Nie masz zamiaru uciec gdzieś razem z Gunem?... 22
~GUN'S POV~
Jestem podekscytowany na samą myśl, że będę mógł spędzić dzisiaj trochę czasu z P'Offem. Jestem po drugiej dawce chemioterapii i szczerze mówiąc, mam po tym lekkie mdłości i zawroty głowy. Doktor powiedział że są to jedne ze skutków ubocznych, ale że wszystko będzie dobrze. Powiedział też, żeby nie przyjmować gości którzy są chorzy, ponieważ mój system odpornościowy podczas trwania terapii nie działa tak sprawnie jak powinien. To wszystko jest dla mnie takie nowe... W tym momencie natomiast, nie ma dla mnie znaczenia jak mocno przerażony jestem faktem przebywania w szpitalu... Jeśli mam świadomość tego, że mój chłopak przychodzi dzisiaj do mnie z wizytą to wiem, że ten dzień będzie wyjątkowy. Nie mogę się doczekać, żeby go wreszcie ujrzeć.
Wtem do mojego pokoju weszła mama i usiadła na łóżku. Jej mina była bardzo poważna, co mnie zaniepokoiło.
Mama: Gun... Nie przypuszczałam że będę musiała Ci to kiedyś powiedzieć, ale dzwoniłam właśnie do Twojego ojca... Powiedział... Powiedział, że nie ponosi wobec nas już żadnej odpowiedzialności... Wybacz... Nie powinnam Ci tego mówić ponieważ... Nie chcę żebyś poczuł się bezradnie. Ale to nic... Nic się nie stało dziecinko... Chcę żebyś wiedział, że ja będę przy Tobie na zawsze.
Kiedy mama skończyła mówić, pocałowała mnie w czoło. Widziałem, jak powstrzymuje swoje łzy żebym nie czuł się smutny. Poprosiłem ją o to, aby przestała prosić ojca o pomoc. Nie chcę więcej widzieć jak cierpi. Ja sam również nie chcę czuć się zraniony za każdym razem, kiedy ten nas zaniedbuje. Wiem, że już dawno nas opuścił, ale dlaczego to wciąż musi siedzieć tak głęboko w moim sercu... On wcale nie przejmuje się tym że mogę umrzeć, więc jaki sens jest w tym by wymagać od niego, że może kiedyś do nas wróci?
Nie. Nie będę czuł się teraz przygnębiony. Idę na spotkanie z moim chłopakiem. Gun pilnuj się! Muszę wyglądać wyjściowo i ładnie. Nie chcę żeby Off miał więcej powodów by się o mnie martwić.
Czekałem na niego. Minęła prawie połowa dnia. Czy nic mu się nie stało? Nie odpowiedział na wiadomość ode mnie. Nigdy wcześniej nie przychodził do mnie w odwiedziny tak późno. Kiedy znów miałem do niego pisać, mała pluszowa żyrafa pojawiła się nagle przed moim nosem powodując, że kąciki moich ust uniosły się do góry... Wiedziałem, że Off już tu jest.
Tęskniłem za nim bardzo, bardzo mocno. Obdarzył mnie uśmiechem na dzień dobry i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Jestem tak samo stęskniony za smakiem jego ust, jak za nim samym...
Off: Zapewne możesz nie być zadowolony że przyszedłem dzisiaj dość późno, więc wziąłem ze sobą pluszaka w nadziei, że szybciej mi to wybaczysz...
Gun: Nie musiałeś. Zawsze Ci wybaczę...
Uśmiechnął się do mnie szeroko, ale bez trudu zauważyłem że coś jest nie tak. Wyglądał inaczej niż zazwyczaj. Wyglądał, jakby naprawdę mocno potrzebował odpoczynku. Zapytał mnie, czy mógłbym zrobić mu troszeczkę miejsca na moim małym, jednoosobowym łóżku, po czym położył się obok mnie i objął mnie ramieniem, ja oczywiście zrobiłem to samo. Pozostaliśmy tak w milczeniu przez kilka minut ciesząc się swoją bliskością.
Odpowiadałem na codzienne pytania zadawane przez Offa. Sam również zadawałem mu pytania, w szczególności chciałem wiedzieć co słychać u niego w szkole. Nie planowałem tego, ale przez przypadek wymsknęła mi się z ust kolejna prawda o moim ojcu. Mówienie o tym sprawiło, że posmutniałem. Off pozwolił, bym okazał przy nim swoją słabość, uświadamiając tym samym, że On również będzie trwał przy mnie na zawsze, tak samo jak moja matka. Przytulił mnie tylko mocniej i złożył pocałunek na moim czole. Wiem, że nasze zachowanie było z lekka zawstydzające, gdyż mamy tendencję do tego żeby obejmować się leżąc razem na szpitalnym łóżku... Oczywiście wszystko to na oczach innych... Pielęgniarki i ludzie którzy mijali mój pokój, zazwyczaj zerkali w naszym kierunku... Nie mogłem nic poradzić na to, że czułem się przez to bardzo onieśmielony..
To był najlepszy dzień z tego całego tygodnia. Spędzanie czasu z P' jest zawsze najwspanialszym wspomnieniem. Chcę, aby to trwało wiecznie...
Kiedy P'Off zbierał się do wyjścia, nie mogłem się powstrzymać i uroniłem kilka łez... Powiedział mi, że przyjdzie do mnie znowu w Sobotę. Wiem że to tylko sześć dni zanim znowu go zobaczę... Nie mogę go prosić by zjawiał się tutaj codziennie, bo przecież wciąż musi uczęszczać na zajęcia. Za chwilę znowu będę za nim tęsknić... Objął mnie czule mówiąc że wróci. Kiedy się odsuwał, dostrzegłem rozcięcie na jego dłoni. Chciałem dowiedzieć się co się stało, ale nie zdążyłem bo P' się ze mną pożegnał i wyszedł z sali. Mam nadzieję że potrafi zadbać o samego siebie...
~OFF'S POV~
Uff... Cieszę się niezmiennie, że Gun tak dobrze sobie dzisiaj poradził. Wyglądał naprawdę smutno kiedy wspominał o swoim ojcu... Niech będzie przeklęty! Nie pozwalajcie mi stanąć twarzą w twarz z tym człowiekiem, bo naprawdę bardzo chciałbym obić mu mordę...
Ale to nie jest teraz ważne... Z ulgą stwierdzam, że cieszę się z faktu że Gun nie zauważył ran na mojej dłoni. Jeśli by mnie zapytał skąd się to wzięło, nie miałbym wyboru i musiałbym skłamać. Nie mógłbym mu przecież powiedzieć, że zakręciło mi się w głowie bo pracuje na niepełny etat i podczas swojej zmiany upadłem, rozcinając przy tym dłoń i ramię. Mój kierownik zasugerował mi że się przepracowuję. Podjął decyzję o tym żeby mnie zwolnić, bym mógł bardziej skupić się na na nauce. Na litość boską, nic mi nie jest! Jestem w pełni zdrowy... Ja po prostu oszczędzam pieniądze, więc trochę zmniejszyłem swoje wydatki na zakup jedzenia... Niech to szlag... Bez mojej dodatkowej pracy, w jaki sposób będę mógł opłacić terapie Guna? Zdecydowałem, że moment aby poprosić kogoś o pomoc właśnie nadszedł. Pierwsza na myśl przyszła mi moja siostra.
Am: Jhumpol, dobrze że dzwonisz. Jak leci?
Off: P" ummmmmmm..... Czy mógłbym poprosić Cię o pieniądze? Obiecuję że Ci oddam, możliwe że nawet tego lata.
Am: Kieszonkowe nie wystarczają chłopczykowi? Ile chcesz?
Off: "Kilka dolców... " Masz moje słowo, że Ci je zwrócę.
Am: Ej Ty... Powiedz mi prawdę... Nie bierzesz narkotyków co?
Off: Że co do cholery? Nie, oczywiście że nie.
Am: To skąd taka duża kwota? Nie masz zamiaru uciec gdzieś razem z Gunem?
Off: Nie... Nie teraz. To znaczy... Nie o to chodzi.
Am: Wiesz że nic Ci nie pożyczę, dopóki nie poznam przyczyny dlaczego je chcesz.
Off: Dobra słuchaj... Gun jest w szpitalu. Potrzebuje pieniędzy na jego leczenie.
Am: CO?! Jhumpol... Jesteś tylko jego chłopakiem, okay? Nie jesteś jego mężem czy coś... A tak poza tym, koszty leczenia nie są Twoim problemem, chyba że Ty mu coś zrobiłeś...
Off: Nie zrobiłem nic głupiego. On jest... Chcę mu pomóc.
Am: Ma swoją rodzinę prawda? Jeśli naprawdę chcesz mu pomóc, wystarczy że go odwiedzasz. Przypominam Ci też, że niedługo masz koniec roku. Spełnij wszystkie wymagania, żebyś mógł zaliczyć szkołę. A kiedy znajdziesz sobie pracę to wtedy nadejdzie czas, kiedy będziesz mógł pomóc swojemu chłopakowi z każdym wydatkiem, rozumiemy się?
Off: To jest... Zbyt późno... On może... Może nie być w stanie doczekać tego czasu...
Am: Co Ty powiedziałeś?... Hej... Jhum...
Off: Jeśli nie masz zamiaru mi pomóc, w porządku...
Am: Czekaj... Jhump...
Nacisnąłem czerwoną słuchawkę zakańczając połączenie. Mam świadomość tego że siostra mi nie pomoże. To było niemądre prosić się o wsparcie kogoś z mojej rodziny. Myślę że oni nie są w stanie tego zrozumieć... Tak bardzo kocham Guna... Nie chcę żeby dłużej cierpiał... To oczywiste, że nie zrozumieją jak ja się czuję...
~następne kilka dni~
Wracam do domu z mojego stażu... Nasz lider z grupy napisał do mnie, żebym odebrał rzeczy potrzebnego do naszego opublikowania badania. Patrząc na to z drugiej strony i znajdując pozytywy... Nasz projekt jest zrealizowany w 90%... Kiedy go skończymy, pomniejszy to moje obowiązki i zdobędę więcej wolnego czasu.
Kiedy zrobiłem co miałem zaplanowane sprawdziłem kilka sklepów, czy nie szukają może nowego pracownika. Nagle poczułem jak ktoś klepnął mnie w ramię. Byłem zdziwiony widząc przed sobą osobę, której nie widziałem przez bardzo długi okres czasu...
Jane: Off. Miło Cię tutaj widzieć...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro