Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Jednak Gilan nie skierował się do zamku. Skręcił w lewo i podjechał do jednego z domków.
- To mój dom. Wejdźmy do środka-rycerz zeskoczył z konia
Jas, przyzwyczajona do konia, też zeskoczyła chociaż nie tak sprawnie jak jej przyjaciel. Gilan chwycił wodze dwóch wierzchowców i przywiązał je do barierki.
Weszli do środka. Przez chwilę nikogo nie było jednak chwilę później z pokoju wyszedł jakiś mężczyzna. Już po wyglądzie można było poznać że jest on ojcem Gilana. Te same niebieskie oczy i blond włosy.
- Gilan! Gdzie ty byłeś?
- Chciałem gdzieś pojechać.
- Aha. A gdzie dokładnie?
- Do Galii.
- No dobrze że nie do Skandi!!!
- No...niby tak...ale ogólnie...
- Coś nie pykło?
- No tak...bo...
- Złapali cię.
- Tak i...
- I ona ci pomogła?
Gilan spojrzał zdziwiony na swojego ojca.
- Na zwiadowcę byś się nie nadawał-mruknął tata Gilana
- No pewnie nie. Dlatego jestem rycerzem.
- Koniec tematu. Dziękuję ci bardzo za uratowanie życia mojego nieodpowiedzialnego syna- zwrócił się do Jasmine
- Proszę. Chociaż nie za bardzo wiedziałam co wtedy robię...
- A jak ty to zrobiłaś?
- Ty było genialne!- wtrącił się Gilan- Już miałem zostać ścięty kiedy nagle....
- Rzuciłam w kata nożem.
- Nożem?!?-zdziwił się ojciec Gilana
- Tak. Nożem.
- No tego się nie spodziewałem. Ale jakim nożem?
- Tym- Jas wyjęła nóż z pochwy
- Nie jest przeznaczony do rzucania.
- Tak ale ja nauczyłam się nim ciskać. Od małego to trenuję.
- Nieźle...a powiedz mi, czy ty faktycznie mówisz z lekkim hibernijskim akcentem?
- Tak ale staram się to ukryć. Gilan też to zauważył.
- No właśnie. Jesteś z Hibernii?
- Tak ale wyemigrowałam do Galii. Znaczy się, tam się urodziłam ale moi rodzice są hibernijczykami.
- No tak. A mogę wiedzieć jak masz na imię?
- Nazywam się Jasmine Night.
- Witaj, Jasmine.
- Od ilu lat tu mieszkacie?
- Od niedawna. Przedtem mieszkaliśmy w Caraway.
- Aha. To jeszcze jedno lenno, tak?
- Tak. Bardziej na wschodzie.
- Dobrze. To ja już może...pójdę...
- Tato! Ona nie ma gdzie mieszkać! Przecież może do czasu zamieszkać u nas!
- Dobrze. Możemy cię przyjąć ale za niedługo znajdziesz swój dom.
- Oczywiście. Dziękuję.
****
Czas leciał im szybko. Jakiś czas temu Jas przeniosła się do zamku za zgodą barona Aralda. Jednak codziennie odwiedzała Gilana i chodziła z nim po okolicznych lasach.
Dzisiaj wybrali się z samego rana na wycieczkę trochę dalej na zachód. Planowali dojechać na koniach aż nad morze z którym lenno graniczyło. Jechali spokojnie, nigdzie się nie spiesząc. Rozmawiali o różnych sprawach. Gilan troszkę się znał na Hibernii więc pomógł dziewczynie ustalić swoje pochodzenie.
- Pamiętasz jak nazywało się królestwo z którego pochodziłaś?
- Yyy...rodzice mi kiedyś to mówili ale to było bardzo dawno temu...chyba... C...Clo...
- Clonmel?
- Tak! Dokładnie tak!
- Słyszałem o tym królestwie tylko z nazwy.
- Aha. A ja wiem chyba mniej od ciebie.
- Bez przesady...jesteś pewna że stamtąd pochodzisz?
- Mam stuprocentową pewność.
- Fajnie. Nigdy nie byłem w Hiber...Ciiii!
Nagle oboje zamilkli. Zatrzymali swoje konie i nasłuchiwali. Usłyszeli jakiś szelest. Zsiedli z wierzchowców i przywiązali je do drzewa. Nagle zobaczyli jak ktoś wybiega z drzew. Biegł strasznie szybko. Nagle się przewrócił. Ale nie z naturalnych powodów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro