Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°the situation°

Seunghyun




     Oczywiście nasze umówienie się za siedem dni w tym samym miejscu, czyli u Jiyonga w domu nie było naszych jedynym spotkaniem w ciągu całego tygodnia. Postanowiliśmy się widywać codziennie bez żadnej przerwy. Nie dawaliśmy sobie urlopu, bo po prostu żadn z nas tego nie potrzebowało.

     Z dnia na dzień dogadywaliśmy się coraz bardziej, wspólnych rozmów wciąż było nam mało. Nie pamiętam kiedy ja się tak rozgadałem. Przez cały rok nie wypowiedziałem tyle słów aż od chwili, w której poznałem Jiyonga. Chłopak stał się dla mnie najbliższą osobą, bez której nie wyobrażałem sobie życia. Z każdym dniem... Gdy tylko spoglądałem na jego twarz, której wyraz był pochłonięty tym, co w danej chwili mi tłumaczył, gestykulując jednocześnie rękoma, czułem szczęście. Nigdy przedtem nie doświadczyłem takiego uczucia i to upewniło mnie w tym, że te amory do Hayoon były zwykłym zauroczeniem.

     To co czułem do Jiyonga było o wiele silniejsze.




Jiyong




     Przyjechałem do miasta, w którym mieszkał Seunghyun tylko po to, aby poznać jego przyjaciela Youngbae. Niestety trenerowi personalnemu wypadło coś ważnego i nie mógł się z nami spotkać. Szkoda, bo chciałem mu podziękować za to jak zadbał o studenta. Pomógł mu nie tylko schudnąć, ale także wyrzeźbić ciało, dzięki niemu stał się bardziej pewny siebie i to mnie cieszyło. Dobrze pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Seunghyun był bardzo nieśmiały i często zacinał się, gdy coś mówił. Dostrzegłem te zmiany, które na pewno pomogą mu w dalszym życiu.

     — To gdzie w takim razie pójdziemy? Masz jakiś pomysł? — spojrzałem na grubaska, który już w ogóle grubaskiem nie był.

     — Co powiesz na to, aby pójść do mnie do domu? Przedstawiłbym cię rodzicom i mojej młodszej siostrze?

     — W sumie czemu nie. Ty poznałeś Dami, moich rodziców nie chciałem ci w ogóle przedstawiać, bo to strata czasu, oni nic nie rozumieją — z przekonaniem wyznałem.

      — To zapraszam — Seunghyun wskazał ręką na prawo, bo właśnie w tamtym kierunku mieliśmy się udać.




Seunghyun




     Już od dawna chciałem mu przedstawić moich bliskich, a dziś wiedziałem, że byli w domu. Rodzice mieli urlop, a siostra rozpoczęła wakacje. Weszliśmy do domu, a domownicy siedzieli przy stole. Jiyong przejrzał się w lustrze, które wisiało na korytarzu i po chwili stanął u mojego boku. Chłopak był jak zwykle ubrany nieziemsko. Czarny kapelusz w dość dziwnym dla mnie kroju. Nie wiem czy ta część garderoby może mieć w ogóle krój, ale tak to nazwę. Dołączył do niego białą koszulę z długimi, prześwitującymi rękawami, a przy guzikach miała ona falbany, a zarazem znajdowały się przy szyi. Nie przepadałem za nimi, ale przy tym modelu nie przeszkadzały mi tak bardzo, mogłem nawet stwierdzić, że bez nich koszula prezentowałaby się o wiele gorzej. Sięgała ona aż za jego pośladków, które opinały skórzane, długie spodnie i buty przypominające kowbojki, choć kowbojkami nie były.

     Moi rodzice, jak i Hyeyoun wstali od stołu, czym speszyli nieco mojego gościa.

     — Mamo, tato to jest Jiyong — powiedziałem dumnie, bo wiedziałem, że niespodziewali się kogoś tak wyróżniającego się z tłumu.

     Hyeyoun odsunęła krzesło i podbiegła do Kwona uśmiechając się szeroko.

     — To ten chłopak, o którym tak dużo gadasz? — powiedziała, pełna entuzjazmu, kompromitując mnie przed wszystkimi.

     Zrobiło mi się gorąco, bo nie chciałem, aby Jiyong o tym wiedział, że każda rozmowa z siostrą dotyczyła często jego osoby.

     — Mówi o mnie? — zapytał młodszy, patrząc na brunetkę.

     — Buzia mu się nie zamyka — powinienem już wskoczyć do dołka i się w nim zakopać.

     — Doprawdy? — odparł Jiyong i szturchnął mnie swoim biodrem.

     — Tak w ogóle to jestem Hyeyoun — dziewczyna podała mu rękę, a on z radością ją uścisnął.


***

     Po tym jak moja rodzina poznała Jiyonga, oboje poszliśmy do mojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i trzymałem dłonie na ich powierzchni, będąc odwrócony plecami do chłopaka. Spuściłem głowę i nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Wstyd było mi spojrzeć mu w oczy. W głowie miałem upokażające słowa siostry oraz mamy, z którą też czasem rozmawiałem o Jiyongu. Mój ojciec zwykle nie zwracał na to uwagi, choć zaskoczył mnie, gdy wspomniał o pomyśle na firmę i markę odzieży. Zapamiętał nazwę peaceminusone i rozmawiał z czarnowłosym przez długi czas. Hyeyoun powiedziała, że chce zamówić dla siebie taką czapkę z daszkiem, którą zobaczyła na jego blogu. Jiyong obiecał dać jej jedną sztukę przy najbliższym spotkaniu.

     To była wielka kompromitacja. Moja rodzina wypytywała go o wszystko! Dosłownie wszystko!

     — Przepraszam cię za nich — powiedziałem i w końcu odwróciłem się w stronę chłopaka, który wygodnie rozsiadł się na moim łóżku.

     — W porządku, przecież nic się nie stało — Jiyong uniósł swoje powieki i podziękował mi także za ratunek. — Dzięki, że wykręciłeś mnie z tego, abym nie jadł obiadu. Wiesz, że bym tego nie przełknął.

     — Drobiazg — wyznałem, choć źle zrobiłem.

     Może wtedy Jiyong by nie odmówił, byłoby mu głupio i w końcu by coś zjadł... Czarnowłosy wyglądał naprawdę na osłabionego człowieka, ale... wciąż nie wiedziałem jak miałem do niego dotrzeć, a pomoc była mu wyraźnie potrzebna. Jego lekarz powiedział, że jego życie jest zagrożone. Jeśli nie wyznał tego, żeby go nastraszyć tylko mówił prawdę to... Naprawdę się o niego bałem...

     Jiyong poklepał materac swoją dłonią i uśmiechnął się do mnie, dając mi znak, abym usiadł obok niego. Zaczęliśmy rozmawiać, tak długo, że nie zauważyliśmy jak na zewnątrz zrobiło się ciemno.

     Do pokoju weszła moja mama, trzymając w rękach tacę z kanapkami, owocami i innymi przekąskami.

     — Pomyślałam, że zrobiliście się głodni — wyznała kobieta i położyła jedzenie na moim biurku. — Jest już późno, Jiyong. Może zostaniesz u nas na noc?

     Chłopak spojrzał w moje oczy, które wyrażały sam zachwyt tym pomysłem.

     — Co ty na to? — spytałem, na co chłopak uśmiechnął się delikatnie.

     — Jeśli to nie problem — odparł, patrząc na moją rodzicielkę.

     — Żaden problem! — machnęła ręką. — Gościć przyszłego prezesa firmy odzieżowej to sam zaszczyt — każdy z nas się zaśmiał, choć ten komentarz nie był złośliwy. Ja wierzyłem, że Jiyong osiągnie swój cel.

     Kobieta wyszła z mojego pokoju, a ja zamknąłem drzwi na klucz, aby nikt niespodziewanie do nas nie przyszedł. Położyłem się na łóżku tuż obok chłopaka, który zadzwonił do swojej mamy informując ją, że zostaje u mnie. Na całe szczęście się zgodziła, a jeśli nawet by tak nie było to zrobiłbym wszystko, aby chłopak spóźnił się na ostatni pociąg. Chciałem, aby został.

     Przysunąłem się jeszcze bliżej niego tak, aby nasze głowy były dosłownie kilka centymetrów od siebie. Leżeliśmy na plecach, ale patrzeliśmy w swoje oczy, a rozmowa ciągnęła się dalej.

     — Jakie masz teraz plany związane ze swoją wystawą? W twoim pokoju widziałem mnóstwo elementów i projektów, ale to chyba jeszcze nie wszystko, prawda?

     — Masz rację — uśmiechnął się młodszy. — Zamówiłem już płótno, na którym będę malował, ale chcę w końcu zacząć budowę czegoś niesamowitego.

     — Budowę? — zapytałem, kładąc ręce na swoim brzuchu, który już nie przypominał opony.

     Tak. Chcę zbudować zegar, którego ¼ wielkości będzie w wodzie. Wskazówka minutowa będzie miała na swoim krańcu taki a'la wiadereczko na wodę i będzie ona służyła do jej nabierania.

     — To brzmi niesamowicie. Ta wskazówka... Ma jakieś znaczenie symboliczne?

     — Oczywiście, że tak. U mnie nie ma niczego bez znaczenia. Po co miałbym to wtedy robić? Żeby ładnie wyglądało?

     — Racja... Ty tak nie robisz — zrobiło mi się głupio, bo przecież dobrze o tym wiedziałem.

     — Woda, która będzie zabierana w górę to nasze wspomnienia. Każde okrążenie wskazówki będzie symbolizowało nasze życie. Jak się domyślisz zapewne woda będzie znów wpadać do tego małego baseniku, gdy wskazówka przekroczy godzinę 12.

     — Chcesz przez to powiedzieć, że woda u stóp jest ludzkim życiem, a wskazówka jakąś jednostką?

     — Dokładnie tak. Zegarem jest czas, którego nie da się zatrzymać, ale możemy podróżować w nim dzięki wspomnieniom, które możemy wyławiać od czasu do czasu.

     — Cudowne — powiedziałem, głosem pełnym podziwu.

     Jiyong był kimś tak nietuzinkowym, tak niezwykłym, że chciałbym trwać u jego boku przez cały czas, nie dostępować go na krok. Młodszy spojrzał z uśmiechem na sufit i zaczął bawić się swoimi palcami.

     — Chciałbym, aby ktokolwiek o mnie usłyszał, chciałbym tak wiele zrobić... ale chciałbym tego dokonać będąc idealny — wyznał, a słowo idealny wywołało na jego twarzy lekki smutek.

     Nie potrafiłem go do końca zrozumieć, bo sam nie miałem takich ambicji. Byłem prostym chłopakiem z miasta.

     — Patrząc na osoby podobne tobie, które mają niezwykłe cele albo są po prostu sławne, czasem cieszę się, że jestem taki... — wzruszyłem ramionami. — zwyczajny.

     — Co w tym niby fajnego? — zapytał, kręcąc głową na boki, marszczył także swoje brwi, bo nie był w stanie pojąć mojego toku myślenia.

     — Spokój daje mi szczęście. Taka harmonia, normalność. Patrząc na przykład na te wszystkie gwiazdy filmowe mam wrażenie, że oni nie są szczęśliwi.

     — Każdy o nich wie, są sławni, więc co tobie potrzebne jest do szczęścia w takim razie?

     — Jedna rzecz? — dopytałem.

     — Tak — odparł, niemal w tym samym momencie, w którym ja skończyłem swoje zdanie.

     — Mówisz o tym tak jakbyś miał już przygotowaną w głowie odpowiedź — uśmiechnąłem się i położyłem na boku, podpierając się ręką.

     Chłopak popatrzył na mnie, a ja wpatrywałem się w jego przystojną twarz.

     — No jasne! — powiedział przekonany. — Dla mnie jest to miłość jak największej ilości osób na świecie — wyznał prawdę, która mnie nieco zaniepokoiła, choć... mieliśmy podobne cele dążące do szczęścia.

     — Ja myślę, że wystarczyłaby mi tylko jedna osoba — wyznałem, spoglądając na Jiyonga zupełnie innym spojrzeniem.

     Tą osobą chyba był ten chłopak, z którym każda rozłąka odbierała mojemu życiu sens. Moje serce uderzało w piersi, ale czuło, że to właśnie ten moment, ta chwila... Tak bardzo zechciałem znów pocałować jego wargi i odpłynąć do krainy wiecznego szczęścia oraz namiętności. Pragnąłem chwili, która by trwała bezustannie. Mieliśmy całą noc. Zwykle, gdy nadchodziła przychodził wraz z nią sen, ale nie tym razem. Dziś marzyłem o tym, aby objąć jego drobne ciało ramionami i całować każdy skrawek skóry, uważając by nie naruszyć tak niezwykłego diamentu.

     Zacząłem zbliżać swoją twarz do jego ust, które delikatnie się rozchyliły jakby zapraszając mnie do siebie. Zacząłem przymykać swoje powieki, lecz moja interpretacja jego zachowania okazała się błędna.

     — Co ty robisz? — zapytał chłopak.








***

Seunghyun stał się naprawdę śmiały, to już nie ten sam chłopak, co na początku opka 😏😉💕

Z zegarem, który ma być kolejnym projektem Jiyonga wiąże się ciekawa sytuacja, którą wyjaśnię po zakończeniu tego ff w ciekawostkach ❤️

Ubiór Jiyonga inspirowany tym zdjęciem z sesji ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro