stulecia!

– Niestety – przyznałam z żalem – w obecnej sytuacji nie mogę już nic zrobić, poza poproszeniem Teresy, żeby ignorowała Antonellę.

– Ostatnia szansa – rzuciła śpiewnie Marina, wskazując głową na drzwi, w których stała Tessa.

Stukając obcasami, podeszłam do niej szybko, zanim rozpoznała kochankę męża. Pociągnęłam ją za sobą do niewielkiego biura, z którego obecnie korzystałam.

– Co jest? – spytała, nawet się nie witając.

– Nigdy nie powiedziałaś mi, jak nazywa się kochanka twojego męża.

Skrzywiła się, zdejmując płaszcz.

– Antonella Bartolini.

– Tak, teraz już to wiem, po tym jak Marina mnie uświadomiła, że to architektka, która z polecenia Giovanniego prowadzi ten projekt! – wyrzuciłam z siebie z irytacją.

Ramiona Tessy opadły, a ona sama usiadła na fotelu, rozkładając dłonie.

– To nie moja wina...

– Proszę cię, tylko żebyś zignorowała ją...

– Tak samo jak ty zignorowałaś to, co mi się stało?

Przymrużyłam nieco oczy, siadając na krawędzi biurka.

– Nie chciałaś o tym rozmawiać i nie pozwoliłaś mi o tym porozmawiać z mężem. Czyżbyś zmieniła zdanie?

Siedziała chwilę w ciszy, dywagując, co powiedzieć. Kilka razy otworzyła usta, ale nie wydobyło się z nich ani słowo. Oblizała wargi, nerwowo skubiąc mankiet koszuli.

– A gdybym chciała go ukarać... – zawahała się. – Tak, żeby nikt nie wiedział?

– Odpłacić pięknym za nadobne? Spuścić mu epickie manto?

Wpatrywała się intensywnie w podłogę.

– Chciałabym... – Nerwowo zacisnęła dłonie w pięści i rozluźniła kilka razy. – Chciałabym, żeby poczuł się tak samo upokorzony jak ja, kiedy musiałam pokazać się publicznie, a potem tłumaczyć.

– Załatwione!

Otworzyła szeroko oczy.

– Serio?

– Tak, serio.

– I co zamierzasz zrobić? – wyszeptała z nadzieją i błyskiem satysfakcji w oczach.

– Zostaw to w moich rękach – poradziłam poważnie. – Czy mniej wiesz tym lepiej dla ciebie, gdyby ktokolwiek zadawał pytania.

– Chcesz, żebym wróciła do domu? No wiesz, przez Antonellę...

Pokręciłam przecząco głową.

– Nie, chcę, żebyś wróciła tam ze mną i pomogłam namówić tę złotą trójcę matron do poparcia.

– To będzie trudne – westchnęła. – Valeria, Paola i Eugenia czują się urażone, że zapraszasz je dopiero teraz.

– Bez przesady – mruknęłam do siebie. – Przecież dopiero zaczynamy.

– Przez lata przyzwyczaiły się, że nie ma królowej na tronie i taki jest efekt.

– Powinnam złożyć jakiś wniosek o pozwolenie i wsparcie moralne? Czy będę musiała zabić którąś z nich, żeby uzyskać posłuch? – postukałam palcem po umalowanych wargach.

– Nie – parsknęła. – Powiedzmy, że w dwóch przypadkach na trzech będą odbiorcami tego miejsca. Przekonaj ją, że potrafisz zapewnić im bezpieczeństwo, bo szczerze Marianna nikogo nie obchodzi, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami.

– A powinno.

– Tak, ale wiedzą, że żadna z nas nie pójdzie na policję, ani do opieki społecznej, ani do żadnego ośrodka pomagającego ofiarom przemocy domowej. Normalnie rozwiedliby się i po sprawie, każde poszłoby w swoją stronę, ale się nie da. To wyrok śmierci.

Objęłam się pod biustem ręką, drugą podparłam policzek.

– Każdy z nich zapomina, że ich życie znajduje się w naszych rękach, bo kto mnie powstrzyma przed otruciem męża, choćby insuliną, która nie zostawia śladów? Albo podtruwać go miesiącami kroplami do oczu?

Teresa wpatrywała się we mnie z otwartymi ustami.

– Nie poddawaj mi pomysłów – wyszeptała z prośbą w oczach.

– Powiedz mi szczerze czy wolałabyś, żeby mąż sypiał z tobą niż z kochanką?

Zbladła momentalnie. Zacisnęła dłonie na materiale spódnicy.

– On ma pewne upodobania...

– Mój też – odparłam śmiało – ale mi sprawia przyjemność odkrywanie wspólnych płaszczyzn.

Teresa nerwowo poruszała stopą.

– Byłam dziewicą a on niecierpliwy... i... – rozłożyła dłonie. – Wyszło... jak wyszło. Teraz ma kochankę i zostawił mnie w spokoju.

– Nie o to pytałam. Pytałam, czy tego chcesz i czy cię to zadowala?

Wzruszyła ramionami, rozkładając ręce. Przerwało nam pukanie do drzwi, nim udzieliła odpowiedzi. Marina wsadziła głowę do środka.

– Święta trójca przybyła – wyszeptała konspiracyjnie.

Zaprosiłam gestem Teresę do powrotu do sali głównej. Przywitałam się uprzejmie z wieloma kobietami, zapraszając do korzystania ze szwedzkiego stołu. Zbliżyłam się nieznacznie do plansz, które oglądały, nadal prowadząc niezobowiązującą rozmowę o przysłowiowych pierdołach.

– Kolejny kaprys bogatej żonki – doszły mnie słowa z tyłu, wypowiedziane z pogardą.

Dobrze, że nie dodała małolaty!

– Tak to jest, jak się pozwala nastolatce zająć miejsce przeznaczone dla dojrzałej kobiety – dodała jakaś inna za moimi plecami.

– A ja uważam, że to ciekawy pomysł. – Pochwaliła Velia Cinnante.

O, proszę, sprzymierzeniec, ciekawe czy to dlatego, że pomogłam jej córce?

– Może skoczymy gdzieś razem? – zaproponowała głośno kolejna, w której rozpoznałam Valerię Goginetchi. – Jakoś wieje tu nudą.

Pewnie żałujesz, że nie pachnie cmentarzem, byłoby jak w domu!

Simona, z którą rozmawiałam, otworzyła szeroko oczy zaskoczona tymi słowami. Nie dałam po sobie poznać, że zrobiło to na mnie jakiekolwiek wrażenie. Zamierzałam zagrać kartą, którą nieświadomie wręczyła mi Teresa, zdradzając sekret, że dwie z nich miały mężów nadużywających przemocy.

– Możecie wyjść! – zawołałam za nimi. – A potem do końca życia żałować, że nie skorzystałyście z możliwości, aby mieć na coś wpływ i żeby zrobić coś dla siebie albo innych. – Ciekawe czy ich przestraszyłam, że znam ich sekreciki czy zaciekawiłam. – Z wami czy bez was dokończę ten projekt, ale niech potem żadna nie przychodzi po łaskę albo pomoc. Tak wam się podoba bycie marionetkami w rękach mężów? Naprawdę? – spytałam, nie kryjąc ironii. – Lubicie być bezradne?

Valeria Goginetchi odwróciła się, przekładając wystudiowanym gestem włosy przez ramię.

– I niby jak miałabyś nam pomóc? – obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem.

Mam cię!

– Antonella? – zawołałam, nie odwracając się.

– Tak, proszę pani?

– Dla kogo pracujesz?

– Dla pana Vitielli oraz Silvio Mazzini.

Wszystkie trzy usiłowały udawać, że nie robi to na nich wrażenia, ale robiło. W końcu szef szefów robił coś dla kobiet w tej organizacji. Pozwoliłam, aby zapadła niezręczna cisza, by samej ją przerwać, ponieważ wyglądało na to, że żadna się nie odezwie.

– Wiecie, jaki jest wasz największy problem?

Podeszłam do Valerii, stając naprzeciwko trzech kobiet, które do tej pory miały największy posłuch pomiędzy pozostałymi i to je potrzebowałam przekonać.

– Nie podoba się wam mój wiek i przez jego pryzmat oceniacie wszystko, co robię. Może i mam dopiero osiemnaście lat, ale doskonale rozumiem, jak ważne jest mieć do kogo pójść, gdy mąż wraca w złym humorze i odreagowuje stres na tobie oraz dzieciach. Jeśli poskarżysz się matce, istnieje szansa, że jeszcze od niej dostaniesz reprymendę, a własny ojciec odstawi cię pod drzwi oprawcy. Rozmowa z szefem szefów może i coś by dała, ale nie pójdziesz, ponieważ się wstydzisz, jednocześnie boisz, co powiedzą inni oraz jesteś kobietą.

– Patowa sytuacja – mruknęła Paola Merico – powtarzająca się od lat!

– I to właśnie chcę zmienić. – Na te słowa kilka pań parsknęło, ale Valeria uniosła dłoń do góry, uciszając je. – To miejsce jest przeznaczone tylko dla kobiet, a ochronie wyznaczono pomieszczenie zamknięte. Kiedy remont się skończy, w oknach będą szyby kuloodporne, a do środka wejdziesz tylko posiadając konkretną aplikację w telefonie. Nikt nie ma prawa wnieść na salę żadnego urządzenia elektronicznego, a torebki zostawiamy w szatni. Nawet jeśli jakimś cudem komuś się uda, nie będą tu działać. Nie musicie tu wyglądać jak milion dolarów ani ukrywać się w domu, aż siniaki zejdą, to jest bezpieczne miejsce – podkreśliłam ponownie. – Codziennie będzie tu mieć dyżur pielęgniarka a pod telefonem czuwać lekarz.

– I jak zamierzasz to wszystko wyegzekwować? – spytała Eugenia Ventura.

– O sprawy techniczne zadba Silvio, reszta... – uniosłam palec do góry, uśmiechając się słodko. – Im mniej wiesz, tym lepiej.

– Z tym mam największy problem... – mruknęła Valeria. – Z potencjalną egzekucją.

– Nie słyszałaś? – Marina odezwała się szybciej niż ja. – Krwawa królowa zemściła się osobiście na kobiecie, która nastawała na jej życie. Nawet mój mąż był pod wrażeniem – zaśmiała się z satysfakcją. – Sądzisz, że nie dotrzyma słowa?

– Opinia to jedno a działanie drugie – nie ustępowała Eugenia. – Poza tym... co będzie, jak się znudzi?

– Nie przewiduję takie sytuacji, zwłaszcza że inwestuję prywatne zasoby, a nie pieniądze organizacji. A co do egzekucji. – Uśmiechnęłam się, mrużąc oczy. – Nic, ale to absolutnie nic, nie uszkadza tak męskiego ego jak pokonanie przez kobietę, więc jeśli będę musiała sobie ubrudzić ręce, jestem na to gotowa. A za mną stoi nazwisko Vitielli, jak słyszałyście od Antonelli mąż finansuje przedsięwzięcie, dając mi wolną rękę.

– A czy wie, co finansuje? – Paola nie mogła sobie darować tego pytania.

Gestem poprosiłam, aby znów odezwała się Antonella.

– Pan Silvio Mazzini sam polecił zespół specjalistów i lekarzy pani Vitielli na spotkaniu projektowym. Są to same kobiety – dodała od siebie.

Widziałam po minie Valerii, że zrobiłam na niej wrażenie.

– Zrozumcie, że razem mamy siłę. I może nic nie zmieni się dzisiaj lub jutro, ale... dajcie mi szanse pokazać, że może. W podziemiu będzie siłownia i dla chętnych zaczniemy uczyć samoobrony.

Paola podeszła do pierwszej planszy.

– Czy tak będzie wyglądało to pomieszczenie po remoncie?

Pozwoliłam Antonelli przejąć pałeczkę i poprowadzić prezentację. Giovani płacił jej krocie, to niech na nie uczciwie zarobi. Jeszcze za wcześnie mówić, że to sukces, ale ewidentnie coś drgnęło w eterze. Kiedy imprezka się skończyła, wszystkie trzy przyszły się pożegnać, nadmieniając, że chętnie służą pomocą i radą, gdybym czegoś potrzebowała.

Potrzebowałam czegoś, czego żadna z nich mi nie da – idealnego planu, jak złoić skórę mężowi Teresy! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro