Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Marianna part - 10

"czas ucieka" jak mawiają zegarmistrze z szerokim uśmiechem. 

Za błędy przepraszam, ostatnio doba mi się kurczy przez upały. Aha... jak widzicie literówki to proszę dodajcie komentarz, że coś nie tak przy danym akapicie. 



Marianna POV

W końcu przed pierwszą w nocy wyszliśmy z przyjęcia ścigani rubasznymi docinkami. Zablokowano naszą limuzynę i przez piętnaście minut staliśmy na zewnątrz, czekając, aż ktoś przestawi auta. W końcu Giovanni poprosił o kluczyki do stojącego niemal w bramie jednego z SUV ochrony. Stały gotowe do wyjazdu w odróżnieniu do naszego pojazdu.

Spojrzałam na limuzynę, a potem na SUV, a potem na zegarek na przegubie męża. Zaczęłam się śmiać. Zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co chodzi.

– Nasza karoca zamieniła się w dynię. – wydusiłam między parsknięciami. Paolo pokręcił głową, ale zaśmiał się ze mną. Reszta ochrony usiłowała zchować powagę, ale widziałam po ich oczach, że ich rozbawiłam. Giovanni pociągnął mnie do SUV. Calabria pomogła mi wtaszczyć się do środka i zamknęła drzwi. Obeszła auto, chcąc usiąść obok mnie, ale zatrzymały ją ostre słowa małżonka.

– Chyba naprawdę się upiłaś. Jak odblokują limuzynę, będziesz wracać do domu w luksusie. Z Silvio. – dodał na końcu.

Widziałam, jak niezadowolenie znika momentalnie z jej twarzy, a zastępuje je uśmieszek satysfakcji. Mała kombinatorka. Trochę zazdrościłam tego przeżycia, ale liczyłam, że sobie to odbiję w przyszłości. Kręcąc biodrami, poszła w stronę wspomnianego auta. Giovanni natomiast wsunął się na siedzenie obok mnie. Paolo miał prowadzić. Towarzyszyły nam dwa auta ochrony.

Nogi mnie niemiłosiernie bolały. Buty były prześliczne, ale uciskały mi duży palec i najmniejszy. Podbicie też krzyczało o litość. Teraz kiedy usiadłam, zaraz mi będą puchnąć stopy. Usiłowałam ściągnąć buty z nóg, ale przez paseczek okalający kostkę nie byłam w stanie.

– Pomóc ci w czymś? – zapytał, widząc, jak się szamoczę.

– Buty. – wymamrotałam, ciągnąć za spódnicę sukienki, by dostać się do nich. Czy naprawdę miałam na sobie tyle materiału? Wydawało się go mniej. I te halki... Niemal jak w kreskówce. Niekończący się zwój satyny.

– Przekręć się bokiem.

Zrobiłam, co kazał. Sięgnął w dół i na szczęście zdążyłam się złapać siedzeń i zachować równowagę jak uniósł moją stopę. Sprawnie rozpiął klamerkę i zsunął najpierw jeden, a potem drugi but. Opadłam do tyłu.

– Co za ulga!

Giovanni z ciepłym, miękkim uśmiechem zaczął masować moje stopy.

– Jezu, uwielbiam cię! – wydyszałam, czując, jak początkowy ból masażu się rozchodzi, pozostawiając tylko przyjemne rozluźnienie. Wrażenie rozchodzące się do góry po nogach było równie poruszające jak pieszczenie i gładzenie mojej skóry. Westchnęłam głośno z ulgą, przymykając oczy. – Teraz byłabym ci w stanie obiecać wszystko.

Zaśmiał się pod nosem, nadal masując moje stopy.

– Szkoda, że to wino przez ciebie przemawia.

Uniosłam brwi do góry, wyrażając swoje powątpiewanie.

– Ktoś mnie odciął od wina – przypomniałam – nie wiesz kto?

Nacisnął nieco mocniej na podbicie i piętę. Dreszcz przyjemności przepłynął przez moje ciało.

– Uważasz, że nie widziałem Kali szmuglującej ci truskawki nadziane galaretą z szampana?

Pochyliłam się w jego stronę, eksponując dekolt.

– Bardzo smaczne.

– Widzę. – zaśmiał się.

– Przecież nie jestem pijana.

– Nie o to chodzi. – zaprzeczył – Chodziło bardziej o udowodnienie, że potrafisz być posłuszna.

Spojrzałam na niego z kpiarskim uśmiechem rozbawienia.

– Potrafię. – rzuciłam uwodzicielsko. Zaśmiał się pod nosem, zaciskając dłonie na podbiciu stóp odrobinę mocniej. Spojrzał dyskretnie na kierowcę. Musiałam pamiętać, że jest z nami Paolo. – I co? Popsułam twój idealny plan czy wizerunek? Teraz puścisz mnie przez tydzień spać bez deseru?

Opuścił moje nogi i pochylił się w tę stronę, łapiąc głowę w obie dłonie. Rozpoczęliśmy namiętny taniec języków. Byłam drżącą masą pożądania, kiedy się ode mnie oderwał. Ciało pulsowało w oczekiwaniu na więcej. Tak, zdecydowanie bycie na lekkim rauszu było zajebiste jeśli chodzi o odczuwanie seksualnie przyjemności. Relaksowało i pomagało czuć głębiej.

– Bez takiego deseru. – oznajmił szeptem.

– Dyspensa! – zażądałam, wbijając dłonie w jego przedramiona – To dzień naszego ślubu. Najwspanialszy dzień w życiu. – roześmiałam się, ale nie było w tym radości, raczej ironia.

– A nie jest?

Odpowiedziałam, zanim włączył mi się zdrowy rozsądek. Wyrzucałam z siebie słowa, których normalnie na trzeźwo nie ośmieliłabym się mu powiedzieć nawet w chwili szczerości, które sobie obiecaliśmy.

– Czuję się niechciana. Ludzie patrzą na mnie jak na małolatę. – uniosłam palec do góry – I tak traktują.

– Dzisiaj wyglądałaś jak piętnastolatka – pocałował mnie za uchem. – Świeża. Egzotyczna. Piękna. – za każdym słowem zostawiał pocałunek na szyi – Eteryczna. Podniecająca.

– Już mnie masz. – zakpiłam – Nie musisz mnie uwodzić.

Kolejny głęboki, namiętny pocałunek rozpalał. Męska dłoń błądziła po karku, posyłając elektryczne iskierki po skórze. Oby to ekstatyczne uczucie nigdy między nami nigdy nie wygasło. Wystarczyło, że na mnie spojrzał, a ciało stawało w gotowości. Dotyk powodował, że zmysły były przeciążone oczekiwaniem na przyjemność.

– Jeszcze nie znam cię tak, jak znać powinienem.

Parsknęłam.

– Ani połowy spośród was nie znam nawet do połowy tak dobrze, jak bym pragnął; a mniej niż połowę z was lubię o połowę mniej, niż zasługujecie. – zacytowałam Tolkiena.

Zaśmiał się, obdarzając szybkim pocałunkiem.

– Już chyba wolałbym: my precious. – zanurzył nos między pagórki piersi w dekolcie.

– Wieeem – przeciągnęłam głoski – ale tak nazywam inną część mojego ciała.

Poczułam jego palce sunące w górę mojego uda. Pogłaskał wzgórek. Zabrał dłoń, zanim samochód się zatrzymał. Pomógł mi wysiąść. Zebrałam obfitą spódnicę, tak żeby nie przeszkadzała mi wejść, ale Giovanni rozwarł palce trzymające tkaninę. Złapał mnie pod kolanami, śmiało podnosząc do góry, jakbym nie miała nadwagi, a suknia była lekka jak piórko. Imponujące!

– Czy wiesz, dlaczego pannę młodą przenosi się przez próg?

– Bo kto widział sprzęt AGD, który wnosi się sam do domu! – zaśmiałam się, wierzgając bosymi stopami – Pralka czy zmywarka musi być wniesiona!

Zaśmiał się lekko, trzymając mnie pewnie w ramionach.

– To rzymska tradycja. Jeśli potknęłabyś się w progu, byłaby to zapowiedź czekających nas nieszczęść – wyjaśnił – O wiele lepiej więc zapobiegać, żeby tak się nie stało.

– Znaczy: naginasz rzeczywistość?

– Dbam o cześć przysięgi: zgodne, szczęśliwe i trwałe.

Postawił mnie dopiero w sypialni.

– Muszę cię wyciąć z tej sukni?

– Nie. – zaprzeczyłam.

Podniosłam rękę, pokazując suwak ukryty z boku na szwie.

– Potrzebujesz pomocy, żeby ją zdjąć?

– Chcesz pomóc? – zapytałam kokieteryjnie.

Sięgnął do mechanizmu i pociągnął w dół.

– To nie będzie piękny widok.

– Kochanie, zawsze wyglądasz seksownie.

Spojrzałam mu w oczy, usiłując wyczytać z nich kłamstwo, ale widziałam tylko czułość i trzymane na wodzy pożądanie.

– Mhmmm zwłaszcza z czerwonymi odgnieceniami od stanika, spocona i zmęczona z obolałymi stopami. Pretendentka do Miss World.

– Perfekcja.

– Mów o sobie. – spojrzałam na niego, kwestionując czy jest przy zdrowych zmysłach.

Zaczął rozpinać koszulę.

– Zmykaj się przebrać królewno. – wpatrywałam się łakomie w każdy cal pysznie opalonej skóry, która pojawiała się za każdym rozpiętym guzikiem – Ciekawi mnie jaką uwodzicielską koszulkę przyszykowałaś na dzisiaj.

Odwrócił mnie w stronę łazienki i klepnął żartobliwie w pośladek. Zebrałam fałdy sukni i pomaszerowałam do środka. Przebrałam się i gotowa spędzić parę rozkosznych chwil z mężem wyłoniłam się ze środka. Odłożyłam suknię ślubną na krzesło w garderobie.

Zamarłam, wpatrują się, jak Giovanni zbliża do środka materaca nóż, na którym znajdowało się parę kropel krwi. Przez jeden oddech stałam wmurowana. Podczas wydechu zalała mnie wściekłość.

– Co robisz? – wycedziłam, niemal biegnąć w jego stronę

Nawet nie raczył podnieść głowy do góry. Złapałam go za ramię, wbijając paznokcie w skórę.

– To idiotyczna tradycja, ale pięć rodzin ma pewne oczekiwania.

– Oczekiwania?! – niemal zawyłam – Już ja ci dam oczekiwania! – mamrotałam pod nosem z gniewem. Tupiąc, wróciłam do rzuconej na krzesło sukni ślubnej. Przerzucałam zwoje materiału, Chcąc zaleźć kieszenie. Wyszarpnęłam zawartość najpierw z jednej, a potem z drugiej. Głośno uderzając piętami w drewno, przybiegłam z powrotem. Przypatrywał mi się podejrzliwie, ale nie ruszył się o cal. – Zaraz spełnię wszystkie twoje oczekiwania! I nie tylko twoje! – wycedziłam.

Wspięłam się na łóżko i stanęłam na materacu, wpatrując się z obrzydzeniem w rozmazane parę kropel, mniej więcej tam gdzie powinien znaleźć się mój dziewiczy tyłek. Ogarnęła mnie taka furia, że ledwo dałam radę łapać oddech. Dusiłam się emocjami. Rumieniec wykwitł na policzkach, czułam jego żar na skórze. Zaprezentowałam, co trzymam w ręku. Uniósł brwi w szyderczym geście wyzwania i mogłabym przysiądź, że kącik ust mu podskoczył do góry.

Otworzyłam pierwszą małą fiolkę.

– Ta jest od twojej matki, bo cytuję: znam mojego syna. – udawałam jej głos. Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. – Ta jest od mojej: na wszelki wypadek! – znów parodiowałam głos, tym razem rodzicielki – Ta! – otworzyłam kolejną – Od mojego ojca! Bo przecież nie chcemy skandalu! – wyplułam z siebie teatralnie, obniżając tembr. – A ta! – czwarta zatyczka odskoczyła gdzieś na prawo. Chuj mnie obchodziło czy ktoś na niej stanie i będzie bolało, jakby nastąpił na lego! – od Gabrieli, ale ona przynajmniej wiedziała, że ostatnie noce spędzałam w twoim łóżku! Reszta po prostu uznała mnie za ladacznicę!

Zanim przechyliłam je wszystkie, żeby zawartość skończyła na prześcieradle, usiłował złapać mnie za nadgarstek, ale odskoczyłam w bok i straciłam równowagę. Fiolki poleciały w dół. Jedna za drugą opadały na materac, a ich zawartość znaczyła brunatną czerwienią materiał. Teraz środek prześcieradła przypominał rzeźnię. Stanęłam obok łóżka, wpatrując się w swoje dzieło.

Chcieli krwi! To mają krew! Dużo krwi! Jakby Giovanni chędożył mnie penisem, który miał ze dwadzieścia pięć centymetrów... objętości, nie długości. Jakby mnie rozerwał na pół. Albo jakby moja błona dziewicza była z bawolej skóry!

Pierdolona pogańska tradycja!

– Proszę bardzo! Oto prześcieradło, które zadowoli wszystkich! – fuknęłam buntowniczo, splatając ramiona pod piersiami – Czy taka ilość krwi jest wystarczająca, czy powinnam sobie jej jeszcze nieco upuścić?! Z litr? A może ze dwa?!

Ostatnią reakcją, jakiej bym się spodziewała po Giovannim to śmiech. Cudowny dźwięk zaczął się od chichotu i przeszedł w radosny, głęboki śmiech. Stał po drugiej stronie łóżka i rechotał się jak szaleniec. A ja stałam jak ta sierota, czekając co dalej. Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem połączonym z wielką dozą podejrzliwości przed potencjalną karą za mój wybuch. W końcu ze łzami w oczach spowodowanymi radością podszedł do mnie. Cofnęłam się, nie do końca wiedząc, co zamierza zrobić. Pokiwał na mnie palcem, przyzywając do siebie niczym czarownica niewinne dzieci w Hansel i Gretel. Zrobiłam jeszcze jeden krok do tyłu.

– Moja reputacja rzeźnika mnie wyprzedza. – zaśmiał się radośnie. Mimowolnie moje dłonie zaczęły nieznacznie drżeć. Uderzyłam udem o szafeczkę nocną. – Nie bój się.

Wyciągnął do mnie rękę, ale uskoczyłam w bok. Złapałby mnie, gdyby chciał. Nie miałam ani jego szybkości, ani zwinności.

– Nie bardzo wiem, co zamierzasz zrobić. – powiedziałam ostrożnie.

– Utytłać cię w tej krwi.

Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, czy żartuje, czy naprawdę zmierza to zrobić. Iskierki rozbawienia w jego oczach mówiły jedno a cało coś zupełnie innego. Zagapiłam się na swojego przystojnego męża, który śmiejąc się, był oszałamiająco pociągający. I ten śmiech! Hipnotyzujący dźwięk, który wabił, podobnie jak mityczne syreny na morzu wabiły żeglarzy. Nie zdążyłam uciec kolejny raz. Ujął moją twarz w swoje dłonie.

– Jesteś jedyna w swoim rodzaju! – zniżając głowę, żeby mnie pocałować. Jego usta nadal się śmiały.

– Nie masz bladego pojęcia! – odparłam, poddając się namiętnemu zaproszeniu do tanga języków. Trwaliśmy w pocałunku, aż zabrakło nam tchu. Potrzeba, żeby opleść go jak bluszcz i czuć każdą komórką ciała, była dominującym uczuciem. Pożądanie pulsowało we mnie. Pędziło wraz z krwią, rozpalając ciało.

Zerknęłam nieśmiało na łóżko.

– Gdzie będziemy spać?

Pocałował mnie w nos i przyniósł dwa ręczniki z łazienki. Rozłożył je na plamie z krwi, przykrył kołdrą.

– Jak nowe! – zrobił zapraszający gest, podchodząc do siedziska w nogach łóżka. Ze środka wyciągnął koc. – Wskakuj mała.

Nim zdążyłam się do niego dobrać, odezwał się telefon. Westchnęłam teatralnie i przewróciłam oczami. To tyle z nocy poślubnej. Sięgnął po aparat, nie pozwalając mi wyjść z łóżka. Zdążyłam tylko zauważyć na wyświetlaczu imię Savio.

– Oby to było coś naprawdę ważnego! – warknął, odbierając. Słuchał w ciszy, a jego dobry humor znikł w jednej sekundzie, zastąpiony maską drapieżcy oczekującego na polowanie. – Zaraz tam będę!

– Co się stało?

Wstał i bez słowa poszedł do garderoby. Pobiegłam za nim, gramoląc się z łóżka.

– Giovanni. – zawołałam. Cholerne włosy spadały mi na twarz.

– Limuzyna została ostrzelana w drodze do domu. Kali jest w szpitalu.

Powietrze uciekło mi z płuc. O boże przenajświętszy. Naciągał na siebie spodnie dżinsowe.

– A Silvio? – wyszeptałam zaszokowana, patrząc jak wkłada sprawnie czarną koszulkę.

Sięgnął do sejfu i wyjął broń z zapasowym magazynkiem. Założył buty.

– Walczy o życie. – pocałował mnie w czoło. Nadal tarasowałam wyjście. – Wrócę najszybciej, jak się da.

– Idę z tobą! – zaprotestowałam, wpychając go głębiej.

– Nie!

Już nakładałam na siebie spodnie.

– Tak! – sięgnęłam po pierwszy lepszy stanik z półki.

– Marianna do k... – Włożyłam biustonosz na siebie i poprawiłam piersi w miseczkach. Wpatrywał się w nie łakomie. Takkk! Facet to facet! Hipnotyzująca moc cycków. Czar prysł, ponieważ zaczęłam naciągać czarną bluzkę z długim rękawem.

– Nie! – warknęłam – To jest już teraz także moja rodzina! – pogroziłam mu palcem przed nosem – Nie masz prawa zostawiać mnie w tyle! Kali będzie mnie potrzebować!

Ewidentnie mu się to nie podobało. No i chuj! Wsunęłam stopy w buty na płaskim obcasie. Ktoś zapukał do drzwi sypialni. Poszedł w tamtym kierunku ścigany moją groźbą.

– Zostaw nie samą, a będę sama sprawdzać wszystkie szpitale! – zgarnęłam gumkę do włosów i wyszłam, spinając je niedbale na karku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro