Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Dobrze, Panie Zły Wilku

   Było mu zimno, trząsł się, czuł miękkość, czuł ciepło...

   Widział kolory, róże i błękity: mignęły mu czyjeś kolana w różowych spodniach, czyjaś pierś w niebieskiej koszulce...

   Potem zobaczył (albo raczej poczuł?) nad sobą Jimina. Jimin okrywał go kocem w gwiazdy. Koc był niebem. Jimin położył na niego niebo.

   – Kocham cię – wyrwało się ustami Namjoona.

   Mężczyznę przestraszyły te słowa, więc cofnął je, nabierając z powrotem w usta. Ale miał wrażenie, że coś wciąż go zmusza do ich wypowiedzenia – jakby naciskało mu na klatkę piersiową...

   Powstrzymał się i z całych sił próbował ich nie wypuścić.

   Było za wcześnie. Nie mógł ich jeszcze powiedzieć. Bardzo chciał – ale było za wcześnie. Jimin nie mógł ich jeszcze usłyszeć. Jimin by się przestraszył. Namjoon nie mógł ich jeszcze powiedzieć...


   – Namjoon! Joon! Joonie!

   Alfa gwałtownie poderwał głowę z poduszki; poczuł, jak boleśnie naciąga sobie ścięgno w szyi, opadł nosem w pościel i z rozpędu chrapnął doniośle, jeszcze nie do końca wybudzony.

   Przy jego uchu rozległo się coś na kształt parsknięcia.

   – Ym...? – zapytał, nie mając ochoty unosić wzroku. Czy tak właśnie wyglądała starość...? Budzenie się z bólem karku i naciąganie mięśni przy każdym gwałtowniejszym ruchu...?

   – Wstawaj. Jesteś w rui – powiedział Jimin, nadal wisząc nad mężczyzną.

   Ten zmarszczył brwi, próbując przetworzyć fakty. Beta mógł zaobserwować konsternację na jego twarzy, cały proces łączenie faktów oraz składania ich w spójny obraz; te, myśl za myślą, malowały się na twarzy Alfy ściąganiem ust, strzelaniem wzrokiem oraz mrużeniem oczu.

   – Cholera – mruknął wreszcie Namjoon. Ponownie wykonał skok twarzą w poduszkę, czemu towarzyszyło głuche „pac" i jęk rezygnacji. – Przepraszam – mruknął. – Myślałem, że będzie dopiero za kilka dni...

   – Wiem, wiem... – Jimin usiadł na łóżku i przeczesał ręką włosy. Sterczały na różne strony, wyglądając jak stóg siana. – Nie twoja wina – zapewnił.

   – Mpf... – burknął Alfa, na poły przepraszająco, a na poły akceptując swoje położenie. Jego głos zniekształcała nadal przyciśnięta do twarzy poduszka.

   Jimin przez chwilę obserwował go bez słowa.

   – Idź pod prysznic, ja zamówię jedzenie – zdecydował wreszcie, wstając.

   – Mmmmmyyyy... – Namjoon jęknął, niezadowolony, że się go opuszcza. Nie miał jednak czasu zatrzymać Bety, bo ten już wychodził z pokoju.

   Jimin miał na sobie tylko bokserki i biały podkoszulek, co w nocy nie stanowiło problemu bo Namjoon podczas rui miał podwyższoną temperaturę i służył jako żywy termofor. Jednak, idąc przez salon, Jimin czuł chłód na skórze oraz szybko przebiegający ją dreszcz. Zgarnął więc z oparcia fotela swój sweter i założył przez głowę, jednocześnie wybierając numer jednej z firm dostawczych.

   Jeżeli czegoś się nauczył w związku z Alfą, to tego, aby podczas rui mieć solidne zapasy na co najmniej trzy dni...

  

  – Cholera, czekaj, muszę zadzwonić do pracy... – wtrącił, zaniepokojonym głosem, Namjoon. Wszedł właśnie do salonu, z mokrymi włosami i ręcznikiem w dłoniach. Mimo dopiero co wziętego prysznica, nadal dało się wyczuć od niego feromony oraz pot, które podczas rui stawały się naturalnym elementem flory i fauny ich mieszkania.

   – Już zadzwoniłem. Brałeś w tym trymestrze jedno zwolnienie cykliczne*, więc dali ci z chorobowego. Cztery dni powinny być w porządku? – Jimin spojrzał na niego znad komórki.

   – Tak, dzięki, jesteś aniołem – mruknął Namjoon. Podszedł do niego, aby pocałować go w czubek głowy, a następnie przejść nosem na jego szyję. Tam mógł wyłapać łagodny, roślinny zapach oraz zostawić swój. Jimin mruknął, dając się zakołysać w ramionach mężczyzny; odchylił też nieco głowę, aby oprzeć ją o ramię Alfy, i wrócił do odhaczania listy, którą robił przed każdą kolejną rują.

   Stali tak kilka minut po środku salonu: Jimin pisał do Taehyunga oraz szefowej, informując, że przez kilka następnych dni będzie niedostępny, a Namjoon rozsiewał coraz więcej feromonów, trzymając dłonie na brzuchu oraz bokach Bety.

   Przerwał im dźwięk domofonu.

   Park, uciszając niezadowolone pomruki Kima, wyplątał się z jego objęć i poszedł otworzyć dostawcy. Minutę później mężczyzna był już na ich piętrze, gdzie w drzwiach zastał Parka w drzwiach; Beta miał już przygotowany portfel oraz miły uśmiech, mając tym samym nadzieję złagodzić irytację dostawcy, który musiał przecież przytachać ich zamówienie aż na czwarte piętro.

   Aczkolwiek równie wielki wpływ zdawał się mieć tutaj sam wygląd Jimina – jego nagie, szczupłe nogi, ledwie sięgający ud oraz zsuwający się z jednego ramienia sweter, a także przyjemnie zaspany, łagodny wzrok, który komplementowały delikatne rumieńce.

   Jimin zdawał sobie sprawę ze swoich atutów i dlatego nawet się nie zdziwił gdy, odliczając zapłatę, poczuł ciężkie uderzenie w plecy – Namjoon zawisł na jego ramionach i cicho zawarczał na dostawcę, posyłając w jego stronę ostrzegawczą falę feromonów. Jimin nie zareagował, spokojnie czekając aż zostanie mu wydana reszta. Natomiast na twarzy pracownika zakwitł uśmiech pełen zrozumienia – żegnając się, życzył „powodzenia" oraz „dobrej zabawy". Jimin, zamykając za nim drzwi, nie mógł powstrzymać zadowolonego uśmieszku. Obiecał sobie wystawić pracownikowi dobrą ocenę na aplikacji...

   Gdy Beta stanął przodem do Alfy, ten natychmiast objął go i ścisnął, unosząc kilka centymetrów nad podłogę.

   – Moje – burknął.

   Jimin posłał mu rozbawione spojrzenie po czym stuknął lekko w ramię.

   – Dobrze, dobrze, twoje, ale pomóż mi z jedzeniem, panie Zły Wilku – zażądał, samemu już podnosząc jedną z toreb.

   Namjoon, jak na Alfę przystało, musiał się popisać swoją siłą oraz zaradnością, więc podniósł naraz aż cztery pudła – ruja była jedynym okresem kiedy Jimin nie martwił się, iż ten coś stłucze (wszelkie zmysły, postawione na alarm, zwykle zapobiegały większości wypadków), więc pozwolił mu na te popisy, a nawet wydał z siebie (bardzo teatralne) westchnienie.

   Mimo taniości zagrania, Namjoon sprawiał wrażenie zadowolonego; jego uszy i policzki poczerwieniały, a na policzkach powoli zaczynały być widoczne dołeczki.

   – Najpierw śniadanie czy seks? – zapytał Jimin, posyłając Alfie swój firmowy uśmieszek. „Przypadkowo" odsłonił przy tym jedno ramię, udając, iż nie ma z tym absolutnie nic wspólnego, a winić można tylko prawo grawitacji.

   Namjoon wlepił w nagi fragment skóry szeroko otwarte oczy, ale gdy się odezwał jego głos był niepewny oraz pozbawiony jakichkolwiek zbereźnych intencji:

   – Przytulanie...? – zapytał nieśmiało.

   Uśmieszek Jimina przeszedł w szeroki, pełen rozczulenia, uśmiech.

    – Chodź na kanapę.




*Zwolnienie cykliczne – jedno z praw przysługującym pracownikom. Alfy i Omegi, zgłaszając się do pracy, podają częstotliwość swoich cykli i umowy o pracę zostają później spisane z ich uwzględnieniem; prowadzi to czasem do dyskryminacji osób, które gorączki lub ruje przechodzą częściej. Bety również mogą dostać takie zwolnienie, jeżeli są w stałym związku z partnerem/partnerką, którzy owe cykle przechodzą, ale to wiążę się z dużą ilością dokumentacji, zaświadczeń lekarskich, a często jest wymagany dokument ślubu czy aktywne ugryzienie. Jimin na szczęście dobrze dogaduje się ze swoją szefową, więc ta pozwala mu na dodatkowe dni wolnego podczas rui Namjoona, ale oficjalnie nie ma urlopu cyklicznego uwzględnionego w umowie o pracę.



Ten rozdział jest zdecydowanie krótszy, niż poprzednie: ma mniej niż 1000 słów, czego staram się generalnie unikać. Ale ten punkt w akcji jest mi potrzebny i nie chciałam go mieszać z nieco poważniejszymi oraz... bardziej konkretnymi fragmentami, które pojawią się w kolejnych rozdziałach, więc tak; mały przerywnik na osłodę.

Wiecie, że dokument w Wordzie odpowiedzialny za tę książkę ma już prawie sto stron???? I ponad 26 tysięcy słów??? Oczywiście, część to notatki, wtrącenia, co powinnam dodać później i jakie elementy fajnie byłoby poruszyć, ale nadal czuję się dumna, że zdołałam aż tyle napisać (mam spisaną sporą część historii Taegi, którą zacznę opisywać dopiero za kilka rozdziałów) oraz poświęcić temu aż tyle czasu. To jeden z bardziej ambitnych projektów jakie kiedykolwiek zaczęłam na Wattpadzie, zaczęłam pisać całość jakieś pół roku przed publikacją pierwszego rozdziału...

Tym bardziej się cieszę, że ktoś to czyta, i że ja sama nie tracę motywacji do dalszego pisania (z czym często mam problem)!

Purple you all!!! <3

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro