Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. Sklepy cynamonowe

  Yoongi żył jakby we śnie – śnie, który był tak nierealistyczny, tak dziwny i wypaczony, sprzeczny ze wszystkimi znanymi zasadami wszechświata, że jeszcze długo po obudzeniu nie szło otrząsnąć się z tego emocyjnego posmaku na umyśle, który potrafił podyktować całą resztę dnia.

   Taki właśnie posmak dyktował ostatni rok życia Yoongiego.

   Trafił do bogatej, ułożonej rodziny, został partnerem życiowym młodego, przystojnego prawnika, zamieszkał w przestronnym domu, który nie podlegał bankowi, a do tego, jakby wszystkiego było mało, dostał psa, o którym w Ośrodku nigdy nie było nawet mowy.

  Był jak gałgankowa lalka wrzucona do idealnego domku Barbie. Tyle, że gałgankowe lalki rzadko znajdowały dla siebie miejsce między plastikowymi Barbie; bardziej nadawały się do wypchania dziury w ścianie niż siedzenia w różowym fotelu.

   I chyba takim właśnie wypełnieniem ściany był Yoongi – ostatecznie, nie został poślubiony przez Kim'a na zasadzie „równy z równym". Został kupiony, żeby dotrzymać mu towarzystwa, urodzić dzieci, a potem pomóc je wychować. Utrzymanie, możliwość studiowania oraz danie dachu nad głową były tylko wynagrodzeniem, grą „wet za wet" – nie świadczyły o przyjęciu Yoongiego do rodziny, o zaakceptowaniu czy pokochaniu go.

   Nie żeby Omega liczył na miłość – wiedział, że jest u Kim'ów aby wypełnić konkretne zadanie. Tak długo go akceptowali, jak długo wywiązywał się ze swojej części umowy. Póki jednak mógł mieć nadzieję, że wraz z zaakceptowaniem, znajdzie przyjaźń oraz wzajemny szacunek, tak długo wierzył, że mógłby być kiedyś szczęśliwy.

   Nie wiedział tylko czy jest szczęśliwy teraz.


   – Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy – wyszeptał mu do ucha Taehyung, obejmując od tyłu.

  Trzymał dłoń na tej Omegi i razem wbijali nóż w upieczony przez matkę Kim'a tort. Wypiek był smaku pistacjowego, gdyż Sullywon miała ostatnio bzika na punkcie zdrowego odżywiania i stanowczo odmówiła upieczenie czegokolwiek czekoladowego (w ramach rekompensaty, Tae kupił słodkie eklerki, które zjedli z Yoongim zabunkrowaniu w sypialni).

   Lato było tego roku wyjątkowo gorące. Matki Taehyunga twierdziły, iż dobrze wybrali miesiąc Oznaczenia, gdyż co roku mogli świętować na świeżym powietrzu – i faktycznie, mała grupka najbliższych krewnych (Taehyunga) oraz przyjaciół (również Taehyunga) siedziała przy rozstawionych w ogrodzie stołach i klaskała, gdy para odkroiła pierwszy kawałek tortu.

   Yoongi wiedział, że mocno się czerwieni, będąc obiektem uwagi tak dużej ilości osób – tym bardziej, że nie znał większość z nich. Wprawdzie Panie Kim odwiedzały ich co jakiś czas, oni zaś przyjeżdżali na święta, ale kontakty między kobietami a Yoongim nadal były dosyć... niezręczne: ani on nie wiedział jak zachowywać się w obecności teściowych, ani one nie wiedziały jak traktować zięcia. Omega podejrzewał, iż jego przeszłość musi być główną barierą – z tego co mówił Tae, obydwie kobiety pochodziły z dobrych domów, więc ktoś wychowany w Ośrodku musiał być dla nich sporym ewenementem. Trzeba im jednak oddać, iż nigdy nie okazały Yoongiemu niechęci – zwłaszcza Sullywon, Alfa, wyraźnie wkładała wysiłek w nawiązanie dobrych relacji z mężem syna – ale napięcie nigdy nie znikało, zwłaszcza gdy Taehyung zostawiał ich samych.

  Oprócz Pań Kim, na uroczystość przyjechało kilkoro wujków, ciotek, jacyś mali kuzyni (których Yoongi stale odganiał od swojego sprzętu muzycznego), współpracownicy Taehyunga, no i, oczywiście, Jimin z Namjoonem.

  Yoongi nie miał kogo zaprosić – po wzięciu przerwy dziekańskiej, kontakt z Hoseokiem mu się urwał, Boemgyu nadal nie dawał znaku życia, a Seokjin był akurat zajęty i, mimo szczerych chęci, nie mógł przyjechać. Wysłał im jednak kwiaty, co Yoongi uznał za całkiem miły gest (mama Tae – Saewon – zobaczywszy je, zmarszczyła jednak brwi i dwukrotnie przeczytała dołączony liścik).

   – Gratulacje! – powiedział Namjoon, odbierając od Yoongiego talerzyk z ciastem. Jimin, stojący obok niego, grzecznie odmówił, twierdząc, że nie jest głodny. Omega widział jednak, jak posyłał tęskne spojrzenia porcji Namjoona.

   – Dziękujemy! – wesoło zaświergotał Taehyung, opierając brodę o czubek głowy męża. Namjoon zareagował na to wyrazem rozczulenia, zaś Park uciekł wzrokiem.

   – Zajmiemy miejsce? Chyba ciotka Tae próbuje je podwędzić – wtrącił, spoglądając ku stołowi, przy którym wcześniej siedzieli.

   – Jasne, już – zapewnił Namjoon. – Prezent od nas jest w żółtej torebce. Mam nadzieję, że się wam spodoba.

   – Na pewno! – zapewnił Tae. Był dzisiaj nawet bardziej energiczny niż zwykle. Yoongi, natomiast, miał wrażenie, iż jego bateria socjalna padła już na trzy dni przed przyjazdem gości.

   – Dziękujemy – powiedział jednak cicho, dodając do talerza Namjoona drugi widelczyk. Alfa przyjął jedzenie z wdzięcznością i oddalił się za Jiminem.

   Omega zauważył, iż szyję Bety zdobi świeże ugryzienie – Namjoon musiał ostatnio przejść ruję i je odnowić. Najwyraźniej jeszcze nie zdecydowali się na przypieczętowanie więzi, gdyż szyja Alfy nadal pozostawała naga, pomijając drobną opuchliznę.

   Z jednej strony, Yoongi cieszył się, że jego przyjaciel ma kogoś, z kim jest w poważnym związku (Yoongi czasami zastanawiał się jak by było, gdyby też miał szansę rozwoju relacji na własnych warunkach – szybko jednak spychał tę myśl na tył głowy; nie było sensu rozważać czegoś, do czego i tak nigdy nie miało dojść), ale z drugiej, ciężko było mu zrozumieć relację Kim'a z partnerem. Nie umiał sobie wyobrazić jakie mogliby mieć wspólne tematy, jak mogliby spędzać czas, czy w ogóle się dogadywać – tym bardziej, że Jimin często sprawiał wrażenie wyjątkowo opryskliwego względem Namjoona. Ale, ostatecznie, Yoongi mało znał Parka i nie miał zamiaru wpychać nosa w cudze sprawy. Tym bardziej, iż jego własny związek pewnie również mnóstwo osób uważało za niedobrany.

   Chociażby Kim Saewon – a przynajmniej takie wrażenie odnosił Yoongi. Wprawdzie nigdy nie wyraziła swojego niezadowolenia wprost, ale zawsze wydawała się być zimna i zdystansowana, unikała sytuacji sam-na-sam z zięciem, a kiedy już nie miała innego wyboru, wybierała tak błahe tematy rozmowy, że równie dobrze mogliby kompletnie milczeć.

   Nawet teraz, podając kobiecie kawałek tortu, Yoongi nie miał bladego pojęcia, co ta może o nim myśleć.

   – Nie wyszło zbyt rozmemłane...? – zapytała konspiracyjnym szeptem Sullywon, patrząc na syna lekko przestraszonym wzrokiem. – Myślałam, że dodałam dość mąki, ale chyba jednak...

   – Jest w porządku, mamo – zapewnił ją Tae, posyłając Alfie promienny uśmiech. Nadal stał przyklejony do pleców męża, najwyraźniej nie planując odczepienia się. – Dzięki, że w ogóle chciało ci się piec – dodał.

   – Tak, bardzo dziękujemy – potwierdził Yoongi.

   – To ja dziękuję. W końcu, trochę jednak ryzykowaliście. – Zaśmiała się niezręcznie. Obserwując ją, Yoongi doskonale widział wszystkie nerwowe gesty, które obserwował również u swojego męża; tak samo uciekali wzrokiem, delikatnie się rumienili i usiłowali zapanować nad sytuacją, nawet jeżeli koszmarnie im to szło. – Na pewno możesz to jeść? –zapytała Alfa Yoongiego. – TaeTae wspominał, że masz delikatny żołądek.

   Omega zmarszczył brwi. Czy jego mąż naprawdę musiał zdradzać swoim matkom akurat takie szczegóły ...? Nie mógł piać jaki Yoongi jest cudowny, i kochany, i posłuszny, zamiast mówić o jego problemach żołądkowych...?!

   – Mam nadzieję, że tak, bo pachnie pysznie – silił się na komplement. Zresztą, mówił prawdę: ciasto naprawdę dobrze pachniało i gdyby nie miał węzła zamiast żołądka, pewnie już płynęłaby mu ślinka.

   Sullywon odpowiedziała na to niezręcznym, choć chyba przyjaźnie zamierzonym, uśmiechem. Jej żona słuchała całej konwersacji z miną pozbawioną wyrazu, to rozglądając się bez zainteresowania po ogrodzie, to patrząc na swój talerz z ciastem.

   Yoongi nie miał odwagi o nic ją zagadnąć. Zamiast tego, patrzył jak kobiety oddaliły się do jednego z rozkładanych stolików i cicho odetchnął.

   – Jak się bawisz...? – zapytał Tae, gdyż nie mieli już więcej osób do poczęstowania. Zaczął nakładać porcję mężowi oraz sobie, przezornie odkrajając Yoongiemu mniejszy kawałek.

   Omega z wdzięcznością przyjął talerz po czym usiedli na drewnianym patio. Yeontan natychmiast przybiegł, żeby zadomowić się między ich stopami, najwyraźniej znudzony czarowaniem gości i zbieraniem daniny pod postacią pieszczot (oraz ciasta). Yoongi schylił się aby wziąć go na kolana.

   – Jest okej. Ale trochę pada mi energia – przyznał, pozwalając psu zlizać krem ze swojego talerza. Tae usiłował podsunąć pupilowi swój osłodzony palec, ale Tannie najwyraźniej uznał, że jedzenie komuś z ręki jest poniżej jego psiej godności, gdyż tylko rzucił Alfie oceniające (zdaniem Yoongiego) spojrzenie i wrócił do konsumpcji „paćki" pistacjowej.

   – Jeszcze tylko kilka godzin, potem będziemy mogli rzucić się na łóżku i odłożyć sprzątnie na jutro – pocieszył Tae.

   – Twoje mamy nam pozwolą...?

   – Jeżeli zamkniemy się w sypialni, nie będą miały innego wyjścia.

   Yoongi poczerwieniał.

   – Nie będą myślały, że my... ten...?

   Alfa posłał mu rozbawione spojrzenie (miał odrobinę kremu w kąciku ust).

   – Właśnie obchodzimy rocznicę ślubu. Myślę, że mamy pełne prawo uprawiać seks – zauważył, z psotnymi chochlikami w oczach.

   Yoongi wziął chusteczkę i wytarł mu kącik ust. Tae na chwilę zrobił nieco zakłopotaną minę lecz uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.

   – Ale chyba nie kiedy one są w domu...? – zaoponował Omega, dłubiąc widelcem w talerzu. Ostrożnie wydzielił Yeontanowi małą porcję. Pies przyjął jedzenie z gracją, czyli zanurzył w nim cały pysk.

  Taehyung wzruszył ramionami, nabijając sobie spory kęs.

   – Tak często pytają mnie o wnuki, że chyba by się nawet ucieszyły.

   Yoongi rzucił mężowi zaniepokojone spojrzenie.

   – Um... do tego chyba jeszcze trochę daleko...?

   Tae zmarszczył brwi.

   – Co masz na myśli...?

   – No... przecież zaraz wracam na studia. Niedługo będę wysyłał dokumentację.

– Jasne, ale przecież możesz studiować z domu...?

   Dłoń Yoongiego drgnęła tak gwałtownie, że prawie zrzucił szklankę na podłogę. Zaalarmowany Yeontan postawił pionowo uszy.

   – Jak to „z domu"? – zapytał Omega, bardziej stanowczym głosem niż planował.

   Atmosfera, z przyjemnej, teraz zrobiła się napięta. Gdyby do ciasta dodawana noże, z pewnością można by ją nimi pociąć.

   – Przecież masz studiować jeszcze trzy lata. Chcesz tyle czasu spędzać poza domem...? – zapytał Taehyung, wyraźnie zirytowany.

   – Miałem studiować w Busan – wytknął Yoongi. – Rozmawialiśmy o tym podczas układania umowy. Rozmawialiśmy o cenie akademika! – dodał. Czuł powoli narastające złość oraz niepokój.

   On i Tae dotąd nie mówili zbyt wiele o jego wyjeździe, ale Yoongiemu wydawało się oczywiste, że wróci do Busan. Spisali to przecież w umowie, prawda...?

   Prawda...?!

   – Po co ci akademik skoro masz cały dom?! – syknął Tae. Musiał zrobić to dość głośno bo któraś z ciotek wykręciła w ich stronę głowę. Yoongi, speszony, natychmiast spuścił wzrok.

   – Porozmawiajmy o tym później – poprosił, niemrawo wbijając widelec w resztki ciasta.

   Tae mruknął coś pod nosem.

   – Jasne. Jak wolisz.

***

   – Przecież obiecałeś, że założymy rodzinę! Chcesz z tym czekać, aż skończysz studia? Dzieci mogą się wtedy urodzić chore!

    – Będę dopiero po trzydziestce – zaprotestował Yoongi. – Spokojnie zdążę zajść w ciążę dwa-trzy razy.

    – A co jeżeli wolałbym czwórkę albo piątkę?! Mówiłem ci, że chcę dużą rodzinę!

    – Myślałem, że chodzi ci o dwójkę-trójkę! – zaprotestował Yoongi. Jako sierota, uważał, że trójka dzieci to aż nadto.

    – Nie! Nie o trójkę! Możemy nie zdążyć mieć więcej, jeżeli weźmiemy się do tego jak już skończyć trzydziestkę. Co jeżeli będziesz miał problemy z zajściem w ciążę...?

    – Mogę je mieć nawet teraz... – burknął Yoongi, wciskając szyję w ramiona. – Miałeś pozwolić mi iść na studia. Tylko o to cię prosiłem – zarzucił, czując początki łez.

    Tae musiał to zauważyć, gdyż nieco spuścił z tonu.

    – Przecież ci nie zabraniam. Chcę tylko żebyś studiował z domu. Czy to tak wiele...?

    – Tak! – krzyknął Yoongi.

    – Dlaczego?!

    – Bo miałem studiować w Busan!

    Miałem znowu spotkać Hoseoka! Miałem żyć na własną rękę! Miałem wyjechać poza miasto, w którym spędziłem całe zasrane życie! Miałem czuć się wolny! Miałem poznać kogoś nowego, znaleźć innych przyjaciół niż tylko Namjoona i Seokjina! Miałem brać udział w wydarzeniach studenckich, i projektach naukowych, i chodzić na wykłady, i zwiedzić miasto, i miałem znaleźć Boemgyu...!

    – Więc poślubiłeś mnie, tylko po to żeby ode mnie uciec?! – zarzucił Taehyung.

    – Poślubiłem cię, bo obiecałeś, że wrócę na studia! – Yoongi był już granicy płaczu. Zaraz nie wytrzyma, nie wytrzyma...!

    – W zamian za to, że założymy rodzinę!

    – Przecież nie mówię, że jej nie chcę! Chcę tylko zaczekać!

    – Przecież już ci wyjaśniłem, że nie możemy czekać, czego nie rozumiesz?! – Twarz Taeyunga zaczęła czerwienieć ze złości. Yoongi miał ochotę się cofnąć, zatkać nos, żeby nie czuć duszących feromonów męża, a najlepiej w ogóle wyjść z pokoju.

   Ale wiedział, że jeżeli wycofa się teraz, to tak jakby kompletnie odpuścił – równie dobrze mógł od razu wywiesić białą flagę i pozwolić, aby Tae zrobił z nim co zechciał.

    I w większości sytuacji by tak zrobił – ale nie w tej jednej. Nie kiedy chodziło o jedyne marzenie jakie mu zostało. Jedyną szansę na wolność, na przyszłość.

    – Jesteś strasznie egoistyczny – zarzucił mężowi, z jadem w głosie.

    – To nie ja chcę cię zostawić na trzy lata!

    – Przecież cię nie zostawiam! Trzy lata to nie wieczność!

    – Yhm, a po dwóch weźmiesz ze mną rozwód, zgarniesz pieniądze, i tyle cię będzie!

    Yoongi nie wytrzymał.

    – Wiesz co?! – warknął przez łzy. – Pieprz się! Po prostu się pieprz!

    – A proszę cię bardzo! – Taehyung odpowiedział ogniem na ogień. – Rób co chcesz, gówno mnie to obchodzi! Wyślij pocztówkę z tego cholernego Busan jak już tam będziesz!

    Sekundę później wyszedł, trzaskając drzwiami.



* Tytuł jest nawiązaniem do serii opowiadać Bruno Schulza, które opisują senną, metaforyczną rzeczywistość. Opowiadania są dosyć krótkie oraz niezmiernie ciekawe, więc mocno polecam, zwłaszcza gdyby ktoś chciał wczuć się w poczucie odrealnienia, podobne do tego, które opisuje Yoongi.


Pewnie wyklarowanie co do linii fabularnej (a konkretnie pór roku):

1. Zima – Poznanie się Jimina i Namjoona,

2. Lato – Tae i Yoongi składają sobie Oznaczenie,

3. Jesień po oznaczeniu Yoongiego i Taehyunga; pierwszy rozdział, spotkanie w kawiarni,

4. Zima – oznaczenia Namjoona i Jimina,

5. Lato (rozdział obecny); rocznica Taehyunga i Yoongieo,

Przyznaję, że sama trochę pogubiłam się w tych porach roku i odstępach czasowych, więc przepraszam jeżeli powstało pewne zamieszanie. Nie miałam ich dokładnie rozplanowanych i dopiero ostatnio zdałam sobie z tego sprawę. Jeżeli będę kiedyś poprawiała rozdziały, to postaram się to wyklarować. A póki co, dołączam Wam ściągawkę.

Przyznam, że trochę martwił mnie ten rozdział, myślałam, że słabo wyjdzie, ale, patrząc na efekt końcowy, jestem całkiem zadowolona. Akcja między TaeGi się zawiązuje, więc wsiadamy na roallercoaster angstu; zapnijcie mocno pasy!

Zawsze Wasza

~Nico


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro