Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Mniejsze zło cz. 1

Dedykacja za kopnięcie mnie w tyłek kiedy zwlekałam z terminem.

 

   Yoongi czuł jak ciężar ciągniętego przez niego koca znacząco maleje – nie musiał patrzeć przez ramię aby wiedzieć, że to zasługa Jimin. Beta, teraz objuczony własną torbą, najwyraźniej nie chciał dopuścić do jeszcze większego pobrudzenia materiału (który i tak został już przeciągnięty po kilkunastu stopniach).

   Schodzili w milczeniu. Ich kroki miały podobny, miarowy rytm, ale obcasy Jimina rozbrzmiewały dużo głośniej – tak jakby starały się ostrzec oraz odstraszyć wszystkich ciekawskich, którzy mieliby odwagę wyściubić nosy z mieszkań. Omega, mimo okropnego samopoczucia (miał wrażanie, że zaraz wyjdzie ze – zbyt gorącej i zbyt spoconej – skóry) czuł się odrobinę raźniej z obecnością Parka za plecami. Trudno by nazwać Betę „aniołem stróżem" przy całym jego temperamencie, opryskliwości oraz skłonności do przeklinania, ale z pewnością znajdował się w jakiejś kategorii „opiekuńczości", o której Yoongi zawsze skrycie marzył, ale prawie nigdy nie dostawał...

   Jeszcze miesiąc-dwa temu, gdyby ktoś powiedział Omedze, że Park będzie szedł za nim prosto do jaskini lwa – choć mógł tego z łatwością uniknąć obracając się na pięcie i wracając do przytulnego mieszkanka oraz ramion narzeczonego – Yoongi pewnie wywróciłby oczami i zapomniał o całej konwersacji, uznając, że ów wyimaginowany ktoś musiał pomylić go z inną osobą: osobą, którą Jimin znosił nieco łatwiej, na którą nie patrzył wilkiem lub nie wymijał wzrokiem, z którą zamienił więcej niż kilka słów podczas każdego spotkania...

    Najwyraźniej Yoongi źle ocenił Jimina albo to Jimin zmienił zdanie co do niego: choć trudniej było uwierzyć drugą opcję, widząc jak bardzo Yoongi... przeszkadzał w życiu Jimina.

   Przeszkadzał to nawet za mało powiedziane... jak wszystko rujnował: zaczynając od zajęcia miejsca na kanapie, przez zmuszanie do odbierania swoich rzeczy i dzwonienia do Kim'a w swoim imieniu, po, wreszcie, skłócenie go z najlepszym przyjacielem, z którym wcześniej byli nierozłączni jak dwa końce jednego sznura. Nawet kłótnia, która miała miejsce kwadrans temu, była pośrednio winą Omegi – bo czy doszłoby do niej, gdyby Yoongi nigdy nie pojawił się w życiu Taehyunga...? Nie. Czy Jimin spędziłby ten kwadrans płacząc w ramię Namjoona bo został skrzywdzony przez jedną z najważniejszych dla niego osób...? Nie. Czy wszyscy, którzy znajdowali się wtedy w salonie, byliby szczęśliwsi gdyby Omega nigdy się nie pojawił...? Tak. Zapewne tak.

    Yoongi mógł nie radzić sobie z własnym małżeństwem, studiami i całą masą innych rzeczy, które reszcie ludzie przychodziły bez problemu – ale najwyraźniej było coś z czym radził sobie znakomicie: rujnowaniem ludziom życia.

   Ale, nawet wiedząc ile problemów robi każda kolejna jego decyzja, o ile lepiej by wszystkim było gdyby po prostu został zamknięty w łazience na piętrze i nie wyściubiał nosa póki Gorączka nie minie a wszyscy o nim zapomną i przestaną przejmować się jego istnieniem – tak nie potrafił powstrzymać swoich instynktów: naglącej potrzeby powrotu do domu, do znajomego otoczenia, pod opiekę kogoś kto go Oznaczył i, jak dotąd, skutecznie pomagał przejść przez wszystkie Gorączki. Znajdując się poza zasięgiem woni oraz protekcji Alfy, Yoongi miał wrażenie jakby ktoś wywrócił cały świat na lewą stronę; wszystko pachniało nie tak, wyglądało nie tak, powodowało nagły przypływ nerwowości oraz lęku, mimo, że nic się nie działo, że w okolicy nie było żadnego realnego zagrożenia...!

   Szedł chwiejnie, co jakiś czas opierając ramię o ścianę w nadziei, że to pomoże mu odzyskać poczucie stabilności. W jednej dłoni niósł koc, w drugiej reklamówkę z ubraniami Namjoojan oraz Jimina a na barku ciążyła mu torba. Nawet bez Wstępnej Fali, która albo już uderzyła, albo zaraz miała to zrobić, z trudem wlókłby się teraz po schodach. Naglące odgłosy SMS-ów tylko pogarszały sprawę...

   Kiedy wreszcie wyszli przed blok, początkowo nawet nie dostrzegł męża. Dopiero nagły ruch głowy Jimina zdemaskował wpół-ukrytą za autem sylwetkę.

   Taehyung stał, marszcząc brwi oraz intensywnie wpatrując się w telefon; najpewniej nadal czekał na odpowiedź Yoongiego. Dopiero odgłos kroków musiał go zaalarmować, gdyż uniósł wzrok i skrzywił się nieznacznie, jakby zobaczył coś obficie porosłego pleśnią.

   – Co wy robicie...? – zapytał, zerując spojrzenie na Jiminie.

   – Chciałeś żeby z tobą wracał, tak? – odparł ten, wymijając Kim'a. Podszedł do bagażnika i uniósł klapę: sekundę później już wrzucał do środka wszystkie przyniesione rzeczy. – Nie ma chuja, że puszczę go samego.

   Yoongi poszedł za Jiminem, więc nie mógł widzieć twarzy męża, z łatwością potrafił jednak odgadnąć jaki musiała mieć teraz wyraz: coś pomiędzy obrzydzeniem oraz skonfundowaniem, co Yoongi znał z tych nielicznych sytuacji, gdy Taehyung musiał reprezentować klientów, których chętniej sam posłałby do piekła zamiast pomagać im zbierać dowody...

   – Myślisz, że go skrzywdzę? Poważnie?! – prychnął Kim. – Jeżeli uważasz mnie za takiego drania to dlaczego w ogóle go ze mną puszczasz? Dlaczego nie zadzwonisz na policję?!

   Jimin, spakowawszy już dwie torby, sięgnął po reklamówkę. Yoongi jednak mocniej przycisnął ją do piersi, nie chcąc sobie nawet wyobrażać rozstania z cenną zdobyczą...

   – Zgadzasz się, albo wracam z nim do mieszkania – oświadczył Beta, głośno trzaskając klapą od bagażnika. Yoongi drgnął, nie wiedząc dlaczego nagle zaszkliły mu się oczy.

   – A mam jakieś wyjście? – zapytał Tae, bardzo sarkastycznie i bardzo retorycznie. Chwilę później można było usłyszeć stukot jego butów na bruku.

   Jimin bez słowa usiadł na tylnym siedzeniu, trzaskając mocno drzwiami. Yoongi skierował się ku przeciwnej stronie pojazdu.

   Dopiero wówczas zauważył, że Taehyung – o którym sądził, iż ten siada właśnie za kierownicą – trzyma otwarte drzwi pasażera. Omega spotkał jego spojrzenie – ciemne, jakby puste, a jednocześnie zdesperowane – co tak go przestraszyło, że natychmiast spuścił oczy.

   Sekundę później usłyszał ciche kliknięcie: Jimin, przesunąwszy się wzdłuż kanapy, podtrzymywał Omedze drzwi. Jego wzrok był spokojny ale równie oczekujący co ten Tawehyunga. Yoongi zdał sobie sprawę, iż został postawiony przed wyborem i że nie bladego pojęcia co wybrać: co chce wybrać!

   – Wsiadasz? – ponaglił go Park.

   Taehyung milczał.

   Yoongi, sięgając po klamkę tylnych drzwi, za wszelką cenę unikał spojrzenia męża. Jimin przesunął się do boku, robiąc mu miejsce na kanapie. Omega natychmiast wcisnął się w fotel, mając wrażenie, że jeżeli zostanie na bruku jeszcze choćby chwilę dłużej, ten pochłonie go i skonsumuje w całości...

   Taehyung bez słowa zamknął drzwi, przeszedł na drugą stronę oraz zajął miejsce kierowcy.

   Beta, widząc, że Yoongi siedzi bez ruchu, sięgnął by pomóc zapiąć mu pas. Nachylony tuż obok, nagle zamarł.

   – Czy ty płaczesz...? – zapytał cicho.

    Yoongi dopiero wówczas zdał sobie sprawę, że łzy, które zaszły mu do oczu po zatrzaśnięciu bagażnika, najwyraźniej nadal były widoczne.

   – Nie, po prostu... – zaprotestował słabo, sam przed sobą nie potrafiąc wymyślić wiarygodnego wyjaśnienia. – Nie-nie wiem...? Przestraszyłem się... chyba – wymamrotał.

   Odpalone auto zamruczało głośno.

   – Możemy jeszcze wrócić jeżeli chcesz...? – zaproponował Beta, siląc się na szept. Yoongi pokręcił głową; musiał wrócić do domu albo miał wrażenie, że zwariuje.

    – Cały czas z tobą będę, jeżeli coś się stanie to możesz od mnie przyjść i od razu wrócimy, będziesz mógł zagnieździć się w salonie albo w naszej sypialni, cokolwiek woli-

   – Możesz przestać?! – warknął wreszcie Taehyung. Siedział odwrócony w ich stronę, obserwując jezdnię i czekając na dobry moment aby dołączyć do ruchu. – Naprawdę zamierzasz go nastawiać przeciwko mnie?! Traktować jakbym był jakimś zwyrolem, który go pobije gdy tylko wrócimy do domu?! Nie zmuszam go żeby ze mną wracał, sam się na to zdecydował! Jeżeli tak ci zależy żeby mnie nienawidzić, to proszę bardzo, ale nie wciągaj w to mojego męża!

   – Nikt cię nie pytał – stwierdził beznamiętnie Jimin.

   Gorzkie feromony Alfy zaczęły wypełniać auto; Yoongi przyciągnął reklamówkę pod sam nos i przymknął oczy, starając się skupić na uczuciu jazdy, na odgłosie kierunkowskazu, na cichym buczeniu silnika...

    – Wiesz, że mogę ci zakazać wejścia do mojego domu? To, że się przyjaźnimy, nie znaczy, że zawsze jesteś tam mile widziany...

   – To Yoongi wróci ze mną. Czegoś wcześniej nie zrozumiałeś...?

   – Jezu, Park, coś ugryzło cię w tyłek czy jak...? Powiem ci kilka gorzkich i nagle jesteś przeciwko mnie...?

   – Powiedzenie, że jestem dziwką to „kilka gorzkich słów"...?!

   – Nie powiedziałem, że jesteś „dziwką"! Nie wkładaj mi w usta czegoś, czego nie mówiłem!

   – No tak, bo powiedzenia, że dawałem komu popadnie jest czymś zupełnie innym...!

   – Przestać kłamać! Doskonale wiesz, o czym mówiłem! Nie obchodzi mnie z iloma osobami spałeś, chodziło mnie o to, że to zawsze były numerki na jedną noc i to, że Namjoon zainteresował się tobą na dłużej nie znaczy, że powinieneś od razu się z nim wią-

   – A od kiedy to, niby, twoja, kurwa, sprawa?!

   – Od kiedy mieszasz się w moje małżeństwo! Wcześniej nie zająknąłem się nawet słówkiem, to twoje życie, niech ci będziesz, rób co chcesz jeżeli uważasz, że tak ci lepiej, ale kiedy uznajesz, że wiesz lepiej co będzie lepsze dla Yoongiego-!

   – No tak, bo on żyje tylko po to żebyś mógł go pieprzyć i żeby mógł ci urodzić bachory, co?! To jest dla niego lepsze?!

   – Naprawdę uważasz, że zależy mi na nim tylko dlatego, że może urodzić mi dzieci?! Myślisz, że jak tylko zaciągnę go do domu, to rzucę nim o materac i pójdę sprawdzać kreski na teście ciążowym po każdej rundzie?!

   – Może tak! Skąd mam, kurwa, wiedzieć?! To nie tak, że nie porzuciłeś wcześniej mnie bo nie mogłem dać ci rodziny!

   W samochodzie zapadła ciężka cisza. Yoongi wiedział, że nowe łzy napłynęły mu do oczu, ale tym razem nawet nie próbował ich ukryć.

   Jak to „nie chciał go"? Oni kiedyś byli razem...? Czemu żaden z nich nie powiedział o tym Yoongiemu...?

   – O to ci chodzi? – zapytał nagle Taehyung; Yoongi nigdy wcześniej nie słyszał u niego takiego jadu w głosie. – Nie zeszedłem się z tobą, więc teraz próbujesz zrujnować mój związek...? Nastawić przeciwko mnie własnego męża...? Aż tak bardzo mnie nienawidzisz za to, że chciałem cholerną rodzinę, że chcesz zrobić wszystko żebym jej nie miał...?

   – Przestań pieprzyć – warknął Jimin, wychylając się do przodu. Taehyung nie mógł na niego patrzeć, zajęty obserwowaniem jezdni, ale gdyby mógł, Yoongi był pewien, że obydwaj mężczyźni mordowaliby się teraz spojrzeniami. – Gdyby nadal mi na tobie zależało, nie byłbym z Namjoonem-

   – Yhm, a to ciekawe, że zszedłeś się z nim akurat kiedy zacząłem szukać sobie męża. Próbowałeś sprawić żebym był zazdrosny? Dlatego się z nim zaręczyłeś? A kiedy nie wyszło, zacząłeś próbować zniszczyć moje małżeństwo...? Nie za takiego człowieka cię miałem, Park-

   – Nie zamieniłbym Namjoona na ciebie choćby mi za to zapłacili – Jimin warknął tak ostro, że Yoongi prawie drgnął w miejscu. Słowa nie były nawet skierowane do niego, a i tak miał wrażenie, że właśnie kopnięto go w brzuch. – Możesz mnie mieć za kogo sobie chcesz, ale ja cię znam, Kim. I wiem jakim ty jesteś człowiekiem, nawet jeżeli sam przed sobą nie chcesz tego przyznać. To, że za kogoś płacisz nie sprawia nagle, że jesteś dobrą osobą. A jedyny powód jaki mam żeby mieszać się w twoje małżeństwo to Yoongi. Nikomu bym nie życzył żeby znalazł się w jego sytuacji. A ty możesz się piperzyć i kurwić i cokolwiek ci jeszcze przyjdzie do tego piperzonego łba, wisi mi to. Możesz sobie nawet założyć własny burdel, może wtedy znajdzie się ktoś kto faktycznie będzie chciał mieć z tobą dzieci, ale dopóki musisz zmuszać do tego ludzi-

   Samochód zahamował z piskiem.

   Yoongi słyszał dźwięki klaksonów, najpewniej wciśniętych przez wkurzonych kierowców, których zaskoczyło wstrzymanie ruchu oraz niezapowiedziany zjazd na pobocze. W którymś momencie, zanim auto jeszcze stanęło, dłoń Jimina mocno zacisnęła się na udzie Omegi. Feromony paniki oraz zaskoczenia, wymieszane z wcześniejszymi wściekłością oraz rozdrażnieniem, drapały w tyle gardła.

   Yoongi miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze.

   Nawet słysząc odgłos gaszenia silnika oraz wyciąganych ze stacyjki kluczyków, nie miał odwagi unieść głowy. Coś metalowego zabrzęczało na kanapie między nim i Jiminem. A potem coś kolejnego.

   – Odwieź go do domu – nakazał Alfa. Zawtórował mu odgłos otwieranych drzwi auta. Yoongi z opóźnieniem zorientował się, że Kim wysiada z pojazdu. – Ja wrócę piechotą.

    Drzwi trzasnęły głośno.

   W powietrzu zawisła ciężka cisza – Yoongi widział kątem oka, że Beta siedzi równie zamarły co on sam, z dłonią nadal kurczowo zaciśniętą wokół uda i z oczami wlepionymi w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilę siedział Alfa. Usta miał wpół-otwarte, jakby nadal planował dokończyć wcześniejsze zdanie.

   Yoongi czuł jak serce łomocze mu dużo szybciej niż powinno, jak nowa warstwa potu wstępuje na skórę, jak całe ciało zaczyna powoli drżeć, targane konwulsjami, jak gorąca ślina gęsto napływa do ust, jak zęby zaciskają się kurczowo, nieomal przygryzając język...!

   Nim miał czas zrozumieć co to wszystko oznacza, już wył przeraźliwie, telepiąc się w siedzeniu.

   – Hyung?! Hyung, co się dzieje?!

   Yoongi miał wrażenie, że pas uciska mu klatkę piersiową – zaczął drapać i szarpać, próbując się spod niego uwolnić, ale to nic nie dawało. Dlaczego to nic nie dawało...?!

   Sięgnął roztrzęsioną dłonią ku zapięciu, na oślep usiłując trafić w przycisk. Kiedy rozległo się ciche kliknięcie, był niemal pewien, że to nie on go wcisnął...

   Jak najszybciej odrzucił pas za siebie. Zignorował nieprzyjemne stuknięcie, które rozległo się sekundę później. Zamiast tego zaczął jak najszybciej ciągnąć ku sobie pobrudzony koc. Jednocześnie próbował przystawić reklamówkę z ubraniami do nosa. W którymś momencie prawie wypadła mu z rąk i miał wrażenie, że stanie mu serce.

   Cokolwiek, tylko nie zapach strachu, paniki, wściekłości, błagam, cokolwiek...!

   Płacz rozdarł mu gardło, wypełniając cały samochód. Jimin nadal ściskał dłoń na jego udzie; Omega miał wrażenie, że zmiażdży mu tym kość. Zaczął wciskać się głębiej w siedzenie. Nie mógł opanować ciarek. Wciągnął koc na głowę; znajomość woni była kojąca, element smrodu klatki schodowej i łazienki niemal dusiły...

   – Co się dzieje, coś cię boli?! Gorączka się już zaczęła?!

   Za dużo, za dużo, za dużo...!

   – Mam zadzwonić po pogotowie?!

   – Alf-fffa-! – Yoongi wyjęczał.

   Miał wrażenie, że język obija mu się o zęby. Miał wrażenie, że się plącze. Miał wrażenie, że nie potrafi złożyć jednego słowa.

    – Opf-ścił mnie! Nie chce mnie, nie chce...! – chlipał.

   Chciał aby jego smutek usłyszał cały świat, z drugiej błagając aby nie usłyszał go nikt.

   Jimin nic nie mówił. Yoongi oddychał szybko, płytko, miał wrażenie, że nie starczało mu powietrza. Wiedział, że powinien ściągnąć z głowy koc, ale nie potrafił się przemóc – wszystko na zewnątrz pachniało tak okropnie, tak strasznie, był sam, został porzucony (znowu), nikt go nie chciał, nikt go nie kochał, nikt się nim nie zajmie, nie przejmie, zostanie już na zawsze w tym aucie i-!

   – Mam po niego iść? Po Alfę? – zapytał cicho Jimin.

   Yoongi zaczął szybko kiwać głową, mrucząc „mmmhmmm!", które co chwila przerywał mu własny, urywany oddech.

    Sekundę później obok omegi rozległo się szuranie i dźwięk otwieranych drzwi.



Weźcie shota za każdym razem kiedy ktoś zamyka albo otwiera drzwi...

Dzień dobry, jestem kopciuszkiem i zawsze przychodzę na bal po północy! W łachmanach i bez butów bo nie umiem w terminy! Tym bardziej dziękuję za upomnienie, bo rozdział miał być najpóźniej w poniedziałek-wtorek a jest dziś...

Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że weekend w domu okazał się dużo bardziej zabiegany niż sądziłam, więc nie miałam nawet czasu usiąść do zadań na zajęcia, a co dopiero pisania. Także, wczoraj wieczorem i dzisiaj wreszcie zakasałam rękawy. Dziękuję wszytskim mocno za cierpliwość!

Nie chcę na razie zmieniać grafiku (tym bardziej, że 18 listopada mam kolokwium), więc nastepny rozdział, zgodnie z orygianlnym planem, postaram się wstawić za tydzień. Nie jestem pewna czy koniecznie będzie to sobota, może mi się przedłużyć do niedzieli-poniedziałku, a potem planuję już wrócić do cyklu co dwutygodniowego.

Ten rozdział był dosyć sporym wyzwaniem ze względu na stan emocjonalny Yoongiego - pogłębię to trochę w drugiej części rozdziału, ale ogólnie mam nadzieję, że udało mi się w miarę oddać jego odczucia oraz roztrzęsienie związane z całą sytuacją, z byciem między młotem a kowadłem Vmina.

Trzymajcie się i spóźnionego (strasznego?) święta zmarłych!

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro