Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. "Całkiem Ładna Jesteś"

Gdy weszliśmy do klasy, Axel zaprowadził mnie do jakiejś ławki i obaj usiadliśmy na miejscach. Matmy uczyła akurat nasza wychowawczyni, więc była to idealna okazja aby przedstawić mnie klasie. Tego się spodziewałam, świetnie. Już słyszę te śmiechy. Pani przywitała się z całą bandą zjebów (no może niektórzy wydawali się być zjebami). Od jakiegoś czasu mój stosunek do innych ludzi jest raczej negatywny, zaczęłam ich trochę nienawidzić przez to co działo się w tamtej szkole. Pani zaczęła mówić donośnym głosem:

- Jak pewnie większość z was wie, mamy w klasie nową koleżankę. Faith, podejdź tu i przedstaw się.

Mój żywot w tej szkole zaraz się skończy, czuję to.

Axel powiedział do mnie zachęcająco, abym poszła. To w sumie słodkie, że chce dodać mi otuchy. Wstrzymałam oddech i wstałam. Stwierdziłam, że nie będę taka nieśmiała. Postaram się pokazać siebie z jak najlepszej strony.

- Witajcie, nazywam się Faith Brooke.  Mam nadzieję, że tutaj to się zmieni i wspólnie przeżyjemy ten semestr, a być może nawet następny rok szkolny. - powiedziałam dosłownie chyba jednym tchem i starałam uśmiechnąć się najlepiej jak potrafię.

Spojrzenia dziewczyn i chłopaków, podzielonych na grupy nerdów, mięśniaków, a później tapeciar i normalnych dziewczyn, które nie wyróżniały się za bardzo swoim wyglądem - były skierowane w moją stronę. Wszyscy zaczęli lustrować wzrokiem, kolejno partie mojego ciała. Poczynając na rudawo - brązowych włosach związanych w luźne, krótkie warkoczyki, zielonych oczach, których nienawidziłam, piegach na zadartym nosie i kończąc na mojej marnej, lecz proporcjonalnej i szczupłej sylwetce, chudych nogach i moich odzianych w conversy stopach.

Mam nadzieję, że wypadłam dobrze. Czuję się żenująco, naprawdę.

- A więc kochani, zapoznacie się bardziej z Faith na przerwie. Przejdźmy do lekcji.

Wróciłam do Axela z lekkim uśmiechem. Byłam troszkę zmieszana. Nie wiedziałam czy rzeczywiście dobrze wypadłam, czy oni się tylko ze mnie śmiali w duchu, ale nie chcieli tego okazać.
Wiem, jestem tępa, bo nie potrafię się domyślić tak prostej rzeczy.

W końcu gdy się tyle przeszło, żyje się w wiecznym strachu, a gdy jesteś choć trochę szczęśliwy - przykrywa to fala kompleksów narzuconych ze strony innych ludzi. Tutaj jest jak na razie inaczej, o wiele inaczej.

- Dobrze wypadłam? - zapytałam bruneta.

- I jeszcze się pytasz? Wszyscy się na ciebie gapili. I robią to do tej pory.

- Pewnie dlatego, że śmieszy ich moja osoba.

- Nawet tak nie mów.

Nie wiem jak można się fascynować takim przegrywem jak ja. Serio, jestem za tępa, że w ogóle o tym pomyślałam.

Po dalszych rozmyślaniach, zaczęłam pisać w zeszycie. Lekcja upłynęła szybko. Na przerwie parę dziewczyn zaczęło do mnie zagadywać. Jimmy przyprowadził swoją "ekipę nerdów" i zaczął im opowiadać, że zgodziłam się z nim pograć na konsoli. Nic takiego nie mówiłam co prawda, ale Jimmy tak szybko seplenił przez swój aparat, że nawet nie zdążyłam wytłumaczyć, że nic takiego nie powiedziałam. Jest natrętny i lekko wkurwiający.

Na szczęście Axel odciągnął mnie po jakimś czasie od nich i oprowadził po szkole. Kolejne lekcje mijały bardzo podobnie. W końcu był ostatni dzwonek. Udałam się do szatni po kurtkę.

- Może pójdziemy na kawę niedaleko?  Opowiesz mi trochę o sobie. - zaproponował Ax.

- Czemu nie, mogę pójść. - wzruszyłam ramionami.

Wyszliśmy na dziedziniec, a nastepnie na parking. Czarnowłosy podszedł do czarnego motoru.

- Jesteś pewien, że potrafisz prowadzić motor? Prawo jazdy w Ameryce jest od szesnastu lat. - zapytałam.

- A kto powiedział, że nie mam tyłu? - zaśmiał się Ax. - Niezdałem któryś raz, więc jestem starszy. Mam osiemnaście. Trochę nim już pojeździłem.

- Oj, sorry. Ale... Na pewno potrafisz tym jeździć? - wypytywałam dalej zaniepokojona.

- Nie martw się, nie zostaniemy dawcami - zaśmiał się ponownie i podał mi kask. - Trzymaj się mocno.

Oplotłam go w pasie i wyjechaliśmy z parkingu. Spodziewałam się, że prędzej czy później spadnę z tego motoru, ale nie było tak źle. Szczerze, to nawet mi się podobało.

Zaparkowaliśmy koło kafejki. Axel pomógł mi zejść z motoru. Usiedliśmy przy stoliku koło okna. Podeszła do nas kelnerka. Złożyliśmy zamówienie.

- Kurcze, nie mam nic przy sobie. - powiedziałam.

- Spoko, ja zapłacę.

- Jak coś to ci odda...

- Nie, nie musisz. - przerwał. - Ale no, opowiadaj o sobie.

- No dobra, skoro nalegasz. Szczerze, to nie mam zbyt dużego zaufania do ludzi, ale zadajesz się z Dal, więc musisz być w porządku. Od razu mówię - moja historia nie należy do szczęśliwych, więc proszę... Nie wystrasz się, ok?

- Postaram się zrozumieć. - zapewnił mnie.

- Nie jestem raczej zbyt ciekawą osobą, moje zainteresowania są strasznie nudne. Mam 17 lat, co raczej już wiesz, i wychowuje mnie wujek. Dlaczego wujek? Moja mama zmarła gdy miałam 2 lata, a tata trafił do więzienia. Możesz się domyślać dlaczego... W poprzedniej szkole śmiali się ze mnie, więc Daliah zaproponowała mi abym przyszła tutaj. To chyba tyle...

- O kurcze... Faith, współczuję Ci tego wszystkiego. Znamy się krótko, ale doskonale wiem, że nie zasługujesz na taką przeszłość. Idiotą jestem, mogłem nie pytać.

- Nie, na prawdę. Nie musisz się obwiniać. Już się przyzwyczaiłam. Przeszłości nie zmienisz. Ważne, że jestem teraz tutaj, bo zaczynam chyba wierzyć, że jest dla mnie nadzieja, że ktoś mnie polubi i w ogóle... Wiesz.

Po około godzinnej rozmowie Axel odwiózł mnie do domu.

Nie myślałam, że tak szybko się zakolegujemy. Wydaje się spoko. Jak powiem o tym Daliah to będzie zaskoczona. Rzuciłam w kąt moje trampki i poszłam do swojego pokoju.

Całe szczęście, że nie było nic zadane. Zadzwoniłam do Dal. Nie odebrała. Zadzwoniłam drugi raz. Po długim sygnale, usłyszałam jej głos.

- Halo? Faith, możemy później pogadać? Nie jestem chyba w nastroju - powiedziała lekko pociągając nosem.

Było słychać, że płakała.

- Dal, coś się stało? Przecież słyszę, że płaczesz.

- Wydaje ci się...

- Daliah...

- No dobrze, powiem. - rzekła, jednocześnie ocierając łzy - Bo... Moi rodzice się kłócą. I to tak mocno... Już od paru dni. Ja nie mogę tego słuchać! Dzisiaj jest jeszcze gorzej niż zwykle...

Daliah się rozpłakała. Jej rodzice nie byli nigdy skłonni do kłótni. Strasznie to przeżywała. Stwierdziłam, że nie może tak być.

- Dobra, zróbmy tak. Wezmę taksówkę i pojadę po ciebie. Spakuj się, śpisz dzisiaj u mnie, pójdziemy do szkoły jutro, będzie dobrze. Nie ma gadania, że nie! Śpisz tutaj i koniec. Nie pozwolę, żebyś się zapłakała tam na amen.

- Dobrze... Pojadę do ciebie.

************************************

- Jest twój wujek?

- Nie, poszedł na nocną zmianę do pracy. Wezmę twoje torby na górę. Zaraz mi wszystko opowiesz. Pójdę zrobić nam kakao.

Przyszłam z kubkami i usiadłam koło niej.

- No to opowiadaj. O co dokładnie chodzi?

- No bo... Tak w skrócie mówiąc... Tata podejrzewa, że mama go zdradza. Codziennie gdy przychodzą z pracy, mama przychodzi trochę później. Od razu zaczynają się kłótnie. Tak jest już od jakiegoś czasu. Dzisiaj tak się pokłócili rano, że nie miałam ochoty iść do szkoły. Oczywiście wieczorem, czyli teraz musiało być jeszcze gorzej. Gdy słyszałam to wszystko, to po prostu pękłam...

- Dal, tak mi przykro... Na pewno jakoś temu zaradzimy, obiecuję.
Na razie nie możesz się tym przejmować. A teraz pogadamy sobie, obejrzymy jakiś film. No i oczywiście opowiem Ci jak było w szkole.

- Dobrze... Dziękuję Ci. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Jesteś najlepszą przyjaciółką, serio.

- A przynajmniej staram się nią być - zaśmiałam się i przytuliłam ją.

_______________________________________

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam. Brak weny mnie zżera.

~ AA <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro