4. Dwie Perspektywy
Perspektywa Axela:
Gdy jechałem z powrotem do domu myślałem tylko o jednym: Faith. Coś sprawia, że mam ochotę spędzać dosłownie każdą minutę mojego życia właśnie z nią.
Dziwię się, że mi tak szybko zaufała. I dziwię się również, że inni ufają jej. Ma w sobie coś, co przyciąga. Tylko ja nie powiedziałem jej niczego po za tym, że nie zdałem w tamtym roku i teraz powtarzam. Wstyd mi o tym mówić. Co jej powiem? Że mam ojca alkoholika, a matka sobie odeszła gdy byłem dzieciakiem? W sumie, to może by mnie zrozumiała, bo jej przeszłość też nie należy do najlepszych. Ale ona raczej mało pamięta, bo miała wtedy o wiele mniej lat. Ja do dziś przechodzę ten szajs.
Nie miałem nikogo, dosłownie nikogo. Ojciec chleje dzień, w dzień. Na pewno by się do mnie zraziła. A nie chcę, żeby tak się stało, bo ona serio mi się podoba - nie tylko z wyglądu, ale też z charakteru. Jest po prostu inna niż reszta dziewczyn. Jest niesamowita. Znamy się tak krótko, a mam wrażenie, że od zawsze.
Gdy dojechałem do znienawidzonego przeze mnie domu, zaparkowałem moim motorem. Zarabiałem na niego tak długo, ale się opłacało. Jestem zdany sam na siebie, w końcu ojciec mnie nie zawiezie.
- O, a ty co tu robisz? Dlaczego jest tu was aż trzech? - powiedział do mnie ojciec, powoli podnosząc się z kuchennej podłogi.
- Ja pierdolę, a ty zno...
- Tak, tak. W końcu co mi po tym życiu zostało? Tylko to. - przerwał, unosząc butelkę taniego piwa. - Ona sobie poszła, zostawiła mi bachora i co ja miałem zrobić? Przecież nie będę go niańczył, a przestań...
- Ty skurwielu. - powiedziałem pełen gniewu. Nigdy mi takiego czegoś nie powiedział, choć zdarzało się, że coś mówił o matce i inne rzeczy.
Najwyraźniej jest tak schlany, że mnie nawet nie poznaje.
- Coś ty powiedział? - rzucił się na mnie ojciec, tak, że aż wpadłem na stół, a jego butelka rozbiła się na podłodze.
Zaczął mnie naparzać pięściami. Broniłem się, zadałem mu również parę ciosów, ale on był znacznie silniejszy. Moje okulary spadły na ziemię, gdy zachwiałem się i w końcu jakoś go powaliłem na ziemię.
On pociągnął mnie z ziemi, a następnie uderzył w twarz, w okolicach oka.
No zajebiście.
Po jakimś czasie udało mi się uciec z jego objęć. Wzięłem szybko okulary z podłogi i pobiegłem najszybciej jak się da do mojego pokoju, zakluczając drzwi.
- Kurwa... - westchnąłem i oparłem się o drzwi.
Nie wiedziałem co zrobić. Przecież tu nie zostanę, tej psychol w każdej chwili może tu wpaść. Nie wiedząc co zrobić, zacząłem pakować wszystkie moje rzeczy do torby. Wyciągnęłem zaoszczędzone pieniądze spod komody. Są tam, bo ojciec nawet nie pomyślałby, że mógłbym je tam schować.
Gdy byłem pewny, że już nic tutaj po mnie nie zostało otworzyłem drzwi i nie patrząc czy ojciec wstał w końcu z podłogi, wyszłem na zewnątrz.
Wsiadłem na motor i pojechałem. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nie wiedziałem nawet, w którym kierunku jadę. Co ja mam zrobić? Nie mam nikogo do kogo mógłbym się zwrócić. To wszystko jest takie pojebane...
Zobaczyłem znajomy mi już od jakiegoś czasu dom. Faith, no tak! Ale jak ona mi pomoże? Dlaczego jestem taką pizdą i nie potrafię sobie poradzić sam?
Perspektywa Faith:
Siedziałam w moim pokoju, wujek już poszedł do pracy na nocną zmianę. Dalej myślałam. To mnie kiedyś wykończy, daję słowo.
Przez okno, nad moim łóżkiem ujrzałam pojazd przypominający motor i kogoś, kto się o niego opierał. Było ciemno, więc nie widziałam dokładnie twarzy. Ale domyślałam się kto to może być. Co Axel robi o tej porze pod moim domem?
Zbiegłam na dół, założyłam moje puchate kapcie i wybiegłam przed dom. Ujrzałam Axela, ze spuszczoną głową, dalej opartego o motor. Podeszłam do niego i powiedziałam:
- Axel? Co ty tu robisz?
- Faith... W zasadzie to nie wiem co ja tu robię. Lepiej sobie już pojadę. - uniósł do mnie głowę, ukazując swoje podbite oko. Nie miał na sobie okularów.
- Co ci się stało? - krzyknęłam i odruchowo skierowałam rękę do jego twarzy, a potem skrępowana, pospiesznie ją opuściłam.
- Nic mi nie jest...
- Jak to nic? Axel, musisz mi powiedzieć.
- Ech... Na prawdę nic mi nie jest. Ja lepiej już pojadę. - odwrócił się i i już miał złapać za kierownicę, lecz ja go powstrzymałam, łapiąc go za rękę.
- Nigdzie nie jedziesz. Albo mi powiesz albo...
- Dobra, dobra. Ok. Powiem.
- W takim razie chodź. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi.
Weszliśmy do domu, a on położył swoje dwie torby w korytarzu. Zastanawiam się tak właściwe, po co mu te torby są. Ale teraz bardziej mnie martwi te podbite oko...
Usiedliśmy przy stole. Ax dalej miał spuszczoną głowę. Miałam wrażenie, że z oczu lecą mu łzy, które próbuje wstrzymać. Złapał mnie za dłoń, leżącą na stole. Siedzieliśmy tak około dziesięć sekund. Aż w końcu ja odezwałam się pierwsza:
- W takim razie...
- Nie, nie chcesz wiedzieć.
- Przecież przed chwilą powiedziałeś mi, że to powiesz. Axel, proszę cię... - podesłałam mu pełne błagania spojrzenie, lecz on dalej miał spuszczoną głowę.
- Ale obiecaj, że...
- Obiecuję, że ani nie będę się śmiać, ani się nie wkurzę, ani nie będę przestraszona, ani co gorsza nie wyrzucę cię z domu. - uprzedziłam wszystkie jego prośby, a on uniósł lekko kącik ust.
- Dobra. Nie będę przedłużał i powiem to prosto. Pobiłem się z moim ojcem.
Rozchyliłam lekko usta z zaskoczenia. Tego się nie spodziewałam. Domyśliłam się, że się pobił, ale nie myślałam, że z własnym ojcem. Właściwie to jeszcze mi nie opowiadał o swojej rodzinie.
- Mogłem nie mówić...
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu jestem zaskoczona... Ale... Dlaczego to zrobiłeś?
- Sam bym nie zaczął. Mój ojciec jest pijakiem. Pije praktycznie codziennie. Dzisiaj już tak totalnie się schlał, że rzucił się na mnie. No i zrobił mi to. - rzekł Czarnowłosy, wskazując palcem na swoje limo. - No i po prostu się wystraszyłem. Spakowałem moje rzeczy i uciekłem stamtąd. Aż w końcu znalazłem się tutaj.
- O Boże... Ax, nie wiedziałam, że jesteś w takiej sytuacji. Tylko... Co ty teraz zrobisz? Przecież nie masz gdzie się teraz podziać.
- Wynająłbym jakieś mieszkanie czy coś, ale wiadomo, że to tak szybko się nie zrobi. Albo chociażby pokój w hotelu na jakiś czas.
- Na prawdę nie wiem jak Ci pomóc... Choć chciałabym bardzo.
- Faith, ostatnio bardzo często komuś pomagasz. Ja będę tylko kolejnym kłopotem. - odparł, patrząc mi głęboko w moje zielone oczy.
- Nie mów tak. To wcale nie jest tak dużo jak się wydaje. Musimy ci coś znaleźć... Tylko co?
- Na prawdę nie wiem... To wszystko jest takie popieprzone... - zaczął lekko pociągać nosem i wstał z krzesła.
- Axel, ja cię doskonale rozumiem... - powiedziałam, i również wstałam z krzesła. - Pewnie myślisz, że ja nic nie pamiętam z mojej przeszłości, ale pamiętam bardzo dużo. Jak mój ojciec bił moją matkę, jak chowałam się z nią w różnych miejscach, żeby nas nie dopadł, jak ona próbowała mnie chronić. Miałam wtedy tylko dwa latka, ale wszystko pamiętam. Wszystko doskonale pamiętam. - zaczęłam szlochać.
- Faith... - podszedł do mnie i przytulił mnie.
Obaj staliśmy i płakaliśmy. Moje łzy moczyły jego kurtkę, a jego łzy moczyły mój sweter. Ciecz lecąca z naszych oczu zaczęła się mieszać, w momencie gdy Axel ujął moją głowę rękami i przyłożył do swojego podbródka.
Nie wiem jak długo tak staliśmy. Ale czuję się z nim dobrze. Nawet w takiej sytuacji. Chciałabym, żeby ta chwila się nigdy nie skończyła. Po dłuższym szlochaniu, zaczęłam się czuć zmęczona, a moje powieki stawały się coraz cięższe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro