3
Opuścili rodzinne strony Jasmine. Przy okazji opowiedzieli sobie nawzajem swoje historie. Nie mieli koni więc szli pieszo co im nie przeszkadzało.
Jasmine Night urodziła się i mieszkała w Galii. Jednak jej pradziadek pochodził z Hibernii więc po prostu była na emigracji. Miała 12 lat. Miała brązowe oczy i włosy w kolorze ciemnym blond. Nie wiedziała nic na temat swoich pradziadków ale został jej w genach hibernijski akcent. Starała się to ukryć lecz Gilan od razu go rozpoznał.
Gilan natomiast był Aralueńczykiem z krwi i kości. Jego ojciec był sławnym Mistrzem Rycerskim. On sam szkolił się u MacNeila. Był jego uczniem od roku, a teraz miał 12 lat i jakoś radził sobie z mieczem. Tyle że ten został zabrany przez tych którzu go złapali.
- A co robiłeś w Galii?
- Zacznijmy od tego że nie zrobiłem nic złego. Po prostu sobie byłem. A oni chyba nie lubię obcych rycerzy.
- No dobra. Ale co robiłeś?
- Nic. Nie ważne.
- Jasne.
Zapanowała długa cisza. W końcu Jas postanowiła zmienić temat.
- To gdzie idziemy? W Galii lepiej nie być jeśli się jest poczukiwanym. Tutaj każdy może cię wydać. Zresztą nie za bardzo przepadam za tym krajem...
- Ja też nie. Ale wiem gdzie możemy być mile widziani!
- Gdzie?
- W Araluenie.
- Ale...ja nigdy tam nie byłam. Pochodzę z Hibernii i tam chciałabym wrócić.
- Ale Hibernia jest krajem strasznie pomieszanym. Uwierz mi, w moim kraju się odnajdziesz. Zresztą ludzie tam są bardzo przyjaźni.
- No nie wiem...
- Proszę cię! Jakby co to zawsze masz mnie! Napewno będziesz mile widziana w moim domu!
- No dobra. Ale obiecaj że kiedyś udasz się ze mną do Hibernii. Tak po prostu. Żeby popatrzeć.
****
Po dwóch tygodniach wędrówki w końcu znaleźli się w rodzinnym kraju rycerza. Jak na razie niczym się nie różnił od Galii. No może poza tym że lasy przynosiły miłą atmosferę. A nie tak jak w Galii, gdzie wydawało ci się że każde drzewo chce cię zabić. Teraz, zgodnie ze słowem Gilana został niecały tydzień drogi do stolicy, Zamku Araluen.
- Tam napewno pożyczą nam jakieś konie. Uwierz mi, mój ojciec jest sławny na całe królestwo!
- To dobrze. Mam już dosyć pieszej wędrówki.
- A umiesz jeździć konno?
- Szczerze? Potrafię siłą woli ruszyć kłusem. Ale żebym była jakoś super obeznana to nie za bardzo...
- Nie martw się. Nauczę cię. A wtedy, obiecuję, konie staną się twoją drugą naturą.
W końcu, po żmudnej wędrówce, zobaczyli na horyzoncie zamek. Jas stanęła jak wryta. Jeszcze nigdy nie widziała tak pięknego zamku. Strzeliste wieże wyraźnie odznaczały się na tle nieba. Wyglądał bardzo pięknie.
- Wow!
- Niezły, nie?
- Nie wiedziałam że zamki mogą być tak piękne!
- No tak, w Galii każdy zamek przypomina duży sześciokąt.
- Prawda. Chodź! Podejdźmy bliżej!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro