"Musisz trzymać się z daleka od podejrzanych osób!"
- Zostaniesz moją dziewczyną?
Aż zaszumiało mi w głowie. Po nie całych siedmiu miesiącach pyta mnie czy zostanę jego dziewczyną. Jak to możliwe? Dlaczego po takim czasie. Nie jest to zapewne co chciały usłyszeć większość kobiet zakochanych w nim. Ja sama nawet nie wiem co do niego czuje. Na pewno nie jest to pociąg seksualny. Jedyne co z nim robiłam to całowanie. To tyle. Nie mogłam przecież robić z nim nic innego.
Sama nie wiem czego chce. Może i mogła bym z nim chodzić, w końcu on mi pomaga, troszczy się o mnie, a teraz też i kocha. A może nie. Może to tylko zauroczenie które przejdzie mu gdy zobaczy ładniejszą dziewczynę ode mnie. Przecież jest ich o wiele więcej niż takich jak ja.
Z jednej strony powinnam się zgodzić bo nie wiem kiedy inna miłość przyjdzie, jeżeli przyjdzie. Z drugiej jednak nie mogę. My nie możemy. Przecież on jest moim przybranym kuzynem. Nie wiem co zrobić.
Dlaczego życie jest takie trudne?
- Jake, ja... ja... Nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyło mnie - jąkałam się. Nie wiem co by wyszło z połączenia Jake'a Jonesa i Scarlett Watson. Mieszanka wybuchowa.
- Zgódź się. Nie pożałujesz. Będę najlepszym chłopakiem jaki ci się zamarzy - kończąc swoje namawianie do związku dostałam wiadomość. Na pewno to nie rodzice, ani nikt inny. Może przyjaciele mają jakąś sprawę.
- Dobrze. Spróbujmy - ucieszył się tak jak ja. Postanowiłam zignorować wiadomość. Brunet przesunął się do mnie i pocałował. Nie brutalnie, lecz czule. Znów usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Zaczyna mnie to denerwować.
- Kto tak do ciebie pisze? - Zapytał zaciekawiony mężczyzna obok mnie.
- Nie wiem. Przyszły już chyba z... - I kolejna... kolejna... kolejna... - ...piętnaście.
Wyciągnęłam telefon i ujrzałam że trzy wiadomości są od matki. Jedna to alert pogodowy. O, to ciekawe.
Alert pogodowy:
Uwaga! Po południu i w nocy (21/07) silny wiatr, burze i grad. Możliwe przerwy w dostawie prądu. Nie chowaj się pod drzewami. Jeśli możesz zostań w domu.
Jedna od Jen. A dziesięć od nieznany.
Nieznany:
Hej kochanie.
Nieznany:
Dobra woda nad jeziorem?
Nieznany:
Mam nadzieję że nie zdradzasz mnie!?
Nieznany:
Nie zdradź mnie z tym lamusem, bo będzie niemiła kara.
Nieznany:
Pamiętaj że wiem gdzie mieszkasz!
Nieznany:
Jak nie pasuje, i mnie zdradzisz to nie tylko ty ucierpisz, ale i twoje rodzeństwo Scarlett.
Nieznany:
Luna bardzo cie kocha. Tak jak Harper. Jak je kochasz to nie zrobisz tego.
Nieznany:
Odpiszesz mi czy nie?
Nieznany:
Widzę cie!
Nieznany:
Nie uciekniesz mi!
Przeraziłam się. Co to za wiadomości. Do tych wiadomości było też kilka zdjęć. Jedno jak wysiadam z samochodu. Drugie ja kupujemy koktajle. Ostatnie jak siedzimy i rozmawiamy.
Z oczami wielkości spodków spoglądam na mojego towarzysza. Patrzy na mnie i nie wiedzę aby się uśmiechał. Jego uśmiech zniknął gdy zobaczył moje przerażenie.
Co to za sms'y?
Podaje przedmiot brunetowi po mojej lewej stronie. Czyta te wiadomości co chwile marszcząc bawi. Po chwili odwracając wzrok i rozgląda się po całej "plaży". Powtarzam jego ruch. Po mojej prawej, czyli wejścia na ten teren widzę rodzinę. Mąż, żona, trójka dzieci, starsza kobieta i starszy mężczyzna.
Może też będę miała takie życie?
Przy stoisku z koktajlami widzę może szesnastolatkę i starszego od niej mężczyznę o może dwadzieścia dwa lata. Ojciec i córka. Dalej są jeszcze inne osoby. Jedyne co przykuło moją uwagę to mina mojego chłopaka.
Może i nie dawno co jeszcze miałam, tyle że miał na imię Aaron i nie był moim przybranym kuzynem, ale Jake jest o wiele lepiej zbudowany od Aarona. Jest przystojniejszy. Lepszy. Romantyczniejszy. Kochany. Troskliwy. Opiekuńczy. I ogólnie jest mój.
Mina chłopaka jest typowa. Często ją widzę gdy jakiś chłopak patrzy się na mnie trzy sekundy a nie jedną. Zazdrośnik. Mina ta, to zaciśnięta szczęka i ręce. Robi to tak mocno że aż jego knykcie są białe od mocnego zacisku.
Rozglądał się jeszcze chwilę a następnie podniósł się z piasku, otrzepując swoje spodnie. Wystawił do mnie rękę, abym mogła spokojnie wstać. Przyjęłam ją. Wstałam a on splótl nasze palce i poprowadził mnie pewnym krokiem w stronę parkingu. Miałam idealny widok ba jego umięśnione plecy. Przez koszulkę którą miał na sobię może i nie widziałam mięśni, ale ich zarysy. Wyglądał, nawet w koszulce jak wykuty ze skały. Wyglądał jak grecki Bóg. Wyglądał jak Bóg seksu.
Wyglądał jak ideał kobiety.
Gdy byliśmy już w niewielkiej odległości od samochodu Jake wyciągnął pilota wraz z wbudowanym kluczykiem i wcisnął odpowiedni guzik, aby się otworzył. Wsiadłam na miejsce pasażera za to Jake na miejscu kierowcy. Po chwili włączył się w ruch drogowy. Obserwowałam go w milczeniu. Nie była to niezręcznie cisza, lecz nawet przyjemna.
Może przez to że było włączone radio.
Jego twarz z prawego profilu wyglądała równie idealnie jak jego ciało. Zaczynając od mocno zarysowanej szczęki i policzków, przez pełne usta, idealny nosek, aż po ciemne jak węgielki oczu. Włosy były w artystycznym "nieładzie", który pasował do niego w 100%.
- Musisz trzymać się z daleka od podejrzanych osób! - oderwał mnie od mojego perfidnego przyglądania mu się. Nie krzyczał, lecz dał nacisk na swoje słowa, tak aby trafiły do mnie całkowicie i weszły mi głęboko do głowy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro