Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szczęścia nie znajdziesz przy tym kogo kochasz, lecz przy tym kto kocha Ciebie.4

~GUN'S POV~

Nie jestem w stanie zliczyć, ile łez wylałem w nocy w poduszkę po wczorajszym incydencie. Nie chcę zrezygnować z Offa, ponieważ jest On moim ostatnim życzeniem. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie mogę go do tego zmusić.

"Co się stało? Wygladasz jakbyś płakał..."

Zmartwiona twarz Sing'a sprawiła że nie chciałem ujawnić, co się tak naprawdę wydarzyło. Nie powinien wiedzieć, że jego przyjaciel jest gejem, bo inaczej mógłby zacząć świrować.

"Nie, nic takiego. Ja po prostu oglądałem wczoraj w nocy taki film... Tak smutno jest myśleć, że osoba którą kochasz, nie obdarzy Cię swoją miłością..."

Taaa jasne... Z tym że to nie był film, a moje życie.

"Wiesz, jest takie powiedzenie... Szczęścia nie odnajdziesz przy osobie którą kochasz, lecz przy osobie która kocha ciebie najbardziej... Znajdź po prostu kogoś, kto kocha Ciebie i tyle"

Podoba mi się czasem tok rozumowania New... Wychodzi na to, że w praktyce miałbym zapomnieć o Offie i rozejrzeć się za kimś kto mnie lubi. On ma rację... Tyle że ja jestem zbyt zwyczajny i nudny... Nawet dziewczyny byłyby przy mnie onieśmielone. Więc kto teraz mógłby mnie polubić?

Może żyje w świecie iluzji.
Może naprawdę powinienem zapomnieć o Offie.

Nie zostało mi już dużo czasu. Lepiej będzie jeśli skupię się na zrobieniu pozostałych rzeczy.
Podczas kiedy zamawiałem jedzenie, usłyszałem obok siebie znajomy głos który również czekał w kolejce po posiłek. No po prostu świetnie! Stoję właśnie obok osoby, której naprawdę nie mam ochoty teraz widzieć... Muszę zakryć swoją twarz i odejść stąd jak tylko jedzenie zostanie przygotowane...

"Hej! Nie jesteś głodny? Nie jesz zbyt wiele i to dlatego jesteś taki mały."

Argh... Nie cierpię kiedy mówi do mnie tak jakby nic się nie stało. Właśnie miałem odchodzić, ale poczułem jak chłopak nagle złapał mnie za ramię.

"Czekałeś na mnie na przystanku wczorajszego wieczoru? Przepraszam że nie przyszedłem, ale moja dziewczyna miała nagły wypadek i potrzebowała podwózki."

Ciekawe jaki miała rodzaj wypadku Off... Czyżby wezwała Osobiste Pogotowie Seksualne? Nie powiedziałbym, że była zmartwiona kiedy jechaliście samochodem. Wyglądała raczej tak, jakby była podniecona i próbowała Cię uwieść...

"Nie... Nie czekałem na Ciebie. Miałem parę spraw do załatwienia, dlatego od razu po zajęciach wróciłem do domu".

Nie wiem dlaczego skłamałem. Możliwe że wyglądałem teraz żałośnie, ale nie chciałem jednak posuwać się z tym za daleko.

"Cóż... To dobrze. Uhm... A co do Twojego wyznania... "

O nie! Nie miałem ochoty słuchać już nic więcej na ten temat, dlatego szybko mu przerwałem w połowie zdania.

"Nie trzeba... Tak właściwie to nie chcę się dłużej w to angażować. Zapomnijmy o tym co się wydarzyło. Nie będę Ci już więcej przeszkadzał, więc możesz być ze swoją dziewczyną 24 godziny na dobę..."

Czułem jak łzy próbują znaleźć ujście, ale musiałem to wytrzymać. Musiałem być silny.

"Dziękuję za to, że mnie lubisz. Wiesz... To nie powinno być trudne dla osoby takiej jak Ty... Jesteś uroczy, mądry i wciąż jeszcze młodziutki... Nie śpiesz się z miłością. Masz przed sobą wiele lat, żeby w końcu znaleźć kogoś, kto odwzajemni Twoje uczucia."

Wszystko co o mnie powiedział było prawdą. Jestem słodki, wyróżniam się inteligencją i jestem młody... Wszystko by się zgadzało oprócz tego, że będę długo żył... Może gdybym poddał się chemioterapii, to byłaby na to szansa... Ale póki co, muszę polegać na lekach przeciwbólowych, a to nie przedłuży mojej egzystencji. Po tej krótkiej wymianie zdań rozeszliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Nie chcę oglądać się za siebie. Mam świadomość że gdybym to zrobił, to byłoby to jeszcze bardziej bolesne...

Wyszło na to, że to co ludzie mówili na temat Offa było prawdą. Rzeczywiście jest playboyem i najzwyczajniejszym w świecie dupkiem. Może słowa które powiedział nie są przeznaczone dla mnie. To jego wina że sprawił, że się w nim zakochałem. Byłem zadowolony ze swojego życia... Ale kiedy Off do niego wtargnął, to dopiero wtedy nadał mu znaczenie. Ale co z tego, jeśli teraz samolubnie wszystko zniszczył.

~ przystanek autobusowy ~

"Jesteś pewien że nie chcesz pójść z nami?"

Moi przyjaciele wychodzili zjeść kolację na mieście i chcieli żebym do nich dołączył. Niestety, zmuszony byłem im odmówić. Muszę oszczędzać pieniądze na środki przeciwbólowe.

Sing i New poszli więc sami, a ja czekałem za podwózką. Jednakże po kilku minutach ochroniarz podszedł do mnie z informacją, że kierowcy dzisiaj strajkują, a przejazdy zostaną wznowione dopiero jutro rano. Argghhh... Dlaczego zawsze ja mam takie nieudolne szczęście? Byłem tak mocno zdenerwowany, że aż krzyknąłem. To jest już druga noc do cholery! Druga noc, kiedy nie mogę wsiąść do autobusu i wrócić do domu tak jak się należy! Nie mógłbym też zdecydować się na powrót na piechotę z wiadomych względów. Będę musiał zamówić taksówkę, a to kosztuje majątek...

Ughhh... Boże, dlaczego nie odbierzesz mi życia w tym momencie? Jestem tym wszystkim zmęczony. Moje serce krwawi... Albo w ostateczności załatw mi chociaż jakąś podwózkę...
Zdecydowałem się jednak na powrót do domu o własnych nogach. Co chwila musiałem się jednak zatrzymywać, by dać im odpocząć. Nie chciałem poczuć, jak moje kości krzyczą z bólu... Nie miałbym na to wystarczającej ilości tabletek.

W pewnym momencie zauważyłem cień osoby, która od dłuższego czasu musiała się za mną skradać. Przestraszyłem się nie na żarty. Znajduje się teraz w bardziej odludnionej części miasta... Niedaleko znajduje się sklep spożywczy, jest tam też więcej ludzi... Muszę się tam szybko dostać. Jak tylko przyśpieszyłem kroku, facet za mną mocno mnie chwycił, ograniczając każdy mój ruch. Krzyczałem... Głośno... "Przestań! Nie dotykaj mnie! Ahhh!" Cały czas wołałem o pomoc, ale dookoła nie było nikogo kto mógłby mnie usłyszeć... Proszę, niech mi ktoś pomoże...

"Puszczaj go w tym momencie albo dzwonię po gliny"

Chłopak który do nas podszedł, odepchnął ode mnie oprawcę, po czym tamten po prostu zwiał. Mój Rycerz w lśniącej zbroi znowu okazał się nosić jego imię...

"W porządku? Zostałeś zraniony?"

Off pomógł mi się podnieść z chodnika. Tego było już zbyt wiele na dzisiaj. Nie potrafię już dłużej kontrolować swoich emocji i strachu. Rzewne łzy spływały po moich policzkach...

"Nie płacz... Jestem tutaj, tuż obok Ciebie... Wow, to jest już drugi raz, kiedy widzę jak płaczesz... Wciąż wyglądasz jak dziecko... "

Jego słowa mnie zaskoczyły... Chwila... To by oznaczało, że pamięta to, co wydarzyło się dwa lata temu...

"Pójdę już do domu... Dziękuję za pomoc."

Zabrałem swoją torbę i ruszyłem przed siebie, kiedy usłyszałem za plecami "Podwiozę Cię. Nie jest tutaj bezpiecznie, poza tym tamten facet może wrócić i chcieć Cię ponownie zaatakować."

Skończyło się na tym, że wylądowałem w jego samochodzie. Nie wymienialiśmy ze sobą ani jednego słowa, dlatego zaczęło się robić między nami niezręcznie. Chciałem sobie to wszystko przypomnieć raz jeszcze, jak to się dzieje, że znowu na siebie wpadamy... Myślałem, że nie chcę go więcej widzieć, więc... dlaczego On znowu pojawia się tuż przed moimi oczami?

"Skończyłeś zajęcia tak późno, że nie zdążyłeś na autobus?"

"Ahh, to nie dlatego. Nie wiedziałem, że kierowcy dzisiaj strajkują..."

"Musi być Ci ciężko."

"Taaa... Tak samo jak wczoraj, bo wczoraj też musiałem wracać do domu na piechotę..."

"Wczoraj wieczorem? Myślałem, że wczoraj skończyłeś zajęcia wcześniej i udałeś się po nich prostu do domu?"

Ohhh... Niech to szlag! Wymsknęło mi się... No nie... Teraz będę musiał się z tego wytłumaczyć..

"Więc jednak czekałeś na mnie wczoraj?"

Przemilczałem jego pytanie. Jest mi przez to naprawdę wstyd, ale ostatnie czego bym od niego oczekiwał, to poczuć jak się nade mną lituje...

"Naprawdę Cię przepraszam..."

Wyczułem szczerość w jego głosie...

"Chciałeś, żebym tam na Ciebie zaczekał, więc to zrobiłem."

Nie wiem dlaczego i tym razem wyznałem mu prawdę, a chwilę po tym ponownie znalazłem się na granicy płaczu... Boże... Mam nie tylko słabe kości... Mam też słabe serce... Może mój nowotwór zdążył się już rozprzestrzenić, dosięgnął mózgu i właśnie zbliżył się do serca...

"Wynagrodzę Ci to. Od dzisiaj, będę Twoją podwózką do domu."

~ dom Guna ~

Nie potrafię przetworzyć w głowie tego, co się właściwie stało. Wszystko dzieje się tak nagle. Mam na myśli to, że po naszym spotkaniu mającym miejsce dwa lata temu - byliśmy dla siebie wciąż obcy. A od teraz On zaczął traktować mnie jako swojego pasażera?

Ahhhh... Nie mogę przestać chichotać. Zachowuję się co najmniej jak jakaś 17-stolatka, która została zaproszona przez swój obiekt westchnień na randkę.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości z Line'a. Dostałem wiadomość od użytkownika o nazwie 'milkshake'. Czy to Off odnalazł mnie na Line? Czy może...

Chyba zaczynam oczekiwać od naszej znajomości czegoś więcej... Odpisałem więc tej osobie, zadając pytanie kim jest... Parę sekund później otrzymałem odpowiedź.

milkshake: Studiuję na tym samym uniwersytecie co Ty. Jesteś naprawdę uroczy. Podobasz mi się od pierwszego roku, kiedy pojawiłeś się na uczelni. Tak przy okazji, jestem na wydziale inżynierii. Nazywam się Oab. Miło mi Cię poznać Gun...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro