23. Rozmowy nad niedopałkiem
Namjoon kochał Jimina, naprawdę go kochał – ale czasem za cholerę go nie rozumiał.
Chociażby to: Park, z uporem godnym maniaka, co wieczór przygotowywał Alfie kubek herbaty. Namjoon nie był pewien czy Beta traktuje to jako jakiś nowy język miłości, jest na tyle zatwardziały emocjonalnie, że to jedyne co przychodzi mu do głowy, czy może próbuje odwdzięczyć się za te wszystkie litry mięty, które Namjoon przygotowywał mu po próbach wymiotów – cokolwiek stanowiło powód, sama herbata nie była problemu – oczywiście, że nie, dla kogo dostawanie ciepłej herbaty do łóżka byłoby problemem?
Nie, nie, problemem było to, że Jimin oczekiwał aby Namjoon ją wypił.
No dobrze, wypicie herbaty też nie stanowiło sedna problemu: sedno problemu stanowiło to, że Namjoon sikał w nocy jak kot z chorym pęcherzem, chodząc do łazienki co parę godzin.
Tej nocy było podobnie: Namjoon obudził się, spojrzał na zegarek w telefonie – druga rano, nie tak źle – wstał, robiąc co mógł żeby nie obudzić Jimina (który rzuciłby mu wtedy wściekłe spojrzenie i zagarnął całą kołdrę) żeby, drapiąc się po pośladku, wyjść z pokoju.
Stanął.
Coś było nie tak – potrzebował chwili żeby zlokalizować źródło swojego niepokoju, ale kiedy już je namierzył, natychmiast powędrował wzrokiem ku kanapie.
Woń feromonów Yoongiego, do której zdołał przez ostatnie tygodnie przywyknąć, teraz była wyjątkowo słaba. Alfa podszedł do sofy, próbując zignorować stopniowe przyśpieszanie własnego pulsu.
Krok – badum, badum, badum!
Kolejny – badum, badum, badum!
Jeszcze następny... – badum, badum, BADUM!
Pusto.
Koszulki, dresy, koce oraz poduszki leżały rozkopane, rozstawiając po środku miejsce, gdzie, jeszcze kilka godzin temu, spał Omega. Namjoon potrzebował chwili żeby dotarł do niego niepokój – w pierwszej sekundzie poczuł tylko skonfundowanie, szukając mężczyzny pół-przymkniętymi oczami. Dopiero zdawszy sobie sprawę, że nie ma go w salonie a ze szpary pod drzwiami łazienki nie ucieka żadne światło, Kim zaczął myśleć jaśniej.
Gdzie on jest? Uciekł? Tak bez słowa?
A może stało się coś poważnego? Taehyung miał wypadek?
Z szukania alternatyw wytrąciło go poczucie chłodu stopniowo ogarniające jego stopy. Zmarszczył brwi i spojrzał na nie oskarżycielsko, jakby to była ich wina, że mieszkanie nie miało ogrzewania (bo i po co ogrzewać latem...?).
Gdyby Namjoon nie był tak śpiący i rozkojarzony, pewnie zawstydziłby się tym, ile czasu zajęło mu połączenie faktów – oraz dostrzeżenie uchylonych drzwi na balkon.
Ah...
Postanawiając, że jego pęcherz chwilę zaczeka, skierował się w tamtym kierunku.
Wychodząc na zimny beton, poczuł zapach tytoniu oraz feromony Yoongiego. Omega stał oparty o barierkę z papierosem w dłoni i stopami ściśniętymi między dwie wielkie donice. Słysząc skrzypienie plastikowych drzwi, wykręcił głowę, zlustrował Alfę pustym wzrokiem po czym wrócił do obserwowania panoramy miasta.
Ddageu świeciło mnóstwem kolorów, dorastając do swojego imienia*. W oddali majaczyło 83 Tower, podparte ocienionym wzgórzem. Od ulicy dochodziły pojedyncze szumy przejeżdżających aut oraz krzyki jakichś przechodniów. Powietrze było ciężkie, duszne od gorąca. Na niebie powoli zbierała się szaro-blada chmura zwiastująca jutrzejszy smog.
Mimo wszystkich tych niedogodności, noc wydawała się piękna – ale też dziwna. Namjoon miał wrażenie, że ktoś dodał do niej kroplę czegoś kleistego i gęstego, co sprawiało, że każdy detal wydawał się dokładniejszy, ale też dalszy, każde światło jaśniejsze, ale bardziej rozmazane...
(Być może to tylko jego zaspany umysł podpowiada mu tę dziwną interpretację...)
Stąpając cicho – a przynajmniej na tyle cicho, na ile potrafił – podszedł do przyjaciela. Z trudem wcisnął mięsiste łydki między donicę a małe drzewko balkonowe. Omega nadal na niego nie patrzył, nieruchomy pod cienkim, przesiąkniętym feromonami kocem. Statyczny i spokojny, wydawał się wręcz częścią balkonu, kolejną roślinką w kolekcji albo przedłużeniem metalowej barierki.
– Hyung? – usiłował wyrwać go z otępienia Alfa. – Wszystko w porządku?
Omega pociągnął głośno nosem.
– Nie mogłem spać.
– Ma to coś wspólnego z... no wiesz...?
– Nie wiem – głos Yoongiego był obojętny, pozbawiony sarkazmu czy jadu. Namjoon miał wrażenie, że rozmawia z samym ciałem, które na jakiś czas zostało pozbawione duszy.
– Z tym o czym... mówił z tobą Jimin...?
– Nie mam anoreksji – natychmiast zapewnił mężczyzna.
– Wiem. Chodziło mi raczej o...no wiesz... ciebie i Taehyunga.
– O to, że mnie „kupił"?
Namjoon poczuł jak czerwienieją mu uszy.
– Słyszałeś...?
– Tylko Jimina. Był dosyć... głośny.
– Wiesz, że nie miał nic złego na myśli? Martwi się o ciebie... Plus, chyba był dosyć zdenerwowany, że o niczym wcześniej nie wiedział.
– Myślałem, że Tae mu mówił. – Yoongi przestał palić papierosa; zamiast tego tylko trzymał go w dłoni, obserwując powolny proces gaśnięcia. – I że on mówił tobie.
– On i Jimin mieli wtedy... dziwny okres. Nie za wiele rozmawiali o zalotach Taehyunga.
Yoongi skinął głową, nie wiadomo czy się zgadzając, czy tylko przetwarzając informację.
– Wysłałem dokumenty na studia – powiedział nagle, zbijając Alfę z tropu.
– To... dobrze...? – Namjoon uważnie obserwował przyjaciela, starając się wybadać jego reakcję. – Chciałeś na nie wrócić, prawda...?
– Chciałem – przyznał Omega. – Ale chciałem wrócić do Busan. Złożyłem dokumenty na studia zdalne – wyjaśnił, ponownie zaciągając się dymem.
– Coś... coś się stało, że nie możesz tam pojechać...? – Kim nadal nie był pewien, gdzie prowadziła ta rozmowa, co miała wspólnego z sytuacją pomiędzy Yoongim i Taehyungiem (ale powoli zaczynał się domyślać...).
– Tae każe mi zostać w domu.
– Chce... Możesz powiedzieć dlaczego?
– Chce żebyśmy mieli dzieci.
– ...Teraz?
– Yhm – mówiąc to, Omega nagle oparł głowę o ramię Alfy. Musiała to być niewygodna pozycja, biorąc pod uwagę, że dzieliła ich cała donica, ale mężczyzna sprawiał wrażenie zdeterminowanego aby utrzymać taki stan rzeczy.
– A ty nie chcesz – Namjoon bardziej stwierdził niż spytał.
– Chcę, ale nie teraz.
– Nie może cię do tego zmuszać jeżeli nie chcesz – wytknął Alfa, mając nadzieję, że nie brzmi zbyt stanowczo. To nie Yoongi był osobą, której chciał to powiedzieć: tyle, że tej osoby tutaj nie było, a emocje mężczyzny zaczynały powoli brać nad nim górę...
Yoongi milczał przez chwilę. Namjoon czuł ciepło, które promieniowało od koca na jego własne ramię.
– Może. Podpisałem umowę.
– W jakim sensie...? – Namjoon zmarszczył brwi. – Obiecałeś, że urodzisz mu dzieci?
– Tak. – Yoongi nadal mówił obojętnym głosem, ale całe jego ciało aż krzyczało: smutny, zdruzgotany, zrozpaczony...!; od zapachu feromonów, przez spięcie ciała, po drgnięcia mięśni twarzy.
Namjoon powstrzymał się od powiedzenia pierwszej rzeczy, która przyszła mu na myśl (Niech sobie w dupę wsadzi te dzieci, jeżeli tak mu zależy), nie chcąc jeszcze bardziej stresować przyjaciela. Zamiast tego położył mu dłoń na karku i zaczął delikatnie masować.
– Co zamierzasz zrobić...? – zapytał, uznając, że być może najlepszą taktyką jest pozwolenie Yoongiemu mówić.
– A jakie mam opcje? – zapytał Omega retorycznie. – Będę studiował na miejscu. Założę rodzinę. Najwyraźniej – dodał, wyraźnie zgorzkniały.
– Nie możesz brać antykoncepcji...? – zapytał Namjoon, szukając jakichkolwiek opcji.
– Biorę. Od kiedy Tae mnie oznaczył.
– Wie o tym?
– Nie mówiłem mu. Ale pewnie się domyśla.
– Nie ma z tym problemu...?
– Pewnie ma. Pewnie będzie chciał żebym niedługo przestał je brać.
– Mówiłeś mu, że nie chcesz...?
– Joon – Yoongi spojrzał na niego stanowczym wzrokiem. – Dosłownie uciekłem z domu. Myślę, że się domyślił.
Namjoon nie miał pojęcia co na to odpowiedzieć.
– Nie powinien cię stawiać w takiej sytuacji – wymamrotał, mimo, że Omega pewnie doskonale o tym wiedział.
– Sam się w niej postawiłem... – mruknął Yoongi. Przez dłuższą chwilę dusił papieros w palcach po czym rozluźnił rękę i pozwolił jej opaść na balustradę. Przez ułamek sekundy Namjoon miał wrażenie, że żar z niedopałka jest kolejnym rozświetlonym okienkiem na panoramie miasta.– Powinienem przestać narzekać. I tak mam dużego farta: nadal mogę studiować, mam stabilność finansową i Alfę, który jeszcze mnie nie zdradza...
Było mnóstwo rzeczy, które Namjoon chciał wytknąć w słowach przyjaciela, ale uznał, że to nie czas ani miejsca nie zwalczanie wewnętrznych demonów przyjaciela. Nie kiedy tyle zewnętrznych czaiło się tuż za rogiem...
– Masz prawo mieć to wszystko, a mimo to chcieć żeby twoje życie wyglądało inaczej.
– Mogę chcieć.
Alfa spuścił wzrok.
– Po prostu nie będę szczęśliwy, Namjoon – powiedział Yoongi, chyba próbując załagodzić sprawę. – Ale mało kto jest.
– Ja uważam się za całkiem szczęśliwego – zaprotestował cicho Namjoon, usiłując udowodnić przyjacielowi, że szczęście wcale nie jest takie nieosiągalne. Dopiero o ułamek sekundy za późno zdał sobie sprawę, że zabrzmiał jakby umniejszał problemy przyjaciela...
– No to masz dużo farta – odparł spokojnie Yoongi.
– Być może – westchnął Alfa. Starał się nie ruszać żeby głowa Omegi nie spadła mu z ramienia. – Ale, jako „farciarz", nie uważam żebyś był... na przegranej pozycji. Taehyungowi zależy mu na tobie, w taki czy inny sposób. Może z czasem uda się go jakoś przekonać. Zostały ci jeszcze trzy lata studiów, więc może na następny semestr...
– Taehyungowi bardziej zależy na rodzinie niż na mnie – uciął mu Yoongi. – Mogę go przekonywać, ale tak długo jak to on ma pieniądze, decyzja należy do niego. Jeżeli na coś mi nie pozwala... niewiele mogę zrobić.
– Nie tak powinno działać małżeństwo...
– Ale tak działa. Przynajmniej moje. Może te z miłości są inne, ale, jak mówiłem, i tak miałem sporo szczęścia. Tae zawsze mógł okazać się sadystą, manipulatorem, psychopatą... A on tylko chce dzieci. Tyle mogę wytrzymać.
– Nie powinieneś musieć tego wytrzymywać. – Namjoon miał ochotę warknąć, ale się powstrzymał.
– Nie każdy ma tyle szczęścia co ty – po raz pierwszy w głosie Yoongiego było słychać odrobinę irytacji. – Powinieneś być wdzięczny, że mogłeś zaręczyć się z kimś, kogo kochasz.
– ...Jestem.
– To dobrze – odburknął Yoongi. Brzmiał jakby właśnie usłyszał przeprosiny po intensywnym zbesztaniu kogoś.
Obydwaj mężczyźni milczeli przez chwilę.
– Mogę cię o coś spytać? – zapytał nagle Omega. – Coś... osobistego?
– Myślę, że chyba nawet jestem ci to winien. Pytaj śmiało – zachęcił Namjoon, przekładając dłoń z karku przyjaciela na jego ramię.
– Dlaczego jesteś z Jiminem...? Nie zrozum mnie źle, nie mam nic przeciwko niemu, po prostu... Trudno mi to zrozumieć...? Jesteście... inni. Trudno mi sobie wyobrazić o czym rozmawiacie albo jak spędzacie czas...
– Mamy sporo tematów do rozmów. Nie zawsze są to miłe rozmowy, jasne, ale... Jimin umie słuchać. A ja potrafię dużo gadać. Czasem czytam mu na głos i, nawet jeżeli nie chce się przyznać, że nie rozumie o co chodzi albo go to nie interesuje, i tak słucha. Pozwala mi gadać kiedy chodzę po mieszkaniu. Mamy podobne poglądy polityczne... Myślę, że w dużej ilości rzeczy się zgadzamy. Zwykle, jeżeli się kłócimy, to raczej o błahostki... Chodzimy razem do teatru. Albo do opery. Czasami do kina. Nie przepadam za kinem, ale Jimin je lubi, więc... – mężczyzna wzruszył ramionami. – Ogląda ze mną wszystkie te nudne seriale dokumentalne i dopiero wieczorem puszcza dramy, które sobie nagrał... Nie ma nic przeciwko temu żebym składował wszędzie książki i rośliny, nie czepia się za bardzo kiedy robię bałagan, chodzimy co jakiś czas na spacery... Mam wrażenie, że najgorszy okres jest już za nami, a teraz wszystko idzie ku lepszemu, wiesz...?
– Mieliście gorszy okres...? – Yoongi zmarszczył brwi.
– Yhm, na samym początku. Jimin... chyba nie bardzo chciał wierzyć w trwałe relacje. Albo może raczej, że ktoś zechce być w trwałej relacji z nim. Zajęło to trochę czasu zanim uznał, że nie zostawię go po pierwszym większym problemie. Był trochę jak oswajany dziki kot. Albo ten lis z „Małego Księcia". Czytałeś „Małego Księcia"?
– Nie, ale widziałem film.
– Tam też był lis, prawda...?
– Yhm, coś tam było...
– No to właśnie. Z Jiminem był jak z tym lisem: trzeba było go oswoić a potem umieć wziąć za to odpowiedzialność.
– No to dobrze radzisz sobie z tą odpowiedzialnością. Skoro pozwolił ci się Oznaczyć – zauważył Omega, patrząc na przyjaciela znacząco.
Alfa uśmiechnął się pod nosem i zakłopotany spuścił wzrok.
– To... trochę dłuższa historia – przyznał. – Ale tak. Chyba nieźle mi poszło. Chociaż drugie tyle jeszcze pewnie przede mną...
– I nie... nie martwisz się tym...? Nie boisz albo, nie wiem... nie masz wrażenia, że zaraz wszystko się posypie...?
– Nie, raczej nie. – Namjoon zapatrzył się w panoramę miasta, jeszcze raz rozważając pytanie. – Jimin jest... uparty. Ja chyba trochę też. Myślę, że jeżeli już się na coś zdecydowaliśmy, to tak zostanie. My zostaniemy.
– To brzmi całkiem... przyjemnie. Mieć kogoś kto się na ciebie uparł – przyznał Yoongi.
– Tae nie jest na ciebie uparty...? – zapytał Namjoon zapytał, ale w ten zrezygnowany, smutny sposób, który dawał znać, że zna już odpowiedź.
– Jest uparty na to, co mogę mu dać. I to bardzo uparty. Nie w romantyczny sposób – Yoongi mruknął, przymykając oczy i mocniej wbijając brodę w ramię Namjoona.
Alfa dopiero teraz zdał sobie sprawę, że papieros, który trzymał Omega, zdążył się już kompletnie wypalić.
– Wiesz... jeżeli będziesz się gorzej czuł albo potrzebował z kimś pogadać... zawsze możesz do nas przyjść, okej...? Do mnie albo do Jimina... Jest czasem chłodny, ale cię lubi – zapewnił, mając nadzieję, że faktycznie przekona tym przyjaciela.
Ten tylko mocniej wtulił głowę w jego ramię.
– Wiem, że to może nie idealny scenariusz, ale... Przyjaciele to chyba już jakiś klocek do bycia szczęśliwym, co...? – podjął ostatnią, nieco desperacką, próbę pocieszenia.
Yoongi mruknął twierdząco pod nosem.
– Mam nadzieję, że tak.
*Ddaegu jest znane jako „Colorful Ddageu" z powodu kolorowych świateł, które rozświetlają je w nocy (przynajmniej z tego co zrozumiałam; poprawcie mnie, jeżeli coś pomyliłam),
Dziś krótka notka bo nie mam zbyt wiele do dodania (albo jeste zywczajnie zbyt zmęczona...).
Za tydzień wleci rozdział ze zdjęciami domu TaeGi (znowu w Simsach). Potem, za dwa tygodnie, kolejny rozdział. Znalazłam (wreszcie!) pracę i robię prawko także jestem ostatnio zarobiona i, jak wydać powyżej, zmęczona także mam nadzieję, że nie palnęłam jakiejś gafy w rozdziale bo korekta szła jak po grudzie.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał!
Zawsze Wasza
~Nico
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro