Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Bieg cz.2

NA DOLE KILKA OSTRZEŻEŃ!!!  Nie dzieje się tu nic specjalnie instwynego, ale chcę zacząć dodawać trigger warningi do rozdziałów na wypadek, gdyby były to wyjątkowo nieprzyjemne dla kogoś treści (szerszy spis można znaleźć w opisie książki).


  – Uciekaj.

   Yoongi zrozumiał co się dzieje na sekundę zanim nacisnął klamkę i wypadł z samochodu.

    Nie obejrzał się za siebie, ale wiedział, że Taehyung daje mu fory. Nie miał jednak pojęcia, ile czasu minie nim Alfa rzuci się w pościg.

    Wpadł między drzewa. Biegł przed siebie, nie próbując skręcać ani szukać kryjówki – Taehyung i tak wyczuje jego zapach, więc lepiej wydłużyć dzielący ich dystans zamiast ryzykować przypadkowe ułatwienie Alfie zadania.

   Mimo słabej kondycji, miał wrażenie, iż całe jego ciało płynie w biegu – stopy same wybierały najwygodniejszą drogę, niezależenie od tego czy akurat patrzył pod nogi, oddech, z którym zazwyczaj miałby problem, teraz wpływał do płuc często, ale głęboko; odnosił wrażenie, że oddycha jak nie oddychał nigdy wcześniej – mocno, pełną piersią. Jego ciało zaczęło mrowić przyjemnym ciepłem, zamiast kłuć bólem. Poczuł w podbrzuszu charakterystyczne buzowanie, które dotąd znał tylko z Gorączek. Miał wrażenie, że energia kumuluje się w nim tak potężne, tak gwałtownie, że wszystko zaraz eksploduje...!

   Nie czuł obcierających mu stopy, nowych tenisówek, nie zwracał uwagi na smagające go tu i tam gałęzie, nie myślał jasno, że przecież może się zgubić, że przecież zapędza się coraz bardziej w głąb lasu, którego nie zna i jeżeli Taehyung go nie złapie, może minąć wiele, wiele godzin nim znajdzie jakiekolwiek domostwo.

   Ale teraz tylko biegł. Czuł ciągły przypływ adrenaliny, która atakowała go kolejnymi falami, czuł natłok energii, który, gdyby nie szaleńcza gonitwa, pewnie rozsadziłby mu zmysły. Gdzieś w tyle głowy Yoongiego zamajaczyła myśl, iż nic dziwnego, że ewolucja stępiła zmysły, bo gdyby na co dzień musiał funkcjonować czując, słysząc i wyłapując każdy najmniejszy detal tak jak teraz, to chyba by zwariował.

    Biegł, biegł i biegł – kiedy później o tym myślał, był pewien, że musiało to trwać dobre pół godziny. Nie czując ani nie słysząc Alfy, był pewien, że go zgubił – na samą myśl zalała go fala smutku oraz zawodu. Jego Alfa go nie złapał: jego Alfa nie potrafił albo nie chciał go złapać, i Yoongi sam nie wiedział co byłoby gorsze...

   Wtem jednak poczuł subtelną woń feromonów, tak subtelną, że potrzebował dłuższej chwili, aby ją rozpoznać; nowy przypływ adrenaliny uderzył go niczym piorun, a sam Omega natychmiast przyśpieszył, ignorując ból błagających o odpoczynek mięśni.

    Choć pędził tak szybko jak mógł, to zapach Kima nie zostawał w tyle, a wręcz przeciwnie – był coraz bliżej. Wkrótce do intensywnej woni feromonów dołączyły odgłosy uderzania stóp o ziemię i zdyszanego oddechu. Yoongi mimowolnie wzdrygnął się na dźwięk strzaskanej przez Kima gałązki – mężczyzna deptał mu po piętach.

   Po przebiegnięciu kolejnych kilkuset metrów zaczął słyszeć dobijające z daleka odgłosy ulicy – nie wiedział czy to dobrze, czy źle dla pościgu, ale nadal starał się przyśpieszyć, choć jego płuca coraz trudniej łapały powietrze. Wcześniejsze przyjemne mrowienie teraz przybrało formę ognia, palącego i gryzącego, jakby po jego całym ciele biegało stado rozgrzanych do czerwoności, ogromnych mrówek. Przy którymś kroku, Omega zdał sobie sprawę, że jest mokry – nie tylko pod pachami, na plecach czy na twarzy, ale przede wszystkim wewnątrz.

    Musiała zaczynać się wstępna faza godowej Gorączki.

    Yoongi wiedział, że już długo nie wytrzyma – mimo zastrzyku adrenaliny, powoli opadał z sił, a Alfa, wnosząc po odgłosach pościgu, miał ich jeszcze mnóstwo. Omega zacząłby szukać kryjówki, ale feromony natychmiast by go zdradziły – zostało więc tylko wykorzystanie resztki energii, aby udowodnić, że był godny pościgu, że Taehyung znalazł sobie godne wyzwanie, godnego partnera.

    Nagle coś ciężkiego uderzyło go w plecy – zdołał jedynie osłonić twarz oraz głowę, nim upadł boleśnie na ziemię, szorując o ściółkę kolanami.

    – Mam cię – wywarczał (wywarczał!) Taehyung, pochylając się nad Yoongim jak drapieżnik nad ofiarą. Docisnął go do ziemi własnym ciężarem i wykręcił mu ramiona do tyłu.

   Omega dyszał ciężko, szukając takiego ułożenia szyi, które pozwoliłoby mu na łatwiejsze nabieranie powietrza. Czuł oddech Alfy tuż nad swoim karkiem i nie mógł powstrzymać fali śluzu, która dołączyła do wilgoci zebranej podczas Biegu. Nie był jeszcze aż tak mokry jak podczas Gorączek, ale z każdą chwilą się do tego zbliżał – szumiało mu w uszach, czuł buzowanie w okolicach krocza, chciał zacząć błagać, aby ktoś mu pomógł, ktoś go wypełnił...

   Ale nie mógł sobie na to pozwolić – jeszcze nie teraz.

   Kim Taehyung jeszcze mu nie udowodnił, że jest godny zostania jego Alfą – jeszcze go nie pokonał, nie zdjął mu obroży, nie oznaczył, nie pomógł w zbudowaniu gniazda...

    Yoongi szarpnął się, próbując wyrwać nadgarstki z żelaznego uścisku – Alfa jednak wykręcił je mocniej, co, przy dalszej szarpaninie, groziłoby złamaniem. Omega więc rozluźnił mięśnie, uznając swoją porażkę (a w głębi ducha odczuwając ogromną satysfakcję, że Alfie – jego Alfie – udało się go poskromić).

    Tahyung, czując, iż mężczyzna zaprzestaje prób ucieczki, obserwował go jeszcze przez chwilę po czym nachylił się nad jego szyją. Zaczął wodzić nosem po obroży oraz nagiej skórze, następnie przeniósł się pod uszy, gdzie polizał gruczoły zapachowe a następnie zahaczył o nie zębami; przypominał, że w każdej chwili może ugryźć, zanurzyć kły, rozszarpać...

    Duża, kanciasta dłoń nadal przytrzymywała nadgarstki Omegi, podczas kiedy druga dobrała się do jego ubrania – metodycznie rozerwała koszulkę oraz spodnie na co Yoongi aż zadrżał. W normalnych okolicznościach obraziłby się za zniszczenie jego ubrania, ale teraz nadawał na zupełnie innych falach i jedyne o czym myślał to „mniej ubrań, więcej, ciała, skóry, zapachu, Alfy..." (plus, podejrzewał, że Taehyung niedługo kupi mu więcej ubrań niż rekompensatę za zniszczoną koszulkę i dresy, jeżeli oceniające spojrzenia, które rzucał jego garderobie przy każdej wizycie, były jakąkolwiek wskazówką).

    Wiedział, że powinien czuć wstyd – był bardziej odsłonięty, niż powinien, z pryszczatymi plecami i ramionami na widoku, z zarysem pośladków wyraźnym pod materiałem (cholera, nałożył bokserek z dziurą czy bez dziury...?); jakaś drobna, wciąż racjonalna część świadomości podpowiadała mu, że byli na otwartej przestrzeni i w każdej chwili ktoś mógł ich przyłapać. Ale cała reszta jestestwa Yoongiego mruczała z dumy nad faktem, iż jego Alfa był nim zainteresowany, iż chciał go rozebrać, chciał go podziwiać. Ekscytacja połączona z narastającą Gorączką wygłuszały poczucie wstydu, od którego normalnie Omega już dawno by się spalił, spopielił i odżywił ziemię swoimi marnymi prochami.

    I, naprawdę, całe szczęście, że nie czuł wstydu, bo sekundę po rozerwaniu jego spodni, Alfa zabrał się za bieliznę – rozszarpał bokserki na samym środku, nic sobie nie robiąc z faktu, że byli przecież w lesie, z którego potem musieli jakoś wrócić (jakoś, czyli nie dość skandalicznie, aby nasłano na nich policję ; czy to co robili było w ogóle legalne...?, pewnie nie; ale tym bardziej ekscytujące, myślał Yoongi).

    Omega ledwie co kończył wzdrygać się od chłodu, a już drżał od języka Alfy między swoimi pośladkami; Kim zlizywał z niego śluz, jakby od tego zależało jego życie; Yoongi, natomiast, zadawał sobie pytanie jakim cholernym cudem wyprodukował tyle śluzu żeby mieć go aż na pośladkach?! Czy Gorączki godowe zawsze tak wyglądały...? Jeżeli tak, to miał przed sobą dłuuugie dwadzieścia cztery godziny...

    Bieg Godowy był jeszcze bardziej przestarzałą praktyką niż obroże; Yoongi słyszał o nich raczej na lekcjach historii niż podczas edukacji seksualnej. Jedni twierdzili, że odeszły w niepamięć kiedy rozpowszechniły się związki homoseksualne, ze względu na względu na brak reakcji hormonalnej. Inni upierali się, iż tradycja zanikła przez industrializację i brak wystarczającej ilości otwartych przestrzeni. Yoongi słyszał wprawdzie, że w Europie nadal organizowano większe Biegi, czasem dla całych kampusów studenckich*, ale w Korei Południowej były ogromną rzadkością.

   Być może Yoongi powinien był się domyślić, że Kim'owie będą taką rzadkością: w końcu słuchał opowieści o ich pokoleniowych tradycjach, dostał staromodną obrożę, Taehyung też nie krył się ze swoją ekscentrycznością...

   Jakichkolwiek flag Yoongi by nie przegapił, był zadowolony z obecnego obrotu spraw. Wprawdzie po Oznaczeniu i tak wystąpiłaby Gorączka, ale, pobudzony Biegiem, Omega odczuwał wszystko dużo intensywniej. Miał ogromne poczucie satysfakcji przy wszystkim co Alfa robił, przy każdym geście, którym okazywał jak bardzo go pragnie, jak bardzo go chce.

   Yoongi nigdy wcześniej nie rozumiał motywów ludzi sprzed kilkuset lat, którzy brali udział w jednym Biegu, zostawali Oznaczeni i spędzali razem resztę życia. Teraz jednak, czując jak mocną więź tworzyły między nim a Kimem instynkty, zaczynał pojmować; może jeszcze nie kochał Alfy (jeszcze?, w ogóle?), ale go chciał – chciał o niego zadbać, pokazać mu, że jest niego godny, że będzie odpowiednim partnerem i że mogą troszczyć się o siebie nawzajem przez resztę życia.

    Tak – ten Bieg był jedną z lepszych rzeczy, które spotkały go przez ostatnie miesiące.


   Kilka minut zlizywania śluzu później – podczas których Yoongi zaczął wiercić się niecierpliwie i pojękiwać cichutko, w nadziei, że Kim wreszcie zrobi coś więcej – Alfa poderwał mężczyznę z ziemi i przerzucił sobie przez ramię. Omega stęknął zaskoczony, nie przewidując takiego obrotu spraw. Spodziewał się szybkiego numerku bezpośrednio na ściółce (w czym było coś podniecającego – powrót do zewu natury i tak dalej); nagła zmiana planu podekscytowała go, ale również zaniepokoiła.

   Taehyung jednak z niczego się nie wytłumaczył – tak samo gwałtownie i bezpardonowo jak wcześniej powalił mężczyznę, teraz poprawił go sobie na ramieniu i (nie zwracając uwag na fakt, że ten przecież świeci gołym tyłkiem) zaczął iść przez las. Jego twarz miała równie drapieżny wyraz, co podczas nakazywania Yoongiemu ucieczki.

    Zdążyli przejść dobre kilkaset metrów, nim Omega zdał sobie sprawę, że są w okolicy zabudowań – nie widział jeszcze domów, ale słyszał dźwięk jeżdżących aut, szczekających psów i jakiś pojedynczy okrzyk.

    Wówczas dopiero realność sytuacji uderzyła go z pełną mocą – wcześniejsza ekscytacja zaczęła ustępować strachowi, pomieszanemu z zawstydzeniu oraz paniką. Gdzie właściwie szli? Gdzie Taehyung go zabierał? Zobaczą ich ludzie? Numerek w lesie to jedno, paradowanie po osiedlu to drugie, co jeżeli zobaczą ich jakieś dzieci...? Co jeżeli faktycznie zostaną aresztowani...? Co jeżeli Taehyung tylko się z niego nabijał i zamierzał go zostawić, wpół-rozebranego oraz pachnącego śluzem na czyimś ganku...?

    Zaczął się wyrywać, szarpać i drapać – nadal czuł podniecenie, ale teraz przeważały nad nim strach oraz niepokój. Chciał się zatrzymać, chciał żeby Alfa przynajmniej wyjaśnił co zamierza zrobić, zamiast przeć przed siebie jak cholerne, niepowstrzymane tsunami.

   Mężczyzna musiał wyczuć zmianę w feromonach Omegi, gdyż nieco zwolnił. Zamiast się jednak zatrzymać, tylko poprawił sobie mężczyznę na ramieniu, poklepał go pocieszająco (?) po udzie i ruszył dalej. Yoongi miał szczerą ochotę go ugryźć, w bardzo nie-Oznaczeniowy sposób...

   Warknął wściekle i kopnął nogą, licząc, iż sięgnie krocza mężczyzny. Dopiero to zatrzymało ogarniętego amokiem Alfę. Spojrzał na Omegę spod zmarszczonych brwi, jakby nie miał bladego pojęcia o co mu chodzi. Yoongi hardo odpowiadał na to spojrzenie. Kim przypominał teraz bardziej zwierzę, zarówno z zachowania, wyglądu jak i zapachu (Yoongi chciał, żeby to ostatnie przeszkadzało mu bardziej niż robiło to w rzeczywistości), więc Omega nie sądził, aby słowa cokolwiek dały – tym bardziej, iż sam nie czuł teraz wystarczającej jasności umysłu, aby jakiekolwiek wyprodukować. Zaczął więc wydawać żałosne piski, licząc, iż, w połączeniu z błagalnym spojrzeniem oraz feromonami, przekażą Alfie zamierzoną wiadomość.

   Szczęśliwie, Kim go zrozumiał; nadal przytrzymując mężczyznę jednym ramieniem, drugim nieporadnie ściągnął z siebie koszulę (te cholerne pstrokate koszule, pomyślał Yoongi, nawet nie analizując powodu swojej irytacji) i narył nim Omegę. Uznając, że więcej nie wynegocjuje, Yoongi wydał z siebie dźwięk, który miał być podziękowaniem. Alfa krótko skinął głową i wznowił swoją wędrówkę do-nie-wiadomo-kąd.


    Z twarzą wtuloną w szerokie ramiona Taehyunga, Yoongi dopiero po czasie zdał sobie sprawę, że wchodzą na czyjąś posesję. Widząc naokoło eleganckie ogrodzenie, zaczął się kurczowo rozglądać, usiłując wyłapać wzrokiem kształt domu.

   Czy to...?

    Taehyung sięgnął po coś do kieszeni: uszy Omegi dobiegło dźwięczenie, stukanie o siebie czegoś metalowego. Kilka sekund później usłyszał jak Alfa wkłada klucze do zamka i je przekręca.

    Pierwszym co go uderzyło, było chłodne, klimatyzowane powietrze – jego mięsnie drgnęły, zaskoczone zmianą temperatury. Sam Omega poczuł ogromną wdzięczność względem osłaniającej go koszuli – aczkolwiek podejrzewał, że niedługo stanie się zbędna, biorąc pod uwagę stale wzrastającą temperaturę jego ciała...

    Wciągnąwszy powietrze, gwałtownie zawirowało mu w głowie; gdyby Taehyung już go nie trzymał, pewnie musiałby go teraz łapać. Całe pomieszczenie pachniało bowiem Alfą – bardzo pachniało. Yoongi, który większość życia spędził otoczony Omegami, nie był do tego przyzwyczajony, zwłaszcza mając tak wyostrzone zmysły. Oczy zaszły mu łzami, a serce potrzebowało chwili, aby przestać walić z siłą kowalskiego młota. Jęknął cicho, sygnalizując Alfie swoje samopoczucie.

   Taehyung zareagował szybciej w lesie – być może ze względu na to, że znaleźli się na jego terenie; nie musiał już obawiać się o żadne zagrożenie ani odganiać ewentualnych konkurentów (choć, realistycznie, Yoongi wiedział, że żadne z tych dwóch nie było faktyczną opcją, ale instynkty zapewne robiły swoje) czy też zatrzymać Omegi przed ucieczką. Pogładził więc nagie, wystające spod koszuli, udo Yoongiego i skierował się w głąb domu.

   Ten, nadal wtulony w bark Kim, ciekawsko oglądał pomieszczenie – było jasne, utrzymane głównie w bielach, szarościach oraz beżu. Tu i tam widział poustawiane rośliny, najpewniej sztuczne, dostrzegł też puchaty dywan na wyjściu z przedpokoju. Tak rzadko bywał w podobnie eleganckich miejscach, że poczuł się kompletnie nie na miejscu, jak szmaciana lalka wrzucona do domu Barbie.

   Nie miał jednak czasu zbyt długo nad tym rozważać, gdyż został bezceremonialnie rzucony na dywan.

    Jęknął cicho, próbując wstać.

    Sekundę później jednak zamarł, zdając sobie sprawę, iż jest czujnie obserwowany; Alfa stał nad nim, z wypiętą klatką piersiową oraz rozszerzonymi źrenicami.

    W pierwszej chwili Yoongi nie wiedział co robić – dopiero gdy Alfa na niego warknął, ciało Omegi jakby automatycznie się rozluźniło. Padł na wznak, pozwalając aby pochłonęła go miękkość dywanu. Czuł jak wydziela nową falę feromonów – tym razem typowo godowych – oraz kolejną porcję śluzu, która zapewne wsiąkała w przylepioną do jego pośladków koszulę.

    Był bardziej na widoku niż kiedykolwiek wcześniej – ubrania ledwie się go trzymały, bardziej wisząc niż leżąc. Wprawdzie nie odsłaniały jeszcze jego sutków ani krocza (jeszcze), ale sam fakt, iż zaraz miały to zrobić, sprawił, że mężczyzna poczuł niewyobrażalną ekscytację. Miał ochotę krzyczeć „rozbierz mnie, rozbierz mnie, rozbierz mnie!" i gdyby została w nim jeszcze jakaś resztka słów, pewnie by to zrobił.

    A tak postanowił delektować się tym, jak Alfa pożerał go wzrokiem – oczy mężczyzny były ciemne, wygłodniałe, jakby oglądały właśnie najpokaźniejszy posiłek całego świata. Yoongi miał ochotę mruczeć ze szczęścia i dumy, choć w jakichkolwiek innych okolicznościach wstydziłby się swojego ciała i faktu, że ktoś musi na nie patrzeć (poza nim samym, rzecz jasna). Uniósł lekko biodra, prezentując je przed Taehyungem.

   Ten mruknął z aprobatą, a na jego twarzy przez sekundę widniał cień uśmieszku. Chwilę później już klęczał nad Yoongim, oznaczając go intensywnie feromonami, niczym rozochocony szczeniak, który nie wie gdzie jest prawo, a gdzie lewo. Omega tylko odchylił głowę, umożliwiając mu lepszy dostęp; czuł się tak lekko, iż miał wrażenie, że zaraz odpłynie...

   Kiedy więc Kim się od niego dosunął, aż wydał żałosny skowyt – jego Alfa go nie chciał...? Nie lubił jak pachnie...? Uważał, że nie jest dość dobry...? Zamierzał go tu porzucić...?

    Nim zdążył kompletnie spanikować, uderzyła go fala uspokajających feromonów. Zacisnął mocno oczy, skupiając się na ich zapachu, na przekazie, który ze sobą niosły, na obietnicy bezpieczeństwa, opieki i troski...

    Będzie dobrze, jesteś tu bezpieczny, twój Alfa tu jest, nie zostawił cię, cięgle tu jest..., powtarzał sobie w myślach, niczym mantrę.

   I faktycznie – minęło zaledwie kilka minut, a Alfa już był z powrotem. Zaczął wciskać coś Yoongiemu do rąk, a ten, skonfundowany, uniósł na niego pytające spojrzenie. Potrzebował długiej chwili, aby zrozumieć, że to zimne co mu podano i to jaskrawoczerwone co mu podano, to butelka wody oraz podręczna apteczka. Znów spojrzał ku Alfie, na co ten odpowiedział łagodnym uśmiechem i jeszcze mocniej wcisnął Omedze do rąk przedmioty. Chcąc być posłusznym, Yoongi przygarnął je ciasno do piersi.

    Sekundę później, brunet uniósł go z dywanu, tym razem biorąc na ręce, zamiast przerzucając sobie przez ramię. Zaczął iść ku schodom, z nosem wciśniętym we włosy Omegi.

    Zapach Alfy, i tak już aż nadto wyczuwalny w całym domu, zaczął otulać Yoongiego niczym ciepły koc – rozluźniał jego ciało w ten przyjemny, stymulujący sposób, uspokajać nerwy oraz wyciszając złośliwe lub panikujące głosiki w głowie. Wszystko nagle wydało się być zrobione z troski, z bezpieczeństwa, opieki, przyjemnych obietnic, spokoju, partnerstwa...

    ...rodziny...


   Nim Yoongi miał szansę zrozumieć co się dzieje, już wybuchł płaczem.



*więcej na ten temat można poczytać w opowiadaniach „Bieg" SKZ i BTS A/B/O AU oraz „Invisibility" SKZ A/B/O AU, które pojawi się niedługo,


Ostrzeżenia (po angielsku, bo lepiej je znam, niż te polskie, mam nadzieję, że to nie problem???): 18+, mentions of sex, exhibitionism, mentions of self-hate/lack of body acceptance, some sexy-violence??? (no abuse!!!, bardziej "zwierzęce" tzachowania to element rytuału, który jest normalnym elemntem universum związanym z Biegiem - nikt nie zostaje jednak trwale skrzywdzony, najgorsze co się dzieje to kilka siniaków od obszorowania kolan itp.), therat of forced exhibitionism (kinda),

PRAWIE! Wyrobiłam się w czwartek. Opóźnienie jest po części winą mojego zagadania się z nowymi współlokatorkami (zmieniłam pokój w akademiku), a poczęści winą Internetu (współlokatorki podzieliły się ze mną wi-fi, jestem szczęśliwym klockiem). W ramach rekompensaty macie kolaż.

Nie wiem czy będę jeszcze wstawiała kolejne kolaże, ale mam nadzieję niedługo udostępnić moją tablicę z Pinteresta do tej książki (mam ich dosyć sporo, do sporej części opowiadadań). Zaczęłam też trochę więcej siedzieć w Canvie, więc witajcie w erze Nico-Graficiary-Komputerowej (mam nadzieję pokazać trochę więcej mojego "kunsztu artystycznego" jeżeli wlecą one-shoty z Bridgerton, ale na razie trudno mi ocenić czy i kiedy je wstawię, więc nie chcę nic obiecywać).

Co myślicie o tym rozdziale? Bardzo mi się podobały Wasze teoriie co do jego akcji, ale jeszcze bardziej podoba mi się fakt, że nikt nie zgadł B)))

Btw, w następnym będą seksy.

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro