Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Mniejsze zło cz. 2

    Przeciąg wpadał do auta. Świeże powietrze przeniknęło przez materiał koca i zaalarmowało Yoongiego. Mężczyzna zaczął jeszcze bardziej spazmatycznie drgać; Jimin wyszedł – Jimin zostawił otwarte drzwi – Jimin go opuścił-!

    Opuścił go! Tak jak Alfa! Wszyscy go opuszczali! Nikt go nie chciał! Nikomu na nim nie zależało, nie miał już nikogo! Najpierw rodzice, potem Boemgyu, potem Alfa, teraz nawet Jimin! Nie miał już nikogo, nikogo, umrze w tym aucie, nie da rady wstać, nie da rady wyjść, udusi się, udusi! Nie umiał prowadzić, nie wiedział gdzie jest, koc zaraz go udusi, ale nie mógł go zdjąć, za dużo, za dużo, za dużo...!

    Zakwilił gdy czyjeś ramiona uniosły go z kanapy. Zdał sobie sprawę, że, gdzieś między jednym panicznym płaczem a drugim, musiał na nią upaść. Teraz silne ręce pociągnęły go do góry i troskliwie przygarnęły do piersi.

   Yoongi natychmiast rozpoznał swojego Alfę – zapach alkoholu był nie do pomylenia z niczym innym (a już na pewno nie z tą cholerną choinką zapachową wiszącą nad lusterkiem!).

   – Ćśśs, ćśśś, już już... Nic się nie dzieje, tak...? Jesteś bezpieczny, nic się nie dzieje...

   Dzieje się, wszystko się dzieje, Boże, niech przestanie, co się dzieje, co się dzieje...?!

   Kanapa pod nimi zaczęła wibrować i wydawać charakterystyczny dźwięk – auto ruszało.

   Auto ruszało – czemu auto ruszało?! Przecież on i Alfa byli tu, kto prowadził, kto prowadził auto?!

    Jimin – Jimina z nimi nie było. Jimin też był w aucie...? Wrócił? Czemu wrócił? Przecież nienawidził Taehyunga? Zaraz znowu zaczną się kłócić? Boże, nie, tylko nie to, niech przestaną, niech przestaną, niech przestaną...!

   – Nie trzęś się, już, już... – Taehyung nadal do niego szeptał. Ale Yoongi ledwo to słyszał; był zbyt przerażony, zdawszy sobie właśnie sprawę, że jadą rozpędzonym autem bez zapiętych pasów-!

    Czy Taehyung też się nie przypiął?!, a co jeżeli zaraz będą mieli wypadek, co jeżeli zaraz zginął...?! Przecież auto mogło się rozbić w każdej chwili!

   Wyciągnął dłoń, usiłując znaleźć zapięcie. Chlipał przy tym, oczami wyobraźni już widząc jak z każdą minutą zbliżają się do ciężarówki i, na sekundę przed tym nim Yoongi daje radę ich przypiąć, samochód się zderza, miażdży ich, Omega nigdy więcej nie ma szansy porozmawiać z żadnym nich-nie ma szansy wyjaśnić niczego Tawhyungowi, Boemgyu pisze do niego SMS'-a za kilka miesięcy i nigdy nie dostaje odpowiedzi, myśli, że Yoongi go porzucił, nikt nie karmi Tanniego i pies chodzi po domu, piszcząc z głodu, powoli umierając bolesną śmiercią, nie wiedząc czemu jego państwo go porzucili...!

   Ktoś uniósł krawędź koca – Taehyung.

   Mężczyzna przysunął go do siebie, sprawiając, że Omega wylądował z nosem w zagięciu szyi Alfy. Zanim Yoongi zdał sobie sprawę co robi, już brał głęboki wdech. Woń alkoholu i potu zaczęła szczypać go w nosie a nawet w oczach, wypełniać gardło jakby to zaklejało się właśnie gorzkim syropem, wypełniać płuca, dusić, i dusić, i dusić, i dusić-!

   Yoongi zaciągnął się jeszcze mocniej, wydając głośny, lamentujący dźwięk. Taehyung drgnął, spinając całe ciało. Zaczął gładzić dłonią plecy Omegi.

   Yoongi chciał żeby zapach alkoholu kompletnie wypełni mu umysł i nie zostawił miejsca na nic innego – żeby rozpuścił wszystkie komórki oraz połączenia mózgowe, zabił hałas, natłok myśli, pozbawił go tego upiornego, potwornego, paraliżującego lęku-!

   – Jedź dalej – usłyszał tuż przy swoim uchu.

   Miał ochotę zacząć płakać – przecież nadal nie byli zapięci! Mogli zginąć w każdej chwili! Co jeżeli Jimin też nie był zapięty?! Co jeżeli on też zginie w wypadku?! Z kim wtedy zostanie Namjoon?! Jak on sobie poradzi?! Nie mogli zabierać Namjoonowi Jimina, musieli wracać, musieli się zapiąć, musieli wysiąść, jak najszybciej, uciekać, uciekać, uciekać-!

   Przytłoczony, prawie wgryzł się w szyję Alfy. Powstrzymało go ciche jęknięcie. Nie chciał skrzywdzić męża, więc poprzestał na lizaniu chropowatej, słonej skóry. Dopiero po kilku, pełnych marszczenia brwi, sekundach, zdał sobie sprawę, iż chropowatość i kłucie są winą zalążków zarostu. Gdyby był bardziej przytomny oraz mniej spanikowany być może zadałby sobie pytanie czemu Alfa się nie ogolił – dotąd golił się zawsze, niezależnie od okazji. Czemu tym razem nie...?

   Choć zapach męża odrobinę go uspokoił, to Omega wciąż nie mógł zwalczyć lęku o swoje życie – o życie każdego w tym samochodzie. Wrócił do szukania pasa na oślep, modląc się w duchu aby go znalazł – nie mógł zniknąć, prawda...? Pasy nie znikały od tak, to tak nie działało, musiał tu gdzieś być...!

   – Co się dzieje...? – głos Taehyunga rozbrzmiał tuż przy jego uchu. Yoongi go słyszał, ale nie rozumiał – miał wrażenie, że słowa, które zwykle przetwarzał bez problemu, teraz rozbiły się na miliony i miliony mili-sylab a złożenie chociaż jednej w całość i potem jeszcze zrozumienie było niemożliwie, było ponadludzkie, Yoongi nie mógł, nie dał rady, nie dał-!

   Chcąc jakoś zapanować nad swoim przerażeniem, zaczął jeszcze gorliwiej szukać zapięcia od pasa. Jeżeli je znajdzie, wszystko będzie w porządku – będą bezpieczni, nic się im nie stanie, wszyscy się pogodzą, wszystko będzie w porządku-!

   – Yoongi?!, Yoongs! Spójrz na mnie! – Alfa usiłował złapać go za szczękę i obrócić ku sobie, ale Omega mu się wyrywał. Nadal miał pełne łez oczy, ledwo co widział (koc, zdecydowanie nie pomagał).

   Zapewne poszukiwania byłyby łatwiejsze, gdyby ściągnął materiał, ale nie mógł, nie dałby rady, rozpadłby się, rozpuścił, nie był w stanie poradzić sobie ani ze słońcem, ani z zapachem tapicerek, ani z wytłumionymi, odgłosami obwodówki, ani z niczym...!

   – Nie wiem co mu jest! Nadal panikuje! – Alfa wciąż coś mówił, chyba ktoś mu odpowiadał, ale Yoongi kompletnie to wygłuszył, zaczynając drapać w materiale siedzenia. Jeżeli zapięcie pasa nie było na zewnątrz, to musiało być wewnątrz, prawda...?

   Prawda...?

   Prawie krztusił się tym jak ciężko osiadła mu gula w gardle. Nie mogąc tego znieść, zaczął pokasływać. Pluł przy tym na Alfę, który tylko objął go mocniej.

   – Yoongi, co się dzieje, możesz mi powiedzieć...?

    Czemu drapanie nic nie dawało, czemu nie mógł przedrapać się przez tapicerkę?! Czy pas przestał istnieć, czy już go tu nie było?! A jeżeli pas przestał istnieć, to co jeszcze mogło przestać istnieć, czy oni też mogli zniknąć – puf! – i nie ma?!, Yoongi nie chciał, nie teraz, nie mógł, nie zanim zobaczył się z Gyu, i Hoseokiem, i skończył studia...!!!

   Poczuł mocny uścisk na swoim nadgarstku – pisnął przerażony.

   Czy tak właśnie zaczynało się znikanie...?!

   – Yoongi? Yoongi, słyszysz mnie? – powtarzał głęboki głos. Omega chciał mu odpowiedzieć, naprawdę (może wtedy Alfa by mu pomógł: znalazłby ten znikający pas albo wysadził ich z auta, powiedziałby Omedze, że wszystko w porządku, że nikomu nic się nie stanie, że są bezpieczni-!), ale jego język był za ciężki, myśli galopowały kilkaset na minutę, wszystkiego było za dużo, za dużo żeby cokolwiek powiedzieć, żeby wiedzieć co powiedzieć...!

    – Uściśnij moją rękę jeżeli mnie słyszysz.

   Uściśnij... ścisnąć... gdzie Alfa miał rękę...? Oh, tu, jest, nie zniknęła, dobrze, co miał zrobić...?, ścisnąć, okej, mógł to zrobić, da radę-...!

   – Dobrze. Okej... – Alfa sapnął, tak jakby też się bał, że zaraz zniknie. – Coś cię boli? Ściśnij na tak.

  Yoongi ścisnął.

   – Co? Możesz mi pokazać?

   Omega machnął ręką, starając się pokazać swoje ciało. Nie był pewien, czy Alfa zrozumie. Miał nadzieję, że tak – nie był teraz w stanie niczego wyjaśnić, sam nie był nawet pewien co właściwie czuje, więc jak miałby-...?

   – Brzuch? Ciało?

   Yoongi ścisnął rękę.

   – To z powodu Fali? Czy coś innego? Klepnij mnie jeżeli coś innego.

   Yoongi ścisnął rękę.

   – Okej... okej. – Taehyung na chwilę zamilkł.

   Yoongi, jakimś cudem odrobinę spokojniejszy, oparł głowę na ramieniu Alfy i zaczął wdychać jego feromony. Czuł pod sobą falującą klatkę piersiową mężczyzny, czuł jedną z jego dużych dłoni gładzącą go po spoconych plecach – starał się zrównać oddech z tym Taehyunga, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia, czegokolwiek co pozwoliłoby mu czuć, że za chwilę nie zniknie-!

   – Pasy... – mruknął cicho, wręcz na próbę, chcąc sprawdzić, czy da radę coś powiedzieć. Jego własne zaskoczenie było niczym w porównaniu do gwałtownego, spazmatycznego drgnięcia ciała Taehyunga.

    – Co pasy? Uciskają? – zapytał Alfa, natychmiast zaczynając macać naokoło Omegi.

    Yoongi jednak nie miał już siły powiedzieć nic więcej – to jedno mruknięcie kompletnie go wyczerpało. Miał wrażenie, że jego ciało kompletnie opadło z sił, że do połowy zamieniło się w galaretę i każdy ruch wymagał milionowo większego wysiłku niż zwykle – nie tylko fizycznego, ale też świadomego; każdą kończynę, każdy palec musiałby unieść dopiero po długiej batalii z własnym mózgiem, z własną wolą, z własną płynnością i żelowatością...

   Skupiał się więc na oddychaniu – wdech, wydech, wdech, wydech...

   Nie był pewien ile spędził tak czasu – siedząc wpół na kolanach męża, wpół na tapicerce, co jakiś czas przypominając sobie o braku pasów, a przez resztę czasu usiłując wdychać feromony. Wprawdzie czuć w nich było stres oraz zmartwienie, ale nawet wówczas była to wciąż znajoma, rozpoznawalna woń, za którą Yoongi okropnie tęsknił przez ostatnie tygodnie...

   Zarejestrował, że auto staje dopiero kiedy silnik przestał już pracować. Chciał unieść głowę i wyjrzeć spod koca, sprawdzić co się dzieje, czy wszyscy przeżyli...? – ale nie znalazł na to dość siły. Uchylił więc tylko powieki, które musiał w którymś momencie zamknąć, i pozwolił żeby działo się co się chce – a działo się to, że jego Alfa uniósł go pod uda po czym ostrożnie wyszedł z samochodu.

   Stłumione, gorliwie szczekanie zaalarmowało Yoongiego, że muszę być przed domem – ich domem.

   W domu, nareszcie był w domu, teraz już będzie lepiej, będzie tu Tannie, i gniazdo, i łóżko, i ciepło, i ulubione jedzenie-!

   Miał wrażenie, że słyszy nad sobą jakieś głosy – Taehyung pozwolił mu zostać pod kocem, ale sam wyciągnął głowę, pewnie żeby patrzeć gdzie idzie. Yoongi dał ukołysać się rytmowi kroków męża, wczepiony w jego ramiona tak kurczowo, że nawet gdyby został puszczony pewnie i tak by nie spadł.

   O tym, że weszli do domu poinformował go przede wszystkim zapach – no i szczekanie Tanniego, który, wnosząc po odgłosach, bardziej podekscytował się przyjazdem Jimina niż własnych właścicieli. Beta chyba coś mówił do psiaka, może go głaskał.

    W tym czasie Taehyung zaczął wnosić Yoongiego po schodach. Nawet przez koc, Omega czuł wiercące spojrzenie Jimina.

   – Będę musiał iść na siłownię... – sapnął Alfa, gdy po raz kolejny potrzebował stanąć i wziąć kilka głębszych oddechów.

   – Pomóc ci?! – dobiegł z dołu głos Jimina.

    – Nie – rzucił szorstko Alfa, natychmiast wznawiając wspinaczkę. Omega tylko mocniej się w niego wczepił. Jego ciało, już wcześniej ciężkie, teraz wydawało się niemożliwie do ruszenia – był jak potężna, nienaturalnie wielka lalka, którą Alfa musiał niemal cisnąć o łóżko aby nie ciążyła mu na zawsze.

   Yoongi jęknął cicho, natychmiast podejmując prób ułożenia gniazda – był jednak zmęczony, sterany, spocony, miał wrażenie, że ledwo jest w stanie oddychać, a co dopiero się ruszyć – zaczął popiskiwać tęsknie, nawołując swojego partnera.

   Mężczyzna zaczął pomóc mu organizować koce, poduszki oraz ubrania, łącznie z tymi od Namjoona i Jimina, a Yoongi, mając nareszcie jakieś cząstkowe wrażenie bezpieczeństwa, skopał śmierdzący koc i zanurzył się w dużo przyjemniejsze, dużo cieplejsze i dużo lepiej pachnące materiały...



Także ten... no.

Może skupmy się na samym rozdziale!

To jak Taehyung próbuje komunikować się z Yoongim poprzez ściskanie ręki jest metodoą, o której dowiedziałam się podczas kursu pierwszej pomocy psychologicznej: osoby będące np. w szoku, nie zawsze są w stanie mówić, więc warto wtedy wypróbować np. metodę "dotknij mojej ręki na tak" albo "stuknij o swoje udo na nie". Nie należy jednak od razu pchać się w kontakt fizyczny, łapać kogoś itp - w opowiadaniu jest to trochę inna sytuacja bo Tae jest dla Yoongiego znajomą osobą.

Gdybyśmy mieli iść z tym dalej, pierwszym  pytaniem po "Czy mnie rozumiesz?" najważniejsze jest zapytanie "Czy osoba jest ranna/czy coś ją boli?". Nie twierdzę, że Tae był w czymkolwiek przeszkolony, działał na instyntkach i to było pierwszym co przyszło mu do głowy. Gdyby miał szkolenie/kurs cokolwiek zapewne starałby się zadawać Yoongiemu kolejne pytania, żeby go uspokoić: "Czy jesteś w stanie mówić?", "Mógłbyś dotknąć siedzenia?", "Dobrze, a teraz mógłbyś dotknąć oparcia?" itp. Te ostatnie służą temu żeby skupić uwagę osoby na czymś innym niż jej strachu, pomóc się zakotwiczyć - jeżeli osoba mówi, można poprosić żeby wymieniła np. trzy czerwone rzeczy w jej otoczenia, powiedziała o trzech zapachach, które teraz może czuć. Rzeczy te powinny być związane z tu i teraz, nie przeszłością/przyszłością np. "Kim chcesz zostać jak dorośniesz".

To chyba tyle na dziś? Kolejny rozdział w następną środę a ja idę zakuwać do kolokwium bo jestem w czarnym tym... no wiecie.

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro