Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Kiss it all better

   Tamtej nocy, Namjoon akurat wychodził z biblioteki po swojej zmianie – w tygodniu czytelnia była otwarta do godziny dwudziestej pierwszej, co, w połączeniu z późniejszym układaniem książek, uzupełnianiem dokumentacji i zamknięciem, zmuszało go do opuszczania budynku niemal nocą.

   Wychodząc w zimowy mróz, z zanurzoną w szaliku brodą i marznącym do czerwoności nosem, nieoczekiwanie trafił na pole bitwy.

    „Bitwa" wybuchła między dwoma mężczyznami przed budynkiem; z ich krzyków oraz dynamicznych ruchów dłońmi dało się wywnioskować, że poszło o miejsce parkingowe.

   Namjoon, mimo swojego wyglądu – wysoki, barczysty, o dużych dłoniach i poważnej twarzy – charakterem znacząco odbiegał od stereotypów Alfy; nigdy w życiu nie wziął udziału w bójce, najbliżej jakiejkolwiek znajdował się oglądając zawody MMA. Nie umiał się wściekać, nie umiał być zły, łatwo było go zawstydzić, a do tego bardzo entuzjastycznie dbał o swoje drzewka Bonsai.

   Jednym słowem, był chodzącą gałązką pokoju, dlatego, w myśl sławnego „przeciwieństwa się przyciągają", nie powinno go dziwić, że zwrócił uwagę akurat na Jimina, który wszczynał awanturę po środku chodnika.

    Wtedy jeszcze Namjoon o tym nie wiedział, ale wkurzony Park Jimin potrafił zachowywać się jak rozwydrzony dzieciak – ale za to jaki piękny rozwydrzony dzieciak, myślał często Alfa.

   Namjoon nie lubił agresji, naprawdę: mimo to, było coś w widoku zaciśniętej szczęki, ciemnych, zmarszczonych brwi, zacienionego spojrzenia i wyzywającej postawy, co zatrzymało go w miejscu, jakby wpadł na słup drogowy.

   Na początku Kim był skonfundowany swoimi emocjami – przestraszył się, zniesmaczył...? Dopiero po chwili rozpoznał specyficzny supeł w żołądku, a w zasadzie to jeszcze niżej, niżej i niżej...

    Pociąg seksualny.

   Po dziś dzień Namjoon nie był pewien czy powinien sobie gratulować szybkiej reakcji: zostawienia numeru telefonu na wycieraczce samochodu Bety. Otrzymał potem bardzo wściekły i pełen przekleństw telefon, gdyż Park uznał, że Namjoon chciał zrobić sobie z niego żart. Dopiero po kilku minutach wyjaśnień oraz po uspokojeniu się Bety, Kim zdołał zaprosić go na kawę.

    Namjoon wiedział, że Jimin był zawiedziony kiedy się spotkali. Trudno ocenić czego Beta oczekiwał, ale jego mięśnie twarzy drgnęły, przechodząc w skwaszony grymas, nim wróciły do swojej poprzedniej obojętności. Namjoon, mimo wielu zalet, wiedział, że aparycją nie grzeszy. Miał nadzieję, iż zdoła przekonać do siebie Parka charakterem oraz inteligentną rozmową, a jeżeli nie, to liczył na w miarę łagodne odrzucenie.

   Randka, na szczęście, poszła całkiem dobrze. Była w pewnych momentach niezręczna, Jimin miał tendencję do gubienia wątku rozmowy, pogrążony w swoich myślach, ale ogólnie Namjoon nazwałby ją sukcesem. Tym bardziej, że umówili się z Betą na kolejną. A potem na kolejną.

   I kolejną.

   I kolejną...

***

     Był to kolejny zimowy, ale dużo mroźniejszy, wieczór. Światła wisiały porozrzucane po przestrzeni miasta, to w powietrzu jak lampki choinkowe, to tuż nad zarysami chodników. O tej porze nie istniało nic poza światłem oraz cieniem – budynki stapiały się i rozmywały, ulice kończyły niemal w tym samym punkcie co zaczynały, a powietrze wypełniała zimna mgła oraz pojedyncze drobinki śniegu.

    Ruch był dużo mniejszy niż zazwyczaj, pewnie z powodu mrozów oraz późnej godziny. Sam Namjoon, idąc w stronę samochodu, czuł przeszywający chłód powietrza; wtulił brodę w szalik, a dłonie schował pod pachami, chcąc się przed nim ukryć. Zapewne właśnie dlatego nie zauważył ciekawskiej głowy wyglądając ku niemu przez jedną z szyb na parkingu.

   Wcisnął przycisk na kluczykach i otworzył drzwi auta. Kiedy jednak usiłował dopalić, maszyna najpierw zagrzmiała rykiem silnika, po sekundzie jednak zupełnie ucichła. Namjoon siedział jak wmurowany, potrzebując sekundy, aby w ogóle zrozumieć co się właśnie stało.

    Spróbował jeszcze raz.

   I znowu. I znowu.

   Bez skutku.

    Samochód odmawiał współpracy – im bardziej Namjoon próbował, tym ciszej ryczał silnik, jakby powoli zasypiał i tylko odburkiwał coraz cichsze „daj spać" po każdym potrząśnięciu za ramię.

   Wreszcie, zrezygnowany mężczyzna, rzucił się plecami na oparcie i westchnął przez zęby. Nie wiedział nawet czy jest wściekły czy po prostu niemożliwie zmęczony. Być może obydwa.

    Potrzebował kilku głębokich oddechów na uspokojenie po czym zaczął kalkulować: zdąży jeszcze złapać jakiś autobus?, co z metrem?, może lepiej wziąć taksówkę...?

    Przerwał mu jednak odgłos stukania w szybę.

    Zaskoczony uniósł głowę i spojrzał na sylwetkę po drugiej stronie. Minęła dłuższa chwila nim rozpoznał zacienioną, przysłoniętą rąbem czapki, twarz; ale gdy już to zrobił, aż rozdziawił usta.

    Otworzył szybko drzwi, nie chcąc kazać Jiminowi czekać (ani marznąć).

    – Hej, coś się stało? – zapytał od razu, nie szatynowi dojść do głosu.

    – Yhm – Park skinął głową. – Tylko, że nie mi.

    Namjoon zmarszczył brwi. Jakiś wypadek drogowy...? Kocię w zaułku...? Beta faktycznie nie wyglądał jakby cokolwiek mu dolegało, może poza czerwonym nosem.

    – Samochód ci padł – doprecyzował Jimin, widząc skonfundowaną minę mężczyzny.

    – O, um, no... no tak – zmieszał się Namjoon. – Trochę, tak... chyba padł.

    Tak elokwentny był ostatnio w trzeciej klasie podstawówki.

    – Podwieźć cię? – zapytał Park.

    – Um, w sensie, co...? – Namjoon zamrugał szybko, po czym spuścił wzrok. Czy naprawdę nie potrafił być chociaż odrobinę bardziej opanowany...?

    – Podwózka. Chcesz? – Jimin wskazał dłonią swój samochód, stojący kilka miejsc parkingowych dalej.

    – Tak. Jasne – odparł wreszcie Namjoon, wychodząc z samochodu.

    Podczas spaceru do pojazdu, zdołał się nieco uspokoić i poukładać fakty.

    – Dlaczego właściwie tu jesteś? – zapytał, gdy już zapinał pas. Widział wprawdzie Parka wcześniej, gdy ten siedział w czytelni, ale tą zamknięto jakąś godzinę temu, co Beta robił przez ten czas na parkingu...?

    Jimin jednak wzruszył ramionami, odpalając jednocześnie silnik.

    – Odbierałem jeszcze paczkę z paczkomatu i zaszedłem do księgarni – wyjaśnił zdawkowo. – Potem przypomniałem sobie, że pewnie będziesz niedługo wychodził, więc...

    – Um... chciałeś coś ode mnie...? – Głos Namjoona był pełen wahania. – Wiem, że musiałeś ostatnio wcześniej wyjść, ale trzeba że...

    – Po prostu – uciął rozmowę Jimin.

    Alfa zamilkł. Jakkolwiek nie starał by się zinterpretować tej sytuacji, żadne wyjaśnienie nie przychodziło mu do głowy.

    Park Jimin był dla niego enigmą.

***

    – Słuchaj... – zaczął Beta, kiedy obydwaj siedzieli już w mieszkaniu Namjoona, gdzie Alfa zaprosił swojego „wybawcę" na kubek herbaty. – W zasadzie to chciałem o czymś pogadać.

    – O? Okej, w takim razie, um... – Namjoon wykonał niezręczny ruch dłonią, dając Becie znać, że może kontynuować.

    – Wydajesz się miłym facetem – zaczął Jimin, ze wzrokiem wlepionym w swój kubek. . – I naprawdę dobrym... Widzę, że nie masz złych intencji.

    „Oh" – zrozumiał Namjoon. – „To ten typ rozmowy."

   – Nie mam za dobrych doświadczeń ze związkami. Kilka krótkich relacji, ale nigdy nic poważnego. Po prostu... przelotne znajomości – wyjaśniał dalej Park, spoglądając gdzieś w bok. – Dlatego kompletnie nie wiem co robię i przepraszam jeżeli byłeś przeze mnie, wiesz, jeżeli czułeś się niekomfortowo albo jeżeli cię jakoś zraniłem... – rzucił Kimow szybkie spojrzenie spod rzęs. Sprawiał wrażenie przestraszonego, skruszonego; była to drastyczna zmiana po pewnym siebie, nieco wyniosłym i pogardliwym mężczyźnie, z którym dotychczas miał do czynienia Namjoon.

    – Nie, nie musisz przepraszać, rozumiem, sam też nie byłem przykładem otwartości, więc... – Alfa uśmiechnął się sztucznie, już czując smak odrzucenia na języku. Mógł oczekiwać, że tak się to skończy, przecież od samego początku widział jak bardzo było im do siebie nie po drodze, że różniła ich „liga", oczekiwania, usposobienie...

    – Nie jestem zbyt dobry w relacjach międzyludzkich – podjął znowu Jimin, nieco innym tonem niż wcześniej. – W zasadzie to... Miałem kiedyś za kogoś wyjść. Trochę.

    – Co? – Namjoon spojrzał na Betę ze zmarszczonymi brwiami.

    Park pomachał ręką, jakby zbywał pytanie; mimo to kontynuował dalej:

    –To była taka trochę... dziecięca obietnica. Mam przyjaciela, znamy się od dziecka i obiecaliśmy sobie, będąc jeszcze takimi małymi wypierdkami, rozumiesz... – Jimin uśmiechnął się sam do siebie, smutny – ...że kiedyś, kiedy już skończymy szkołę i będziemy po prezentacji, to się pobierzemy.

    – I wiem, że to głupie, ale przez wiele lat trzymałem się tej obietnicy. Zawsze byliśmy z TaeTae, Taehyungiem, to jego imię, bardzo blisko, takie papużki nierozłączki. Wszędzie chodziliśmy za ręce, byliśmy razem w każdej klasie i każdej ławce, robiliśmy sobie nocowania, a czasami wspólne imprezki urodzinowe... Nigdy później nie rozmawialiśmy o tej obietnicy, ale wydawało mi się oczywiste, że skoro sobie obiecaliśmy i jesteśmy tak blisko, że prędzej czy później ją spełnimy.

    Jimin stał wykręcony w stronę ściany i wyglądało to tak, jakby to do niej mówił, zamiast do Namjoon. Alfa musiał wyciągać szyję, aby w ogóle widzieć twarz mężczyzny.

    – Rozmawiałem z nim o tym później, też tak sądził. Więc nie byłem kompletnie naiwny – wydawał się usprawiedliwiać Jimin. Jego ton pozostawał spokojny, jednak ciało zdradzało napięcie. – Potem obydwaj się zaprezentowaliśmy i... On był Alfą. A ja jestem Betą, więc...

    Namjoon uniósł brwi, próbując rozumieć problem. Owszem, pary Alfa-Omega i Beta-Beta były dużo częstsze, ale to nie tak, że istniało jakiekolwiek tabu odnośnie par Alfa-Beta, więc...?

    – Tae zawsze bardzo chciał założyć rodzinę.

   „Oh" – zrozumiał Namjoon.

    – Często o tym mówił, prawie zawsze. Jest jedynakiem i zawsze marzył, żeby mieć rodzeństwo. Dlatego chciał mieć dużo dzieci, piątkę, szóstkę. – Jimin uśmiechnął się smutno. – Ale nie mógł dzieci z Betą – tu mężczyzna westchnął.

    – Miałem nadzieję, że zgodzi się na adopcję albo... Sam nie wiem. Miałem nadzieję, że zależy mu na mnie na tyle, aby jednak... chociaż poszukać rozwiązania, nie wiem. – Głos Bety się urwał, nieco za szybko, aby uznać to za specjalnie zrobioną pauzę. – Ale on powiedział, że zawsze chciał własne dzieci i żebym mu wybaczył, bo... – tu głos Jimina kompletnie zamilkł, a raczej ucichł, gdyż z każdym wypowiadanym słowem stawał się coraz bardziej skrzeczący i cichy, aż zupełnie ustał. Namjoon mógł usłyszeć w tym głosie początki płaczu.

    – Więc nie mogliśmy się zejść – zakończył wreszcie Park.

    Namjoon milczał, wiedząc, iż Beta nadal ma jeszcze coś do powiedzenia.

    – Tae i ja nadal jesteśmy przyjaciółmi. – Jimin wziął głębszy oddech. – Szuka sobie Omegi. Niedawno zaczął odwiedzać jeden z ośrodków opiekuńczych, więc myślę, że już niedługo sobie kogoś znajdzie i... – chwila przerwy – No i sam rozumiesz, że w takiej sytuacji nie ma sensu, abym robił sobie nadzieje. Mimo, że nadal bym chciał – zaznaczył.

    Namjoon wiedział co to znaczyło: „Mimo, że nadal go kocham".

    – Dlatego jeżeli... Jeżeli chciałbyś ze mną spróbować...

     Namjoon zaskoczony aż poderwał głowę. Chwila, co?! Co... to nie miało iść w takim kierunku, co się właśnie działo...?!

    – ...wtedy musiałbyś dać mi czas. Dużo czasu. – Beta nie unosił wzroku znad podłogi. – I cierpliwości. Bo pewnie jeszcze długo nie będę umiał się... odzwyczaić. Od tego, że chcę być z Taehyungiem.

    Przez chwilę milczeli, jeden wpatrzony w swoje stopy, a drugi w pierwszego, wielkimi z zszokowania oczami.

    Wreszcie, zebrawszy swoje myśli i uporządkowawszy emocje, Namjoon powoli skinął głową.

    – W porządku. – powiedział. – W porządku. Zaczekam.



Ten rozdział troszkę wyjaśnia, co? Relację Jimina i Taehyunga, skąd Namjoon i Jimin znaleźli się w tej sytuacji, w której się znaleźli...

Co myślicie, po tym jak już macie więcej kontekstu???

Marudziłam już na ten temat na tablicy, ale trudno mi się ostatnio zebrać, żeby napisać coś nowego, więc możliwe, że będę siedzieć więcej nad korektą. Co też ma swoje plusy, bo najbliższe dwa-trzy rozdziały "Untouched" mam już napisane.

Aczkolwiek, znając mnie, nie radzę nastawiać się na żadne pewniaki *zakłopotana minka*

Jest może jakiś typ one-shota z BTS, który chętnie byście przeczytali? Myślę, że jakiś mały prompt mógłby mi dobrze zrobić, więc chętnie przyjmę propozycje.

Podzrawiam i życzę cieplutkiej końcówki wakacji (u mnie leje)!

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro