Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. The Snow Queen

   Choć żaden z nich nie był wcześniej w poważnej relacji, obydwaj wnieśli do niej własne zasady oraz oczekiwania.

   Od drobnostek takich jak zostawienie torebek herbacianych w kubku czy dyskusje o przewagach żaluzji nad zasłonami, po istotne kwestie, które, niestety, przez większość czasu pozostawały nierozwiązane.

  Namjoon od początku okazywał dużo więcej entuzjazmu – chodzenie z Jiminem było jego pierwszym poważnym związkiem. Owszem, spotykał się wcześniej z kilkoma osobami, ale nazwałby te znajomości dosyć luźnymi – zawsze stawiał na pierwszym miejscu pracę oraz rozwój osobisty, a partnerów czy partnerki traktował jako dodatek do zarobionego trybu życia. Nie miał większej miłości nad pracę i, po prawdzie, nie spodziewał się, że to kiedykolwiek ulegnie zmianie.

   Aż do czasu Jimina...

  Badania naukowe dowiodły, iż przodkowie homo sapiens sapiens musieli „polować" na swoich partnerów – zaczynało się od zalecania, znoszenia prezentów, zwykle materiałów do gniazda, jedzenia, ozdób... Potem nadchodził czas na zdobycie zgody stada, ale ostatnim, najważniejszym elementem był Bieg i związane z nim gorączki bądź ruje, które prowadziły do Oznaczenia.

  Namjoon często zastanawiał się czy nigdy nie zainteresował się nikim na dłużej, bo wszystkie związki były mu podane na tacy – proste, bez kompromisów i nieangażujące. Czy jego natura, pozbawiona wyzwania, nie pozwalała mu się zakochać? Czy mogło chodzić o ten dreszcz ekscytacji, zalotów, rytuału i adrenaliny, który miał we krwi po wszystkich wcześniejszych Alfach-przodkach?

  Bo chyba tylko to wyjaśniałoby dlaczego kompletnie stracił głowę dla Parka Jimina.

  Beta w żadnym momencie nie był posiłkiem podanym na tacy – jeżeli już, to dziką zwierzyną, najpiękniejszym jelenie z najbardziej rozłożystym porożem, który jednak nie chciał dać się złapać. I nawet gdy już polowanie dobiegło końca, a Namjoon miał wreszcie złapanego jelenia na własność – ten nadal tylko znudzony odwracał głowę, nie zwracając uwagi na wilka zanurzającego w niego kły.

  Adrenalina ciągłego pościgu nie opadała, ale z czasem, obok adrenaliny pojawiło się coś jeszcze – frustracja.

   Początkowo Namjoon sądził, że to tylko taki etap – że Jimin potrzebuje czasu, aby oswoić się z ideą związku i otworzyć.

  Ale miesiące mijały, a w ich relacji brakowało jakiejkolwiek poprawy.

  Owszem, zamieszkali razem, jadali wspólne posiłki, spędzali razem każdą ruję – ale Alfa stale miał wrażenie, że jego i Jimina dzieli jakaś lodowa ściana, której żaden rodzaj ciepła, miłości czy troski nie jest w stanie rozpuścić..

   Beta był niczym lodowy książę, który nigdy nie wychodził ze swojego zimowego pałacu; zamiast tego powoli kruszył do serca Namjoona kawałki tłuczonego lustra, coraz bardziej od siebie uzależniał i coraz bardziej unieszczęśliwiał.*

  Namjoon często się zastanawiał czy kiedykolwiek zdoła przełamać to zaklęcie, czy też może zostanie pod jego wpływem na zawsze, zamarzając codziennie odrobinę więcej, do momentu stania się tylko kolejnym soplem w lodowej kolekcji Jimina...?

  Z czerwonym od zimna nosem, zamarzniętymi nad górną wargą smarkami i sinymi dłońmi, Park zdecydowanie przypominał lodowego księcia. Namjoon aż lekko drgnął, gdy ten, odwróciwszy się w jego stronę, nie miał policzków pokrytych szronem.

   Czerwony szalik zwisał z bladej szyi niemalże do kolan, brązowy płaszcz otulał boki Bety jak rozłożyste skrzydła, a ciemne spodnie i koszula opinały ciało, podkreślając jego zarysy; ciało, które Jimin tak usilnie starał się pielęgnować oraz rzeźbić niczym marmur, podczas kiedy to bardziej przypominało wosk: raz było miękkie, ciepłe, kiedy indziej robiło się nagle chłodne i twarde, miało swoje nieregularne kształty, swoje wypukłości, chropowatości; czasem mokra skóra ślizgała się pod dłońmi, kiedy indziej szorstkością zatrzymywała opuszki, kotwiczyła je w jednym miejscu. Ciało Jimina zawsze się ruszało, zawsze drgało pod wpływem temperatury, mięśnie pracowały, szarpały spazmatycznie, gdy Park zasypiał, żeby z czasem się rozluźnić, a zacząć ponownie spinać dopiero przy przebudzeniu.

  Czas rzeźbił w tym woskowym ciele zmarszczki, rozstępy, blizny, odciski i znamiona. Był jak woda drążąca szczeliny w skale. Zmiany pojawiały się stopniowo, nie mogło ich dostrzec ludzkie oko – bo kiedy już zauważało, proces był skończony.

   Woskowe ciało przepuszczało światło do swojego wnętrza – czasem lśniło w słońcu, mieszkanka promieni z potem, kiedy indziej zaś, prześwietlone, pokazywało to co miało w środku – żyły, przebarwienia, sińce, rumieńce policzków i uszu...

  Ciało Jimina było fascynujące w swojej plastyczności, zmienności, w tym, że każdego dnia wydawało się nowe, nieznane, przydając Namjoonowi kolejnych powodów, aby stale, od początku je poznawać, każde zagięcie po zagięcie, każdy ruch po ruchu...

  Jimin bezskutecznie usiłował uczynić ze swojej woskowej figury marmurową rzeźbę; ludzkie ciało podobno zlepiono z gliny i wody, mogło być więc lepkie oraz plastyczne w dłoni, ale uschłe, szybko ulegało rozpadowi. Pod dłutem zwyczajnie by pękło...

  – Joon-ah!

  – Hm...? – Alfa patrzył na niego nieobecnym wzrokiem.

  – Widziałeś moje rękawiczki?

  Namjoon przez chwilę trawił pytanie Gdy do niego dotarło, spiął się nagle, nerwowo odwracając wzrok.

  – Um... – zaczął, odruchowo szarpiąc rękaw koszulki. – Pożyczyłem Yoongiemu-hyungowi i zapomniałem...

  Jimin prychnął głośno, trzaskając szufladą.

  – No tak – mruknął pod nosem. Odszedł od szafki, zdjął ubłocone buty, odwiesił kurtkę, odłożył czerwony szalik. Naburmuszony i nieco wyziębiony podszedł do kanapy po czym, obrażony, usiadł obok Namjoona.

  – Przepraszam, zadzwonię dziś do niego i...

  – Nie trzeba – uciął Jimin. – Powiem Tae, żeby mi je przywiózł. Po prostu do tego czasu zmarznę w palce... – Zatopił się jeszcze bardziej w kanapie, uparcie nie patrząc na Alfę. Mężczyzna poczuł jeszcze większe wyrzuty sumienia. Przysunął się do partnera i chciał rozetrzeć jego zmarznięte dłonie, ale Jimin, wyrwał się gwałtownie i chwycił pilot aby puścić nagrany odcinek.

  Był to pewnego rodzaju zwyczaju, który, nie wiadomo właściwie dlaczego, utarł się w ich mieszkaniu; regularnie jak w zegarku, co tydzień siadali do maratonu dwóch lub trzech odcinków serialu albo filmu.

  Namjoon, nadal czując wyrzuty sumienia, usiłował skupić się na serialu.

  – Ale bez rękawiczek, nie pojadę na rowery – powiedział nagle Jimin.

  Namjoon zamarł jak kopnięte w brzuch zwierzę.

  Rowerowe ranki, opierające się na nocnych przejażdżkach po mieście, były jedną z jego ulubionych rzeczy – i chyba jedną z niewielu, podczas których OBYDWAJ dobrze się bawili. Nadzieję co do przyszłości ich związku Alfa pokładał właśnie w tych wyjściach.

   Wiedział jednak, że rezygnacja Jimina jest rodzajem kary za pożyczenie jego rękawiczek.

   Wiedział, ale i tak czuł się zraniony.

  Jimin musiał to zauważyć, bo spojrzał na niego dziwnie, wykręcając głowę jak apatyczne dziecko, które po raz pierwszy obserwuje cudze cierpienie.

  – Możemy zrobić coś innego... – mruknął wreszcie, odwracając wzrok.

  Namjoon domyślał się co jego partner miał na myśli przez „coś innego"

  Nagrody pocieszenia były zwykle tylko jedną aktywnością – seksem.

  I to chyba było jeszcze gorsze, niż gdyby Jimin nawet nie kiwał palcem aby wynagrodzić Namjoonowi swoje humorki.

  Beta miał bowiem tylko dwa punkty widzenia na seks, między którymi nie było żadnego „pomiędzy". Pierwszy, czyli seks jako hobby, coś co Park lubił robić tu i tam po łazienkach klubowych czy hotelowych pokojach. Drugi, który ujawnił się dopiero po zaangażowaniu w związek) z niepokojem można było zauważyć, że Jimin zaczął używać seksu, jako rodzaju... wynagrodzenia?

  Tak jakby sam z siebie nie był wystarczający dobry. Tak jakby potrzebował upewnić Namjoona, że jest coś warty. Tak jakby jedyne czym zasługiwał sobie na miejsce w ich relacji był właśnie SEKS.

  Namjoon miał silne podstawy, aby przypuszczać, iż ten impuls brał się z tego samego miejsca, które zmuszało Parka do całodziennych głodówek i prób zwymiotowania nad sedesem. Że mimo starannie wybudowanej fasady, coś siedziało w środku, jak drzazga pod skórą albo łuska w źle zoperowanej ranie postrzałowej. To coś gniotło Parkiem od środka – góra, dół, góra, prawo, lewo, ścisnąć tu, zmiażdżyć tam... – i Jimin nie umiał sobie sam z tym poradzić, a Namjoon nie wiedział jak mu pomóc.

  Jak pomóc komuś, kogo naturalnym zapachem był jaśmin, ale kto coraz częściej pachniał próchniejącym drewnem...

  Podczas seksu Namjoon często miał wrażenie, że wącha cały las, od ściółki do koron drzew – i czasem była to przyjemna woń, woń leśnych kwiatów, owoców, deszczu na liściach, burzy w powietrzu. Ale równie często był to zapach zgniłej wilgoci, starości i rozkładu – jak ciemne zakamarki puszczy, o których zapomniał nie tylko człowiek, ale też słońce i życie. Był to las jesienny, las spalony pożarem, las, który powoli pozbywa się śniegu, ale nie zdążył jeszcze na nowo zakwitnąć...

  Jimin był dla Namjoona oparami chemicznymi, które słodko pachniały, ale toksycznie uzależniały...

  Namjoon zasnął na kanapie, z głową na oparciu, wystawioną szyją i otwartymi ustami, pochrapując jak traktor. Jimin przyniósł mu z sypialni koc oraz usiadł obok, przez chwilę starając się jeszcze oglądać serial. Szybko jednak się poddał: zamiast tego wykręcił głowę, aby obserwować śpiącego Alfę – łagodny oddech, raz, dwa trzy, wdech, raz, dwa, trzy, wydech, raz, dwa, trzy, wdech...

  Jimin westchnął cicho.

  W zapachu zgniłego drewna pojawiły się jaśminowe akcenty...



* Jest to nawiązanie dobajki „Królowa Śniegu" Hansa Christiana Andersena,


Aaaa, ile ja się przy tym rozdziale namęczyłam! Miał być szybciej, ale chciałam przerobić to co napisałam. Nadal nie jest to coś z czego jestem w pełni dumna, wyszło za dużo rozważań i refleksji, a za mało akcji (ostatnio staram się pracować nad wyrównaniem tej dysproporcji), ale musiałam umieścić taki rozdział, aby pokazać relację między bohaterami i móc pokazać dalsze zdarzenia.

Na szczęście następny rozdział mam już napisany i muszę tylko zrobić korektę.

Jak na razie mieliśmy historię głównie z punktu widzenia Namjoona. Jak myślicie, co myśli o tym wszystkim Jimin?

Zawsze Wasza

~Nico



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro