Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Kto to był?"

Jake POV:

Gdy dojeżdżam do szpitala jej rodzice już tu są. Od razu gdy mnie zauważają, zostaje zasypany milionem pytań.

- Jake, co się stało? Gdzie Scarlett? - pyta zrozpaczona Harper.

- Nie wiem. Gdy wszedłem do domu widziałem jedynie jak zwija się z bólu na schodach.

Po tym jak opowiedziałem jej całą historię, w jej oczach zauważam łzy.

Dobrze, że są jeszcze matki, które troszczą się o swoje dzieci. Ja niestety nie mam takiej.

Upewniam się, że jej matka nie rozklei się na środku korytarza, siadamy na krzesłach i czekamy na lekarza, który ma przynieść informacje o stanie Scarlett.

Czekamy już jakiejś 30 minut, aż nagle z sali operacyjnej wychodzi lekarz.

- Scarlett Watson - woła lekarz rozglądając się po korytarzu. 

- Co się stało? Wszystko z nią w porządku? - jej matka zaczyna zasypywać chirurga pytaniami.

- Muszę porozmawiać z matką pacjentki - mówi nie odpowiadając na pytania.

Kiedy podchodzi bliżej Harper, zauważam, iż nazywa się Daniel Lautner. Kojarzę to nazwisko, ale kurde nie wiem skąd.

***

Po niecałej godzinie siedzenia na dupie i czekania na lekarza z jakimiś wieściami ze stanem zdrowia Scarlett, przychodzi lekarz i oznajmia, że można do niej wejść, ale pojedynczo i trzeba ubrać jakiś jebany fartuch.

- To może ja zabiorę rodziców po podpis, a brat pójdzie do siostry - dopowiedział pewny siebie doktor.

- On nie jest... - zaczyna Harper.

- Dobrze - przerywam jej w środku zdania.

Oni spatrzą na mnie zdezorientowani, ale nic sobie z tego nie robię. Chcę zobaczyć Scarlett. Dlaczego? Sam nie wiem.

Podchodzę do drzwi i próbuję ubrać ten jebany fartuch. Zatrzymuję się przed wejściem i zastanawiam się czy na pewno jestem tam mile widziany.

Ale czemu miałbym nie być mile widziany?

Mając wszystko głęboko gdzieś, wchodzę do sali. Staję przy drzwiach i próbuje ją dostrzec, jest. Mimo, iż jest poobijana przez tego dupka, którego bym zajebał za to co jej zrobił, to i tak jest przepiękna. Mały nosek, piękne oczy koloru czekolady, widoczne kości policzkowe, długie rzęsy i te pełne, malinowe usta, które są dopełnieniem jej całej urody. Kiedy je całowałem, nie mogłem nic poradzić, ale tej samej nocy miałem o niej sen, erotyczny sen.

Siedzę w jakimś czarnym pomieszczeniu, aż w końcu czarne drzwi się otwierają, a z nich wychodzi ona. Ma na sobie długie przetarte ogrodniczki, do tego pudrowa koszulka sięgająca jej do pępka, na stopach ma swoje ulubione Vansy. Podchodzi do mnie kręcąc biodrami, siada na mnie okrakiem i z tylnej kieszeni wyciąga sznurek. Związuje mi z tyłu ręce, a następnie szepcze mi coś do ucha. Zaczyna sunąć swoimi ustami po mojej szczęce, policzku a następnie haczy o usta. Zaczyna zachłannie całować moje usta. Później swoimi małymi rączkami ściąga mi koszulkę, po chwili jej już nie mam. Sunie rączkami po moim nagim brzuchu i torsie. Następnie, cały czas mnie całując, odpina mój pasek. Schodzi z moich ud i zaczyna ściągać moje spodnie wraz z bokserkami, ciągle utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Kiedy jestem już nagi, ona ściąga swoje ogrodniczki pozostając w czerwonej, koronkowej bieliźnie i koszulce. Zdejmuje koszulkę pozostając tylko w bieliźnie. Jej tyłek, piersi i płaski brzuch - to wszystko tak mnie pobudza, że mój członek już stoi na baczności, a ja zaczynam się wyrywać. Ona podchodzi do mnie opierając się rękoma o moje kolana. 

- Jeszcze nie - mówi kuszącym tonem, dlatego pokiwałem przecząco głową, czując się jak bezbronne dziecko. - Mój Jake już się niecierpliwi? - pyta rozbawiona.

Podchodzi do moich związanych z tyłu dłoni i zaczyna je rozwiązywać. Gdy czuję luz, od razu przybliżam się do niej i zaczynam robić jej wielką jak piłeczka ping-pongowa malinkę. Moje ręce suną na jej nagi brzuch, tyłek, na końcu haczę o piersi. Wcześniej sprawnym ruchem zdjąłem jej stanik, zaczynam lizać jej lewy sutek, moja druga ręka pieści jej prawą pierś. Ona czując, że liżę, podgryzam i ogólnie pieszczę jej sutki, zaczyna słodko, ale i podniecająco pojękiwać. Zdejmuję jej majtki i szaleję. Jest taka... idealna, przepiękna. Łapię mojego penisa w swoje ręce, które ona tak uwielbia i ustawiam przy jej wejściu. Szybkim i sprawnym ruchem wchodzę w nią. Ponownie zaczyna słodko pojękiwać przy moim uchu. Zauważam łóżko, więc podnoszę ją, ona oplata nogi wokół mojego pasa. Podchodzę tam i rzucam ją na łóżko. Zawisam nad nią i zaczynam ją ostro pieprzyć. Ona pojękuje tak słodko i podniecająco, że z każdym jej jękiem, zaczynam mocniej poruszać biodrami. Gdy już dyszy oraz jęczy, poznaję, że jest blisko. W końcu dochodzi, przy moim uchu. Po tym przed oczami pojawiają mi się mroczki i się budzę z stojącym przyjacielem.

- Hej. Jak się czujesz? - słyszę jej cichy głosik.

- Ja powinienem Cię o to zapytać - stwierdzam. - Obiecuje, że zabije tego gnoja - dopowiadam z zaciśniętą szczęką.

- Spokojnie. Nic się nie stało, ale i tak musi zostać ukarany - odpowiadam cichszym głosem.

Scarlett POV:

- Spokojnie. Nic się nie stało, ale i tak mysi zostać ukarany. - odpowiadam cichszym głosem i przyglądam się jego twarzy.

Mocno zarysowane kości policzkowe, dołeczki, ciemne oczy, które zapierają dech w piersiach, ciemne włosy, pasujące do oczu, ułożone w artystycznym nieładzie. Ubrany jest w jeansy, szarą koszulkę wyciętą w serek i Vansy.

- Powiedz mi. Kto to był? - pyta ze spokojnym głosem.

- Mój koszmar - odpowiadam cicho.

- Dobrze, muszę przekazać coś pacjentce  - do moich uszu dociera głos lekarza. - Mam nowinę - stwierdza z małym uśmiechem.

Zaczynam się trochę bać, mam nadzieję, że nie będą to złe wieści lub, że jestem w ciąży. Już w czwartym tygodniu, nie mówiłam mu o tym. Bałam się i nadal się boję reakcji innych.

Ale czego? Odrzucenia? Nie wiem.

Tata dowiedział się w trzecim tygodniu. Nie przyjął tego za dobrze, ale nie rzucał talerzami co jest plusem, prawda?

- Jest pani w ciąży, a dokładnie w czwartym tygodniu i dziecku nic nie jest - mówi zadowolony lekarz, a ja zaczynam bać się reakcji Jake'a.

- C-Co? Jesteś w... w ciąży? - pyta zszokowany chłopak.

Boję się, ale nie chcę go okłamywać. Kiwam twierdząco głową, Jake spogląda w moje oczy i po chwili wychodzi bez słowa.

***

Chłopak nie wraca już od tygodnia, boję się o niego. Ba! Strasznie się o niego boję. Gdy słyszałam dzwonek do drzwi, gnałam tam jak poparzona, ale zawsze ukazywała się nie ta osoba, której oczekiwałam.

 Gdy traciłam nadzieję, po skończonym prysznicu nagle rozbrzmiał dźwięk wchodzenia po schodach. Odwracam się przodem do drzwi, przez które wchodzi brunet.

- Jake, ja... ja przepraszam. - mówię ze skruchą i spuszczam głowę.

On zamiast się wkurzyć, przybliża się do mnie i chwyta mój podbródek. Stoję z nim twarzą w twarz. Zerka głęboko w moje oczy i mnie całuje. Nie wiedząc co zrobić, oddaję pocałunek..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro