°is not ideal°
Seunghyun
— Co ty robisz?
Jego słowa powstrzymały mnie od złożenia pocałunku. Odsunąłem się od chłopaka czując na sobie niewyobrażalny wstyd.
Nie mogłem przestać siebie winić za to, co chciałem zrobić, więc zakryłem twarz dłońmi i usiadłem na drugim końcu łóżka. Powolnym ruchem oddaliłem się od chłopaka, który milczał. Cisza powodowała, że kompletnie nie byłem w stanie się uspokoić, a zazwyczaj taki rodzaj spokoju pomagał w opanowaniu własnych myśli. Życie robiło sobie ze mnie żarty, drwiło z mojej osoby. Najpierw zacząłem się interesować własnym przyjacielem w sposób romantyczny, a teraz moje zachowanie kompletnie odbiegało od naturalnych...
Czemu tak było?
— Trochę... niezręcznie — powiedział Jiyong, który także usiadł na krawędzi łóżka.
Zaczął nerwowo poprawiać swoje falbany na białej koszuli i trudno było mu na mnie spojrzeć. Jego zachowanie sprawiło, że miałem ochotę uciec z własnego domu... Chłopak był wyjątkowy, potrafił nawet wykurzyć mnie ze swojego pokoju, a nawet posesji. Nieświadomie, ale jednak.
Znów zacząłem myśleć o nim w ten sposób, a to uczucie zaczęło wzrastać. Dobra, Seunghyun! Pocałuj go! Może wtedy dostrzeże to samo, co ja! Racja nie byłem takim ideałem jak on, ale... przeciwieństwa się przyciągają, racja?
— Chcę wrócić do domu — młodszy wypowiedział te słowa, a ja opuściłem swoje ręce...
Wyjdzie stąd i już nigdy go nie zobaczę? Zaczął się mną brzydzić? Myślałem, że nasz pocałunek na balu dla niego także coś znaczył...
Widocznie, bardzo się pomyliłem.
— Jiyong, przepraszam, ja... Nie wiem, co we mnie wstąpiło...
— Spokojnie, Seunghyun — chłopak posłał mi uśmiech, choć widziałem jak bardzo był speszony tą całą sytuacją.
— Nie zostawiaj mnie...
Moje słowa zabrzmiały żałośnie w powadzę całej sytuacji, ale naprawdę zacząłem się obawiać, że w jednej chwili zniszczyłem przyjaźń, którą chciałem jedynie pielęgnować. Niczego tak bardzo nie pragnąłem jak Jiyonga... Nieważne czy byłby dla mnie przyjacielem, czy kimś więcej, chciałem, aby po prostu był.
— Myślę, że oboje powinniśmy przemyśleć to, co się teraz miało stać... I to, co stało się podczas balu — wyznał i podniósł się z łóżka. — Odprowadzisz mnie?
Nie mogłem go zatrzymać tutaj siłą. Musiałem mu pokazać, że jego zdanie liczy się dla mnie najbardziej w świecie.
— Dobrze — powiedziałem smutnym tonem, podchodząc do drzwi. Złapałem swoją dłonią klamkę i nim je uchyliłem dodałem od siebie coś jeszcze, a powinienem ugryźć się w język. — Wtedy, gdy pocałowałem cię na balu... Wiedz, że nie widziałem przedtem Lulu — widziałem tylko ciebie.
Jiyong
Wróciłem do rodzinnego przedmieścia i szedłem bardzo powolnie do swojego domu. Rozważałem wszystkie za i przeciw, próbowałem się domyślić, co chodziło studentowi po głowie, ale było to dla mnie trudne. Seunghyun działał pod wpływem chwili, wszystko co robił tylko na początku było dla niego piękne, a z czasem tracił barwy. Nie chciałem, aby postąpił w ten sam sposób także ze mną...
Zatrzymałem się w miejscu, tuż przed bramą odgradzającą posesję od chodnika. Popatrzyłem na niebo, na którym gwiazd zaczęło się pojawiać coraz więcej, a gdy ponownie przeniosłem swój wzrok na dom, odczułem lekkie zawroty. Złapałem się furtki i gdy już przestało mi się kręcić w głowie to poszedłem do domu.
— Miałeś nocować u kolegi — zauważył ojciec, z którym ostatnio w ogóle nie rozmawiałem.
— Plany się trochę zmieniły — powiedziałem, wsuwając kapcie na swoje stopy.
Chciałem pójść od razu do swojego pokoju, ale ojciec musiał zacząć rozmowę po godzinie 22...
— Rozmawiałem dziś z lekarzem. Cudem udało mi się załatwić ci wizytę. To najlepsza klinika — poinformował.
— Nie, dziękuję — odparłem, co spowodowało złość u ojca.
— To nie była prośba. Masz pójść do lekarza, potem dietetyka, a także wrócić na terapię.
— Nie będę nigdzie chodził! Nie rób ze mnie wariata, jestem zdrowy!
— Anoreksję nazywasz czymś zdrowym?! — krzyknął i popchnął mnie w taki sposób, że uderzyłem plecami o ścianę.
— Odczepcie się w końcu ode mnie — powiedziałem, patrząc pustym spojrzeniem na matkę, która jak zwykle nie zdołała niczego powiedzieć mi w twarz, a o tym, aby sprzeciwiła się ojcu... nie było mowy.
Z domu pełnego miłości i nieznanej mi dotąd atmosfery jaka panowała u rodziny Choi wróciłem do szarej rzeczywistości na własne życzenie, ale jednak czułem, że postępowałem właściwie. Pomimo tego, że ojciec znów na mnie krzyczał, zmuszał do czegoś, czego tak naprawdę nie chciałem... Mama nic nie robiła i pewnie czekała na moment, w którym wszystko się naprawi, a czy kiedykolwiek było dobrze? Pasował jej czas kiedy nie wyrażałem siebie, gdy udawałem kogoś kim nie jestem. Wtedy nie rzucałem się w oczy, ale za jak wielką cenę...? Dusiłem się we własnym ciele, a teraz wreszcie stawałem się wolny jak ptak, który mimo wszystko powrócił do swojej klatki.
Zaczynałem się obawiać, że niedługo upadnę... Boję się tego, że słowa innych ludzi staną się dla mnie takim ciężarem, że uderzę o ziemię. Stanę się kaleką, który nie będzie miał siły się podnieść i zacząć od nowa.
Usiadłem na łóżku, będąc zmęczony całodziennym spacerowaniem. Niby mogłem odpocząć u Seunghyuna, ale... Potrzebowałem snu dlatego ułożyłem się na materacu i zacząłem rozmyślać. Po chwili zamknąłem na chwilę oczy i wróciłem do momentu, w którym student pocałował mnie na balu. Dotknąłem swoich warg i na mojej twarzy uśmiech pojawił się momentalnie. W dodatku... Jego dzisiejsze słowa dotyczące Lulu, przez które poczułem ciepło na swoim sercu. Sama chwila pocałunku była dla mnie cudowna, choć żyłem w przeświadczeniu, że Seunghyun zrobił to tylko po to, aby zrobić na złość Hayoon. Rzeczywistość była inna i tak naprawdę... bardzo się z tego powodu cieszyłem. Nie wiedziałem tylko dlaczego? Przecież ja... Nie byłem gejem, a właściwie... To nie miałem pojęcia jakiej byłem orientacji. Nigdy nie myślałem o miłości, nie wyobrażałem sobie jak to jest być z dziewczyną, czy też chłopakiem. Moje myśli zajmowała sztuka, od paru lat dołączyła także moda, w dodatku prowadzenie bloga zajmowało mnóstwo czasu. Tworzenie nowych rzeczy było dla mnie priorytetem i nie mogłem o tym zapomnieć. Co jeśli będąc z Seunghyunem zacząłbym zaniedbywać swoje obowiązki? Co jeśli przez niego mógłbym przestać myśleć o karierze? Podobno miłość tak działa... Zmienia, a ja nie chciałem, aby ktoś mnie ograniczał. Niby żyłem w klatce, ale tylko w niej tak naprawdę byłem wolny, ponieważ jestem tutaj sam.
A może...
Jestem tutaj samotny?
Od razu tak wybiegłem w przyszłość. A co jeśli Seunghyun wcale nie chciał stałego związku? Przecież on jeszcze niedawno tak bardzo kochał Lulu, więc... Mógłbym być tylko jednorazową przygodą i niczym więcej...
Nie, Seunghyun nie jest taki. Najlepiej jeśli się z nim spotkam i wyjaśnimy sobie raz na zawsze, co nas tak naprawdę łączy.
Seunghyun
Nie spałem całą noc... Tak bardzo odejście Jiyonga mnie wczoraj zaniepokoiło, a nerwy szarpały moją świadomość. Nie potrafiłem się uspokoić, bo jedynym ukojeniem był telefon od chłopaka, który zadzwonił do mnie około południa. Bałem się go odebrać, ale na całe szczęście starczyło mi odwagi, a teraz czekałem na niego na dworcu.
Ma do mnie przyjechać lada chwila. Już widzę ten pociąg... Nie wiem dlaczego się tak denerwowałem skoro doskonale wiedziałem, co chciałem powiedzieć młodszemu.
***
Kiedy tylko Jiyong wyszedł z pociągu, od razu jego spojrzenie spowodowało, że zapomniałem języka w gębie i całą drogę do mojego domu szliśmy w milczeniu.
Rodzice byli w pracy, a z tego co wiedziałem moja młodsza siostra poszła do koleżanki, a więc nikt nam nie będzie przeszkadzał w rozmowie. Jiyong usiadł na moim łóżku, a ja stałem naprzeciw niego i chyba odzyskiwałem mowę.
— Jiyong ja...
— Seunghyun... — jedno jego słowo sprawiło, że znów ucichłem.
Czarnowłosy wstał na nogi i podszedł do mnie bliżej. Trudno było mu spojrzeć mi w oczy, ale to mu się udało.
— Nie musisz mnie znowu przepraszać za wczoraj, bo nic takiego się nie stało.
Popatrzyłem prosto w oczy chłopaka i miałem wymalowane zdziwienie na twarzy. Uniosłem swoje brwi wysoko w górę po chwili jednak je marszcząc.
— Ale ja... Wcale nie miałem zamiaru cię za nic przepraszać — wyznałem i tym razem to ja postawiłem krok w przód, będąc dosłownie kilka centymetrów od Jiyonga. Chwyciłem go za rękę, aby pokazać mu tym samym, że nie był dla mnie obojętny. — Zrozumiałem, że nie potrafiłbym spędzić bez ciebie ani jednego dnia, Jiyong.
Chłopak wyrwał się z mojego delikatnego uścisku i szybkim krokiem podszedł do okna, łapiąc się za czoło. Jego reakcja jednak mnie nie przeraziła, może lekko zaniepokoiła, ale nie zamierzałem się poddawać.
— Może nie czujesz tego samego, co ja, ale chciałem, żebyś wiedział. To uczucie przyszło tak nagle, ale pamiętaj, że wystarczy mi tylko to, abyś ze mną chociaż rozmawiał. Chcę mieć z tobą kontakt.
— Ja nie wiem czy jestem taki jak ty... — chłopak wyznał, choć słyszałem, że było mu nieco wstyd.
Kwon odwrócił się w moim kierunku i oparł się o parapet, spuszczając swoje dłonie na uda. Chłopak zmierzwił swoje włosy i popatrzył na mnie.
— Nigdy się nie zastanawiałem czy chcę być z chłopakiem, czy z dziewczyną — powiedział, a ja nie byłem w stanie mu uwierzyć.
— Naprawdę? Nigdy nie myślałeś o miłości?
Jiyong wzruszył ramionami i pokiwał przecząco głową, po czym zaczął wyjaśniać:
— Nie wiem jak się zachować. Nie wiem co się ze mną dzieje, bo ja też nie chciałbym spędzić ani jednego dnia nie widząc ciebie... Nie potrafiłbym...
Uśmiechnąłem się niekontrolowanie i westchnąłem łapiąc się za tył głowy. Nie spodziewałem się takiego wyznania.
— Ja też pierwszy raz jestem w takiej sytuacji... — wyznałem i podszedłem bliżej młodszego.
Jiyong wyglądał teraz jak niewinne dziecko, stojące grzecznie w kącie pokoju. Był zawstydzony i kompletnie nie wiedział jak miał się zachować.
— Pierwszy raz spodobał ci się chłopak? — zapytał i ujął jedną z moich dłoni.
— Nie — powiedziałem, a wtedy Kwon uniósł swoją głowę. — Po raz pierwszy w życiu się zakochałem.
Powiedziałem to...
Jiyong uchylił delikatnie swoje usta z wrażenia, a do jego oczu napłynęły łzy, a ja zacisnąłem mocniej jego chudą dłoń, aby dodać mu otuchy. Trzymałem w rękach najcenniejszy i najbardziej kruchy diament.
— Nie wiem, Seunghyun... Nie wiem czy to dobry pomysł... — wyznał i otarł jedną z łez, która opuściła jego powiekę.
Co działo się w jego umyśle? Dlaczego płakał? Wyobrażałem sobie ten moment zupełnie inaczej, na dwa sposoby, lecz zapomniałem, że miałem do czynienia z wyjątkowych chłopakiem.
— Wiem, że musielibyśmy się ukrywać przed wszystkimi, ale jeśli ty także coś do mnie czujesz to... Dajmy sobie szansę.
Kwon znów oddał mi swoją rękę, którą przed chwilą przetarł twarz, a ja zacząłem kciukiem ocierać wilgotne, słone miejsce na jego wewnętrznej dłoni. Czarnowłosy wyprostował swoje nogi i stanął tuż naprzeciw mnie.
— Boję się, że mnie zmienisz... — wyznał Jiyong, co spowodowało, że znów byłem w szoku.
— I dlatego płaczesz? — zapytałem, a wtedy młodszy pokiwał głową. — Jiyongssi... Nigdy bym tego nie zrobił, wybij to sobie z głowy. Jesteś fantastyczny, będę cię wspierał we wszystkim, obiecuję! — powiedziałem, a każde z moich słów było prosto z serca.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i w końcu zobaczyłem jego rozpromienioną twarz. Co przyszło mu w ogóle do głowy? Nigdy nie próbowałbym go zmienić. Nigdy...
— Dziękuję — odparł i przytulił mnie z ulgą.
Czułem na swoich biodrach jego delikatne dłonie, na swojej szyi jego ciepły oddech, a przy swoim sercu jego całego. Wiedziałem, że od tej chwili będę go bronił, będę robił wszystko, aby udowodnić mu swoje uczucia, bo słowa nie miały żadnego znaczenia jeśli niczego bym nie zrobił. Byłem świadomy tego, że to nie będzie łatwe... Jiyong jest trudną osobą, bardzo charyzmatyczną, ale nie bałem się podjąć tego wyzwania. Chciałem go takiego jakim jest. To, że inni ludzie nie widzieli w nim nikogo innego prócz dziwaka to już ich strata.
Dla mnie Jiyong jest bez tytułu, ponieważ nie byłbym w stanie określić go tylko jednym. Nawet słowo wyjątkowy było zbyt błahe.
***
To był najtrudniejszy rozdział jaki opisywałam w tym ff... M a S a K r A... Mam nadzieję, że teraz będzie z górki
Nathan Sykes - Over and over again
Od sposobu w jaki się uśmiechasz
Do sposobu w jaki wyglądasz
Schwytałaś mnie
Jak nikt inny
Od pierwszego cześć
Tak, tyle to trwało
I z pewnością
Mieliśmy siebie nawzajem
I nie zostawię Cię
Zawsze będę prawdziwy
Jeden plus jeden, dwa przez życie
Wielokrotnie
Więc nigdy nie myśl, że potrzebuję więcej
Mam dla kogo żyć
Nikt inny tego nie zrobi
Mówię Ci
Po prostu połóż swe serce na mych dłoniach
Obiecuję, że nie zostanie złamane
Nigdy nie zapomnimy tej chwili
Pozostanie zupełnie nowa
Ponieważ Cię kocham
Wielokrotnie
Wielokrotnie
Od wieczora
Do świtu
Sprawię, że będziesz bezpieczna
I będę Cię zawsze trzymał
I iskry będą latać
Nigdy nie zblakną
Ponieważ każdy dzień jest coraz lepszy
I nie zostawię Cię
Zawsze będę prawdziwy
Jeden plus jeden, dwa przez życie
Wielokrotnie
Więc nigdy nie myśl, że potrzebuję więcej
Mam dla kogo żyć
Nikt inny tego nie zrobi
Mówię Ci
Po prostu połóż swe serce na mych dłoniach
Obiecuję, że nie zostanie złamane
Nigdy nie zapomnimy tej chwili
Pozostanie zupełnie nowa
Ponieważ Cię kocham
Wielokrotnie
Wielokrotnie
Dziewczyno, kiedy jestem z Tobą
Tracę poczucie z czasu
Gdy jestem bez Ciebie
Tkwisz w mojej głowie
Będę wszystkim czego potrzebujesz
Aż po dzień gdy umrę
Będę Cię kochał
Wielokrotnie
Więc nigdy nie myśl, że potrzebuję więcej
Mam dla kogo żyć
Nikt inny tego nie zrobi
Mówię Ci
Po prostu połóż swe serce na mych dłoniach
Obiecuję, że nie zostanie złamane
Nigdy nie zapomnimy tej chwili
Pozostanie zupełnie nowa
Ponieważ Cię kocham
Wielokrotnie
Wielokrotnie
Wielokrotnie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro