Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Tworzywa sztuczne

   Yoongi, choć nie czekał na wizytę Alfy, to był na nią gotowy.

    Oooo, i to jeszcze jak gotowy!

   Tworzenie mniej lub bardziej prawdopodobnych scenariuszy oraz układanie kolejnych opcji dialogowych zaprzątało jego myśli przez cały następny tydzień, gniotąc i memłając je niczym plastelinę. Był przez to bardziej rozkojarzony i w gorszym nastroju niż zwykle, ale, jak się szybko okazało, jego trud nie poszedł na marne...

    Boemgyu, wyjątkowo wchodzący drzwiami i z Taehyunem przy boku (od rozpoczęcia wakacji byli nierozłączni) obwieścił, że „znowu przyszedł ten bezdomny bereciarz".

    Tym razem Yoongi nie wyszedł prosto z łóżka w przepoconej koszulce od piżamy – tym razem był rozbudzony, miał świeżo umyte włosy, na sobie nowe ubranie z letniej wyprzedaży i wyglądał jak najlepsza wersja siebie.

    Był gotowy na wojnę.

    Wychodząc, minął kubek zwiędłych irysów, które i tak wytrzymały dość długo, biorąc pod uwagę jak gorliwie Yoongi je zaniedbywał (aczkolwiek podejrzewał, iż Taehyun zmieniał im wodę).

    Na zewnątrz słońce wyjątkowo postanowiło szczędzić wszystkim raka skóry i schowało się za chmurami, a zwykłą duchotę zastąpiły lekkie, chłodne powiewy; Omega nie musiał się więc martwić ani widocznością każdego poru swojej skóry, ani plamami pod pachami, ani wonią potu.

    Widząc, że świat zdaje się być po jego stronie, ruszył pewniej w stronę dziedzińca.

    Taehyung siedział na tej samej ławce co poprzednio, ale tym razem bez telefonu w ręce – nie, tym razem, gdy tylko Omega zamajaczył na horyzoncie, Alfa uniósł głowę i lekko rozdziawił usta.

    Omega starał się nie uśmiechnąć pod nosem.

    Idąc w stronę gościa, robił wszystko aby sprawić wrażenie, że jest tu tylko od niechcenia, tylko dlatego, dlatego że ktoś go zawołał, a nie dla własnej rozrywki. Musiał odegrać to całkiem przekonująco, gdyż mina Kima rzedła z każdą minutą.

   – Hej, Yoongi-ssi... – przywitał się nieśmiało, wstając.

   Na ławce leżał bukiet czerwonych róż, który Yoongi umyślnie zignorował.

    – Taehyung – rzucił w ramach przywitania. Starał się brzmieć na tyle obojętnie, na ile pozwalał mu głos. – Czegoś potrzebujesz? – Prześlizgiwał się znudzonym wzrokiem po twarzy Kima tak jakby mężczyzna był tylko kolejnym elementem krajobrazu.

   – Um, chciałem... Mam kwiaty? – Alfa ni to oświadczył, ni to zapytał.

    – Yhm, widzę. Co z nimi? – Yoongi nawet nie próbował udawać zainteresowania.

    – Pomyślałem, że może... Nie mam co z nimi zrobić, więc gdybyś chciał...?

    – Skoro nie masz co z nimi zrobić, to po prostu je wyrzuć.

     Alfa zamarł z szeroko otwartymi oczami, wyglądając jak zwierzę zamarłe na drodze. Yoongi musiał wkładać coraz więcej siły w ukrywanie mściwego uśmieszku.

    – Nie to... nie o to mi... Nie to miałem na myśli – wymamrotał Taehyung, spuszczając głowę. – Wyrzuciłeś tamte, które dałem ci ostatnio...?

    – Nie – przyznał Yoongi; Alfa uniósł na niego pełen nadziei wzrok. – Ale i tak już zwiędły.

    – Wiem, domyśliłem się... Dlatego przyniosłem nowe.

    – Mówiłeś, że ich nie potrzebujesz. Jeżeli ich nie potrzebujesz to po co przynosisz kolejne?

    Kim ponownie spuścił wzrok; Yoongi patrzył jak nerwowo pociera ręce i mełła w palcach materiał spodni.

    – Miały być... Miały być dla ciebie – Alfa wyznał tak cicho, że Omega ledwo go zrozumiał.

    – Yhm – odmruknął Yongi z wyraźną wątpliwością w głosie. – I dlatego powiedziałeś, że je „zostawiłeś", i że „mogę je sobie wziąć, jeżeli chcę"? To nie brzmi za bardzo jak dawanie komuś kwiatów, prawda?

    Alfa sprawiał wrażenie coraz bardziej zawstydzonego.

    – No bo... nie wiedziałem jak... – próbował tłumaczyć.

    Omega tylko prychnął.

    – W takim razie wróć kiedy będziesz już widział. – Zaczął się odwracać, ale przerwał mu spanikowany głos:

   – Nie, czekaj!

    Odwróciwszy się, Yoongi niemal oberwał w nos podstawionym mu bukietem.

    – Proszę! Dla ciebie! – wydusił Kim. Wzrok miał wbity w ziemię a policzki wyraźnie zarumienione.

    Omega patrzył to na niego, to na kwiaty.

    – Dziękuję – powiedział wreszcie, przyjmując bukiet.

    Nie chciał tego przyznać, ale udobruchał go ten gest.

    – Proszę... – wymamrotał Alfa.

    Przez chwilę stali bez słowa; Yoongi wąchał kwiaty, a Kim jakby zbierał się żeby powiedzieć coś jeszcze:

    – Chciałbyś może... wyjść gdzieś kiedyś...? Razem?

    Omega posłał mu spojrzenie spod uniesionych brwi.

   – Musisz być bardziej precyzyjny – oświadczył spokojnie. – „Gdzieś kiedyś" niewiele mi mówi. Możesz chcieć żebyśmy szli pielić ryż, włączyć się w roboty społeczne, popilnować czyichś dzieciaków... Muszę wiedzieć jak się przygotować i na kiedy.

    – Nie, nie!, nie chodzi mi o wolontariat! – natychmiast zaprzeczył Taehyung. Yoongi ukrył uśmieszek za bukietem. – Chodzi mi o... randkę. W restauracji. Albo kinie...? Co wolisz, możesz wybrać – mówił niemal błagalnym tonem.

    Omega udał, że się zastanawia.

    – Nadal nie powiedziałeś kiedy.

    – Kiedy tylko chcesz! Możesz mi napisać i dać znać, a ja się dostosuję, słowo, mogę po ciebie przyjechać i potem byśmy pojechali i... no – zmieszał się.

    Yoongi poczuł pewne rozczulenie.

    – Jak mam do ciebie napisać? – zapytał.

    – Dam ci... Mogę ci dać swój numer telefonu? Jeżeli chcesz...?

Omega zmierzł Alfę spojrzeniem, tak jakby potrzebował to rozważyć.

    – W porządku – powiedział wreszcie, wyciągając rękę po komórkę.

    Alfa szybko mu ją podał, a mężczyzna przepisał numer (jednocześnie wpisując Alfie swój). Oddał telefon i uśmiechnął się szeroko.

    – Wolę kino. Wchodzi nowy film Marvela, który chciałem obejrzeć.

    – Jasne, oczywiście, tez lubię Marvela! – zapewnił gorliwie Alfa, ściskając urządzenie w dłoniach niczym najcenniejszy skarb. – To... dasz mi znać?

    – Tak, napiszę. A teraz, chcesz się może przejść nad rzekę?

   „Nie, nie mogę go zaprosić nad rzekę, powinienem raczej odejść albo coś... Grać trudnego do zdobycia" – myślał Yoongi, jednocześnie energicznie pocierając koszulkę gąbką.

    Wizja spotkania z Kimem Taehyungiem była jedną z wielu, które zdążył wymyślić podczas ostatniego tygodnia – w niektórych zupełnie spławiał Alfę i nie dawał mu szansy na rozgrzeszenie, w innych był łaskawy i wybaczał niemal od razu, wyjaśniając swoje uczucia oraz poczucie krzywdy, a w jeszcze w innych, ni stąd ni zowąd, do Ośrodka przyjeżdżał Hoseok i Kim, wiedziony zazdrością, wyznawał Yoongiemu gorliwą miłość...

    Omega wiedział jak mdłe i naiwne były to historyjki, ale czuł złość, rozgoryczenie oraz żal, a fantazjowanie pomagało podnieść go na duchu, więc czemu miałby sobie żałować...? Dlatego wymyślał ile wlezie, sięgając kolejnych granic romantycznego absurdu.

    Przecież i tak nie spodziewał się aby Alfa znów przyjechał, a nawet jeżeli, to raczej nie do niego; był od niego kilka lat młodszy i pewnie szukał jeszcze młodszej partii. Już nie wspominając o tym, iż Alfa, jakkolwiek dziwnie by się nie ubierał, był BARDZO spoza jego ligi – a rzadko się zdarzało aby osoby z mocną dziewiątką w skali obiektywnej atrakcyjności wybierały sobie podciągnięte szóstki. Yoongi nie sądził by miał być szczęśliwym wyjątkiem.

    Cholera – warknął pod nosem, gdy plama którą zrobił Boemgyu za nic nie chciała zejść. Wprawdzie wiedział, iż tłuszcz jest wyjątkowo upierdliwy, zwłaszcza na białych materiałach, ale to była jedna z jego ulubionych koszulek i liczył, że jednak uda się ją odratować...

    Taka choroba, tak, ale chyba już nam nie grozi.

    Yoongi praktycznie wrzasnął słysząc za plecami znajomy głos. Obrócił się z takim rozmachem, że chlapnął wodą we wszystkie strony a zwłaszcza na stojącego przed nim Alfę.

    Kurwa mać! – zawołał Omega, patrząc na mężczyznę szeroko otwartymi oczami. Czuł jak serce dziko bije mu w piersi, gnane przypływem adrenaliny . – Co jest?! Jak długo tu stoisz?!

    Kim Taehyung popatrzył na swoją pomoczoną koszulę z trudnym do odczytania wyrazem twarzy.

    „Może nawet lepiej, i tak zasługiwała żeby ją spalić", pomyślał Yoongi, przyjrzawszy się abstrakcyjnym nadrukom twarzy: wielkie, kanciaste nosy, oczy ze spiralami oraz usta jak u klauna...

    Ciebie też miło widzieć, Yoongi-ssi – mruknął Taehyung, unosząc na niego wzrok. Nie wydawał się zły ani zirytowany, ale rozbawiony sytuacją też nie (aczkolwiek to było raczej zrozumiałe...).

    Sorki – burknął Omega, nie poczuwając się jednak do winy. No bo kto normalny zachodzi ludzi od tyłu i nawet nie daje znać, że przyszedł?!

    Nic się nie stało – odpowiedział Alfa. – Faktycznie mogłem cię jakoś ostrzec.

    Mhm – przyznał rację Yoongi. – Um... potrzebujesz w czymś pomocy...? Jestem teraz trochę zajęty, robię właśnie pranie, więc...

    Widzę – powiedział mężczyzna bez sarkazmu. – Mogę zaczekać aż skończysz.

    Chce ci się...? – Yoongi zmarszczył brwi. Cholera, gdzie te wszystkie opcje dialogowe, kiedy akurat są potrzebne...?

    Zamiast dodać coś więcej, wzruszył tylko ramionami i wrócił do przerwanego zajęcia.

    Alfa usiadł obok na trawie przy zlewach, które zamontowano po zewnętrznej stronie ściany Ośrodka – zimą rzadko z nich korzystano, ale latem wielu mieszkańców wolało na szybko umyć tu ręce, zrobić pranie, przemyć naczynia czy nawet umyć włosy zamiast tłoczyć się w dzielonych łazienkach.

    Yoongi był jednych z nich.

    – Czemu w ogóle przyszedłeś? – dopiero po chwili Omega zdał sobie sprawę jak niekulturalnie musiało to zabrzmieć. – Nie, że nie możesz czy coś. Po prostu zwykle wolontariusze wpadają, żeby wiesz... robić co innego niż chodzić i z nami rozmawiać – przyznał, udając, iż jest niesamowicie pochłonięty obserwowaniem odpływu.

   – Nie jestem tu jako wolontariusz.

    Yoongi poddał się i odrzucił koszulkę na bok – najwyraźniej jej żywot dobiegł końca.

    – Więc jako kto?

    – Jestem w trakcie spisywania umowy o Omegę.

    – Aha.

    Yoongi miał wrażenie jakby poddawano go huśtawce emocjonalnej – to zaczynał pałać do Alfy sympatią, to znowu się czymś do niego zniechęcał. Raz rozmawiali w szklarni i Yoongiemu obrywało się za cudze palenie, to znów spędzali razem czas na stołówce, tylko po to żeby potem dostać w twarzą podrzuconymi kwiatami lub słuchać o wykupywaniu czyjegoś dziewictwa. W ogólnym rozliczeniu, Omega nie miał pojęcia co myśleć o Taehyungu i nie wiedział czy w ogóle CHCE wiedzieć co o nim myśleć.

    – Nie zapytasz mnie do kogo się zalecam?

    – Pewnie i tak ich nie znam – przyznał Omega, dla odmiany szorując jeansy. – Nie jestem zbyt socjalny, może kojarzę ich z widzenia, nawet z imienia, ale niewiele poza tym. Także jeżeli szukasz informacji, to źle trafiłeś – ostrzegł.

   W duchu liczył, iż Alfa zaprzeczy – iż powie, że to do NIEGO się zaleca.

   – No to po prostu tu posiedzę.

    Nadzieja umarła śmiercią szybką i brutalną.

    Ale w zasadzie czego Yoongi oczekiwał...? Zdrowy rozsądek już od dawna podpowiadał mu, że nie ma szans aby Kim przychodził tu dla niego.

    – Skoro tak... – mruknął, choć odczuwał pewien dyskomfort. Nie lubił gdy ludzie obserwowali go przy pracy, zawsze miał wrażenie, iż zaraz zrobi coś zawstydzającego – chlapnie sobie pianą w oczy, kichnie i zasmarka cały nos, puści głośnego bąka...

    Szczęśliwie, pierwsze kilkanaście minut minęło bez incydentów; tyle że żadne szczęście nie trwa wiecznie i to Yoongiego również dobiegło końca...

    Owym końcem było zbyt mocne odkręcenie kranu – mężczyzna zapomniał pod jak dużym ciśnieniem potrafi być woda i obfity strumień prysnął mu na podkoszulek, mocząc doszczętnie cały front.

    – Kurde...! – szybko zakręcił kurek, starając się jednocześnie odsunąć jak najdalej od zlewu.

    – Wszystko w porządku...? – zapytał Alfa zza jego pleców.

    – Tak, tak, tylko za mocno odkręciłem – mruknął Yoongi, nie odwracając się przodem do mężczyzny; biały podkoszulek plus woda oznaczały niemal całkowitą przezroczystość, a to stawiało jego sutki oraz klatkę piersiową w sytuacji kompletnego odsłonięcia.

   „Po prostu świetnie..." pomyślał.

    Wiedział, że jego zapach gorzknieje wstydem oraz strachem, ale to nie tak, że mógł coś z tym zrobić – coś poza liczeniem, iż Taehyung będzie miał dość taktu aby wymyślić jakąś wymówkę i zostawić go samego.

    Kiedy usłyszał szelest sugerujący, iż mężczyzna wstaje, poczuł odrobinę nadziei; ta jednak została szybko zgaszona:

    – Masz, bo się przeziębisz.

    Omega poczuł jak na ramiona opada mu ciężki materiał. Wykręcił głowę i zobaczył, że został nakryty ciemną marynarkę, którą wcześniej Alfa trzymał przerzuconą przez łokieć.

    – Nie trzeba, jest ciepło... – próbował zaprotestować, ale Taehyung już zrobił krok w tył, wyraźnie dając do zrozumienia, iż zwrotów nie przyjmuje.

    – Oddasz mi ją następnym razem – powiedział, chowając ręce w kieszenie; tak jakby danie komuś marynarki, która miała na sobie intensywną woń feromonów (oraz wody kolońskiej) było zwykłym, codziennym wydarzeniem.

    Yoongi miał nadzieję, że nie czerwienieje jak burak.

    – Dzięki – odpowiedział nieco zduszonym głosem.

    – Pomóc ci z tym...? – zapytał Kim, wskazując kupkę wypranych ubrań.

    – Um...– Omega zawahał się. Z jednej strony nie chciał zmuszać Kima do pracy, a z drugiej nie uśmiechało mu się wyciąganie do sznura na pranie z mokrymi sutkami.

    – To żaden problem – zapewnił Kim. Wydawał się tak niewzruszony całą sytuacją, że Yoongi ostatecznie uległ jego przekonywaniom:

    – Gdybyś mógł.

    Yoongi pomógł mu wrzucić wszystkie ubrania do plastikowej balii (cały czas mocno ściskał poły marynarki i pilnował aby jej nie zamoczyć) po czym zaprowadził Alfę do sznurów i czekał, aż ten skończy rozwieszanie.

   – Dziękuję – powiedział, uciekając wzrokiem.

   – Nie ma za co – odparł Kim. – Widzimy się za tydzień...?

    – Um... chyba? – Czyżby mieli jakiś grafik spotkań, o którym nie wiedział?

    – Super. To do zobaczenia, Yoongi-ssi! – pożegnał się, odchodząc w stronę auta.


     Yoongi zdecydowanie nie miał pojęcia co myśleć o tymczłowieku.




Dziś bez dłuższej notki bo trochę padam na dziób i nie mam siły myśleć.

Ale jeżeli Wy chcecie coś skomentować to bardzo chętnie przeczytam :D niesamowicie lubię komenatrze i zawsze bardzo chętnie je przyjmę <3

Dodam jeszcze, że, ze względuna to, iż wstawiłam rozdział dzisiaj, następny jest planowany na środę za dwa tygodnie, nie najbliższą jak było wcześniej w planie.

Zawsze Wasza

~Nico

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro