...''you're not...
Jiyong
Powrót do domu był dla mnie trudny, ponieważ teraz wracając do swojego pokoju, który przypominał mi złotą klatkę odczuwałem tęsknotę, a dokładnie tęsknotę za Seunghyunem.
Dałem chłopakowi wskazówki dotyczące nowej diety. Polegała ona na trzech posiłkach dziennie i codziennych ćwiczeniach. Seunghyun powiadomił mnie, że będzie ćwiczył pod okiem swojego przyjaciela Taeyanga, którego chciał mi przedstawić osobiście.
Mieliśmy się spotkać dopiero po paru dniach. Czarnowłosy miał teraz mnóstwo nauki na koniec semestru studiów, więc nie chciałem mu przeszkadzać. Będę miał trochę więcej czasu, aby dokończyć swój kolejny projekt. Miałem go w głowie już od dłuższego czasu, wykonałem pierwsze szkice, ale realizacja zajmie mi jeszcze mnóstwo czasu. Chciałbym zaangażować do tego fachowców, ale nie miałem na to pieniędzy. Co prawda siostra wspierała mnie finansowo, bo co miesiąc przysłała mi wony na rozwijanie moich pasji, ale nie były to wysokie kwoty, jednak byłem jej za to wdzięczny. Jeżeli osiągnę już sukces na pewno zadedykuje go właśnie Dami.
Szedłem chodnikiem będąc już na swojej ulicy, kierowałem się do domu i od razu dostrzegłem to w jaki sposób patrzeli na mnie moi sąsiedzi. Najgorszy był pan Kim, który zawsze z uśmiechem patrzył na moją osobę. Nie było to jednak przyjemne, bo miałem wrażenie, że ten stary facet za moment wybuchnie śmiechem.
— Dobry wieczór — powiedziałem do mężczyzny i przyspieszyłem swój krok.
— Dobry wieczór, Jiyong. Co? Tatuś wreszcie wypuścił cię z domu, hm?
Wszedłem na podwórko i nie zwalniając kroku odparłem, mając spuszczoną głowę:
— Nie wiem o czym pan mówi — tak bardzo nie chciałem już z nim rozmawiać.
Mężczyzna zaśmiał się w głos, a zanim zdołał coś powiedzieć drzwi od domu otworzył mój ojciec.
— Jiyong do domu! — powiedział zdenerwowany, a ja wbiegłem tam bez żadnego słowa sprzeciwu słysząc za sobą głos tego wrednego sąsiada.
— Musisz go pilnować, Kwon, bo faceci mogą go przez przypadek zgwałcić. On wygląda jak dziewczyna.
Potem nadszedł jedynie czas na trzask drzwi. Ojciec był na mnie wkurzony, chwycił mnie za rękę i rzucił na kanapę.
— Gdzie ty się szlajałeś, co?! Nie odbierasz telefonu ani ode mnie, ani od matki!
— Kochanie...
— Cicho bądź, rozmawiam teraz z synem! — odparł i ponownie na mnie popatrzył.
Bałem się, po raz pierwszy bałem się mojego własnego ojca. Nie rozumiałem dlaczego się tak wściekła. Racja, powinienem odebrać telefon i powiedzieć, że nic mi nie jest, ale za parę miesięcy będę już pełnoletni, nie musiał traktować mnie jak dziecko.
— Masz mi coś do powiedzenia?!
— Przepraszam... — wyznałem, ale wcale nie o to mu chodziło.
— W dupie mam twoje przepraszam. Masz mi więcej nie wychodzić z domu dopóki nie zaczniesz zachowywać się i ubierać jak mężczyzna!
Wstałem z kanapy, która była usytuowana w salonie i spojrzałem mu prosto w oczy.
— Dlaczego mnie tak nienawidzisz? — zapytałem i czułem, że za chwilę rozpłaczę się na środku pomieszczenia.
Ojciec nawet na chwilę nie zmienił swojej mimiki twarzy. Nie wzruszyło go moje pytanie, tylko kazał mi iść do swojego pokoju.
Racja... Przecież tak było najłatwiej, a ja wcale nie miałem nic przeciwko.
Wbiegłem po schodach i wypuściłem swoje powietrze z ust. Zamknąłem drzwi na klucz, aby mamie nie ubzdurało się do mnie przychodzić. Przecież nic takiego się nie stało, kilka minut siedzenia na łóżku mi pomogło. Zacząłem myśleć o swojej kurtce, którą chciałem wreszcie dokończyć, a także musiałem namalować jeszcze kilka elementów na płótnie. Bez nich nie będzie ono idealne.
— Spokojnie, uspokój się — powtarzałem sam sobie te słowa, mając opuszczone powieki.
Dałem radę pozbyć się łez, które kurczowo chciały dotknąć moich policzków. Nie pozwoliłem im na to i w końcu zdołałem podejść do manekina, na którym miałem nałożoną kurtkę. Usiadłem na krześle i wziąłem się do pracy, pomimo odczuwanego zmęczenia. Wyjście na miasto wiele mnie kosztowało, ale nie sądziłem, że zwykłe chodzenie mogło mi odebrać aż tak wiele sił.
W każdym razie nie chciałem się tym teraz przejmować, musiałem domalować swoją datę urodzin do kurtki. Ciągle coś mi w niej brakowało, a dopiero spotkanie z Seunghyunem mi to uświadomiło. Na samą myśl o chłopaku uśmiechnąłem się szeroko. Używając specjalnych farb zacząłem pisać liczby przy dolnej części jeansowej kurtki. Po zakończonej pracy popatrzyłem na końcowy efekt i byłem z siebie naprawdę dumny. Napisy, kolory, wzory ukazywały całego mnie. Dopiąłem jeszcze białego klipsa do kieszonki i zdjęcie mojego najnowszego projektu wylądowało na Instagramie.
@xxxkjgdrgn : something new by peaceminusone
@yolololo : master 😍❤️
@skibidibi : ale tych peasów najebałeś 😂 ale zajebiste
@zboczony_pony : nie wyszedłbym w czymś takim na ulicę 😂😂😂
@hanajapan : @zboczony_pony by w tym nie wyszedł z domu, bo aż szkoda narazić takie cudo na jakiekolwiek zniszczenie 😍 GD jesteś mistrzem! ❤️
@krystal : chcę cię zobaczyć w tym cudeńku 😘😘😘
@gordonramsey : klips musi być 😂 szacun! 👌
Uśmiechnąłem się na widok pierwszych komentarzy. Przeważnie odbiór moich projektów był pozytywny, ale miałem świadomość tego, że nie każdy będzie mnie rozumiał. Napisy jednak były dla mnie czymś wyjątkowym, ogólnie słowa traktowałem jako święte przedmioty, a najbardziej te które miałem wytatuowane na ciele.
Znów przypomniałem sobie o Seunghyunie, gdy położyłem się na łóżku. Spoglądałem na swoją białą poduszkę i myślałem o jego wyrazie twarzy, gdy w pewnej chwili posmutniał. Patrzył wtedy na jeden z moich napisów i zrobiło mu się przykro. Tak bardzo chciałbym teraz wziąć telefon do ręki, wykręcić jego numer i zapytać o to... Złapałem się za czoło i przygryzłem wewnętrzną część policzka. Nie mogłem mu teraz przeszkadzać, na pewno się uczył i potrzebuje spokoju.
To dziwne... Widziałem się z nim dziś, w dodatku spędziliśmy ze sobą o wiele więcej czasu niż marne czterdzieści pięć minut, a ja wciąż czułem niedosyt.
Przyciągnąłem poduszkę do swojej klatki piersiowej i zacząłem wpatrywać się w swoje projekty oraz zrobione przeze mnie rekwizyty. Zajmowały one prawie cały mój pokój. To cud, że w ogóle mogłem wejść do łazienki przez stojące obok kolorowe manekiny. Niby tutaj było ich wiele, ale gdybym chciał przedstawić swoje projekty w jakiejś galerii sztuki, okazałoby się, że jest ich malutko... Musiałem ruszyć głową, a jednocześnie dążyć do perfekcji.
Cholera...
Przypomniałem sobie o czymś istotnym. Przekręciłem się na brzuch, aby sięgnąć po swój notes. Otworzyłem go na zaznaczonej stronie, którą wyróżniłem małym, czarnym klipsem z napisem swojej przyszłej firmy peaceminusone.
Zjeść pół jabłka
Zapomniałem o moich dzisiejszym posiłku. Zamknąłem notes i zwlokłem się z łóżka. Myślałem, że będę musiał się jedynie wykąpać i pójść spokojnie spać, ale nie mogłem.
Poszedłem na dół do kuchni, na szczęście było już bardzo późno i moi rodzice spali w pokoju sąsiadującym z salonem. Znalazłem się tuż przy szafce, która stała obok lodówki. Wziąłem z niej jedno jabłko i po ciemku próbowałem przekroić je na pół. Modliłem się w duchu, aby tylko nie stracić palca. Zrobiłem nacięcie, a potem już gładko poszło. Zabrałem ze sobą część owocu i wróciłem ponownie do swojej złotej klatki.
Położyłem połówkę jabłka na łóżku, uklęknąłem przy swoim miejscu do spania, złączyłem swoje dłonie i spojrzałem na święty obrazek, który wisiał na ścianie. Przyjrzałem się twarzy Jezusa Chrystusa i zacząłem się modlić, zamykając przedtem swoje oczy. Poczułem się źle, gdy widziałem światło przez zamknięte oczy. Robiło mi się słabo i zaczynało mi się kręcić w głowie. To uczucie było tak bardzo nieprzyjemne, że z trudem zdołałem skończyć modlitwę. Kiedy wypowiedziałem słowo końcowe otworzyłem oczy i chwyciłem za materac, głośno oddychając. W ustach poczułem nieprzyjemny smak, moja ślina zmieniła swoją konsystencję i gdy spojrzałem na jabłko zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze.
— Musisz to zjeść... — szeptałem do siebie, bo nie mogłem nie jeść już czwarty dzień z kolei. — Ugryź...
Chwyciłem owoc w dłoń i z ogromnym trudem zbliżyłem go do ust. Sam jego zapach był niezwykle intensywny czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Zazwyczaj bardziej wyczuwalnym zapachem były truskawki albo mandarynki, ale nie jabłko.
Popatrzyłem ponownie w kierunku obrazka, na którym był wizerunek Jezusa. Uśmiechnąłem się słabo i poprosiłem:
— Panie pomóż mi — po tych słowach otworzyłem swoje usta i ugryzłem maleńki kawałek owocu.
Eksplozja słodko-kwaśnego smaku wypełniła moje podniebienie, co sprawiło, że miałem ochotę pójść do łazienki i to zwymiotować. Jedzenie stało się dla mnie karą, bo zdecydowanie łatwiej było mi unikać posiłków.
Odłożyłem owoc na materac, spuściłem swoją rękę wzdłuż ciała i poczułem nagle ból w okolicy bicepsa. Z grymasem na twarzy podwinąłem rękaw i wtedy zobaczyłem na swojej ręce... fioletowo-zielonego siniaka, jednak to nie tutaj odczuwałem ból. Znajdował się on parę centymetrów niżej, gdzie zauważyłem ciemnozielonego sińca.
Uchyliłem swoje usta ze zdziwienia, bo nie miałem pojęcia skąd się wzięły na moim ciele. Szukałem we wspomnieniach momentów, w których bym się uderzył, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Nagle jednak doznałem olśnienia i przypomniałem sobie jak przed wyjściem ojciec złapał mnie za rękę, a po powrocie zrobił dokładnie to samo tylko w dodatku rzucił mnie na kanapę. Zawstydzony spuściłem swój rękaw i nie chciałem o tym myśleć. To tylko zwykłe siniaki, które zniknął za dwa dni.
***
Położyłem się spać około 2 w nocy, a gdy otworzyłem swoje oczy na zegarze ujrzałem godzinę 14:02. Przeciągnąłem się na łóżku i poprawiłem swoją białą, szeroką koszulę do spania, która podwinęła mi się aż do samej szyi. Usiadłem na krawędzi łóżka i przetarłem swoje oczy, a na dłoniach zostawiłem kilka rzęs, które mi wypadły. Spojrzałem na lusterko, które stało na mojej szafce nocnej. Wpatrywałem się w swoje szare wory pod oczami i doskonale wiedziałem, że nie mogłem się pokazać Seunghyunowi bez makijażu. Musiałem zamaskować swoją niedoskonałość, a zwłaszcza przed nim.
Chwila... Dlaczego akurat przed nim chciałem być idealny?
Otrząsnąłem się z tych dziwnych, irracjonalnych myśli i zbliżyłem lusterko do swojej twarzy, bo dostrzegłem coś nowego. W jednym z kącików moich ust pojawiła się bolesna krostka. Dotknąłem ją opuszkiem palca i nie mogłem uwierzyć w to, że moim problemem były zajady... Spanikowany ruszyłem do łazienki szybciutko, nie tracąc czasu zacząłem smarować zaczerwienione miejsce.
Po zajęciu się swoimi ustami zacząłem się ubierać. Dziś postawiłem na czarny podkoszulek z własnej kolekcji, jednak zmieniłem szybko swoje zdanie, gdy zobaczyłem szarą koszulkę na wieszaku. Wziąłem ją do rąk i po chwili ją nałożyłem, do tego dołączyłem czarne rurki oraz jeansową kurtkę. Tę z mojej kolekcji nie ruszałem. Chciałem, aby najpierw zobaczyła ją Dami, a potem Seunghyun. Masz ci los znów zauważyłem, że uśmiechnąłem się na myśl tej drugiej osoby.
Popatrzyłem na siebie w lustrze i byłem zawiedziony. Ten strój był kompletnie bez wyrazu, więc schyliłem się po swoje brokatowe, lśniące, srebrne wkładane buty, czapkę i okulary. Nie miałem pojęcia po co była mi czapka w domu, a co dopiero okulary przeciwsłoneczne, ale najważniejsze, że teraz wszystko do siebie pasowało.
Ubrałem się i miałem zamiar teraz dumać nad swoimi projektami jednak... Wzrokiem wciąż obserwowałem swój telefon. Nie dawał mi on spokoju. Było już po południu, Seunghyun na pewno o tej porze nie spał, tylko ja mogłem być takim śpiochem. Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem pisać sms'a do swojego grubiutkiego znajomego, lecz po chwili usunąłem całą treść i zrezygnowałem z tego pomysłu.
Seunghyun mówił, że będzie zajęty przez ten tydzień...
Jiyong co z tobą? Do tej pory żyłeś sam jak palec, więc wytrzymać tydzień bez tego grubasa będziesz potrafił.
— Jiyong! Gdzie jest mój Jiyongssi?! — uniosłem swoje brwi z wrażenia i nie mogłem wyrazić tego jak bardzo byłem szczęśliwy.
To był jej głos!
Ruszyłem do drzwi i szarpnąłem za klamkę, a potem zdałem sobie sprawę z tego, że zamknąłem drziw na klucz. Nie potrafiłem już myśleć jak normalny człowiek.
Pobiegałem na dół i zobaczyłem siostrę, którą zaczęli ściskać na powitanie moi rodzice. Ojciec, gdy tylko spojrzał w moim kierunku od razu odwrócił wzrok, ale mnie to nie obchodziło, bo wróciła do mnie osoba, którą kochałem nade wszystko.
— Jiyongssi — wypowiedziała moje imię w tak uroczy sposób.
— Dami — powiedziałem ciesząc się jak dziecko i przytuliłem moją straszą siostrę.
Cieszę się, że wreszcie do nas przyjechała. Chciałem jej tak wiele powiedzieć, pokazać nowe projekty, skończoną kurtkę, a przede wszystkim... Opowiedzieć o Seunghyunie.
***
Kolejny rozdział za nami i mam dla Was dobrą nowinę. Będzie coraz więcej momentów z Seunghyunem oraz Jiyongiem 💕
Łapcie moją sarenkę i Daesia ❤️💕😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro