Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Opuścili rodzinne strony Jasmine. Przy okazji opowiedzieli sobie nawzajem swoje historie. Nie mieli koni więc szli pieszo co im nie przeszkadzało.
Jasmine Night urodziła się i mieszkała w Galii. Jednak jej pradziadek pochodził z Hibernii więc po prostu była na emigracji. Miała 12 lat. Miała brązowe oczy i włosy w kolorze ciemnym blond. Nie wiedziała nic na temat swoich pradziadków ale został jej w genach hibernijski akcent. Starała się to ukryć lecz Gilan od razu go rozpoznał.
Gilan natomiast był Aralueńczykiem z krwi i kości. Jego ojciec był sławnym Mistrzem Rycerskim. On sam szkolił się u MacNeila. Był jego uczniem od roku, a teraz miał 12 lat i jakoś radził sobie z mieczem. Tyle że ten został zabrany przez tych którzu go złapali.
- A co robiłeś w Galii?
- Zacznijmy od tego że nie zrobiłem nic złego. Po prostu sobie byłem. A oni chyba nie lubię obcych rycerzy.
- No dobra. Ale co robiłeś?
- Nic. Nie ważne.
- Jasne.
Zapanowała długa cisza. W końcu Jas postanowiła zmienić temat.
- To gdzie idziemy? W Galii lepiej nie być jeśli się jest poczukiwanym. Tutaj każdy może cię wydać. Zresztą nie za bardzo przepadam za tym krajem...
- Ja też nie. Ale wiem gdzie możemy być mile widziani!
- Gdzie?
- W Araluenie.
- Ale...ja nigdy tam nie byłam. Pochodzę z Hibernii i tam chciałabym wrócić.
- Ale Hibernia jest krajem strasznie pomieszanym. Uwierz mi, w moim kraju się odnajdziesz. Zresztą ludzie tam są bardzo przyjaźni.
- No nie wiem...
- Proszę cię! Jakby co to zawsze masz mnie! Napewno będziesz mile widziana w moim domu!
- No dobra. Ale obiecaj że kiedyś udasz się ze mną do Hibernii. Tak po prostu. Żeby popatrzeć.
****
Po dwóch tygodniach wędrówki w końcu znaleźli się w rodzinnym kraju rycerza. Jak na razie niczym się nie różnił od Galii. No może poza tym że lasy przynosiły miłą atmosferę. A nie tak jak w Galii, gdzie wydawało ci się że każde drzewo chce cię zabić. Teraz, zgodnie ze słowem Gilana został niecały tydzień drogi do stolicy, Zamku Araluen.
- Tam napewno pożyczą nam jakieś konie. Uwierz mi, mój ojciec jest sławny na całe królestwo!
- To dobrze. Mam już dosyć pieszej wędrówki.
- A umiesz jeździć konno?
- Szczerze? Potrafię siłą woli ruszyć kłusem. Ale żebym była jakoś super obeznana to nie za bardzo...
- Nie martw się. Nauczę cię. A wtedy, obiecuję, konie staną się twoją drugą naturą.
W końcu, po żmudnej wędrówce, zobaczyli na horyzoncie zamek. Jas stanęła jak wryta. Jeszcze nigdy nie widziała tak pięknego zamku. Strzeliste wieże wyraźnie odznaczały się na tle nieba. Wyglądał bardzo pięknie.
- Wow!
- Niezły, nie?
- Nie wiedziałam że zamki mogą być tak piękne!
- No tak, w Galii każdy zamek przypomina duży sześciokąt.
- Prawda. Chodź! Podejdźmy bliżej!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro