† I want to have control †
W jednym z komentarzy wprowadziłam w błąd! Jiyong obecnie waży 46 kilo! Przepraszam za pomyłkę! Gomenasai 🙁🙁
Seunghyun
Na środku korytarza w galerii handlowej zobaczyłem swojego przyjaciela, który ubrał się w czerwoną bokserkę, szorty i tenisówki. Dzisiaj było naprawdę gorąco i aż trudno mi uwierzyć w prognozę pogody jaką podają na kolejny tydzień. Ma niby padać, a w Seulu zapowiadają burze. To śmieszne, mamy połowę sierpnia!
— Tae! — krzyknąłem do przyjaciela, który od razu spojrzał w moim kierunku.
Biegłem z przystanku autobusowego, aby nie spóźnić się jeszcze bardziej niż byłem.
— Czekam tu na ciebie od 15 minut — Youngbae zaczął się żalić i jednocześnie przytulił mnie na powitanie.
— Przepraszam, musiałem jeszcze wywiesić ciuchy z pralki.
Młodszy zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu.
— Szczery jak zawsze — wyznał.
— To cały ja — odparłem, choć w moich słowach zabrakło tej szczerości. Przecież okłamywałem przyjaciela od paru miesięcy, że ja i Jiyong jesteśmy tylko dobrymi kolegami. — Ok, super, że pomożesz mi szukać tego prezentu — wyznałem i zacząłem iść z Tae przed siebie, aby wypatrzeć na horyzoncie jakiś sklep.
— Miałeś mi o czymś powiedzieć — przypomniał mi młodszy, który po chwili schował swoje dłonie do kieszeni.
— Możemy najpierw zająć się prezentem? Jeśli czegoś nie znajdę to w ogóle nie będę mógł się skupić na rozmowie.
Youngbae przewrócił oczami, a ja patrzyłem na niego wzrokiem małego szczeniaczka. Na całe szczęście Tae się zgodził i poszliśmy do sklepu z jakimiś tanimi pierdołami domowymi.
Rozglądałem się po półkach i szafkach w poszukiwaniu czegoś zwykłego, a zarazem niezwykłego. Tym czasem Taeyang nerwowo drapał się po karku i przyglądał osobom, które przychodziły do takich miejsc. Grupa wiekowa od 50 w górę, a nasza dwójka miała nieco powyżej 20 lat.
— Hyung czego ty tak właściwie szukasz? — zapytał mnie szatyn, a ja tym czasem leżałem na podłodze na czworaka, aby spojrzeć co stało na końcu szafki na najniższej półce.
— Inspiracji — powiedział facet, który wypinał tyłek na dwie przyjaciółki około 70.
— Wstawaj z tej podłogi, bo jedna babcia aż okulary uniosła w górę, aby sobie popatrzeć.
Po jego słowach uniosłem swoje brwi i uderzyłem głową o górną półkę. Postanowiłem się już więcej nie wygłupiać i zająć się tą sprawą na poważnie, i na pewno nie tutaj.
Krążyłem z Youngbae po galerii, a młodszy zamiast mi pomagać to oglądał się za dziewczynami.
— Możesz mi pomóc? — spytałem, odciagając go od laski w białych, obcisłych spodenkach.
— Pomagam ci — odparł, a ja wykrzywiłem swoje usta. — Szukam ci dziewczyny — powiedział, a ja wtedy doznałem szoku.
— C-o, co robisz? — miałem nadzieję, że się przesłyszałem.
— Stary musisz sobie w końcu znaleźć jakąś laskę, bo niedługo utkniesz na dobre w tej wiosce u Kwona...
Nieco zdenerwował mnie jego komentarz, ale postanowiłem ugryźć się w język. Dziś i tak się dowie co jest grane. Pozna prawdę dlaczego jeżdżę na przedmieścia.
— Pomóż mi tylko z tym prezentem, ok? — zapytałem z uśmiechem na twarzy, a Tae niechętnie, ale jednak się zgodził.
— To może kupisz mu jakąś koszulkę i worek cukierków?
Zaśmiałem się tak głośno, że kilka osób w galerii się na mnie spojrzało.
— Jiyong jest artystą i projektuje ubrania — powiedziałem z dumą, bo mogłem się poniekąd pochwalić mając takiego niezwykłego chłopaka. — A słodyczy on nie lubi — nie skłamałem, chyba...
— Ostatnio mi pokazywałeś tę jego sesję kolorów. On sam maluję? Ozdabia swoje ciuchy to może kup mu kilka białych koszulek i on niech z nich coś wyczaruje? — zaproponował.
— To nie jest taki zły pomysł — powiedziałem.
W sumie nie miałem innego wyjścia. Na dworze robiło się już późno i ciemno, a jutro był ten wyjątkowy dzień. Kwon skończy 19 lat i będzie pełnoletni, a z pustymi rękami nie miałem tam po co przychodzić.
Wszedłem z przyjacielem do pierwszego lepszego sklepu z ciuchami i kupiłem trzy białe koszulki w moim rozmiarze. Tłumaczyłem Tae, że Jiyong wolał szerokie rzeczy, o wiele większe od niego, choć... Nawet rozmiar XS był dla niego za duży... Mój chłopak znikał w moich oczach... A ja wciąż nie wiedziałem, co miałem z tym zrobić?
Po całym popołudniu chodzenia po sklepach, zaczęliśmy iść w stronę domu Youngbae. Musiałem go odprowadzić, aby choć w taki sposób się odwdzięczyć za pomoc.
— To... Powiesz mi wreszcie o co chodzi? — spytał Tae, który usiadł na jednej z ławek na rynku.
— Co ty robisz? Przecież miałem cię odprowadzić.
— Zdążysz to zrobić. Do mojego domu już niedaleko i nie chce, żebyś przerwał w połowie rozmowy i zostawił mnie pod blokiem.
Przemknął mi taki scenariusz przez myśl. Nie zaprzeczam.
Nie miałem wyjścia... Usiadłem tuż obok niego i złączyłem swoje dłonie. Taeyang zamilkł i czekał aż zacznę rozmowę, która od bardzo dawna ciążyła mi na sercu... To było tak strasznie trudne się przyznać, ale raz kozie śmierć! Już nie ma odwrotu.
— Wiem, że to co teraz powiem może między nami wiele zmienić, ale... — zerknąłem na przyjaciela, który spoglądał na mnie z uwagą, wciąż czekając. — No bo... Ja i Jiyong... My... Jesteśmy razem — szepnąłem, a mój cichy ton został uzupełniony przez bardziej donośny głos przyjaciela.
— Co takiego? — widziałem jak na jego twarzy malował się strach, odraza i niezrozumienie. — Ale przecież... Kochałeś Lulu, szalałeś za nią...
— Nigdy jej nie kochałem — wyznałem i podparłem swoje ręce na udach.
Byłem pochylony do ziemi, a do moich uszu dobiegał dźwięk wydmuchiwanego przez przyjaciela powietrza. Wiedziałem, że to będzie dla niego trudne, nie lubił osób homoseksualnych, brzydził się nimi, a tu okazało się, że... Jego przyjaciel jest jednym z nich.
Youngbae po chwili usiadł w takiej samej pozycji jak ja i zaczął bawić się swoimi palcami. Cisza między naszą dwójką mnie dobijała, ale w końcu młodszy na to zaradził.
— Wiesz... Z tego co mi opowiadałeś o Kwonie to wywnioskowałem, że go podziwiasz. Fakt, jest inny, ma jakieś swoje wyższe cele — Taeyang zrobił palcami cudzysłów. — On jest tylko chwilą w całym twoim życiu. Teraz ci się podoba, bo jest czymś nowym, innym niż dotychczas znałeś, ciekawi cię, ale to nie jest układ na dłuższą metę, Seunghyun... Jak ty sobie to wyobrażasz? Ty i on w przyszłości? Gdzie dom? Gdzie dzieci, rodzina? Jeśli go wybierzesz to stracisz wszystko.
Jego myślenie mnie przerażało. Powodowało, że czułem się naprawdę źle. Wiedziałem, że Youngbae tego tak łatwo nie zaakceptuje, ale... chciałem, żeby było w porządku.
— Mylisz się — wyznałem po dłuższej chwili milczenia. — Jiyong jest dla mnie bardzo ważny — powiedziałem, uśmiechając się promiennie, dając przyjacielowi do zrozumienia, że Kwon nie jest mi obojętny.
— Na pewno? — spytał, a jego wyraz twarzy się zmienił, stał się... łagodny.
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
— Ja go kocham, Taeyang.
Zauważyłem, że moje wyznanie spowodowało jeszcze większą niechęć, ale nigdy się nie wyprę tego uczucia. Jeśli ktoś się zapyta czy jestem z chłopakiem odpowiem krótko i na temat, a przede wszystkim szczerze.
— No dobrze — szatyn westchnął głośno i podniósł się z ławki. — Nie mogę ci przecież niczego zabronić — odparł, delikatnie się uśmiechając. — Ale mam nadzieję, że jednak znajdziesz sobie w przyszłości dziewczynę.
Powiedział szczerze, co myśli o całej sytuacji. Byłem mu za to bardzo wdzięczny i wiedziałem, że nie zanosiło się na to, abym zrezygnował z Jiyonga. Nie chciałem dopuszczać do swojej głowy takich myśli.
Jiyong dawał mi szczęście, a w życiu chodzi o to, aby być szczęśliwym.
Podniosłem się z ławki i ruszyłem w prawo nie zauważając wystającej gałęzi drzewa. Poczułem ból w swoim oku i niekontrolowanie się schyliłem.
— Seunghyun, wszystko gra?! — zapytał Youngbae, a ja syczałem z bólu.
— Głupia gałąź! — powiedziałem i wyciągnąłem ze swojego oka soczewkę.
Popatrzyłem na nią i zobaczyłem, że jest pęknięta. Taeyang podszedł do mnie i ocenił czy nie zrobiłem sobie niczego. Młodszy spoglądał na mnie i na całe szczęście nie widział, aby gałązka uszkodziła mi siatkówkę.
18 sierpnia
Jiyong
Dziś był mój dzień. Nikt mi nie mógł przeszkodzić, a więc spałem sobie w ciszy i spokoju do godziny 13. Zacząłem przeciągać się na materacu, a maleńka Iye patrzyła na mnie błyszczącymi oczkami. Zacząłem robić do niej groźne miny, a kotka patrzyła na mnie i pewnie zadawała sobie pytanie, co odbiło jej właścicielowi?
Musiałem jednak w końcu zejść z wygodnego łóżka, aby móc się przygotować na swoją minimalną imprezę urodzinową. Będzie ze mną tylko moja rodzina i chłopak, nikt poza nimi. Myślałem nad tym, aby zaprosić Youngbae, ale... To byłoby naprawdę dziwne ani ja, ani on mnie nie lubił, lecz wiedziałem, że oboje chcieliśmy spróbować dla Seunghyuna.
Innym razem. Dziś akurat nie chciałem go oglądać.
Poszedłem wziąć prysznic, bo Seunghyun miał do mnie przyjechać za prawie trzy godziny. Umówiłem się z nim na 15, a ten cały cyrk z tortem i świeczkami miał się zacząć o godzinie 18. Miałem szczęście, że moje 19 urodziny wypadały w sobotę. Mama nie pracowała w weekendy, tata też, ale jego... nie chciałem tak szczerze widzieć. Wiedziałem, że on także nie mógł patrzeć na moją nową fryzurę i ogólnie... na mnie.
Szybko zacząłem się pozbywać tych myśli, a pomogły mi w tym spadające krople na moje ciało. Było one ciepłe i otulały moją skórę. Zahaczały o odstające kości, z których byłem tak bardzo dumny. Najpiękniejszym prezentem byłoby ujrzenie na wadze mojej wymarzonej liczby, ale wiedziałem, że jeszcze mi brakowało trochę do tego... Szkoda, ale i tak ten dzień będzie cudowny, bo spędzę go razem z Seunghyunem. Teraz, gdy Dami wie o naszej dwójce to zrozumie, że będę chciał z nim zostać sam na sam wieczorem.
Wziąłem głęboki wdech i oparłem się dłonią o kafelki wyłożone na ścianie kabiny. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zacząłem się zastanawiać czy... Powinienem poprosić Seunghyuna o taki prezent? Czy to, aby na pewno byłoby taktowne? Wiedziałem, że tego chciał, a zacząłem nad tym poważniej myśleć, gdy przyznał się, że mu stanął podczas mojej sesji zdjęciowej. To było zabawne, urocze i trochę dziwne. Czułem wypieki na swoich policzkach, przyjemne uczucie w podbrzuszu i jednak... strach. Bałem się, ale z drugiej strony bardzo chciałem przeżyć swój pierwszy raz. Seunghyun jest dla mnie ważny, deklarował, że mnie kocha, a przecież musieliśmy iść naprzód w naszym związku.
Nie będę niczego organizował, jeśli coś ma się między nami wydarzyć to ta chwila nastąpi. Nie dziś, to innym razem.
Po wyjściu z łazienki ubrałem na siebie ciuchy, które przygotowałem już tydzień temu. Nie chciałem robić wszystkiego na ostatnią chwilę i doskonale wiedziałem, że będę spał do późna.
Wyjąłem z szafy ciemne, porozrywane jeansy od kolan w dół, nałożyłem białe, długie skarpety, a na nie czarne, lakierowane buty. Wyjrzałem za okno i było potwornie gorąco, ale nie chciałem rezygnować ze swojego zestawu. Nałożyłem na siebie czarną, bluzkę, która była prześwitująca. Coś w rodzaju siateczki, która przylegała idealnie do mojego ciała. Jej długie rękawy mnie zachwycały i miały one na swoich końcach miejsce na przełożenie kciuków. W tym było mi już ciepło, ale pozostał mi ostatni element. Czarna koszula z materiału, który wyglądał jakby był płaszczem przeciwdeszczowym.
Byłem dumny z efektu, zadowolony z wizji jaką udało mi się stworzyć. Do tego wszystkiego odpowiednio się pomalowałem. Powieki musiały rzucać się w oczy dlatego potraktowałem je kredką do powiek. Paznokcie zaczęły lśnić, gdy umalowałem je na kolor bordowy, a włosy po prostu wysuszyłem i popsikałem je lakierem.
Koniec moich starań, teraz mogłem w spokoju zejść na dół i czekać na chłopaka.
Miałem świetne wyczucie czasu, bo akurat, gdy zszedłem ze schodów zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłem je natychmiast i zobaczyłem swojego chłopaka, który miał na sobie...
— Po co ci te okulary? — spytałem, widząc te wielkie bryle na jego twarzy. To te same, w których był tego dnia, gdy się poznaliśmy.
— To głupio zabrzmi, ale... — chłopak zaczął się nerwowo przeciągać to w jedną to w drugą stronę i w końcu wydusił to z siebie. — Zaatakowała mnie gałąź i popsuła mi soczewkę.
Zaśmiałem się w głos i wyszedłem na taras razem z chłopakiem. Usiedliśmy na ławce, która stała tuż obok drzwi.
— Wyglądasz jak debil — powiedziałem, pstrykając go w te śmieszne, bezgustowne okulary, a wtedy Seunghyun złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie.
— A ty wyglądasz cudownie — szepnął i wtedy oddalił się ode mnie, uśmiechając się triumfalnie zapewne dlatego, gdy zobaczył mój zaskoczony wyraz twarzy.
— Gdzie jest mój braciszek?!
Uśmiechnąłem się, gdy tylko usłyszałem głos swojej starszej siostry. Mama nas zdradziła i powiedziała, że siedzę z Seunghyunem na tarasie. Jak ona mogła?
— Tu was mam! — powiedziała, uśmiechając się i wystawiając jedynie swoją głowę zza drzwi.
Chyba wiedziałem co się święci.
Dami schowała się ponownie za drzwiami, a zamiast jej osoby wystawiła tylko swoją dłoń, w której trzymała torbę urodzinową. Zacząłem się uśmiechać i zakrywać twarz rękami, bo byłem jednak wstydliwy, choć często słyszałem od mamy lub czytałem w komentarzach, że jestem odważny. Nie czułem się taki.
Dami w końcu wyszła z ukrycia i wręczyła mi prezent, którym był album.
— Proszę — powiedziała. — Życzę ci mój kochany braciszku dużo zdrowia, szczęścia, radości, miłości — zerknęła na Seunghyuna i sugestywnie poruszyła brwiami na co oboje się zaczęliśmy śmiać. — Pieniędzy! Bo musisz spłacić długi jakich sobie u mnie narobiłeś — wskazała na mnie palcem. — A tak na serio to, żebyś zawsze się uśmiechał, ciągle dążył do swoich celów i tej WYSTAWY! Seul na ciebie czeka.
Po tych wszystkich słowach mocno mnie uściskała, a potem usiadła na fotelu. Sięgnąłem do torby urodzinowej i wyciągnąłem z niej album.
— Jest ręcznie robiony — podkreśliła. — Prosto z introligatorni.
— Co tam jest?
— Twoje zdjęcia, które ci robiłam, gdy pracowałeś nad swoją wystawą, gdy razem byliśmy w muzeach. Są też fotografie z twoich sesji zdjęciowych. Wszystko.
Przejrzałem kilka stron i o mało, co się nie rozpłakałem. Nie mogłem tego zrobić, bo bym rozmazał cały makijaż, nad którym pracowałem ponad 40 minut.
— Czy mogę zobaczyć? — spytał Seunghyun, który z poważną miną spoglądał na album.
Dałem mu go do ręki i nim moja dłoń opuściła brązowy materiał okładki powiedziałem:
— Tylko, żebyś się nie podniecił — zaśmiałem się, a wtedy Seunghyun również uniósł swoje kąciki ust będąc lekko zawstydzony.
Seunghyun
Nie przejmowałem się komentarzami i docinkami ze strony mojego chłopaka. On już taki jest i za to też go kochałem. Nie udawał nikogo. Był sobą w 100%.
Zacząłem przeglądać zdjęcia, które wywołała dla niego siostra. Dobrze, że ukryłem swój prezent w ogródku pani Kwon i mu go nie dałem teraz. Zrobiłbym z siebie totalnego idiotę. Dami strzeliła w 10, a ja spadłem poniżej 0. Powiem mu, że zamówiłem mu coś przez internet i po prostu nie przyszło na czas. Musiałem wybrnąć z tej sytuacji i wymyślić coś niesamowitego. W końcu byłem jego chłopakiem to mój obowiązek!
Niektóre fotografie nie były mi obce, ponieważ śledziłem bloga Jiyonga i nadrobiłem już dawno wszystkie zaległości, ale zaczęły się pojawiać zdjęcia, których nigdy przedtem nie widziałem. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
***
Po spędzeniu czasu na świeżym powietrzu postanowiliśmy pójść do domu. Widziałem jak Jiyong się męczył w tych ciuchach, bo na dworze było prawie 30 stopni. Chyba zasugerował się tym, co mówiono w telewizji na temat pogody. Miało niby być 19 stopni, ale to się nie sprawdziło.
— Pójdę zrobić herbatę, a później przymierzę spodnie, które udało mi się dokończyć. Zobaczę czy się w nie zmieszcze — zaśmiał się młodszy. — Seunghyun tą co zwykle? — spytał Jiyong, a ja kiwnąłem głową. Matcha zajmowała dużo czasu, a więc zdążę poszerzyć tę parę spodni, tak na wszelki wypadek. — A ty Dami?
— Ja nie chcę, za chwilę muszę jechać z tatą do urzędu. Chcemy zdążyć na twoją imprezkę — powiedziała z uśmiechem.
— Dobrze, to zaraz wrócę — odparł, a ja od razu podszedłem do jego szafy.
Wyjąłem z niej spodnie, w które wszył czarny, elastyczny materiał. On będzie przylegał do jego brzucha... i uzna, że jest za gruby... Nie pozwolę na to.
— Nie powinieneś tego robić — Dami widocznie nie była zadowolona z tego pomysłu.
— A co mam innego robić? — spytałem szeptem. — Patrzeć jak wpada w jeszcze większe kompleksy? Spójrz jakie to jest wąskie w talii.
— Jiyong żyje w kłamstwie. Jego trzeba wyciągnąć z tej choroby, a nie dawać mu powody do tego, że udaje mu się chudnąć — powiedziała i ruszyła w stronę drzwi. — Zaraz wrócę do was z tortem — wyznała.
— Wiedziałem, że z tym urzędem to ściema — puściłem do niej oczko.
Dami wyszła, a ja zaczęłam się męczyć z tym czymś. Czarny materiał nie bardzo chciał współpracować i trudno było mi go rozciągnąć. Musiałem zrobić to umiejętnie, bo jak będzie bardziej luźny z jednej strony niż z drugiej to chłopak będzie się obwiniał, że coś popsuł...
Chwyciłem materiał z obu stron i zacząłem go ciągnąć w przeciwnych kierunkach, aby uzyskać równomierny efekt.
Wtedy...
Stało się coś czego się obawiałem najbardziej, a w ogóle nie pomyślałem o tym w tym momencie...
— Seunghyun nie ma już matchy i chcia... — Jiyong zatrzymał się w progu i spuścił swoją dolną wargę. Spoglądał na mnie swoimi oczyma i z każdą sekundą był coraz bardziej przerażony.
Jiyong
— Co ty robisz? — postanowiłem zapytać swojego chłopaka, choć wyglądało to jednoznacznie... Nie wyprze się tego.
— Ja...
Podszedłem do niego szybkim krokiem i chwyciłem za spodnie, które próbował rozszerzyć. A ja głupi dałem się nabrać! Ciekawe jak długo już to robił?!
— Herbaty ci się zachciało, tak?! — rzuciłem w niego materiałem swojego arcydzieła, ale byłem tak wściekły, że nie byłem w stanie opanować swoich czynów.
— To nie tak...
— A jak?! — krzyknąłem ponownie i rzuciłem w niego pędzlami, które leżały na stoliku, a następnie sięgałem już po cokolwiek.
Seunghyun zaczął zakrywać swoją twarz i przyjmować każdy cios. Nie protestował. Nie chciałem jednak niczego popsuć, ani zaplamić przez tego idiotę i oszusta!
— Czemu mi to zrobiłeś, co? — podszedłem bliżej chłopaka i uderzyłem go w ramię.
Dodałem do tego drugą rękę i zaciśniętą dłonią uderzyłem go w klatkę piersiową. Widziałem, że chłopak chciał mi coś powiedzieć, ale się od tego powstrzymywał. Niech się w końcu odezwie! Czego jeszcze mi nie mówił?!
— Odezwij się! Powiedz dlaczego...?! Czemu mi to zrobiłeś?!
Seunghyun nagle odepchnął mnie od siebie, a ja wpadłem plecami na kolorowe manekiny.
— Zrobiłem to, bo ja już nie mogę na ciebie patrzeć! — krzyknął i po niespełna sekundzie jego brwi się uniosły i zaczął żałować swych słów.
Moje ręce opadły wzdłuż ciała, delikatnie uchyliłem usta, a moje oczy się zeszkliły, gdy usłyszałem krzyk i jego okrutne słowa...
Zacząłem się odsuwać najpierw w bok, a potem idąc tyłem patrzyłem na chłopaka, który - w ciszy jaka panowała między nami - wyciągał ku mnie swoją rękę. Chłopak zaczął kiwać powolnie swoją głową na boki i widziałem w jego oczach strach. Strach przed nieuniknionym.
Nie chciałem go widzieć, tak samo jak on mnie...
— Jiyongssi ja... Nie, nie o to mi chodziło...
Po tych słowach, odepchnąłem rękami drzwi i zacząłem biec schodami w dół. Uciekałem. Musiałem uciec jak najdalej, bo przecież nie mógł na mnie patrzeć!
— Jiyong! Gdzie ty idziesz?!
Słyszałem za sobą głos matki, a także kroki Seunghyuna, który podążał za mną. Nie chciałem, aby mnie widział. Wybiegłem z domu i zacząłem uciekać chodnikiem, po czym skręciłem w jedną z kilku ścieżek jakie były od strony podwórka sąsiada ukryte za drzewami i mnóstwem krzewów. Mój chłopak nie znał tych okolic, więc łatwo udało mi się go zgubić
— Jiyong! — krzyczał...
Przecież doskonale wiedział, że nienawidziłem krzyku... Obiecał mi, że nigdy nie będzie tego robił... Okłamał mnie ponownie, ciągle mnie okłamywał...
Wybiegłem na chodnik po drugiej stronie ulicy. Czułem zmęczenie i ciepło na swoich policzkach. Łzy płynęły strumieniami, barwiąc moją twarz na czarno, zmywając makijaż, nad którym tak bardzo się napracowałem. Przyłożyłem dłoń do swojego czoła i zacząłem ocierać w biegu policzki...
To dla niego... Dla niego się tak bardzo starałem, a on... Z trudem zdołał spojrzeć na mnie? Wciąż byłem za gruby! Nieidealny! Co mnie podkusiło, aby komukolwiek się pokazywać nie osiągając swojej wymarzonej wagi?! Najpierw komentarze w internecie, a teraz mój własny chłopak!
Musiałem jak najszybciej schudnąć...
Seunghyun
Jiyong rozpłynął się w powietrzu, a ja tak bardzo się o nie bałem. Serce uderzało w mojej piersi jak oszalałe. Dzwoniłem do niego bezustannie, ale wciąż włączała się poczta głosowa. Odchodziłem od zmysłów, nie wiedziałem, co miałem zrobić i moją ostatnią deską ratunku była Dami.
— To ja Seunghyun — od razu powiedziałem i zacząłem mówić kobiecie co się wydarzyło.
Opowiadałem o całej sytuacji w pośpiechu, nie wiedziałem, czy to co mówiłem miało jakikolwiek sens. Moje wargi drżały, byłem tak bardzo na siebie zły... Przecież moje słowa były okrutne wobec niego... Wiedziałem o jego kompleksach na temat wyglądu i wagi, a palnąłem taką głupotę...
— Wiedziałam, że to zły pomysł... — wyznała przez słuchawkę. — Poczekaj, ja do niego zadzwonię i dam ci znać.
— Dziękuję — wyznałem i zatrzymałem się na środku chodnika.
Nie byłem w stanie się opanować. Patrzyłem na wyświetlacz telefonu i każda sekunda trwała co najmniej kilka godzin... Byłem tak bardzo przerażony. Jeśli Jiyong by sobie coś zrobił przeze mnie... Nie darowałbym sobie tego...
— Hej, chłopcze — usłyszałem czyjś głos i spojrzałem w jego kierunku. — Tak ty — powiedział do mnie sąsiad rodziny Kwon. — Co ty kręcisz się tak koło tego chłopaka, co? — zapytał z podłym uśmieszkiem, podpierając się o biały płot. — Widzę jak sobie razem siadacie na dachu wieczorami i się obściskujecie. Ja wiedziałem, że z Jiyongiem jest coś nie tak, ale ty tak nie wyglądasz — zlustrował mnie wzrokiem i miałem ochotę mu przywalić. — Jakby się tylko stary Kwon dowiedział to młody by już nigdy z domu nie wyszedł, hah — zaśmiał mi się prosto w twarz. — Co tak zamilkłeś, hm?
Naprawdę byłem już na skraju wytrzymałości, ale wtedy usłyszałem sygnał mojego telefonu.
— Dami? I jak? Odezwał się? — zadawałem tysiące pytań, aż w końcu dałem dojść kobiecie do głosu.
— Jiyong jest cały, ale powiedział, że nie wróci do domu jeśli nie pojedziesz stąd.
— Dobrze, to zrobimy tak, że ja niby pojadę, ale ukryje się u was w domu, ok?
— Seunghyun... Nie. Już dość zrobiłeś.
— Dami, zrozum! Muszę z nim porozmawiać.
— Na pewno nie zrobisz tego dziś... Wracaj do domu, nie chcę, żeby mój brat spał gdzieś pod mostem... On nie przyjdzie.
Dami rozłączyła się dopiero wtedy, gdy obiecałem jej, że sobie stąd pójdę. Słońce zaczęło zachodzić, a ja zabrałem torbę urodzinową z ogrodu pani Kwon i spojrzałem na ziemię, na której leżały skorupki orzechów, te które Jiyong wyrzucał z dachu. Do moich oczu napłynęły łzy i zacząłem iść chodnikiem w kierunku dworca. Minąłem ponownie tego starego, wrednego sąsiada i pojechałem do domu.
***
Przeszedłem przez pasy na drugi koniec ulicy. Gdy mój pociąg wjechał na peron numer 2 i wyszedłem z dworca było już kompletnie ciemno.
Szedłem przez siebie i łapałem się co chwilę za serce, bo tak bardzo żałowałem swoich słów i czynów... Popsułem Jiyongowi jedyny taki dzień w życiu... A miało być zupełnie inaczej...
Na ulicy było mnóstwo aut, które ruszyły jednocześnie, bo zapaliło się zielone światło. Było tak głośno na drodze, a cały ten gwar tak naprawdę mi pomagał, ponieważ zagłuszał mój gorzki płacz.
***
:(((
Pamiętaliście, że Seunghyun miał okulary na samym początku opka, czy nie? 😎
Będą gify i wiele innych utworów 💕 mam nadzieję, że się Wam podoba taka koncepcja
Strój Jiyonga, w tym rozdziale 💕 Kocham tę koszulę!!! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro