Może to życie nie jest przeznaczone tylko dla nas... 27
~OFF'S POV~
~wspomnienie~
Znalazłem się na skraju życia i śmierci zaraz po tym, jak mama Guna zadzwoniła do mnie z informacją że jej syn zniknął. Płakała i była bardzo zmartwiona. To że Gun zdecydował się opuścić szpital bez poinformowania kogokolwiek, musiało mieć związek z naszą wcześniejszą kłótnią. Cholera... Ja też nie mam jak się z nim skontaktować. To jakieś szaleństwo. I to wszystko, to moja wina.
Wybiegłem z domu dzwoniąc przy tym do jednego z moich zaufanych kolegów z klasy. Powiedziałem znajomemu, że nie będzie mnie dzisiaj na zajęciach, bo wypadło mi coś bardzo ważnego do załatwienia. Dzwoniłem również do ludzi z otoczenia Guna z nadzieją, że może oni wiedzą gdzie ten się podziewa. Niestety, nikt nie był w posiadaniu takich informacji.
Sprawdziłem miejsca w których chłopak zazwyczaj lubił przesiadywać, ale wciąż nie mogłem go znaleźć. Dzień chylił się ku końcowi. Jest już po południu, a ja od rana jeszcze nic nie zjadłem, choć teraz to i tak nie ma znaczenia, bo nie mogę nawet na moment odpuścić poszukiwań. Planowałem zadzwonić na policję aby mi pomogli, ale nie jestem pewien, czy mam na to wystarczająco dużo czasu zanim...
Gdzie jesteś Gun... Proszę, daj mi znać gdzie jesteś...
I wtedy pomyślałem o jego domu, który od zawsze był dla niego azylem. Nie mógł oddalić się zbyt daleko od szpitala, przez wciąż jeszcze niesprawną nogę. Mam nadzieje, że tam będzie...
I właśnie tam go odnalazłem...
~koniec wspomnienia, dom Guna~
Całowaliśmy się głęboko i namiętnie, jakby nasze usta tęskniły za sobą wieki... Wziąłem go na ręce i zaniosłem do jego pokoju. Zdaje sobie sprawę z tego że powinienem go teraz z powrotem zabrać na oddział, ale w tym momencie naprawdę cholernie go pragnąłem. Gun położył ramiona na mojej szyi i objął mnie mocno. Usłyszałem przy uchu cichy szloch...
Gun: P'... Przepraszam za te złe słowa, którymi Cię obrzuciłem wcześniej w szpitalu... Nie miałem tego na myśli...
Off: Oj... Rozumiem. Ściskasz mnie za mocno, nie mogę oddychać...
Gun cały czas mnie obejmował i tym razem mogłem poczuć, jak kicha w mój mundurek. Mniejsza o to...
Off: No już... Przestań płakać. Pozwól, że wytrę Ci nos. Nie masz za co mnie przepraszać. To ja powinienem być tym który Cię przeprasza ponieważ Cię zraniłem. Wybaczysz mi?
Chłopak w odpowiedzi na moje słowa przytaknął ruchem głowy. On wygląda tak przeuroczo. Nie cierpię tego mówić, ale On jest słodszy nawet od mojego siostrzeńca. Obdarowałem go pocałunkiem, który odwzajemnił...
Chwile kiedy uprawialiśmy miłość były takie słodkie. Jego jęki wypełniały cały dom i była to muzyka dla moich uszu. Robiliśmy to tak długo, aż do momentu kiedy oboje doznaliśmy spełnienia...
Nadeszła noc. Gun zapadł w głęboki sen, ubrałem go i zadzwoniłem do jego mamy mówiąc, że jest ze mną i zabiorę go do szpitala.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, pielęgniarki pomogły mi ułożyć Guna na łóżku. Zaśmiałem się w myślach... Musi być naprawdę wyczerpany jeśli nie zadał sobie nawet odrobiny trudu, aby chociaż na chwilę otworzyć oczka...
Mama Guna objęła mnie ramieniem jak mnie tylko zobaczyła. Poczułem też na sobie wzrok jej męża.
Mama Guna: Dziękuję że go odnalazłeś. Wybacz że wciąż zawracam Ci głowę. Przepraszam. Nie ma mam pojęcia co ja bym bez Ciebie zrobiła...
Kobieta mówiąc to, pocałowała mnie w policzek. Ojciec Guna przeszkodził nam jednak w dalszej konwersacji.
Tata Guna: Jak śmiesz pokazywać się tutaj po tym jak mnie uderzyłeś!
Mama Guna: Nie bądź dla niego taki szorstki. Jeśli nie On, to Gun nie wróciłby do szpitala. Bądź wdzięczny....
Tata Guna: Tak przy okazji, kim Ty dla niego jesteś? Domyślam się, że jesteś jego bliskim przyjacielem... Przyjacielem, który przychodzi w odwiedziny co weekend spędzając większość dni z moim synem... To Ty musisz być tym PRZYJACIELEM, który załapał dodatkową pracę aby pomóc w leczeniu...
Off: Wiem że Gun nie mówił Ci o tym wcześniej, ale spotykamy się od prawie pięciu miesięcy.
Rodzice chłopaka byli wyraźnie zszokowani po przetworzeniu tej informacji, ale tylko jego ojciec wydawał się być wściekły.
Tata Guna: Mój syn nie jest gejem. Nie mieszaj go w swoje pedalskie popędy. I dla Twojej informacji, dokumenty potrzebne Gunowi do wylotu do Stanów są już przygotowane. Pojutrze już nas tu nie będzie. Możesz się z nim teraz pożegnać.
Mężczyzna odszedł zostawiając mnie samego. Chwila, ale co to właściwie miało znaczyć? Gun nigdy nie wspominał mi o przeniesieniu na inny kontynent...
Mama Guna: Nie przejmuj się nim proszę... To prawda, może i jest okropnym mężem, ale... nie jest takim złym ojcem dla Guna. I uhmmm... Oni kiedyś byli blisko i to jest powodem dlaczego Gun jest do niego tak przywiązany, aczkolwiek ja... Chciałabym żebyś wiedział, że nie jestem przeciwko relacji która Was łączy. Nigdy wcześniej nie widziałam żeby Gun był tak szczęśliwy jak jest przy Tobie. Ty także jesteś wyjątkową osobą. Dziękuję Ci... Dziękuję Ci za to że kochasz mojego syna...
Kobieta ponownie mnie przytuliła głaszcząc po głowie...
~GUN'S POV~
Obudziłem się na moim szpitalnym łóżku. Zmrużyłem oczy przecierając je piąstkami... Dojrzałem mamę która zajęta była uporządkowywaniem moich rzeczy, więc zawołałem ją do siebie. Spojrzała na mnie i usiadła obok mnie czochrając włosy. Nie była na mnie zdenerwowana. Nic nawet nie wspomniała o tym, że opuściłem oddział bez jej pozwolenia.
Gun: Mamo... Przepraszam... Zrobiłem to pod wpływem chwili... Przepraszam że zachowałem się tak egoistycznie...
Mama: Cicho sza... cichutko... Jest w porządku. Nie rób już tak więcej, okey?
Po chwili przypomniałem sobie o czymś jeszcze. Rozglądałem się na boki chcąc zlokalizować tą jedną osobę...
Mama: Szukasz P'Offa? Poszedł do domu godzinę temu...
Nie ukrywam, że trochę mnie to rozczarowało. Ten dupek po tym jak się ze mną przespał, nawet nie poczekał aż się obudzę...
Mama: I wiesz, bo... Off powiedział nam, że jesteście parą.
Byłem tak wstrząśnięty, że przez chwilę zapomniałem jak się oddycha... Do diabła P'! Dlaczego to powiedziałeś... w dodatku uświadamiając w tym mojego ojca...
Gun: Co na to tata?
Mama: Uhmmm... A jak myślisz jak mógł zareagować?
Oboje zamilkliśmy, a ja wyobrażałem sobie w głowie jak daję Offowi kuksańca w brzuch za powiedzenie tak niedorzecznych rzeczy moim rodzicom.
Mama: Musisz się przygotować. Pojutrze wylatujesz, wszystko jest już załatwione.
Oh... Kompletnie zapomniałem powiedzieć o tym P'Offowi... Stany są tak daleko... Będę z dala od mojej mamy, przyjaciół i P'Offa... ale...to dla mojego dobra... Zerknąłem na mamę i na pluszaki które otrzymałem od swojego chłopaka w prezencie... Wspomnienia które zyskałem dzięki moim bliskim, są najlepszym co mogło mi się w życiu przytrafić. A teraz, chciałbym żeby Oni również byli szczęśliwi. Ta decyzja będzie dla mnie trudna ale wiem, że z czasem wszystko się ułoży.
~następnego dnia~
Czekałem, aby P'Off w końcu odebrał ode mnie telefon. Dopiero po pięciu próbach połączenia nacisnął zieloną słuchawkę... Wiedziałem że jest bardzo zajęty, ale jego głoś stał się radosny po tym jak uświadomił sobie że to ja dzwonię.
Off: Wszystko u Ciebie w porządku? Chciałbyś żebym teraz do Ciebie przyszedł?
Gun: Nie P'... Nie trzeba... Nic złego się nie dzieję... Ja po prostu tęsknie za Tobą...
Off: Ja za Tobą również...
Po tych słowach między nami nastała cisza... Wsłuchiwaliśmy się wzajemnie w swoje oddechy...
Off: Jutro są urodziny Nirin.
Gun: Naprawdę? Zamierzasz więc jechać do domu?
Off: Może w weekend... Teraz wciąż jestem zawalony uczelnią, ale to nie szkodzi. Może w następnym roku udamy się tam razem. Moja siostra i Nirin będą zachwycone, jeśli pojawi...
Gun: P' jutro wylatuję i... Nie jestem pewien, czy w następnym roku uda mi się wrócić, więc...
Off: Co chcesz przez to powiedzieć? Jesteś tam tylko po to, aby przejść chemioterapię. To zajmie tylko rok, mam rację?
Gun: Nie wiem ile czasu będę potrzebował aby wyzdrowieć P'... Nie wiem nawet, czy będę w stanie...
Między nami ponownie zapanowało milczenie. Wiem że chłopak chciał zadać mi teraz mnóstwo pytań, lecz tego nie zrobił...
Gun: W związku z tym... Nie chcę żebyś na mnie czekał. Oddaję Ci Twoją wolność P'...
Off: Nic z tego nie rozumiem. Myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy... Nadal chodzi Ci o Jane?
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, które od razu starłem nadgarstkiem...
Gun: Nie... P'... Chodzi o to, że... Nie chcę dawać Ci fałszywej nadziei i marnować Twój czas swoją osobą... Nie wiem czego mogę się spodziewać... Pragnę, abyś nadal podążał za spełnianiem swoich marzeń i pewnego dnia... znalazł miłość.
Usłyszałem cichy szloch wydobywający się z ust P'Offa. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje słowa mogą być teraz niesprawiedliwe. On nigdy ze mnie nie zrezygnował, ale... nic innego nie mogę zrobić. On musi być już tym zmęczony... Chcę by zrobił sobie przerwę i odpoczął...
Off: Nie chcę byś odchodził.... ale tam dostaniesz najlepsze leczenie... W porządku. Zrobię co zechcesz, lecz Ty też musisz mi coś obiecać. Obiecaj, że będziesz żył. Kontynuuj swoje życie, dobrze? Nawet, jeśli nie będę mógł być dłużej jego częścią...
Gun: Dziękuję Ci P'. Dziękuję że kochałeś taką osobę jak ja...
Proszę, nie proś mnie o to, by zobaczyć się ze mną po raz ostatni, ponieważ ponowne spotkanie z Tobą może sprawić, że zapragnę zmienić swoją decyzję o pozwoleniu Ci odejść...
Gun: Tak więc... to już koniec. Żegnaj P'. Dziękuję Ci za wszystko...
Nigdy Cię nie zapomnę P'Off... Nie zapomnę każdego pocałunku, miłości i szczęścia które mi dałeś. Nigdy więcej nie będę w stanie pokochać kogokolwiek innego... Będziesz moją pierwszą i ostatnią miłością... Może to życie nie jest przeznaczone tylko dla nas... Mimo to, cieszę się że dostałem szansę by Cię spotkać i się w Tobie zakochać. Nawet jeśli czas cofnąłby się do dnia w którym jeszcze Cię nie znałem, zawsze odnalazłbym drogę do naszego poznania... Nigdy nie będę żałować miłości, którą Ci oddałem. Na zawsze będziesz właścicielem mojego serca i to się nigdy nie zmieni... nawet jeśli umrę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro