Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

+ They must be felt +

Jiyong





     — Dobrze, Jiyong... Spróbuj jeszcze raz — zachęciła mnie do tego siostra, która niebawem spóźni się przeze mnie do pracy.

     Miałem już dość tych ciągłych lekcji, a rzekomo byłem podobny do dziewczyny. Tak twierdził mój ojciec i nasz ulubiony sąsiad, pan Kim. Chyba się mylili, bo średnio wychodziło mi naśladowanie damskiego głosu.

     Popatrzyłem na siostrę, siedząc na krześle. Starałem się nie spoglądać na Seunghyuna, który stał obok lodówki i miał ze mnie niezły ubaw. A ja się dla niego tak poświęcam...

     Chrząknąłem głośno i spróbowałem ponownie coś powiedzieć imitując damski głos:

     — Choi Seunghyun jeśli nie przestaniesz się śmiać ze mnie pod nosem to rzucę cię krzesłem.

     Czarnowłosy chłopak popatrzył na mnie zdziwiony i ponownie uniósł swoje kąciki ust. Dami natomiast złapała się za głowę.

     — Brzmisz jak John Cena podczas porodu. Ten głos jest zbyt ciężki...

     — Dami jesteś okrutna — odparłem i znów zmieniłem swoją modulację głosu. — Shake it off, shake it off! — zacząłem wymachiwać swoimi rękami, a moja starsza siostra zatkała sobie uszy.

     — Tylko nie Taylor! Błagam! Nie, idę do pracy, a ty Seunghyun masz z nim ćwiczyć!

     Wstałem na równe nogi i przytuliłem swoją siostrę. Tym razem nie zobaczymy się ponad tydzień, ale i tak będę za nią strasznie tęsknił.

     — Uważajcie na siebie. Zjedzcie obiad, a klucze wrzuć mi do skrzynki na listy.

     — Dobrze. Jeszcze raz ci dziękuję za wszystko.

     — Nie masz za co, Jiyongssi.

     Dami zwolniła swój uścisk i podeszła do mojego, a tak właściwie to już naszego wspólnego przyjelaciela. Objęła Seunghyuna, a student zrobił dokładnie to samo.

     — Masz tutaj przyjeżdżać razem z Jiyongiem i pilnować mojego braciszka — powiedziała to na tyle głośno, abym mógł usłyszeć te słowa.

     — Nie obgaduj mnie.

     — Wcale tego nie robię — starsza zaśmiała się i pożegnała się z nami, zostawiając nas w swoim mieszkaniu do czasu aż nie pójdziemy na pociąg.

     Seunghyun popatrzył na mnie i odparł:

     — Słaba ta wersja Taylor Swift.

     — No wiesz co! — teatralnie przyłożyłem dłoń do ust i przewróciłem oczami będąc oburzony. Udawałem kolejny kobiecy głos, który wyszedł mi dość piskliwie.

     Student ponownie zaczął się ze mnie śmiać.

     — Brzmisz jak Daesung? — wyznał, a wtedy ja zmrużyłem swoje oczy.

     — Jak kto? — spytałem i kompletnie zmieniłem nastawienie do dalszej rozmowy.

     Widziałem, że Seunghyun także nie był zadowolony i chłopak spuścił swoją głowę w dół.

     — To chłopak, który zaprosił Lulu... — powiedział nieśmiało.

     Wyczułem w jego tonie głosu, że chciał mi o tym powiedzieć. Byłem tak zapatrzony w wystawę sztuki oraz wyjazdem do samego Seulu, że nie zauważyłem nawet tego jak mój przyjaciel się czuł. Zrobiło mi się strasznie głupio i teraz mogłem to naprawić. Byliśmy sami, więc mógł swobodnie mi o tym opowiedzieć.

     — Pewnie jest ci z tym ciężko. Słyszeć od dziewczyny, którą lubisz, że idzie na bal z kimś innym.

     — Wiesz... Niby rozumiem, że nie mam u niej szans, doszło do mnie, że mogę być tylko jej przyjacielem, ale mimo wszystko — czarnowłosy westchnął głęboko i złapał się za głowę. — Wciąż o niej myślę, gdzieś wewnątrz mnie jest ta nadzieja, że spojrzy na mnie inaczej niż na kolegę.

     Podszedłem do Seunghyuna i złapałem za jego dłoń po to, aby ujrzeć jego twarz. Student spojrzał mi w oczy ze wstydem.

     — Przepraszam, kompletnie siebie nie rozumiem.

     — Nie przepraszaj, bo nie masz za co — schowałem swoje dłonie do kieszeni dziurawych spodni, w których byłem wczoraj na wystawie. — W tej kwestii nie umiem ci pomóc, bo nigdy w życiu nie byłem zakochany, nawet nie myślałem nigdy o tym uczuciu.

     — Naprawdę? — Seunghyun popatrzył na mnie jakbym powiedział coś niezwykłego.

     — Serio. Wybrałem inne cele. Związek? Miłość? To dla mnie zbyt pospolite tematy.

     Starszy chwycił mnie w tym momencie za rękę, którą miałem otuloną przez szeroką białą bluzkę z napisem too fast to live. Spojrzałem na niego unosząc swoje brwi.

     — Proszę cię... Nie mów tak.

     Patrzyłem na niego przez chwilę, a jego brwi marszczyły się w taki sposób jakby chłopak za chwilę miał się rozpłakać. Uśmiechnąłem się do niego i postanowiłem go nieco rozluźnić, zmieniając nasz temat.

     — Ale wracając do Lulu... Myślę, że jest szansa, abyś z nią był — uniosłem swoje powieki i poruszyłem brwiami. — Lecz na balu postaram się być lepszą laską od tej dziewczyny.

     Puściłem mu oczko, a Seunghyun uśmiechnął się, spuszczając swoją głowę. Zaczął nią kiwać w górę i w dół by potem jedynie spojrzeć mi w oczy i odpowiedzieć:

     — Jestem ci bardzo wdzięczny za to, co dla mnie robisz.




***




     Wysiadłem z pociągu i nim maszyna na szynach znów rozpoczęła swój bieg, porozmawiałem jeszcze przez chwilę z Seunghyunem, który podszedł do otwartego okna na korytarzu. Ciągle brakowało nam czasu na to, aby powiedzieć sobie o wszystkim i spokojnie się rozstać. Na tym etapie naszej znajomości nie było na to szans, wciąż było nam mało i chcieliśmy rozmawiać bezustannie.

     Niestety jednak nadszedł ten moment, w którym usłyszeliśmy gwizdek, w który zaczęła dmuchać jedna z pań konduktor. Oboje zrobiliśmy smutne minki, a ja zacząłem iść wzdłuż pasa, aby jeszcze chwilę porozmawiać z Seunghyunem.

     — Po co wysiadłeś z tego pociągu? Mogłeś przecież jechać do mnie.

     — Rodzice by mnie zabili — zaśmiałem się, zaczynając biec przy pociągu i wtedy wpadłem na pewien pomysł. — A może przyjedziesz jutro do mnie?

     — O której?

     — Może o... 18?

     — Zgoda. Do jutra! — chłopak krzyknął do mnie te słowa, a ja zwolniłem swój bieg, bo nie miałem szans biec przy nim non stop. Żaden był ze mnie maratończyk.

     Czarnowłosy pomachał mi przez okno, a ja zrobiłem dokładnie to samo, a gdy pociąg znalazł się już naprawdę daleko od dworca zacząłem iść po długim peronie i musiałem w końcu przebudzić się z pięknego snu wracając do szarej rzeczywistości. Mimo to uśmiech Seunghyuna, który miałem w swojej pamięci sprawiał, że nie przestawałem się cieszyć. Te dwa spędzone wspólnie dni były cudowne i chciałbym je kiedyś powtórzyć.

     Szedłem chodnikiem, który miał mnie doprowadzić do domu i wtedy usłyszałem szelest i miauczenie. Spojrzałem w kierunku krzewów, które rosły obok domu jakiejś rodziny i zobaczyłem w nich maleńkiego kotka.

     Nachyliłem się do niego i złapałem go w swoje dłonie. Był zmęczony i wygłodzony.

     — Bidulka — powiedziałem do maleńkiej kotki, którą przytuliłem do piersi. — Chodź ze mną, zaopiekuje się tobą.

     Wróciłem do domu i bez żadnego powitania od razu poszedłem do swojego pokoju. Moich rodziców nie było jeszcze w domu. Na całe szczęście, bo gdyby tylko zobaczyli zwierzaka pod swoim dachem to by go wyrzucili. Jednak tego maleństwa im nie oddam. Zostawiłem malucha na swoim łóżku, a tuż po chwili przyniosłem jej mleko, które wlałem do podstawki od kwiatka. Mama mi tego nie wybaczy, ale nie mogłem pozwolić, aby moja kotka była głodna.

     — Jedz — odparłem i przysunąłem jej a'la miseczkę pod pyszczek.

     Kotka o szarej sierści zaczęła pić mleko, a ja usiadłem obok niej na podłodze. Zacząłem szukać w głowie jakiś ładnych imion dla zwierzątek i wreszcie natrafiłem na takie, które idealnie do niej pasowało.

     — Iye. Od dziś będziesz miała na imię Iye — położyłem głowę obok niej, a podbródek ułożyłem na zewnętrznej części dłoni. — Podoba ci się? — zapytałem, choć wiedziałem, że mi nie odpowie. — Jak cię Seunghyun zobaczy to się zakocha.






Następnego dnia






     Miałem rację, gdy Seunghyun zobaczył tę słodką kotkę to wziął ją na ręce i nie chciał mi jej oddać. Zacząłem się denerwować, bo to ja ją znalazłem, ale w sumie... To ja będę miał ją cały czas przy sobie.

     — Twoich rodziców nie ma? — spytał czarnowłosy.

     — Nie, w każdy piątek wychodzą razem do restauracji.

     — To dlatego mnie zaprosiłeś o tej porze? Pewnie nawet nie wiedzą, że tutaj jestem.

     — Dokładnie — nie ukrywałem prawdy.

     — Rozumiem — odparł starszy i usiadł obok mnie na łóżku, wciąż trzymając Iye przy sobie.

     — Daj mi ją — powiedziałem wyciągając ręce w kierunku kotki, a wtedy rękawy mojej koszulki się podwinęły i odsłoniły mój kolejny tatuaż, na który Seunghyun od razu zwrócił uwagę.

     — Co oznacza ten tatuaż? — zapytał starszy oddając mi niechętnie mojego pieszczocha, który stał się dla mnie oczkiem w głowie.

     Na drugiej ręce miałem napis untitled, który był napisany tą samą czcionką, co to felerne vita dolce. Był on także umieszczony na tej samej części, co słodkie życie.

     — Untitled z angielskiego oznacza bez tytułu.

     — Zgadza się, ale... Jak ty interpretujesz to słowo?

     Zaśmiałem się nerwowo.

     — To trochę skomplikowane — odparłem, a Seunghyun przysunął się bliżej mnie.

     Zaczął on głaskać maleńką Iye, która mruczała, gdy tylko jego palce gładziły jej szyję.

     — Wytłumacz mi — powiedział pełen zaangażowania.

     Nie miałem innego wyboru, jak opowiedzieć mu o kolejnym znaczeniu swojego tatuażu.

     — Moim zdaniem każdy z nas jest bez tytułu. Nie da się nikogo określić jednym tytułem jak robi to zdecydowana większość. Ktoś spojrzałby na ciebie i powiedział Seunghyun to grubas, ludzie patrzą na mnie i mówią Jiyong - pedał, a tak naprawdę żadna z tych osób nas  niezna. Ty jesteś miły, masz plany na przyszłość, dość zwykłe, ale sprecyzowane, starasz się jak nikt inny, gdy ktoś skradnie twoje serce, jak w przypadku Lulu, zawsze starasz się pomóc, więc... dla mnie każda osoba ma coś więcej do zaoferowanie.

     — Najpierw podziękuję za to, co myślisz na mój temat, więc dziękuję, a po drugie.. Wow, zaskoczyłeś mnie tym.

     Uśmiechnąłem się delikatnie i spojrzałem zawstydzony na Iye.

     — A gdybym chciał nadać sobie tytuł? — zapytał Seunghyun.

     — Niektórzy sami sobie dodają tytuł i są z tego powodu zadowoleni, lecz wiele osób nie ma pojęcia kim tak naprawdę jest. Dlatego chciałbym, aby osoby, które przekroczyłyby próg mojej przyszłej wystawy mogłyby wyjść z niej mając jakiś tytuł, bądź nie. Odnaleźć siebie lub dopiero wskazałbym im drogę, którą mają się udać.

     — A co z tobą? Ty przecież masz już cele, więc dlaczego wciąż nie masz tytułu?

     — Bo nie każdy moje cele rozumie albo po prostu nikt nie próbuje w nich dostrzec czegoś wyjątkowego... — przytuliłem mocniej maleńką kotkę do siebie i zamyśliłem się, po czym usłyszałem głos Seunghyuna.

     — Mam przez to rozumieć, że chciałbyś być wyjątkowy?

     — Tak — pokiwałem smutny głową, bo widziałem, że w oczach rodziców byłem zwykłym dziwadłem.

     — Ale przecież ty jesteś wyjątkowy — uniosłem nagle swoje powieki w górę i z uchylonymi ustami popatrzyłem na czarnowłosego, który był śmiertelnie poważny. — I nikt nie ma prawda zaprzeczyć, że tak nie jest.








***

24.04.2019 rok💕

Iye to też fashionistka💕

W końcu poznaliście znaczenie tytułu tego ff💕 mam nadzieję, że podoba się Wam taka interpretacja 😊 oczywiście nie ograniczam, każdy z Was może mieć własne zdanie na ten temat 😊😘💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro