Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Bieg cz. 1

   Yoongi nawet nie do końca zarejestrował moment, w którym z samotnego Omegi stał się zamężnym – jednego dnia siedział w swoim pokoju i próbował nie patrzeć na ogołocone łóżko Boemgyu, a już następnego podpisywał kolejne kopie umowy ślubnej, czując jak spojrzenia Seokjina oraz Pani Kim wiercą mu dziurę w karku.

   Wiercenie dziury w karku było tym bardziej dokuczliwe, że kark Yoongiego zdobiła brązowa, skórzana obroża z geometrycznymi wzorami, złotą zawieszką oraz indykacją po wewnętrznej stronie.

   Obroża była oficjalnym podarunkiem zaręczynowym, zaraz obok obrączki; po pierwszym dniu ustaleń, gdy umowa miała już wstępny zarys, a wszyscy w pomieszczeniu coraz bardziej wyczuwali, iż ślub nabiera realnych kształtów, Taehyung przydybał Yoongiego gdy ten zaszył się pod oknem swojego pokoju z planem zapalenia papierosa:

   – I co myślisz...? – zapytał Alfa, podchodząc do mężczyzny, na co ten szybko schował kartonik z ostrzeżeniem o ryzyku raka płuc.

   – Nie wiedziałem, że twoja matka będzie cię reprezentować – odparował Omega, bardziej agresywnie niż planował .

   – Nie wspominałem ci, że jest prawnikiem...? – Alfa zmarszczył brwi. Stał diagonalnie do opartego o ścianę Yoongiego; Omega nie wiedział czy ten dystans wynika z obrzydzenia brudnym tynkiem, czy z niepewności przed podejściem bliżej.

    – Wspomniałeś – przyznał, przypominając sobie całą historię rodzinną Taehyunga; można by uznać za nietaktowne opowiadanie sierocie o całych pokoleniach z prawniczą tradycją gdyby nie fakt, iż Yoongi chciał o tym słuchać. – Ale jakoś zapomniałeś dodać, że będzie TWOIM prawnikiem – dodał sarkastycznie.

   Taehyung zacisną usta.

   – Miałem znaleźć kogoś innego? – zapytał z wyrzutem.

   – Po prostu mogłeś mi powiedzieć... – Yoongi nieco spuścił z tonu, ale wiedział, iż jego postawa wciąż zdradza zdenerwowanie. Taehyung musiał to wyłapać gdyż zaczął mówić spokojniej:

   – Moja mama nie spróbuje cię wykorzystać, wiesz o tym? Zawsze jest sprawiedliwa, czasem wręcz chorobliwie – dodał, siląc się na żart. Yoongi jednak pozostawał niewzruszony; napięta atmosfera wisiała w powietrze, niczym przedłużenie tej z gabinetu.

   – Nie wiem, nie znam twoich rodziców – wytknął Omega. Zamilkł na chwilę, nim zdecydował się ujawnić kolejną informację: – Ale Seokjin-sunbaenim mówił, że stawiała uczciwe warunki.

   – Przyjaźnicie się? – Taehyung uniósł brwi.

    – Znamy się. Często tu przychodzi, trudno go nie znać.

   – Mój najlepszy przyjaciel, Jimin, mówiłem ci o Jiminie, prawda...?

   – Coś wspominałeś.

   – ...Jimin też jest Betą, może ich ze sobą poznamy...? Zorganizujemy spotkanie gdzieś na mieście?

   – Nie sądzę żeby sunbaenim był zainteresowany – uciął Yoongi; ostatnim na co miał teraz ochotę, była zabawa w swatkę.

   Wątek się urwał, a oni przez dłuższą chwilę milczeli.

   – Czyli się zgadzasz...?

   – Słucham? – Yoongi uniósł wzrok.

   – Na ślub. Mówiłeś, że podejmiesz decyzję po dzisiejszej rozmowie. Więc...? – Alfa lustrował go oczekującym spojrzeniem.

   Być może Yoongi powinien był to jeszcze przemyśleć – może powinien był poprosić o więcej czasu; ale w zasadzie co innego mu w życiu pozostało? Ośrodek, w którym i tak mieszkał już kilka lat za długo? Studia, które nie brały pod uwagę ani talentu, ani ciężkiej pracy jeżeli nie miało się pieniędzy? Przyjaciel, który nie wiadomo kiedy miał się odezwać?

   Jedynym cennym co mu zostało była obrączka na palcu i idąca za nią obietnica – jedyna obietnica jaką kiedykolwiek otrzymał, która nie była bez pokrycia ani nie okazywała się (jak miał nadzieję) niemożliwym do spłacenia długiem.

  Kimowie oferowali mu uczciwe warunki – uczciwsze niż kiedykolwiek dostał od własnych rodziców, od Ośrodka, od systemu edukacji czy od samego siebie. Byłby głupcem gdyby je odrzucił.

   – Yhm, jasne.

   Intensywna fala feromonów uderzyła jego nos – aż zamknął oczy, czując lekkie zawroty głowy. Rzadko kiedy ktoś przeżywał tyle emocji na raz; Yoongiego wyłapał ulgę, radość, niepewność, poczucie triumfu, obawę, rezygnację, zawód, ekscytację, nadzieję... Przez chwilę przemknęło mu przez głowę czy sam też czymś teraz pachnie...?

   Oparł się mocniej o ścianę, usiłując oddychać przez usta. Taehyung musiał zrozumieć powód jego nagłego zachwiania, gdyż fala feromonów złagodniała, a sam Alfa wyciągnął ręce do przodu, jakby próbował go asekurować.

   – Wszystko w porządku...? – zapytał, wyraźnie zmartwiony. Do zapachu emocji dołączyły troska oraz obawa, otaczając Kima niczym perfumowana chmurka. Yoongi wykręcił głowę do boku, chcąc zwiększyć dystans między nią a swoim nosem.

   – Tak, tak, zaraz mi przejdzie... – mruknął.

   – Okej – Alfa na chwilę zamilkł. – Skoro się zgodziłeś to... mam coś – zapowiedział, sięgając do jednej ze swoich przepastnych kieszeni. Wyciągnął stamtąd coś co po dłuższej chwili Yoongi zidentyfikował jako obrożę zaręczynową.

   – Mogę ci ją założyć...? – zapytał Taehyung, patrząc na Omegę pełnymi nadziei oczami.

   Obroże były już nieco staromodne, stopniowo zastępowała je subtelniejsza biżuteria, jak naszyjniki czy kolie, ale niektórzy nadal się na nie decydowali; dawały bardzo jasny komunikat, że dana Omega jest już komuś obiecana i poza zasięgiem innych adoratorów.

   Yoongi nie spodziewał się, iż po pierścionku dostanie coś jeszcze – nie sądził, że Taehyung kupi mu coś aż tak wymownego, coś co mówi wprost: „ten kark jest mój, zostawię na nim swoje Ugryzienie".

   Yoongi nie sądził, że do kiedykolwiek dojdzie do etapu w życiu kiedy ktoś będzie CHCIAŁ zostawić na nim swoje ugryzienie.

   Na jakimś poziomie łechtało to ego Yoongiego – na innym, mniej instynktownym, osaczało go.

   Mimo to, skinął głową i odwrócił się tyłem do Alfy.

   Taehyung podszedł bliżej – zaczął zakładać obrożę na szyję Yoongiego, a ten zdał sobie sprawę, iż prezent jest cały przesiąknięty zapachem Kima.

   Nim Alfa zapiął sprzączkę, pochylił głowę i kilkukrotnie przejechał nosem po karku, w miejscu gdzie za parę dni miał zostawić Ugryzienie. Yoongiego przeszedł gwałtowny dreszcz, czuł jak jego gruczoły wydzielają intensywną falę feromonów (oraz trochę śluzu).

   Klik.

    Taehyung odsunął się, a Yoongi przetwarzał uczucie nowego ciężaru na szyi. Nigdy nie sądził, iż noszenie czegoś oznaczonego zapachem Alfy tuż nad swoimi gruczołami zapachowymi będzie takie... otulające. Jakby ktoś trzymał go w widmowym, stale obecnym objęciu, zapewniając pewne poczucie bezpieczeństwa, spokoju...

   – Widzimy się pojutrze? – zapytał Alfa, mierząc go wzrokiem od stóp do głów z pewną... dumą?

   – Yhm, jasne. Do zobaczenia – powiedział Yoongi, powstrzymując się przed powędrowaniem dłońmi do karku, gdzie nadal czuł mrowienie.

   – Do zobaczenia. – Alfa rzucił mu ostatnie spojrzenie i odszedł w stronę samochodu.

***

    Ośrodek był na obrzeżu miasta, gdzie wędrowcy nie chodzili, a światło nie sięgało: właśnie dlatego spora część drogi ciągnęła się poboczami, zahaczając o lasy oraz pola. Jednak kiedy wjechali w miasto – tętniące życiem i nieco niepokojące, jeżeli Yoongiego pytać – a potem znowu wrócili na obrzeża, Yoongi zaczął rzucać Tahyungowi pytające, nieco zaniepokojone spojrzenia.

    Mężczyzna albo udawał, że ich nie widzi, albo faktycznie ich nie widział – tak czy siak, Yoongi nie miał odwagi zapytać. Siedział tylko trochę bardziej spięty, uważnie obserwując widok za oknem, mając nadzieję, iż panuje nad swoimi feromonami na tyle, aby Taehyung nie wyczuł od niego strachu.

    Yoongi wiedział, że to irracjonalne panikować akurat TERAZ zamiast przed podpisaniem umowy – a mimo to, nie mógł powstrzymać narastających nerwów ani ciągania w palcach materiału koszulki. W pewnym momencie zaczął obserwować widok za oknem, próbując zlokalizować jakiekolwiek punkty orientacyjne, coś charakterystycznego, co potrafiłoby mu pomóc trafić do znanych sobie części Daegu...

    Tyle że Yoongi nigdy wcześniej nie był po tej stronie miasta – znajdowała się daleko od Ośrodka i wszystkich jego dawnych szkół, a im dłużej jechali, tym bardziej tracił rachubę tego ile razy skręcali, gdzie i co mijali, na jakiej są ulicy... Ostatecznie postanowił wyłapywać tylko nazwy przystanków autobusowych, żeby móc się potem zorientować jak wrócić do centrum. Jeżeli opuści przedmieścia, to dalej jakoś sobie poradzi...

    Yoongi wiedział, że jego myśli mocno wymykają się spod kontroli: może i nie znał Taehyunga zbyt długo, ale szanse, iż ten okaże się psychopatą albo mordercą były minimalne; tym bardziej, że nigdy nie okazywał żadnych niepokojących sygnałów; najgorszym co zrobił, było nieudolne wręczenia kwiatów oraz okłamanie dziewczynki podczas gry w chowanego, a to nie mogło stać dalej od łatki „mordercy-sadysty".

   Zresztą, gdyby nawet doszło do najgorszego, to przecież Yoongi zapamiętał numer Seokjina i dyrektorki, wiedział gdzie się zgłaszać po pomoc, w okolicy na pewno będzie mieszkał ktoś jeszcze, jacyś sąsiedzi, musi tamtędy biec ulica jeżeli jadą samochodem...

   Wspomniany samochód zaczął nagle zwalniać – serce Omegi podeszło do gardła. Rozejrzał się gorączkowo, ale naokoło nich były tylko drzewa, żadnych domostw.

    Taehyung milcząco zjechał na pobocze. Yoongi obserwował go spięty jak struna, mając nadzieję, iż Alfa jakimś cudem przegapi to, że sięga ku zapięciu pasa.

    Silnik zgasł. Na chwilę zapanowała grobowa cisza. Taehyung patrzył przed siebie, jakby nadal jeszcze prowadził.

    Kiedy wreszcie spojrzał ku Yoongiemu, jego oczy były jakby świecące, złotawe, źrenice zwężone...

    – Uciekaj.



Starsznie Was przepraszam za tak duże opóźnienie, nałożyło mi się kilka rzeczy na studiach i zwyczajnie byłam wyprana z energii oraz czasu.

Jak widzicie po tytule, zdecydowałam się podzielić ten rozdział na części, tym razem trzy, i dlatego fragment jest nieco krótszy niż zwykle. Przyznam szczerze, że to chyba fragment książki, na którego publikację najbardziej się ekscytowałam (w następnej części zobaczycie dlaczego *lenny face*), więc tym bardziej się dziwię, że tak mozolnie szła mi korekta... Postaram się jednak, żeby we środę za dwa tygodnie rozdział wleciał bez poślizgu; podczas przerwy świątecznej powinnam mieć więcej czasu, więc trzymajcie za mnie kciuki!

Zaczęłam też ostatnio siedzieć nad innymi projektami, chociażby siadałam ostatnio do kolejnego rozdziału "Tworzyw sztucznych" czy dodatków do "Obrzydliwie żółtych kwiatów", paru nowych projektów, które mam zamiar opublikować, a także do takich profilowych dziadków jak "Cinderella story". Z tego powodu chciałam spytać, czy jest coś czego kolejny rozdział najchętniej byście zobaczyli? Albo jaki typ historii byście chętnie przeczytali (fluff, angst, slow burn, porn)???

Przymierzam się też do tego, aby dodać wreszcie opowieści skupione na Stray Kids jako, że mam już sporo szkiców w folderach i mocno siedzę w fandomie.

Trzymajcie za mnie kciuki!

Also, jak myślicie, co też stanie się w kolejnym rozdziale...?

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro