°because they have°
Jiyong
Minęły kolejne dni i znów zawitał mój ulubiony dzień w tygodniu jakim był piątek. Dziś wieczorem znów będę miał gościa, na którego właśnie czekałem na dworcu. Tym razem byliśmy w mieście, w którym mieszkał Seunghyun, bo mieliśmy pójść do jego domu i trochę porozmawiać. Mama mojego chłopaka podobno narzekała, że zbyt rzadko ich odwiedzałem. To prawda... Starałem się unikać, celowo nie przychodzić, pomimo tego, że bardzo polubiłem jego całą rodzinkę. Problem tkwił w tym, że byli niezwykle gościnni i kazali mi jeść. Pani Choi podobno robiła świetną lasagne, której miałem spróbować... Na samą myśl o tym było mi niedobrze. Tony sera, przecier czerwony z pomidorów, beszamel... Same kalorie... Gdybym to zjadł mój brzuch wyglądałby jak balon...
Jednak tego dnia miałem szczęście, Seunghyun, gdy tylko zobaczył mnie na dworcu przyszedł z szerokim uśmiechem na ustach i oznajmił, że jego rodziców nie ma w domu. Pojechali na zakupy i narzekał tylko na siostrę, która nie miała na dziś żadnych planów.
— To dziwny dzieciak, dawałem jej nawet pieniądze, żeby poszła do kina, a ona nic — mówił, unosząc swój ton, który był naprawdę zabawny.
— Dlaczego wyganiasz siostrę z domu? — spytałem i zacząłem się śmiać, a w myślach tak naprawdę miałem jedynie chwilę, w której wreszcie będę mógł przytulić mojego chłopaka.
Nie mogliśmy tego zrobić publicznie, bo oczy innych zauważyłyby różnice pomiędzy przyjacielskim uściskiem.
Chłopak patrzył przed siebie i odpowiedział mi niezrozumiałymi dla mnie słowami:
— Bo nie mam w domu kota i siostra też mogłaby pójść.
Seunghyun
Myślałem, że Jiyong będzie wiedział o co chodziło mi z tym kotem, ale nie miał bladego pojęcia. Cóż... Musiałem szybko zmienić temat, co mi się na szczęście udało i dotarliśmy do domu. Moja młodsza siostra Hyeyoon przywitała się z moim przyjacielem i poszła do salonu oglądać serial, trzymając w ręce talerz pełen kanapek.
— Daj jedną — powiedziałem, chcąc sięgnąć po kromkę z sałatą i pomidorem.
Dziewczyna szybko jednak zrobiła unik i mijając mnie fuknęła:
— Sam sobie zrób.
Jiyong śmiał się ze mnie z boku, a ja z uśmiechem na twarzy położyłem swoje ręce na biodrach i po chwili poszedłem razem z chłopakiem do mojego pokoju.
Młodszy od razu usiadł na moim łóżku, a jego bluzka nieco się podwinęła i po raz pierwszy zobaczyłem skrawek jego torsu. Najbardziej jednak w oczy rzuciły mi się kości biodrowe. One tak bardzo odstawały od ciała, że miałem wrażenie jakby były doczepione... Zacząłem się im tak przyglądać, że aż przełknąłem swoją ślinę z przerażenia. Jiyong był przecież już zbyt chudy... Czego on jeszcze oczekiwał?
— Coś nie tak? — zapytał młodszy, który uwodzicielskim spojrzeniem na mnie spoglądał.
Jego oczy wyglądały dziś zjawiskowo, ponieważ podkreślił je czarną kredką. Dokładnie tak samo jak to zrobił na balu. Przykłuwał uwagę nie tylko moją, ale także każdego kto znajdował się na sali.
Oczywiście powinienem się teraz zawstydzić, bo patrzyłem bezwstydnie na jego ciało, a on mnie przyłapał, ale postanowiłem wykorzystać sytuację i zbliżyć się do niego.
Teraz ta mała Iye nam nie przeszkodzi. Nie było jej tutaj. Byłem tylko ja i Jiyong.
Usiadłem obok chłopaka, który nagle zmienił swój wyraz twarzy. Byłem kompletnie zdezorientowany, po głowie chodziły mi różne myśli, ale nie miałem pojęcia, która z nich byłaby tą właściwą.
— Czy jest szansa, że Youngbae mnie polubi? — spytał, a jego ton głosu sugerował, że jest przygnębiony.
— To nieistotne, najważniejsze, że ja cię lubię — zacząłem zbliżać swoją dłoń do jego policzka, gdy znów usłyszałem jego głos, zawahałem się.
— A czy... — jego wyraz znów się zmienił, miałem wrażenie, że chłopak powstrzymywał się od uśmiechu. Wszystko stało się jasne, gdy dokończył zdanie. — Jest szansa, że ja go polubię.
Jiyong nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Co za perfidny z niego człowiek. Od początku tej rozmowy się ze mnie nabijał i mnie zmartwił! Poniekąd też wystraszył, ale zaczęliśmy się oboje śmiać. Popchnąłem chłopaka za karę na materac, na którym Jiyong wylądował plecami. Położyłem się obok niego i zacząłem go łaskotać. Jemu sprawiało to przyjemne uczucie, które wywoływało śmiech, natomiast ja czując każdą jego kość i odstające żebra, czułem jedynie ból, o którym nie chciałem teraz myśleć.
Łaskotałem go tak bardzo, że chłopak zrobił się cały czerwony i miałem wrażenie, że zaraz się zesika ze śmiechu. Kwon odtrącił moją dłoń, którą zahaczyłem o jego bluzkę, gdy ponownie chciałem zaatakować, lecz wtedy przestałem.
Nastała między nami cisza, a przed sobą miałem rumianą buzię mojego chłopaka i jego kuszące ciało, którego chciałem wreszcie dotknąć... W zupełnie inny sposób niż dotychczas.
Moja dłoń znalazła się na jego klatce piersiowej, a wzrok spoczywał na nagiej części ciała chłopaka, którą przypadkowo odsłoniłem. Kwon nagle chwycił mnie za podbródek, a ja od razu spojrzałem mu w oczy. Jego spojrzenie było przepełnione miłością, a także chęcią do tego, abyśmy zrobili kolejny krok do przodu w naszym związku. Bardzo się na to cieszyłem, ponieważ od jakiegoś już czasu marzyłem o tej chwili.
Zbliżyłem swoją twarz do jego twarzy, a Jiyong objął moje policzki drobnymi dłońmi. Badał moją twarz, dotykał włosów i ust, które złożyły na jego palcach skromny pocałunek. Ostrożnie wślizgnąłem się na jego ciało, uważając przy tym jak nigdy przedtem. Byłem o wiele cięższy od chłopaka, co było widać na pierwszy rzut oka. Swoją jedną nogę miałem ułożoną pomiędzy jego nogami, ale nie miałem zamiaru zbliżać uda do jego krocza. Wiedziałem, że musieliśmy iść małymi krokami, a zdawałem sobie sprawę z tego, że Jiyong nie byłby gotów na stosunek, skoro tak trudno było mu dać mi nawet całusa.
Patrzyłem na jego lekko uchylone usta, z których usłyszałem tak wiele dobrych, jak i złych rzeczy, lecz każda z nich była dla mnie cenna, bo każde z tych słów wypowiedział Jiyong. Po chwili przeniosłem swój wzrok na jego tęczówki, które były w kolorze jasnego brązu. Były unikatowe, zwykle Koreańczycy, a ogólnie mówiąc Azjaci mieli bardzo ciemne kolory oczu. Pod tym względem Kwon także był wyjątkowy. Byłem ogromnym szczęściarzem mając taki skarb tuż przy sobie.
Patrzyłem w jego oczy i czekałem aż jego spojrzenie spotka się z moim. Chłopak wplótł swoją jedną dłoń w moje włosy, a po chwili uniósł swoje w pół zamknięte powieki, bym wreszcie mógł je ujrzeć w całości. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Rozmarzonym wzrokiem przyglądałem się jego przystojnej twarzy o niezwykłej urodzie i szepnąłem cichutko tak, aby nikt więcej mnie nie usłyszał:
— Czy mógłbym cię pocałować?
Chłopak momentalnie zagryzł swoją dolną wargę, by po chwili wypuścić ją z uścisku i zachęcić mnie jeszcze bardziej do zbliżenia. Wolałem zapytać niż potem żałować, że zrobiłem czegoś, czego nie chciał. Moje serca uderzało w mojej piersi jak oszalałe, ale to tylko dlatego, że byłem z osobą, którą chyba... kochałem. Tak prawdziwie.
Jiyong przytaknął i to mi nie pozostawiło żadnych wątpliwości. To był nasz moment, nasza chwila i nie mogłem jej schrzanić. Kwon delikatnie uniósł swoją głowę by pomóc mi połączyć nasze usta. Udało nam się, delikatnie i spokojnie zacząłem muskać jego wargi, czując przyjemne uczucie w podbrzuszu. Nie mogło się ono równać kompletnie z niczym innym. Pragnąłem je pogłębiać, ale musiałem także panować nad własnymi potrzebami. Starałem się dawać mu jak najwięcej przyjemności. Nie chciałem, aby było mu niewygodnie, więc pogłębiłem nasz kolejny pocałunek, czyniąc go bardziej namiętnym, ale także po to, aby Kwon swobodnie położył swoją głowę na materacu. Zrobił to, a tuż po tym jego dłonie znalazły się na moich barkach, po czym zaczęły pieścić mój tors. Nawet sobie niewyobrażał jak mnóstwo radości sprawił mi takimi zagraniami. Przez niego zaczynałem tracić głowę i racjonalnie myśleć. Nie chciałem być gorszy, a więc także skierowałem jedną ze swoim dłoni wzdłuż naszych ciał. Chwyciłem materiał jego koszulki i uniosłem ją jeszcze wyżej, aż do samych sutków. Mój kciuk spoczął na jego mostku, by reszta palców mogła sunąć po jego wychudzonym ciele. Chłopak westchnął wprost do moich ust, a swoją jedną z dłoni zacisnął na mojej piersi, co spowodowało ten sam efekt. Z każdym kolejnym jego dotykiem i zbliżeniem robiło mi się coraz bardziej gorąco. Każda następna minuta dominowała w nas ochotę bliskości i przyspieszenia tempa. Dłonie Jiyonga nie miały pojęcia, co robiły, ale mógł być spokojny, każdy jego dotyk był plusem, nie było mowy o minusach. Muskałem wąskie wargi mojego chłopaka, które sprawiały, że moje ciało traciło kontrolę. Przypadkowo otarłem o siebie nasze krocza, a wtedy łopatki Jiyonga mocniej wbił w miękkie podłoże. Nie żałowałem tego, choć będąc szczerym bałem się, że chłopak mnie odtrąci, ale to spowodowało odwrotny efekt. Kwon połączył nasze usta w bardziej odważnym pocałunku. Mimo obaw wsunąłem do jego ust język, lecz tylko na chwileczkę, ponieważ postanowiłem przenieść swoje pocałunki na jego szyję. Chłopakowi bardzo się to spodobało, bo jego dłonie zaczęły łapać za moją bordową koszulkę, którą z siebie zdjąłem. Nie będzie nam ona więcej przeszkadzać, bo wylądowała na ciemnobrązowych panelach. Kontynuowałem pocałunki, palce nawet zaciskałem na sutkach chłopaka, który próbował zasłonić swoje ciało koszulką. Ciągnął ją w dół, ale ja nie zwracałem na to uwagi i dalej całowałem jego szyję, zasysałem się na niej bezwstydnie, lecz gdy zerknąłem na jego twarz i zobaczyłem jak zasłaniał on swoim przedramieniem oczy... Musiałem przestać.
Od razu uniosłem swoje ciało wyżej i pytającym spojrzeniem patrzyłem na niego. Jiyong uciekał ode mnie wzrokiem, jego twarz była w kolorze delikatnego różu, a w jego oczach widziałem napływające łzy, które lada moment zniknęły, lecz..
Coś musiało je spowodować. Usiadłem tuż obok chłopaka, a wtedy on opuścił swoją koszulkę. Bez żadnych słów, objąłem jego plecy i przyciągnąłem go do swojej nagiej klatki piersiowej. Jiyong chwycił moją dłoń i zaczął szeptać:
— Nie patrz na moje ciało...
Myślałem, że zrobiłem coś co sprawiło mu ból lub zniechęciłem go do dalszych działań, ale znów problemem okazały się jego wygórowane kompleksy, na które nie potrafiłem znaleźć słów...
— Dobrze, Jiyongssi. Nie będę — wyznałem i przytuliłem go jeszcze mocniej.
Mając go w swoich ramionach zacząłem się zastanawiać jak mogłem pomóc mojemu chłopakowi... Jak mogłem go ochronić przed samym sobą?
Nie chciałem, aby atmosfera między nami była taka jak teraz. Pocałowałem Jiyonga w czoło i uśmiechnąłem się, gładząc dłonią jego plecy.
— To co? Jedziemy do ciebie? — zapytałem, a Jiyong od razu się rozchmurzył.
— Możemy już iść na pociąg.
***
Seunghyun jest w bardzo trudnej sytuacji. Co Wy byście zrobili na jego miejscu?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro