Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Kiedy dotarł do stolicy natychmiast udał się do Crowleya-dowódcy Korpusu Zwiadowców. Wtargnął bez pukania do jego gabinetu w zamku.
- Kto to jest?!?! Halt???-zdziwił się zwiadowca.
- Crowley! Czy już wiesz?
- O czym...Ach tak! Tak.
- No właśnie. Musimy im wysłać wsparcie!
- Halt, nie możemy.
- Czemu???
- Bo...wojna się już skończyła.
- CO???
- Tak. Proszę.
Crowley podał zwiadowcy list. Halt szybko go otworzył i przeczytał. Raz, jeszcze raz, potem jeszcze raz. I nie wierzył.
Informuję was, że moja armia opanowała już Dun Kilty i cały Clonmel. Król i królowa zostali aresztowani. Mam nadzieję że nie pomagacie im. Inaczej spotka was taki sam los jak ich. Prawdopodobnie wszyscy jeńcy zostaną zabici. Nie wysyłajcie wojsk bo poniesiecie klęskę.
Bacari.

- Kto to Bacari???
- Dowódca wojsk Genoweńskich.
- Genoweńczycy??? No to mają przechlapane!
- Tak. Już im nie pomożemy.
- Ale....ja....nie mogę! To moi przyjaciele! I siostrzeniec!!!
- Przykro mi Halt. Naprawdę.
- Dobrze że chociaż zdążyli uciec.
- Jak Oliwia?
- Dobrze. Oddana do rodziny Wood.
- Jasne. Choć, idziemy powiedzieć królowi.
- A on nie wie?
- Tylko ja wiem.
- Dobra.
Zeszli do sali tronowej. Zapukali do drzwi i od razu ze środka wyskoczyły straże.
- Czego tu chcecie????
- Jestem komendantem Korpusu Zwiadowców. To jest Halt O'Carrick. Mamy ważne wieści.
- Dobra ale nie za długo.
Weszli. Zestali Duncana na swoim tronie.
- Co się stało?
- Posłuchaj panie- Crowley wskazał na Halta a ten zaczął mówić całą historię od nowa.
Kiedy skończył król tylko skinął głową.
- Mam pomysł.
- Jaki?
- Kiedy dorośnie będzie musiała przejąć tron Clonmelu?
- Tak. Chyba tak.
- Nauczę ją tego.
- Jak?
- Mini księżniczka Araluenu?
- A Cassandra nie będzie zła?
- Cassandra jak na razie ma 2 lata więc nie wie o co chodzi. Wyjaśnię jej to.
- Dobrze, dziękuję.
- Ale ty miej ją pod opieką. Nie chcę żeby nagle zniknęła.
- O to się już nie martw, panie. Wszystko mam pod kontrolą.
- To dobrze.
*******
Halt wrócił do Redmont. Siedział w chatce zwiadowcy już od 4 lat i nic się nie działo. Nie licząc licznych misji zwiadowczych. Ale chodzi o jego młodą księżniczkę. W końcu wczoraj napisał list do Wood'ów. Mówili że dzisiaj przyjdą. Właśnie....teraz. Rozległ się dzwonek u drzwi. Halt szybko wstał i pobiegł otworzyć. Ku jego uldze zastał całą "rodzinkę".
- Witajcie.
- Dzień dobry, Halt. Przywieźliśmy ci kogoś.
Wskazali ręką na małą osóbkę stojącą w cieniu mamy. Zwiadowca przyklęknął na jedno kolano. Maluda schowała się za nogą mamy i patrzyła na niego. Halt wyciągnął dłoń.
- Cześć. Jestem Halt O'Carrick. A ty?
- Dalej Oliwia! Przywitaj się!
Dziewczynka nieśmiało wyszła i wyciągnęła swoją malutką rączkę. Uścisnęła nią dłoń Halta. Zwiadowca od razu poczuł się lepiej.
- Jestem Oliwia Night.
- Piękne imię. Zapraszam, wejdźcie.
Jednak Halt był lekko zawiedziony. Córka śmiałej Jasmine była strasznie wstydliwa. I widać się go bała.
- Nie ma z nią żadnych kłopotów?
- Nie. Jak na razie jest bardzo grzeczna.
- Jakby patrzeć na jej mamę to powinna co chwilę gdzieś uciekać.
- Tak ale coś jej się nie chce.
- Mam pewne wątpliwości czy wszystko odziedziczyła po rodzicach.
- W sensie?
- Brakuje jej śmiałości, odwagi i mam nadzieję że nauczysz ją szermierki?
- Tak, oczywiście. Ale czy naprawdę? Może to tylko tak na początku?
- Nie wiem. Ale teraz powinna okazywać wszystkie te cechy. A tu nic nie ma.
- Cierpliwości, zwiadowco.
- Jestem Halt.
- Jestes zwiadowcom?- spytała Oliwia. Halt popatrzył na nią i dopiero po chwili zrozumiał o co chodzi.
- Ja? Tak. Jestem zwiadowcą. A ty kim chcesz być?
- Rycezem.
- Rycerzem? Jak twój tata?- dostrzegł pytające spojrzenie Petera i szepnął- Ten i ten.
- Tak!!!
- To dobrze. Ucz się szermierki. Możesz dużo osiągniąć wiesz?
- Tak?
- Tak. Może kiedyś będzie tak że razem będziemy walczyć i może gdzieś jeździć?
- No nie wiem...
- Słodka jesteś. Zastanawiam się, może zechcesz zostać u mnie na noc?
- Tak!!!
- To super. Przynajmniej lepiej się poznamy....
- Tak H....Ha...
- Halt.
- Halt!
Zwiadowca spojrzał na nią i stwierdził że słodsza już nie mogła być.
- Jesteś pewny?
- Tak, Peter. W końcu jest córką mojego siostrzeńca. I w końcu to ja muszę się nią opiekować.
- Dobrze. Do zobaczenia jutro.
Peter i Lorenz wyszli, a Halt został sam na sam z małą Oliwią. Spojrzał na nią. Stała i czekała co zrobi.
- Chodź malutka. Coś ci pokażę.
- Dobra!
Zaprowadził ją do pokoju głównego. Tam, w kącie, stał jego łuk. Podszedł i chwycił broń.
- Popatrz. To jest moja broń.
- Broń zwiadowcy?
- Tak. Nazywa się łuk.
- L...łu...
- Ł. U. K.
- Łuk. Aha.
- Tak. To jest kołczan, a w środku są strzały.
- Kołcan i stzały.
- Tak. Wiesz do czego służy łuk?
- Nie...
- Do strzelania. Chodź na dwór, a ci pokażę.
Wyszli na zewnątrz. Halt napiął cięciwę i strzelił. Strzała trafiła w środek najbliższego drzewa.
- Ojej! Jak to zrobiłeś?
- Patrz. Trzymam lewą ręką tu, prawą chwytam za ten sznurek. Mam nałożoną strzałę, naciągam i puszczam.
Kolejny pocisk wbił się w drzewo.
- Mogę spróbować???
- Tak ale nie tym łukiem. Jest za ciężki. Zaraz ci zrobię mniejszy.
Zwiadowca zaczął robić malutki łuczek idealnie dopasowany do Oliwii. Kiedy skończył dziewczynka była zachwycona.
- Jeszcze tu masz dwie strzały- podał jej równie małe strzałki
- Dzięki!
- Nauczyć cię strzelać?
- Tak!
Malutka księżniczka spróbowała złapać łuk tak jak Halt ale zwiadowca musiał poprawić jeszcze kilka rzeczy. W końcu ustawiła się tak jak trzeba i spróbowała wystrzelić. Strzała poleciała na niecałe 3 metry przed nią. Ale nie wyglądała na zawiedzioną.
- Jesce! Jesce!
- Ale powiedz: jeszcze.
- Jes..jeszdże!
- Nie. Jeszcze.
- Jesz...cze...Jeszcze!
- Super! Dawaj!
**********
3 lata później.
Siedmioletnia Oliwia przybiegła do chatki zwiadowcy. Zapukała w drzwi i Halt jej od razu otworzył.
- Czyli jednak przyszłaś!
- A miałam nie przyjść??? Przecież nie przegapię okazji do poćwiczenia z tobą, wujku Halcie!
- To dobrze. Trzymaj łuk i idziemy!
- Jej!
Dał jej już trochę większy łuk i razem poszli do lasu. Stanęli, a Oliwia wystrzeliła 10 sporządzonych przez Halta strzał. 7 z nich trafiło do celu.
- Stajesz się tak dobra jak ja!
- Dzięki, wujku! Ale nigdy nie będę tak dobra jak ty! I do perfekcji brakuje mi jeszcze 30% celności.
- Ale to nie to samo co braku 90% celności.
- Tak.
- A teraz po tych 3 latach chcę ci pokazać jeszcze jedną zwiadowczą umiejętność. Wcześniej nie byłaś na nią gotowa.
- Jaką???
- Bezszelestne chodzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro