《 4 》
Następnego dnia gdy wstałem bardzo źle się czułem. Jackson dał mi coś do jedzenia i leki. Nalegał by pojechać do lekarza ale przecież nie jest ze mną aż tak źle. Wreszcie mnie posłuchał i pojechał do pracy, przy tym zabierając Yugyeom'a do szkoły, a ja wróciłem do spania pod ciepłą pościelą.
Obudziłem się kilka godzin później przez nieustający kaszel. Leniwie podniosłem się z łóżka i podreptałem na dół do kuchni.
Widząc Sonmi w kuchni bardzo tego pożałowałem bo przecież mogłem dalej leżeć i może popisać z jej bratem, który pewnie i tak nudzi się w szkole.
Bez słowa weszłem do kuchni i napiłem się przegotowanej wody po czym zajrzałem do lodówki by coś z niej wziąć do jedzenia. Gdy już miałem wyciągać produkty, lodówka została gwałtowanie zamknięta, a ja zostałem do niej przyciśnięty przez nie nikogo innego jak dziewczynę mojego brata.
- Słuchaj gówniarzu - warknęła w moją stronę - Nie pozwolę ci żebyś zepsuł mój związek z Jacksonem. Wiem co o mnie myślisz i wszystko jest prawdą. Tak jak to, że go nie kocham. A tobie radzę żebyś uważał bo jeśli piśniesz chodź słówko to zetnę ci te włosy pedałku. - kopnęła mnie z kolana w krocze
- Z-Zostaw mnie - bolała mnie już szyja przez jej mocny uścisk.
- Jesteś pierdolonym pedałem. - walnęła mnie jeszcze w twarz i puściła moją szyję, a ja zsunąłem się w dół, a z moich oczu poleciały łzy. - A i jeszcze jedno. - spojrzałem na nią - I tak nie masz szans u mojego brata. - zaśmiała się i wyszła z domu.
Nie mogłem powstrzymać łez. Zrobiła dokładnie tak, jak robili wszyscy w szkole w Chinach. Nie wiem czemu wszyscy mnie tak nienawidzą. W czym im zawiniłem? W czym jestem gorszy?
Siedział tak jeszcze chwilę pod lodówką, w końcu wstałem i pobiegłem do pokoju. Zakryłem się cały kołdrą. Teraz moje życie w tym domu to będzie koszmar, bo nic nie mogę powiedzieć bratu...
《 Dodam dłuższy wieczorem! Obiecuję. ❤🔥 》
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro