Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Spokojnie, policja i pogotowie są już w drodze"

Nie wiem jak to zrobiłam, ale się wyspałam co jest dość rzadkie.

Wstaję i od razu kieruję się do łazienki. Po ubraniu się w czarne jeansy z przecięciami na kolanach, białą koszulkę i trampkach, schodzę na dół do kuchni i znajduję Jake w samych dresach, bez koszulki. Z całej siły próbuję nie patrzyć na jego nagą klatkę piersiową, ale i tak to robię.

- Jak pierwsza noc w nowym miejscu? - pytam przygotowując kawę i płatki zbożowe.

Piątek to jedyny dzień jaki usunęłabym z tygodnia. Nienawidzę go, inni nie lubią poniedziałków, a lubią piątki przez koniec tygodnia. Ja za to lubię poniedziałek, przez to, że nie wiem co się wydarzy w ciągu następnych dni.

- Nie mogłem spać, bo jak już zasypiałem ktoś postanowił zrobić sobie herbatę - odpowiada, a ja wiem, że chodzi mu o mnie.

- Nie mam pojęcia kto.

- Ta, akurat.

- Możecie się uciszyć? Nie wyspałam się -mówi od niechcenia moja siostra, pojawiając się w kuchni.

- Ciekawe dlaczego? - pytam z sarkazmem.

Po śniadaniu idę do siebie do pokoju po torebkę, gdy wracam do kuchni po jabłko w kuchni zauważam tylko Jake'a.

- Co ty cały czas robisz w kuchni? - pytam idąc po owoc.

- Czekam na ciebie - odpowiedział bez zastanowienia, a mnie zamurowało.

- Co? - pytam z niedowierzaniem.

Jake nie odpowiada, ale chodzi do mnie i spogląda mi głęboko w oczy.

- Wiesz, że już nikogo nie ma w domu? - pyta ochrypłym głosem.

- Co w związku z tym?

Nie wiem czemu, ale zaczynam się podniecać.

Jake przybliża do mnie swoją twarz, tak że nasze nosy się stykają.

- Wiesz na co mam teraz ochotę?

- Na co?

Brunet przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, nasze wargi się stykają.

Zerkam na niego spod rzęs, a on nagle mnie całuje. Nie wiem co się z nim stało, jeszcze wczoraj patrzył na mnie jak na zwykłą dziewczynę, a teraz? Jak wygłodniałe zwierzę na kawałek soczystego mięsa.

Po chwili do pocałunku dołączają nasze języki. Przechylam głowę w lewo, aby pogłębić pocałunek. Jake przybliża mnie do blatu, a następnie łapie mnie za biodra i sadza. Po jakimś czasie się od siebie odrywamy, delikatnie dyszę.

- Nie powinno mieć to nigdy miejsca - stwierdzam patrząc w jego oczy.

- Racja, ale chętnie bym to powtórzył - odpowiada z uśmiechem na twarzy.

W tej chwili pragnęę tylko, aby znowu go pocałować. Jednak nagle czuję, jak wszystko mi się cofa. Od razu go lekko odpycham i pędzę do łazienki.

Gdy wszystko zwróciłam, spuszczam wodę, a następnie myję zęby oraz dłonie. Wychodzę z łazienki z lekko szklanymi  oczami, bo nie miałam na to siły.

- Co się stało? - pyta dość zmartwiony Jake.

- Nic, tylko pewnie zjadłam coś nieświeżego.

***

Od pocałunku z Jake'iem minęło już dwa tygodnie. Brzuch już zaczyna być bardziej widoczny, dlatego poprosiłam, aby mama załatwiła mi naukę w domu. Zgodziła się.

Z brunetem nie rozmawiałam ani nic nie robiłam, był to tylko jednorazowy wybryk.

Siedzę sama w domu nad książkami, sama dlatego, że rodzice musieli coś załatwić, Jake i Luna są w szkole, większość osiemnastolatek byłaby załamana ciążą, ale ja nie jestem. Chciałam dziecko w wieku na przykład dwudziestu trzech lat. Może i to wcześnie, ale widzę plusy tego. Gdy zaszłabym w ciążę wtedy co typowa matka, na pewno nie dożyłabym może wnuków.

Nikt oprócz mojej matki i ojca nie wie o ciąży. No i jeszcze Aaron.

Słyszę jak ktoś wchodzi do domu i po nim chodzi. Myślałam że to moja mama lub tata, ale do moich uszu dociera dźwięk otwierania szafek. Wychodzę z pokoju i powoli schodzę na dół. W salonie zauważam jak ktoś przegląda szafki.

Serce bije mi z każdą chwilą coraz szybciej i myślę, że zaraz wyskoczy z piersi. Złodziej usłyszał mój ciężki oddech i odwrócił się celując we mnie spluwą.

- Proszę, proszę. Kogo tutaj znalazłem? - słyszę jego głos, jest głęboki i gdy wypowiadał te słowa, przeszedł mnie dreszcz.

- Cz-Czego chcesz? - zaczynam jąkać się że strachu.

- Oj, uwierz mi że już znalazłem to co chciałem- odpowiada, jego ton głosu nie jest przyjemny, zaczynam się mocniej bać i ze strachu odskakuję. On zauważając to, wycelowuje we mnie bardziej pistolet.

Prze głowę przechodzi mi pewna myśl. Mam dwa wyjścia, pierwsza: słuchać  się go lub druga: uciekać do pokoju, zamknąć się na klucz i zadzwonić po policję.

Wybieram, ale nie wiem czy dobrze, pierwszą opcję.

- Czego chcesz? - pytam pewnie.

Już otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale słychać dzwonek do drzwi.

Podchodzi do mnie szybkim krokiem i jedną ręką zatyka mi usta, a drugą celuje spluwą w moją skroń.

- Jeśli będziesz cicho, to nic ci się stanie. Teraz idź do salonu, usiądź grzecznie i bądź cicho - do mojego ucha dochodzi jego szept.

Słucham się go, gdy odchodzi sprawdzić kto przyszedł, biegiem ruszam do mojego pokoju.

Niestety usłyszał mnie i pobiegł za mną. Jestem już na samej górze, ale chłopak łapie mnie i tak popycha że upadam.

- Trzeba było uciekać suko? - pyta.

Nagle czuję wielki ból brzucha. Kopnął mnie w moje dziecko, wyję z bólu, a drzwi otwierają się i w środku pojawia się Jake. 

Jake POV:

Gdy skończyłem lekcję, szybkim krokiem ruszam do domu. Nie jeżdżę autem do szkoły, bo jest do niej bardzo krótka droga, którą mogę pokonać  z buta w mniej niż 10 minut. Gdy docieram do jej domu, dzwonię dzwonkiem i chwilę czekam, aż Scarlett je otworzy. Słyszę za drzwiami tupot stóp, a następnie jej krzyk. Bez zastanowienia otwieram drzwi, a moim oczom ukazuje się widok leżącej i zwijającej się na podłodze Scarlett, a stojący nad nią mężczyzna od razu na mnie zerka. Spoglądam w jej załzawione oczy, po chwili później czuję gotującą się we mnie złość. Szybko do nich podbiegam i odciągam od niej tego gościa.

Po zadzwonieniu na policję i pogotowie, kucam przy Scarlett.

- Spokojnie, policja i pogotowie są już w drodze -mówię dość czułym i zmartwionym głosem.

Gdy służby ratunkowe przyjechały,  od razu aresztowali tego mężczyznę, a Scarlett zabrali do szpitala.

Kazali mi zadzwonić do jej rodziców, więc tak też robię. Po tym szybko zamykam dom na klucz.  Wsiadam do samochodu i jadę prosto do szpitala, w którym ona się znajduje.

Pożegnajcie się z Alanem który poprawiał mi rozdziały. Niestety nie będzie już poprawiał i mam nadzieję że te błędy interpunkcyjne nie będą aż tak razily w oczy.
Wszyscy mówimy "Dziekuujeemyyy"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro