Biurowa Kopulacja |1|
Yoongi wzdycha, jak tylko otwiera drzwi ich wspólnego mieszkania, rzucając klucze na fioletową kanapę po prawej, którą tak strasznie pogardza. Jedynym powodem, dla którego ten okropny przedmiot nadal stoi na swoim miejscu, jest fakt, że Taehyung upierał się przy jego zatrzymaniu, mówiąc, że tak wyjątkowy mebel wnosi nowoczesny akcent do ich domu (poza tym zagroził również spaniem na zewnątrz, jeśli jego ukochana zostałaby wyrzucona za drzwi. Minowi nie robiło to właściwie żadnej różnicy, ale Jimin był zbyt miękki i uległ szantażowi przyjaciela). Wspomniany chłopak podąża za jego plecami z torbami pełnymi zakupów, ciasno zaciśniętymi przez drobne palce. Dokładnie, wtedy kiedy rudowłosy ma zamiar spytać drugiego, czy ten nie chciałby może zamówić jakiegoś jedzenia lub ugotować czegoś razem, jego chłopak dostrzega skórzaną kurtkę Jungkooka rzuconą niedbale na podłogę i wydaje z siebie poirytowany jęk. – Do kurwy nędzy, znowu tu przyszedł.
– Serio? To chyba nowy rekord. – śmieje się Park zupełnie rozbawiony całą sytuacją, gdy zaczyna układać świeże warzywa i owoce na lodówkowych półkach. Starszy przytrzymuje mu drzwiczki urządzenia, opierając się o nie ze skrzywioną miną na twarzy.
– Ale śmieszne. Dzięki Bogu pokój Tae jest na górze. – mamrocze pod nosem, a jego oczy instynktownie wędrują w kierunku sufitu.
– Jakby to w ogóle blokowało jakiekolwiek odgłosy. – rzuca drwiąco młodszy, kręcąc równocześnie głową na boki, przez co jego rude włosy roztrzepują się na wszystkie strony, a kilka luźnych kosmyków opada mu na czoło, skutecznie przesłaniając widok i zmuszając go do zaczesania ich dłonią do tyłu. – Pewnie i tak już skończyli.
– O w takim razie... – Yoongi przygryza wargę, powoli zdając sobie sprawę z pewnego faktu.
– No, zaraz się zacznie. – przytakuje mu Jimin, układając kartony mleka i pomarańczowego soku zaraz obok barwnych puszek z piwem oraz rzucając puste papierowe torby po produktach prosto pod swoje nogi.
– 3... 2... 1 – odlicza na palcach starszy, z całym sił starając się dostrzec jakikolwiek komizm tej sytuacji. Zresztą to nie tak, że chłopak może jakoś szczególnie narzekać, ponieważ to on sam kilka miesięcy temu wprowadził się do tego mieszkania. Naprawdę chciał wynająć własny kąt razem z Jiminem, jednak oboje nie byli w stanie pozwolić sobie finansowo na coś porządnego, a zważywszy na fakt, że obecne lokum było z góry opłacane przez zamożnych rodziców Taehyunga, blondyn zdecydował nigdzie się z kupnem nie spieszyć. Aczkolwiek nie został zawczasu poinformowany o hałaśliwym hobby młodego właściciela. Chociaż przynajmniej ten ma w sobie na tyle przyzwoitości, by nie rozwijać swoich głośnych zainteresowań w ciągu nocy.
– Ty pieprzony idioto! – Donośny krzyk Kima słyszalny jest w każdym zakątku przestronnego apartamentu, przez co jego najlepszy przyjaciel zaczyna rechotać na tak idealną synchronizację z czasem.
– Jak w zegarku. – Min nie może powstrzymać uśmiechu, gdy tylko widzi, jak oczy Jimina błyszczą niczym najdroższe klejnoty, a usta lekko drgają, kiedy ten śmieje się wesoło.
– Chcesz coś ugotować? – rzuca młodszy, jak tylko się uspokaja.
– Taa, ale pomóż mi z tym, dobra? – odpiera drugi, równocześnie próbując przypomnieć sobie stary przepis swojej mamy na domowy jajangmyeon. Park szczerzy się szeroko, zaczynając ochoczo wykonywać polecenia Yoongiego, gdyż normalnie praktycznie w ogóle nie wolno mu przebywać w kuchni po tym, jak prawie puścił z dymem cały dom, próbując przygotować sobie tosty. Było to delikatnie rzecz biorąc traumatyczne przeżycie dla całej ich trójki. Rudowłosy sieka na drobno cebule, usilnie starając się przy okazji nie uszkodzić samego siebie, podczas gdy blondyn po jego lewej kroi wieprzowinę na małe kawałeczki. Oboje pozostają w kompletnej ciszy, udając, że wcale nie słyszą trwającej na górze kłótni z udziałem ich przyjaciela.
– Czemu wyzywasz mnie od idiotów, kiedy sam się kurwa na to zgodziłeś? – mówi Jungkook, a emanująca w jego głosie wściekłość jest więcej niż oczywista.
– Znajdź ten pieprzony kluczyk albo przysięgam na Boga, że... – odgraża się mu Taehyung, jednak przeraźliwy śmiech drugiego przerywa mu w połowie zdania.
– Niby co? Uderzysz mnie jak małą dziwkę?
Yoongi chichocze, słysząc niosące się echem wyzwiska, na co rudowłosy posyła mu tylko mordercze spojrzenie oczami lśniącymi od drobnych łez spowodowanych krojoną cebulą.
– Nazwij mnie dziwką jeszcze raz! No tylko kurwa spróbuj! – oświadcza rozjuszonym tonem szatyn, a zaraz potem zapada kompletna cisza. Po chwili jednak młodszy z prześmiewczą nutką rzuca. – Przecież kochasz, kiedy nazywam cię dziwką.
– Jungkook do jasnej cholery zamknij ten ryj. – odpowiada krótko równocześnie zawstydzony, jak i rozwścieczony Kim. Będąc najlepszym przyjacielem brązowowłosego od wielu lat, Jimin z łatwością potrafi rozpoznać emocje, kryjące się za słowami chłopaka, pomimo iż ten usilnie stara się je ukryć przed światem. Właśnie dlatego tak bardzo lubi młodego Jeona, ponieważ z łatwością potrafi on sprawić, że Tae za każdym razem czerwieni się cały speszony lub ewentualnie dostaje białej gorączki, czego widok nigdy nie przestanie rudowłosego satysfakcjonować.
– Zmuś mnie. – Chrypliwy głos bruneta wyraźnie stawia drugiemu wyzwanie, a Jimina na samą myśl o tym przechodzi zimny dreszcz, na co jego chłopak rzuca mu jedynie zdziwione spojrzenie.
– No chyba nie mogę, kiedy jestem tak związany! – odwrzaskuje mu zaciekle Taehyung, a jego gardło staje się coraz bardzo poranione od ciągłego krzyku.
– Fu fu fuj! – Rudowłosy zamyka swoje oczy kompletnie zniesmaczony tym, co usłyszał, przestając spostrzegać całą tę sytuację za tak zabawną, jak jeszcze chwilę temu, kiedy tylko w jego głowie pojawia się obraz jego najlepszego przyjaciela spętanego nago na ogromnym łożu.
– Wow, są jeszcze bardziej zboczeni niż myślałem. – śmieje się Yoongi. Chwilę później słyszalny jest jakiś niezidentyfikowany pomruk, który przykuwa uwagę Parka. Jego ręce zaprzestają na moment siekania i nawet Min udaje, jakoby w kompletnej ciszy zajmował się dogłębną analizą struktury wieprzowiny, a jego palce jeżdżą po świeżym mięsie z fałszywym zainteresowaniem, skoncentrowane na swoim zadaniu niczym te zawodowego szefa kuchni. Tak się dzieje, dopóki...
– Miałeś ten gówniany klucz przez cały czas! Ty pieprzony kutafonie! Wracaj mi tu, ale to już! – wykrzykuje Taehyung nawet głośniej niż poprzednio, a łóżko zaczyna poruszać się razem z nim i donośne szuranie odbija się echem w apartamencie. Jego przyjaciele słyszą odgłosy zbliżających się kroków i kilka sekund później spostrzegają uśmiechającego się zadziornie Jungkooka, zapinającego z łatwością guziki swojej czarnej koszuli. Jego kruczo-czarne włosy są z lekka w nieładzie, jednak nadal wyglądają niezaprzeczalnie gorąco.
– Hej chłopaki. – uśmiecha się w ich kierunku, jak gdyby wcale nie usłyszeli właśnie całego zajścia.
– Cześć Kook. – kiwa głową Jimin, a czerwony rumieniec rozpościera się od jego szyi aż po policzki tak, że chłopak zmusza się, by spuścić wzrok z powrotem ku desce do krojenia. To powszechnie uznawana prawda, że Jeon Jungkook jest jednym z najbardziej atrakcyjnych mężczyzn (jeśli nie najbardziej) w całym Seulu. Nie to, żeby Park kiedykolwiek miał zamiar wypowiedzieć swoje myśli na głos, ale musiał przyznać, że odczuwa swego rodzaju rozpierającą go dumę, że jego najlepszy kumpel znalazł sobie tak seksowny tyłek do pieprzenia każdego tygodnia. Niezależnie od tego, jak bardzo dysfunkcyjna jest ich relacja...
– Jungkook! – Taehyung prawie wypada ze schodów, kiedy biegnie w jego stronę zasłonięty jedynie białym prześcieradłem kurczowo trzymanym przy klatce piersiowej.
– Co tym razem? – przewraca oczami najmłodszy, odwracając się w jego kierunku.
– Zapłacisz mi za to, co zrobiłeś! – mówi Kim przez zaciśnięte zęby, a jego palec wskazujący wymierzony jest z drugiego w oskarżycielskim geście, zaś oczy zwężone w wąskie paski przepełnione są stanowczą obietnicą zemsty. Jungkook spogląda na uniesioną dłoń, próbując za wszelką cenę ukryć swoje rozbawienie w stosunku do tak kiepskiej groźby, jednak sromotnie przegrywa tę walkę.
– Naprawdę powinienem już iść. – mówi, nie próbując nawet wyglądać na odrobinę skruszonego sytuacją.
– Nie. Zostaniesz, dopóki ja nie powiem, że możesz wyjść. – żąda starszy, ale zostaje zignorowany przez bruneta, który kompletnie nie przejmuje się jego próbami zabrzmienia groźnie.
– Na razie chłopaki, miło było was widzieć. – uśmiecha się raz jeszcze do Yoongiego i Jimina, zanim drzwi zatrzaskują się za nim opuszczającym wielki apartament. Taehyung rzuca się z wrzaskiem frustracji na uwielbianą przez siebie purpurową sofę.
– Ja pieprzę, jak ja go nienawidzę. – zakrywa swoją twarz całymi dłońmi, jęcząc w nie ze złości.
– Cóż, to ty jesteś tym, który jest pieprzony. – Yoongi wzrusza tylko ramionami od niechcenia znad kuchennej lady, powracając do krojenia składników i mięsa.
– Zamknij się. – Tae odrzuca go morderczym spojrzeniem w odpowiedzi.
***
Jungkook jedzie windą w kierunku własnego penthouse'u, kiedy przypomina sobie, że zostawił swoją skórzaną kurtkę w lokum starszego, a przez sposób, w jaki ten gapił się na niego, gdy opuszczał feralne mieszkanie, już czuje, że najprawdopodobniej będzie się musiał nieźle nagimnastykować, by w ogóle ją odzyskać. Chłopak wzdycha ciężko, kiedy metalowe drzwi rozsuwają się na oścież i zdeterminowanym krokiem wchodzi w progi swojego domu.
– Z powrotem od Tae? – pyta Namjoon, nie podnosząc wzroku znad swojego Sudoku. Jego obramowane czarny tworzywem okulary spoczywają na grzbiecie jego nosa, a czerwony długopis z gracją trzymany jest w jego smukłych palcach.
– Ta. Szybko wezmę prysznic i wychodzę. – daje znać starszemu, kiedy podpina swój telefon do ładowarki. Młody Jeon współdzieli ogromny penthouse z jego starszym bratem Namjoonem już nieco ponad trzy lata. Ich rodzice odkupili go, gdy chłopak miał szesnaście lat, a Joon dziewiętnaście, uznając to za odpowiedni dla nich wiek, by żyć na swoim i uczyć się trudów życia. Bez uprzedniego uczęszczania na jakikolwiek uniwersytet, oboje dostali prace w znanej na cały świat firmie komputerowej ich ojca — Bangtan. Kim został prawą ręką mężczyzny, będąc wystarczająco mądrym, by z finezją stawić czoła każdym wymagającym kwestiom, podczas gdy Jungkook ograniczył się do pomniejszych zadań, ponieważ kompletnie nie był zainteresowany rodzinnym interesem i dlatego też nie przykładał zbytnich starań do czegokolwiek, czym się zajmował. Nie jest to także wielką niespodzianką, że jego tata preferuje starszego brata zamiast niego — młodszego, nieokiełznanego i buntowniczego Kookiego, który ponoć marnuje cały swój potencjał.
– Znowu? Jest już przecież dziesiąta na wieczór. – komentuje Nam, spoglądając kilka razy na swój nadgarstek, by sprawdzić godzinę, mimo że chłopak sam w sobie jest chodzącym zegarkiem.
– To, co obowiązuje mnie teraz jakaś godzina policyjna? – pyta rozbawiony Jungkook, zostawiając łazienkowe drzwi szeroko otwarte, by lepiej słyszeć słowa swojego brata.
– Nie, ale masz jutro rano pracę. – zaczyna gderać Kim, a młodszy zmuszony jest ignorować stopniowo podnoszącą mu ciśnienie gadkę. Protekcjonalny ton w każdym pojedynczym słowie pomieszany z jego fantastycznym planem zmiany Jungkooka na lepszego, dojrzałego mężczyznę są wystarczającym zapalnikiem dla jego niepohamowanej złości. To zdarzało się już przedtem niezliczoną ilość razy, jednak w tym momencie chłopak nie ma bardzo czasu czy interesu w tym, by wykłócać się ze swoim hyungiem.
– Przyjdę tam. Nie martw się, szefie. – wypluwa słowa z wyraźnym naciskiem na ostatnie, a jego dłonie naprędce rozpinają wymiętą koszulę. Brunet notuje w myślach, by nie ubierać ich już nigdy, kiedy ma w planach dymać kogoś, aż do utraty zmysłów. Noszenie ich robi się z lekka kłopotliwe, głównie, kiedy Taehyung tak cholernie mocno domaga się przepełnionych agresją pieszczot.
– I tak się martwię. Gdzie ty się w ogóle wybierasz? – pyta go Namjoon, a dawno zapomniane Sudoku leży na jego kolanach. Kook obraca się w koło, sprawdzając krwiste ślady, jakimi Tae udekorował jego plecy. Kurwa, co za idiota.
– Do Yugyeoma.
– Dosłownie właśnie wróciłeś po seksie z Taehyungiem, a teraz idziesz zrobić to z Yugyeomem. – oświadcza starszy, a jego słowa przepełnione są niedowierzaniem, kiedy nerwowo zgniata w swych pięściach książeczkę z chińskimi łamigłówkami, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
– Dokładnie tak. – uśmiecha się brunet, włączając szybkim ruchem nadgarstka słuchawkę prysznicową.
– Jakim cudem jesteś taki napalony? Zamierzasz pieprzyć się z każdym z biura, dopóki tata się o tym nie dowie? – pyta go po chwili, a słowa te brzmią jak zwykle bezpośrednio i krzywdząco. Aczkolwiek po latach słuchania ich w kółko i w kółko, Jungkook jest totalnie przyzwyczajony do ich obecności. Niemniej jednak zagryza wewnętrzną stronę policzka, hamując się przed wydarciem się na starszego.
– Możemy zachować te kazania na później? – rzuca młodszy z braci, wystawiając głowę przez teraz już na wpół uchylone drzwi do pomieszczenia. – Na przykład na jutrzejszy poranek, kiedy nie będzie mi się chciało robić nic innego, jak tylko ciężko pracować?
– Jesteś niemożliwy. – Namjoon przymyka swoje oczy, a na jego twarzy wyraźnie maluje się głębokie rozczarowanie. Jeon klika językiem o podniebienie, słysząc jego słowa.
– Zabawne, to samo krzyczał dzisiaj Taehyung, kiedy pieprzyłem go przy...
– Proszę, nie kończ. – Starszy podnosi swoje ręce w obronny geście, powstrzymując słowa przed dalszym zatruwaniem jego umysłu, czym wprawia drugiego w rozbawienie i śmiech.
– Okej, sorki. Ale serio muszę wziąć prysznic, więc... owocnej pracy życzę. – Czarnowłosy wysyła mu ironiczne kciuki w górę, zanim zatrzaskuje za sobą z hukiem drzwi łazienki.
***
– Czy to nie Tygrys Tae. – obwieszcza głos zaraz obok niego, kiedy chłopak odpoczywa podczas swojej przerwy po godzinnej konferencji dotyczącej nowych pomysłów na aplikacje, które mają zostać wprowadzone w życie na przestrzeni 2017 roku.
– O Hoseok, hej. – uśmiecha się Taehyung, a jego dłonie starannie mieszają zawartość gorącego kubka z kawą po dodaniu go niego dwóch ogromnych łyżeczek cukru.
– Chłopie rozwaliłeś to spotkanie w kawałki. Jeśli w najbliższym czasie nie dostaniesz za to jakiejś podwyżki czy awansu, przysięgam, składam pozew do sądu na twojego szefa. – uśmiecha się w jego kierunku starszy, ukazując szereg czarujących śnieżno białych zębów oraz pełnych blasku oczu. Tae szczerzy się dumnie wobec tak dobrego osądu, przypominając sobie wszystkie swoje pomysły, na które wpadł podczas letnich wakacji. To było takie niesamowicie przyjemne uczucie móc omówić je z profesjonalistami i widzieć, jak ci z zainteresowaniem kiwają głowami w trakcie rozważań, zamiast rzucać spojrzenia pełne dezaprobaty, które sprawiłyby, że jedynie życzyłby sobie zamknąć buzię na kłódkę od samego początku.
– Namjoon-sshi jest bardzo mądrym mężczyzną. Dobrze wie, co robi, więc wszystko jest naprawdę w porządku. – odpowiada mimo wszystko, ponieważ Jung nie jest właściwie jego przyjacielem, a obgadywanie własnego pracodawcy nie jest czymś, co robisz z ludźmi, którzy nie należą przynajmniej do grona twoich bliskich kolegów. W dodatku niezmiernie sprzyja mu fakt, że ani Jimin, ani Yoongi nie pracują w tym miejscu, także zasadniczo chłopak może jęczeć i psioczyć o każdej małej rzeczy bez żadnego zagrożenia czy coś w tym stylu (lubi jednak myśleć, że ci nigdy by na niego nie nakablowali).
Tak czy siak, Namjoon jest naprawdę porządnym szefem, co nie zmienia faktu, że Tae zapierdala na najwyższych obrotach już przez ponad 2 lata i otrzymał za to tylko miejsce w sali konferencyjnej w poprzednim miesiącu. Nawet ten nowy gość Lay dostał się tam, pomimo jego fatalnych pomysłów, które jedynie sprawiły, że wszyscy zgromadzeni w pokoju spojrzeli na niego z politowaniem.
– Oczywiście, oczywiście. Więc em... ty i Jungkook, hm? – Usta Hoseoka formują się w szelmowski uśmiech w tym samym czasie, kiedy opiera się o blat w zrelaksowanej, otwartej pozie.
– Słucham? – pyta Taehyung, po tym, jak mały łyk gorącej kawy parzy jego biedne gardło. Jakby jednak nie patrzeć, smak ten ma w sobie coś uspokajającego, a jego język dawno przyzwyczajony jest już do słodko-gorzkiego płynu, który pomaga mu nie zasnąć przez cały dzień.
– Oj, nie zrozum mnie źle, jestem totalnie za biurową kopulacją. – mruga do niego Jung, przez co Kim musi powstrzymać przestraszony śmiech.
– Kopulacja, mówisz?
– Och... Wszyscy tutaj jesteśmy dorośli, po prostu mówmy wprost, jak się sprawy mają. Biurowy akt płciowy albo stosunek pozamałżeński czy coś w ten deseń. – Brunet wzrusza nonszalancko ramionami, wymachując przy tym swoją ręką w beztroskim geście, który sprawia, że jego jasnoniebieska koszula mnie się pod wpływem tak gwałtownych ruchów. Tae zauważa spoczywający na jego piersi okropnie jaskrawo czerwony krawat i tłumi grymas obrzydzenia tak fatalnym doborem kolorów.
– Dlaczego nie możesz zwyczajnie powiedzieć seks? – pyta, ale o matko nie powinien był tego w ogóle robić, gdyż Jung posyła mu śmiercionośne spojrzenie podobne do tego jego rodzicielki, kiedy miał w zwyczaju opuszczać którąś z lekcji w liceum i został na tym przyłapany.
– Cóż za prymitywne słownictwo, uważaj, co mówisz.
– Okej... - odpowiada Taehyung, przygotowując się do ucieczki od tej dziwacznej i niezręcznej konwersacji.
– Więc w każdym razie, ty i Jeon? – domaga się wyjaśnień Hoseok, nie dając za wygraną bez względu na to, jak wyraźnie niekomfortowo czuje się młodszy.
Dźwięk tego nazwiska posyła zimny dreszcz przez ciało szatyna, a wspomnienia tego, jak jęczał to konkretne słowo poprzedniej nocy, sprawiają, że ponownie zaciska nerwowo zęby. Chłopak pogodził się już z fizycznym pociągiem, jaki istnieje pomiędzy ich dwójką, jednak nie jest w stanie powiedzieć, żeby choć w najmniejszym stopniu lubił Jungkooka. Jego pyszałkowate maniery zmieszane z całkowitym brakiem dojrzałości i życiowej odpowiedzialności czynią go jednym z ostatnich ludzi, jakich Tae uznałby za przyjaciela, a co dopiero kochanka. To i jeszcze fakt, że jedynym powodem, dla którego młody w ogóle miał pracę w tej firmie, jest to, że jest najukochańszym synkiem prezesostwa.
– Co z nami? – odchrząkuje Kim, debatując czy nie powinien wylać zawartość swojego kubka na głowę bruneta. Ale potem znowu uświadamia sobie, że mimo wszystko nadal ma wielką ochotę wypić tę kawę. W każdym razie nie jest w stanie pojąć bezpośredniości oraz bezczelności stojącego obok niego gościa. Prawie nigdy nie rozmawiali w biurze tak, jak to ma miejsce w tym momencie, a facet wypytuje go jeszcze teraz o jego prywatne sprawy?
– Kopulujecie. – oświadcza ze spokojem starszy, przybierając złudnie zmęczoną minę.
– Czasami, tak. Co w związku z tym? – wzrusza ramionami. Nie jest to wielkim sekretem, gdyż nawet Namjoon o tym doskonale wie. Okej, to akurat nie wynikło celowo, ale ten mały incydent nadal wprawia Jungkooka w niezłe rozbawienie. Aczkolwiek dla Tae fakt, że starszy brat czarnowłosego nakrył ich dwójkę, pieprzącą się w jego własnym mieszkaniu nie był ani odrobinę zabawny. To młode ścierwo nie raczyło go poinformować, że dzieli z kimkolwiek penthouse, a co dopiero, że z jego cholernym szefem. Mimo tego starszy Kim nigdy ponownie nie poruszył tego tematu, a kilka osób w biurowcu, które wiedziało o ich wspólnych igraszkach, zdawały się kompletnie o to nie dbać, ponieważ w żaden sposób nie ingerowało to w ich pracę. W każdym razie to nie tak, że kiedykolwiek uprawialiby seks w tym budynku.
– Fajnie. – uśmiecha się cwanie Hoseok, a Taehuyng zaczyna wewnętrznie odchodzić od zmysłów.
– Em, jasne... Muszę... muszę już wracać do mojego biurka. – odpowiada, wskazując w kierunku lekko uchylonych za jego plecami drzwi.
– Miło się z tobą rozmawiało, powiedz Jungkookowi, że mówię cześć!
– Pewnie. – mruczy pod nosem, zanim odwraca się na pięcie, trzymając w ręku kubek już teraz zimnej kawy. Wzdycha z ulgą, gdy wreszcie zaczyna kierować się z powrotem do jedynego miejsca, w którym zdaje się móc znaleźć odrobinę spokoju. Jednakże jak tylko zasiada wygodnie przed swoim biurkiem i otwiera nową kartę w przeglądarce komputera, ostatnia osoba, którą chciałby w tym momencie zobaczyć, zagląda głową do wnętrza jego oazy.
– Hej, wczoraj wieczorem zapomniałem mojej kurtki z twojego domu. – szepcze brunet, a Tae odwraca się od swojego urządzenia ze zwarcie skrzyżowanymi ramionami na piersi.
– Czemu mam przeczucie, że gówno mnie to obchodzi? – pyta sarkastycznie, unosząc brew ku linii swoich włosów, a palec wskazujący spoczywa na jego brodzie w geście głębokiego zamyślenia.
– No dawaj, potrzebuję jej. – praktycznie wyjękuje Jungkook, powstrzymując się od zwyzywania drugiego tak, jak ma na to właśnie ogromną ochotę, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę, że takie podejście nie zwróci mu jego ukochanej części garderoby.
– A ja potrzebowałem moich nadgarstków, żeby cię udusić, ale hej, nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. – chrząka starszy, pochylając się do przodu, wciąż siedząc na swoim czarnym fotelu. Młodszy wzdycha, wgapiając się w sufit, jakby właśnie prosił Boga o większe pokłady cierpliwości. Mruczy coś nawet pod nosem, czego jednak Tae nie jest w stanie wyłapać.
– Serio nadal jesteś o to zły? – pyta po wzięciu głębokiego wdechu, jak gdyby potrzebował całego rytuału na uspokojenie, by nie nawrzeszczeć na brązowowłosego.
– Spierdalaj.
– Ty spierdalaj pierwszy. – odpala mu, a Tae przewraca tylko oczami na głupotę drugiego.
– To moje cholerne biuro. Dosłownie. Wypierdalaj, zanim coś ci zrobię. – grozi, będąc gotowym, by wstać. Rzadko kiedy rozmawiają ze sobą w firmie, ponieważ za każdym razem kończy się to wielką awanturą (w ogóle bardzo rzadko się do siebie odzywają). Jednego razu, kiedy Taehyung znalazł Jungkooka rozwalonego po królewsku na jego własnym krześle tak, że prawie wyszedł z siebie to, aż Jackson Wang z pokoju obok musiał powstrzymywać go przed rozwaleniem twarzy tego niewychowanego gówniarza. Straciłby za to swoją posadę w Bangtan, jednak jakaś część jego umysłu nadal żałuje, że Jackson pojawił się tam, by ich rozdzielić tak, że bezpowrotnie stracił możliwość przyłożeniu drugiemu tak mocno, jak pragnął tego w tamtym momencie.
– Dziwka. – mruczy brunet na tyle głośno, by starszy mógł spokojnie to usłyszeć i pieprzyć to, Taehyung jest gotowy, by stracić tę pracę. Momentalnie zrywa się z fotela z zaciśniętymi pięściami tak, że paznokcie przebijają jego delikatną skórę.
– Jak mnie właśnie nazwałeś? – szepcze, jednak jego ściszony głos oznacza znacznie gorsze rzeczy niż to kiedy krzyczy, z czego Jungkook powinien już doskonale zdawać sobie sprawę. Śpią ze sobą już od nieco ponad 2 miesięcy, a znają nawzajem, odkąd szatyn zaczął tutaj pracować. Och młody chłopak powinien wiedzieć.
– Powiedziałem dziwka. – uśmiecha się złośliwie Jeon, eksponując czerwone usta, jasną karnację i perfekcyjnie zaczesane ciemne włosy. Jego kosztowna koszula klei się do jego umięśnionego ciała, wyglądając niczym jego własna skóra, a idealnie zawiązany czarny krawat zdobi jego szyję. A jednak, bez względu na to, jak cudownie się prezentuje, Kim nienawidzi go z całego serca do tego stopnia, że ledwo udaje mu się utrzymać kontrolę nad furią, rozrywającą jego ciało od środka.
– Ta kurtka, którą tak bardzo kochasz, zostanie spalona na popiół i nigdy więcej jej już nie zobaczysz. – obiecuje z zaciśniętymi ustami i intensywnym spojrzeniem Kim, a jego zmarszczone brwi i oczy świecą z wściekłości. Gdyby jego spojrzenie mogło zabijać, Jeon dawno leżałby już martwy na zimnej posadzce firmy swojego ojca.
– Nawet się kurwa nie waż Taehyung. – pochyla się bliżej młodszy, a jego duszące perfumy sprawiają, że drugiemu jest niedobrze. Chłopak nienawidzi faktu, jak bardzo jest do nich przyzwyczajony i jak łatwo jest w stanie znaleźć identyczny zapach na własnej skórze, zaraz po tym, jak Jungkook bierze go raz za razem na miękkim materacu. Ból pleców działa jak wieczna przypominajka, a purpurowe znamiona ukryte pod materiałem jego koszuli są jego sekretnymi kompanami.
– Jeszcze się przekonamy. Mam dość ciebie i twoich głupich gierek. Z nami koniec. – Słowa Taehyunga odbijają się echem po jego biurze i brzmią niczym ostateczny wyrok lub nieunikniony łamiący serca koniec w opowieści. Jego twarz znajduje się zaledwie metr od tej bruneta, który w tym momencie raz jeszcze szczerzy się szeroko, ponieważ dalej uważa, że każde z wypowiedzianych słów są jedynie pustymi groźbami. Ma czelność śmiać się z rozbawienia prosto w twarz starszego. Jego usta wykrzywiają się w zachwycie, a głowa odchyla się do tyłu, eksponując co najlepsze. To byłby naprawdę piękny widok, gdyby nie fakt, że to Jeon Jungkook.
– Mówiłeś to już ostatnim razem. – Jego wyraz twarzy rozjusza Kima nawet jeszcze bardziej tak, że ulubiona żyłka na szyi starszego, która wcześniej całowana była przez czarnowłosego dziesiątki razy, jest wyraźnie widoczna razem z drżeniem jego gardła, kiedy odkrzykuje w odpowiedzi. – No cóż, tym razem mam to na myśli!
– Tłumacz to sobie, jak chcesz. Przychodzę odebrać moją kurtkę dzisiaj wieczorem. – mruga Kook, zanim odwraca się i odchodzi w kierunku swojego własnego większego i bardziej luksusowego biura. W którym nie robi praktycznie nic poza siedzeniem na swojej dupie.
Gdy tylko znika, Taehyung natychmiast łapie za telefon w swojej kieszeni i pośpiesznie pisze wiadomości do Yoongiego. Chytry uśmiech przyklejony do jego buźki nie zwiastuje nic dobrego.
Taehhh
Weź kurtkę Jungkooka i spal ją w ogródku
Yoongi!*
Nie zamierzam nawet pytać, o co chodzi
Taehhh
Tylko nie mów Jiminowi! :@
Yoongi!*
Sam wyczuje zapach dymu, ale dobra. Do zoba
Taehhh
Dzięki! (:
Jungkook słyszy złowrogi śmiech starszego i prawie łamie na pół trzymany przez siebie w rękach ołówek. Jego asystentka, która nalewała mu świeżo parzonej kawy do kubka, drży, sprawiając, że kilka kropek czarnego płynu upada na blat jego szklanego biurka. Kobieta przeprasza raz za razem, jednak młody Jeon po prostu odprawia ją szybkim ruchem ręki, mając już po dziurki w nosie jej niekompetencji.
Brunet przymyka oczy, skupiając się na stanowisku Tae niezależnie od tego, że widok na nie jest przesłonięty przez dzielące ich ściany. Niech lepiej jego kurtka będzie gotowa do odebrania, kiedy dotrze do mieszkania starszego, bo inaczej...
§§§
Po baaardzo długiej przerwie wracam i ja i książki. Nawet nie wiecie, jak bardzo tęskniłam za takim pisaniem i tłumaczeniem.
Mam nadzieję, że opowiadanie ciepło się przyjmie i że nie wypadłam z wprawy (chociaż challenge z opowiadaniem w czasie teraźniejszym jest spory).
💜Miłego wieczora/dnia💜
~Yoona~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro