°aren't great°
Seunghyun
W normalnym związku pary często wybierają się do jakiś restauracji, barów, kawiarni, a z racji tego, że mogłem doświadczyć tej normalności jedynie z filmów to tak naprawdę nie miałem pojęcia czym jest związek.
Jiyong jest pierwszą osobą, z którą stworzyłem pewną więź, uczucie łączące nasze serca. Dostrzegałem, że mój chłopak był coraz bardziej przekonany do nas jako pary. Cieszyłem się z tego, bo dzięki niemu byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem, lecz...
Nie mogło być idealnie.
To co teraz powiem może być niezrozumiałe, ale... Nie mogło być idealnie przez perfekcje i dążenie do transcendentalnej figury przez Jiyonga.
Widziałem w nim wszystko, co najlepsze, ale jego zapał do tego, aby schudnąć zaczynał mnie powoli przerażać. Kwon nie chciał mi powiedzieć ile ważył, ale patrząc na jego posturę, odstające kości, wychudzone ręce oraz ramiona, mogłem się jedynie domyślać, że jego waga była na granicy.
Spędzając samotnie wieczory w swoim pokoju dużo czytałem o anoreksji, po siłowni, gdy czekałem na pociąg do miasteczka często wchodziłem do biblioteki i czytałem tego typu książki. Panna Min zaczęła ze mną rozmawiać na ten temat, bo bardzo się o mnie martwiła, ale zapewniłem ją, że z tłustego chłopaka nie zmienię się w suchy patyk.
Nie postrzegałem tak chłopaka... Nie... Nigdy bym tak o nim nie powiedział, ale wiedziałem, że musiałem interweniować. Jiyong pomimo ciągłego uśmiechu na twarzy cierpiał. Często przyłapywałem go na bólach głowy oraz brzucha, malował się, aby ukryć worki pod oczami, miał częste zawroty głowy. Gdy jechaliśmy windą w galerii handlowej także zauważałem jak wpływały na niego ruchy tego urządzenia. Miał mroczki przed oczami, ale nie pytałem, a on nie wyjaśniał.
Zbyt bardzo się bałem, że stracę tego chłopaka przez moje jedno głupie, nie przemyślane słowo...
Siedziałem teraz u Jiyonga w pokoju, który stał przy szafie i pokazywał mi rzeczy potrzebne do swojej kolejnej sesji. Nie mogłem się jej doczekać z tego względu, że na pewno będzie czymś zaskakującym, ale także dlatego, że Dami miała przyjechać. Jest jego starszą siostrą z pewnością wie, co się dzieje z bratem. Musiałem z nią o tym porozmawiać i wspólnie powinniśmy nakłonić go choć do małych posiłków. Odkąd z nim spędzam naprawdę mnóstwo czasu widziałem jak żywił się jedynie wodą z cytryną i raz zjadł fasolę z puszki... To było przerażające.
— Spójrz na te spodnie, Seunghyun.
Chłopak uniósł swoimi chudymi rączkami spodnie, które trzymał za krawędzie dość wysoko, ponieważ Iye skakała do ich nogawek ozdobionych czerwonymi frędzlami. Spodnie były z jeansowego materiału z czerwonymi, szerokimi nogawkami. Nigdy wcześniej takich nie spotkałem.
— Sam je uszyłeś?
— Nie, tylko nogawki zmieniłem, aby były bardziej w moim stylu.
— Są świetne — nie skłamałałem, ale myślałem także o tym jak mój chłopak zniknie w tych spodniach.
— Ale jeszcze nie dość dobre — powiedział Jiyong, który złożył ich materiał w pół. — Muszą być idealne, a ja muszę się w nie zmieścić.
— Żartujesz sobie! — niekontrolowanie uniosłem swój ton. — Przecież one ci spadną z bioder — zaznaczyłem.
— Nieprawda. Jak wszyję w nie czarny, obcisły materiał to nie.
Usłyszałem o kolejnych modowych planach Jiyonga, ale także o kolejnych zamiarach utrach wagi.
Spojrzałem na jego spodnie i wpadłem na pewien pomysł.
— Strasznie chce mi się pić — odparłem.
— Woda stoi przy łóżku — powiedział.
— Ale ja napiłbym się herbaty — nie lubiłem nikomu sprawiać problemów, lecz tym razem musiałem go odciągnąć stąd, choć na parę chwil.
Jiyong zostawił wszystko na stercie kolejnych projektów i zaczął omijać tor przeszkód.
— Owocowa czy zwykła? — spytał, nachylając się do mnie.
— Może zielona? Matcha? — wiedziałem, że z jej przygotowaniem było więcej zachodu.
— Dobry wybór, ale ja nie robię tak dobrej jak Dami. Od razu ostrzegam.
— Wszystko co zrobisz będzie mi smakowało — odparłem i pocałowałem go w policzek.
Chłopak lekko się zarumienił i poszedł na dół, wcześniej informując mnie, że za chwileczkę wróci.
Kiedy tylko usłyszałem jak chłopak zszedł po schodach, ja od razu ruszyłem w stronę jego ciuchów. Spojrzałem na te cholerne spodnie, dla których chciał schudnąć i zacząłem je rozciągać. Żebym tylko ich nie rozerwał - powiedziałem do siebie w myślach. Dla pewności wyjąłem z szafy także kilka innych par, oczywiście nie wszystkie, bo wtedy musiałbym wysłać chłopaka do sklepu do Seulu, abym zdążył. Udało mi się nieco rozciągnąć jedynie jedną parę... Myślałem, że to będzie prostsze, ale się pomyliłem... Te spodnie miały strasznie dziwny materiał, jakby w ogóle nie były jeansami.
— Zanieść ci ją na górę?! — usłyszałem jak chłopak donośnie zapytał, a ja podskoczyłem ze strachu i prawie dostałem zawału.
— Nie, już idę! — krzyknąłem i próbowałem się uspokoić.
Jiyong by mnie zabił jeśli dowiedziałby się co zrobiłem. Odłożyłem spodnie tam gdzie leżały i już miałem pójść do kuchni, ale na mojej drodze stanęła Iye. Kotka patrzyła na mnie swoimi ślicznymi oczkami, a ja wziąłem ją na ręce.
— Tylko nic nie mów mojemu chłopakowi jasne? — pogłaskałem szare futerko i poszedłem na dół wypić japońską herbatę.
***
Rodzice Jiyonga tym razem pojechali do jakiejś jego ciotki, więc nie musieliśmy czekać całego tygodnia, aby znów być sami w domu. Było już ciemno, gwiazd na niebie przybywało, a my postanowiliśmy obejrzeć film. Kwon oczywiście wybierał, bo miał na ich temat szeroką wiedzę. Przedtem jednak tradycyjnie poszliśmy na dach.
Usiedliśmy w tym samym miejscu, lecz ja chciałem, aby Jiyong znalazł się jeszcze bliżej mnie. Dotyk wciąż był dla niego nieco obcy, ale nie odtrącał mnie. Położyłem się na konstrukcji dachu, a chłopak wtulił się w mój tors.
Zacząłem myśleć nad tym kiedy Jiyong zatrzyma swoje ambicje, które przejęły nad nim kontrolę. Jaka waga wreszcie go usatysfakcjonuje?
— W moim pokoju ledwo da się chodzić — czarnowłosy się zaśmiał, a ja wreszcie poczułem, że ktokolwiek mnie dotyka... Jiyong był lekki jak piórko.
— To prawda — zaśmiałem się i próbowałem kompletnie odciąć się od poprzednich myśli, ciesząc się naszą wspólną chwilą. — A w ogóle jakbyś nazwał tę wystawę? Ta w Seulu miała własną i domyślam się, że twoja też będzie jakoś się nazywać.
— O chłopcu, który miał inne spojrzenie na świat teatralnej sceny — nie spodziewałem się tak szybkiej odpowiedzi, która finalnie wywołała na mojej twarzy uśmiech.
— Widzę, że już to dokładnie zaplanowałeś — zaśmiałem się, ale Jiyong nie zareagował na to w żaden sposób, po prostu patrzył w niebo i był myślami w swoim świecie. — Ty jesteś tym chłopcem? — dopytałem, bo jego słowa miały zawsze jakiej głębsze dno.
— Tak, a światem jest scena — wyjaśnił, a gdy spojrzałem na niego kątem oka zauważyłem smutek, choć wiedziałem jak bardzo wierzył w swój sukces. — Pomimo tego, że kilka osób żyje ze mną w jednym domu, pod jednym dachem... Nikt mnie nie zna.
— Chciałbym cię zrozumieć... — wyznałem, kładąc swoje opuszki palców na jego policzku. — Bardzo tego pragnę.
Jiyong uśmiechnął się szeroko i ułożył swoją dłoń na moim torsie.
— Osiągnę swój cel. Zamieszkam w Seulu, na moją wystawę przyjdzie mnóstwo osób, będę odpowiadał na każde pytania jakie padną z obcych ust... Pragnę tego najbardziej w świecie — powiedział i widziałem w jego oczach niebywały zapał oraz wiarę, która faktycznie dodawała mu skrzydeł. — Zawsze jednak się wahałem przez słowa moich rodziców, które mnie raniły, ale teraz... mając ciebie... Wiem, że mogę wszystko.
Patrzeliśmy sobie w oczy. Nasze dłonie postanowiły badać wzajemnie torsy i twarze, które zaczęły się do siebie niebezpiecznie zbliżać. Chciałem złączyć wreszcie nasze usta, za którymi wciąż tęskniłem i na które czekałem od balu. Mijał już prawie miesiąc... I to właśnie tu, i teraz znów ich posmakuje. Idealny moment, idealny czas.
Tak przynajmniej mi się wydawało, gdy nagle między nasze twarze nie wskoczyła psotna Iye. Jiyong na jej widok kompletnie o mnie zapomniał i złapał puszystą kulkę w dłonie.
Patrzyłem na kocicę wrogim spojrzeniem, lecz nie potrafiłem jej nie kochać. Była zbyt urocza.
Czy to była zemsta za poszerzanie rzeczy twojego właściciela?
***
One shot z shipem taekook jest opublikowany w książce "One Shot"
Tekst piosenki odnosi się do postaci Jiyonga, który wierzy ponad wszystko w swoje działania 💕
Pink - Just like fire (cover)
Wiem, że kończy mi się czas
Chcę go w całości, mmm, mmm
Byłoby fajnie, gdyby przestali próbować mnie zmienić
Chcę, by było tak, jak jest, mmm, mmm
I chodzę po linie, próbuję piąć się wyżej
Czuję się otoczona przez błaznów i kłamców
Nawet, jeśli to roztrwonię
Chcę to wszystko, mmm, mmm
Przyszliśmy to zdobyć, zdobyć, zdobyć
Przyszliśmy to zdobyć, zdobyć, zdobyć
Zupełnie jak ogień wypalający drogę…
Gdybym mogła rozświetlić świat chociaż na jeden dzień
Obserwować to szaleństwo, barwną maskaradę
Nikt nigdy nie będzie tak jak ja
Zupełnie jak magia, pofrunę
Zniknę, gdy po mnie przyjdą
Mam za nic górną granicę, co ty na to?
Nikt nigdy nie będzie tak jak ja
Zupełnie jak ogień...
Ludzie lubią się z ciebie śmiać,
Bo oni wszyscy są tacy sami, mmm, mmm
Wolę pójść inną drogą
Niż zagrać w tę grę
Niezależnie od warunków, możemy iść na całość
Ty i ja, już na zawsze
Nie musimy się przejmować błahostkami
Przyszliśmy to zdobyć, zdobyć, zdobyć
Przyszliśmy to zdobyć, zdobyć, zdobyć
Zupełnie jak ogień wypalający drogę…
Gdybym mogła rozświetlić świat chociaż na jeden dzień
Obserwować to szaleństwo, barwną maskaradę
Nikt nigdy nie będzie tak jak ja
Zupełnie jak magia, pofrunę
Zniknę, gdy po mnie przyjdą
Mam za nic górną granicę, co ty na to?
Nikt nigdy nie będzie tak jak ja
Zupełnie jak ogień...
Zdobyć to, zdobyć to, zdobyć to
Przyszliśmy to zdobyć, zdobyć, zdobyć
Więc spójrz, przyszłam, by to zdobyć
Bo nikt przedtem się na to nie odważył
Nie sądziłeś, że dam radę?
Ale spójrz, jestem, podołałam
Niemożliwe? Proszę
Zobacz, robię to z łatwością!
Musisz tylko w siebie uwierzyć
Chodź, chodź ze mną
Och! Co ta dziewczyna robi?
(Co, co?!)
Hej, co robi ta dziewczyna?
(Co, co?!)
Och! Co ta dziewczyna robi?
Zupełnie jak ogień wypalający drogę…
Gdybym mogła rozświetlić świat chociaż na jeden dzień
Obserwować to szaleństwo, barwną maskaradę
Nikt nigdy nie będzie tak jak ja
Zupełnie jak ogień wypalający drogę…
Gdybym mogła rozświetlić świat chociaż na jeden dzień
Obserwować to szaleństwo, barwną maskaradę
Nikt nigdy nie będzie tak jak ja
Zupełnie jak magia, pofrunę
Zniknę, gdy po mnie przyjdą
Mam za nic górną granicę, co ty na to?
Nikt nigdy nie będzie tak jak ja
Zupełnie jak ogień, ogień!
Zdobywać, zdobywać, zdobywać
Zupełnie jak ogień!
Zdobywać, zdobywać, zdobywać
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro