Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Wyciągnąć stare brudy cz. 1

   Od kiedy Yoongi zaczął u nich koczować (Namjoon nie mógł znaleźć na to lepszego określenia – nie kiedy Omega owinął ich kanapę kocami jak kurczaka panierką i przesiadywał na niej niczym ruchoma dekoracja) atmosfera stała się nieco... napięta.

    Yoongi był cichy i schludny, czasami można by wręcz zapomnieć, że w ogóle tu jest (co Namjoon kilka razy zrobił, wchodząc w nocy do salonu i krzycząc na widok głowy wyglądającej zza oparcia kanapy). Trudno byłoby mieć wobec niego jakiekolwiek zarzuty: po każdym tygodniu przelewał im trochę pieniędzy a poza tym jedynie pisał z kimś na telefonie, oglądał telewizję albo czytał książki. Kiedy Namjoon miał akurat wolny wieczór, siedzieli razem i rozmawiali o tym co akurat przyszło im do głowy – czasami o czymś z pracy Alfy, kiedy indziej o świeżo wypuszczonym kawałku ulubionego wykonawcy, a jeszcze kiedy indziej, z braku laku, o irytującej sąsiadce albo zapchanej rurze w łazience.

    Gdyby Namjoon miał szukać współlokatora, Yoongi byłby idealnym kandydatem.

    No, może poza jednym, drobnym detalem – z każdym upływającym dniem, feromony Yoongiego coraz bardziej gorzkniały.

    Namjoon nie wiedział (i bał się zapytać) czy to kwestia konfliktu z Taehyungiem, przedłużającej się separacji, czy może rzucanych przez oceniających Jimina.

    Jak się też szybko okazało, nie tylko on jeden zauważał tę zmianę...


    – Zapytaj go! – syknął Beta, ściszając głos na tyle aby nie dało się go usłyszeć przez ścianę.

    – Minnie... – Namjoon spojrzał na niego cierpiętniczo, wyciągając z szafy swoją koszulkę i oglądając ją uważnie. Nie miała dziur ani plam, ale była już mocno znoszona, do tego nadruk zaczął się niedawno spierać...

    – A co, ja mam zapytać?! Wiesz, jak to się skończy! – wytknął Jimin. Sięgał ku jednej z niższych półek, gdzie leżały jego najbardziej wyjściowe ubrania. Robiąc to, przypadkowo otarł się ramieniem o Namjoona.

   – To jego sprawa, nie możemy się wtrącać... – Namjoon odrzucił koszulkę na jedną z kupek, które zrobili na dywanie, i sięgnął po dresy.

    – Mieszka u nas, możemy się wtrącać ile chcemy!

    – Min. Jak będzie chciał o tym pogadać to do nas przyjdzie.

    – Przecież przyszedł! I siedzi u nas od dwóch tygodni! Czego jeszcze potrzebujesz, żeby chodził z kartką na plecach?!

    – Przestań. – Po raz pierwszy od zaczęcia tej rozmowy Namjoon zabrzmiał stanowczo, niemal ostrzegawczo.

    – Jak mam przestać kiedy cały czas pachnie zgnilizną i chodzi z miną zbitego psa?! – Jimin posłał narzeczonemu zirytowane spojrzenie. – Tae też milczy jak cholerny grób, zamierzasz czekać aż Yoongi-ssi zapuści tu korzenie?!

   – Nie będę go wyrzucał. – Namjoon słyszał jak jego własny głos spada o kilka oktaw.

   – Jakbym chciał go wyrzucić to sam bym to zrobił! To już któryś raz, Joonie! – Jimin zaczął energicznie wciskać ubrania z jednej z kupek do dużej reklamówki.

    – I zamierzasz karać hyunga za to, że ma problemy w związku?! To ich sprawa co się dzieje! – Namjoon podrzucił mu ostatnią parę dresów nim Beta wstał z klęczek i stanął przed nim ze skrzyżowanymi ramionami.

   – Niby jak go karam?! Tym, że chcę żebyś zapytał o co chodzi?! – prychnął, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.

   – Tak, bo chcesz się go pozbyć – Namjoon starał się powiedzieć to z jak najmniejszą ilością jadu, ale feromony Parka i tak gwałtownie zgorzkniały.

   – Nie chcę się go pozbyć! Mam prawo nie chcieć żeby cały czas siedział nam na karku i pachniał cholernym rozkładem! To ich związek, ich problemy, po co nas mieszają?!

   – Jimin, to może być bardziej skomplikowane...

   – Nie dowiemy się jeżeli go nie zapytasz!

    Namjoon miał ochotę narzucić na niego zapakowaną właśnie torbę, przydusić do podłogi i wytłumić na najbliższe pięć-dziesięć minut...

    – Powiedziałem, żebyś przestał. To moja sprawa, czy z nim porozmawiam – prawie warknął, podnosząc reklamówkę z ziemi i idąc w stronę drzwi.

   – Jak ty tego nie zrobisz, to ja tam pójdę – zagroził Jimin.

    – Proszę bardzo – mówiąc to, wyszedł z sypialni.

***

   Yoongi czuł jak uważny, oceniający wzrok Parka rzuca się za nim krótkimi skokami oraz subtelnym lustrowaniem... Omega był pod stałą obserwacją, która paraliżowała go do tego stopnia, że bał się zrobić cokolwiek innego niż patrzeć bezmyślnie w ekran.

   Domyślał się, że stałe napięcie oznacza jedną z trzech rzeczy: Park pokłóci się o pobyt Yoongiego z Namjoonem albo zadzwoni do Taehyunga i zażąda aby ten wreszcie odebrał męża, albo wprost każe Omedze się wynieść.

    Siedząc przy stole kuchennym i widząc jak Jimin zbliża się do niego niczym hiena do padliny, Yoongi był pewien, że zaraz dojdzie do trzeciego scenariusza.

    Jednak, ku jego zaskoczeniu, Jimin nic nie powiedział: zamiast tego wziął z kuchenki pełną ciepłego bulgogi patelni, ustawił ją na stole z trzaskiem i usiadł naprzeciwko Yoongiego. Widząc małą porcję, którą nałożył sobie Omega, bez pytania zaczął dokładać mu drugie tyle.

    – Nie, nie, Jimin-ah, wziąłem...! – Yoongi próbował go powstrzymać, ale Beta ignorował wszelkie protesty; jak gdyby nigdy nic, dokończył wypełnianie talerza mężczyzny po czym bezpardonowo zaczął jeść prosto z patelni. Przy którymś kęsie wziął sobie miseczkę ryżu z blatu, a później przepadł: nie patrzył na Yoongiego , nie zabawiał go rozmową.

    Może właśnie dlatego nie zauważył pełnej rozdarcia miny mężczyzny, który patrzył na pełen talerz jak na swój największy koszmar.

    Bo też po prawdzie, niejako nim był. Oglądając kawałki wołowiny i warstwę ryżu, Yoongi stawał przed konfliktem moralnego: z jednej strony miał urwisko „Zostawić część jedzenia", gdzie upadek mógłby skończyć się, w najlepszym wypadku, milczącym przymknięciem oka przez gospodarzy, a w najgorszym, jawną złością i urażeniem. Z drugiej strony płynęła rwąca rzeka „Zjeść wszystko", o której wiedział, iż ta ma swoje ujście w muszli klozetowej i bólu żołądka.

    Męczył się z tym kilka minut: potem jednak zauważył, iż Jimin, który miał przecież znacznie większą porcję (ta dla Namjoona została odstawiona do lodówki), jadł znacznie szybciej. Omega uznał więc, że zaczeka aż Beta skończy i pójdzie do sypialni, żeby spuścić resztki kolacji w sedesie. Uspokojony, Yoongi zaczął memłać w posiłku pałeczkami, licząc, że nabierze tym Parka.

    Ale Beta nie ruszył się od stołu nawet po skończeniu posiłku – siedział wgapiony w telefon, nadal milcząc – jednak co jakiś czas rzucał Yoongiemu ukradkowe spojrzenia, jakby na coś czekał.

   Nie mając innego wyjścia, Omega powiedział:

    – Już więcej nie dam rady...

    Jimin powoli uniósł głowę znad telefonu, i choć w jego oczach trudno było wyczytać jakiekolwiek emocje, to wyraz twarzy mężczyzny wydawał się pobłażliwy, niemal kpiący.

    – A to czemu? – zapytał.

    – ...To... trochę za dużo. Zazwyczaj tyle... nie jem.

    Jimin odłożył telefon na stół, ekranem w dół.

    – A ile zwykle jesz? – zapytał szorstko.

    Yoongi przełknął ślinę. Czy jego gardło zawsze było takie ściśnięte...?

    – Mniej – powiedział cicho. Jimin prychnął na tę odpowiedź.

    – Weź te cholerne pałeczki i pokaż dokładnie. Wydziel czy coś – mówiąc to, Beta patrzył na talerz Yoongieo ze nieskrywaną irytacją.

    Omega, co jakiś czas rzucając nerwowe spojrzenia obserwującemu go mężczyźnie, zaczął rozdzielać swoją porcję: najpierw na dwie, potem na trzy a następnie cztery części. Skończywszy, wskazał jedną z nich końcówką pałeczek.

    Jimin spojrzał na niego jak na idiotę.

    – Tae cię głodzi?! – pół krzyknął, wykonując dziwny ruch brwiami, który był czymś pomiędzy uniesieniem ich a zmarszczeniem

    – Nie potrzebuję aż tak dużo jedzenia – natychmiast zaczął wyjaśniać Yoongi. – W Ośrodku jadłem nawet mniej, dopiero u Taehyunga zacząłem jeść więcej, wcześniej miałem może połowę tego...

    – W takim razie głodzili was w Ośrodku?!– Jimin brzmiał na BARDZO wściekłego. Nawet gdyby Beta nie dawał tego po sobie poznać, jego feromony eksponowały każdą emocję jak kurtyna odsłaniająca scenę. Yoongi nie znał wielu osób, których zapach byłby aż tak ekspresyjny.

    – Nie, nie zabraniali nam jeść, po prostu... Po prostu tak wolę – usiłował uciąć temat.

    – Yhm, jasne – skwitował niedelikatnie Park. – A ja jestem Sul Sa Do*. Jeżeli tak was karmią, to trzeba ich gdzieś zgłosić, a jeżeli nie... Yoongi-ssi, masz być ze mną szczery...– zaczął nagle Jimin, spokojniejszym, ale nie znoszącym protestu, tonem – Masz zaburzenia odżywiania?

    Tym razem to Yoongi popatrzył na Betę jakby ten był niespełna rozumu (ale poprawił się kiedy tylko zdał sobie z tego sprawę).

    – W sensie bulimię albo anoreksję? Nie próbuję wymusić u siebie wymiotów no i przecież widzisz, że jem.

    Jimin na chwilę uciekł wzrokiem, wyraźnie próbując przetrawić jego słowa. Kiedy jednak znów spojrzał na Yoongiego, wydawał się jeszcze bardziej skonfundowany niż wcześniej.

    – Myślisz, że anoreksja jest tylko wtedy, kiedy ktoś nic nie je...?

    Na tym etapie, ich konwersacja składała się w połowie z mówienia, a w połowie z patrzenia jeden na drugiego jak na imbecyla...

    – A nie? – Yoongi odpowiedział pytaniem na pytanie.

    Jimin wychylił się w siedzeniu, mając minę jakby miał zamiar błagać niebiosa o cierpliwość. Po dwóch-trzech głębszych wdechach znów usiadł prosto i ułożył przedramiona na stole, nachylając się ku Yoongiegmu.

   – Dobra, to zapytam tak... – zaczął. – Dlaczego wydzielasz sobie tak małe porcje? To kwestia zdrowotna, czy nie?

    – Um, trochę...? Jeżeli zjem za dużo, robi mi się niedobrze, czasami mam bóle brzucha, a czasami ten... no wiesz... – ostatnie dwa słowa Omega powiedział jak najciszej, uciekając wzrokiem.

    – Kończysz na kiblu, okej – podsumował Jimin. – Byłeś z tym u lekarza?

    – Nie... – przyznał Yoongi. – Ale to pewnie dlatego, że jestem przyzwyczajony do małych porcji...

  – I Tae nie próbował cię do tego odzwyczaić? – prychnął Jimin, głośno stukając palcami o etui telefonu.

   – Zachęca żebym jadł mniejsze porcje, ale częściej... – próbował usprawiedliwić Yoongi.

   – A co, został dietetykiem i zapomniał mi o tym powiedzieć? – głos Parka tak bardzo ociekał sarkazmem, że aż dziw, że nie ciekło Becie z ust...

   Yoongi zamilkł, nie wiedząc jak odpowiedzieć.

   – I niby dlaczego przyzwyczaiłeś się do takich porcji? – zapytał nagle Beta, przerywając ciężką ciszę.

    – No bo... – Yoongi przełknął, czując nagłą suchość w gardle.

    – No bo? – ponaglał Jimin; palce uderzające o etui przyśpieszyły.

    – Przecież tak trzeba.

    – Niby czemu tak trzeba...?!

    – No bo... Omegi...

    – Co to ma do rzeczy?! – Jimin wykonał taki ruch jakby nie wiedział czy wznieść głowę ku sufitowi, czy poderwać się z krzesła.

    Yoongi, z kolei, nie wiedział, czy chce mu odkrzyknąć, czy zacząć płakać.

    – Nie możemy przytyć – powiedział.

    Brwi Jimina zmarszczyły się tak bardzo, że rzucały cień na jego brązowe oczy: już wcześniej głębokie, przeszywające spojrzenie teraz wydawała się wbijać w Yoongiego z precyzją wiązki laserowej.

    – Co? Jak to...?

    – Nie możemy przytyć. Albo nikt nas nie kupi – wyjaśnił Yoongi.

    – Niby kto ma was kupować?!

    – Ktokolwiek. Czasem rodzice. Zwykle partnerzy. Kupują nas, żeby za nas wyjść. Jeżeli jesteś za gruby... nikt cię nie zechce.

    Jimin przez chwilę milczał, na przemian mrużąc oczy i szeroko je otwierając

   –Taehyung cię kupił – powiedział. Nie było to pytanie, ale Yoongi i tak skinął głową.

    – Za pieniądze.

    Yoongi znów pokiwał na „tak". Starał się nie okazywać po sobie skonfundowania, ale... Jimin o tym nie wiedział...? Dotąd Omega sądził, że to powszechna wiedza; ale z drugiej strony przebywał prawie wyłącznie z innymi podopiecznymi Ośrodka i Taehyungiem. Być może osoby, które nie interesowały się kupnem, faktycznie nie wiedziały jak to przebiega...

    Nim jednak Yoongi miał możliwość o to zapytać, Park poderwał się z krzesła i wyszedł bez słowa.

***

   – Joonie, on go kupił!

   Yoongi próbował nie podsłuchiwać, ale było to o tyle trudne, że Jimin nie próbował być cicho. Mimo siedzenia na kanapie z grającym w tle telewizorem, Omega mógł dokładnie usłyszeć każde zdanie padające z ust Parka a następnie biegnące sprintem przez cały dom jakby co najmniej wykrzyknięto je przez megafon (uroki cienkich ścian, jak zgadywał Yoongi).

    Namjoon musiał być bardziej świadomy tembru swojego głosu, więc Omega mógł wyłapać tylko połowę ich konwersacji:

    – Ślub może i mają legalny! Ale to nie znaczy, że nie mógł za niego zapłacić?!

    – ...

    – To nie zabezpieczenie, przestań ignorować co do ciebie mówię! Pieniądze nie poszły na Yoongiego, poszły na Ośrodek! Z tego co wiem, może nawet nie mieć własnych pieniędzy! Przecież nie pracuje!

    – ...

    – ...Nie wiem. Nie wiem co o tym myśleć, Joonie. Nic nie wiem!

    Yoongi nie był w stanie usłyszeć reszty. Uznał, że wyjdzie im to wszystkim na dobre: brak dalszych krzyków wskazywał, że dyskusja Namjoona i Jimina nie przeszła w kłótnię, a Yoongi mógł uniknąć dalszego słuchania co o nim myślą.

    A raczej, co myśli o nim Jimin.

   Aczkolwiek, wnosząc po dotychczasowej rozmowie, nie było to nic z rzeczy, których Yoongi się spodziewał. Nie były to pogarda, ocenianie, litość czy złość (a przynajmniej nie nakierowane na Omegę). Jimin wydawał się przejęty, jakby zbulwersowany w imieniu Yoongiego, który umiał postawić się co najwyżej w kolejce do łazienki, ale na pewno nie we własnym imieniu...

   Było to... niespodziewane. Yoongi zrozumiałby gdyby taka reakcja pochodziła do Namjoona: Alfa od początku był dla Omegi miły i, z czasem, stał się dla niego przyjacielem. Zdenerwowanie Namjoona na wieść o... nietypowych warunkach ślubu Yoongiego i Taehyunga byłoby zrozumiałe. Tym bardziej, że jeżeli ktoś miał nie wiedzieć o surowych metodach „handlowania" wychowankami w Ośrodku to właśnie, niewinny i zaszyty w swoim książkowym światku, Namjoon. W końcu, gdyby wiedział wcześniej, na pewno już by jakoś poruszył ten temat z Yoongim – tego mężczyzna był pewien.

   Ale Jimin...?

   Jimin od początku stał murem za Taehyungiem. Nie ważne czego Alfa by nie zrobił, Park zawsze trzymał jego stronę, przyssany niczym pijawka do jestestwa Kim'a; Yoongi pewnie byłby zazdrosny, gdyby gorzej znał swojego męża.

   Ale nie znał Jimina.

   I teraz te braki w znajomości wychodziły na jaw.

    Bo, najwyraźniej, Beta nie nienawidził Omegi tak bardzo jak ten sądził – może nawet w ogóle go nie nienawidził.

   Może po prostu obydwaj byli niezręcznymi, nieprzystosowanymi do interakcji ludzkich, społecznymi amebami, tylko że jeden z nich okazywał to nieśmiałością, a drugi irytacją.


   Co jeszcze nie znaczyło, że Park był po jego stronie.

   (Bo kto przy zdrowych zmysłach by był...?)



* Sul Sa Do: koreańscy ninja, zajmujący sięobroną kraju i jego mieszkańców Więcej na ich temat można przeczytać podlinkiem, który wstawię w komentarzu obok.



Zgodnie z obietnicą, dłuższy rozdział! Wprawdzie nie w weekend :((( Ale nie poddaję się w zamiarze publikowania nieco częściej podczas wakacji! Moim celem jest publikacja drugiej części rozdziału za tydzień (część jest w większości napisana, ale nadal trwają tam intesywne roboty drogowe), ale nie mogę nic obiecać: dużo się u mnie dzieje, bo tata przyjeżdża w weekend zza granicy, więc mama zarządza generalne sprzątanie + musimy opiekować się dziadkiem bo ma stopę cukrzyocwą (nie wpisujcie w wyszukiwarkę, nie polecam) i jeździ szpital-dom, szpital-dom, szpital-dom... Tylko dzisiaj musiałyśmy z mamą wpuścić ratowników do jego mieszkania około czwartej rano żeby go odstawili a potem zajechać znowu o ósmej z lekami.

No ale nadzieja umiera ostatnia!

A w temacie nadziei... jakie są Wasze oczekiwania/przypuszczenia co kokejnego rozdziału/rozdziałów...?

Bardzo ciepultko dziękuję wszytskim, którzy zostawiają komenatrze i giwazdki, wiele to dla mnie znaczy!

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro