20
Kiedy dotarł do stolicy natychmiast udał się do Crowleya-dowódcy Korpusu Zwiadowców. Wtargnął bez pukania do jego gabinetu w zamku.
- Kto to jest?!?! Halt???-zdziwił się zwiadowca.
- Crowley! Czy już wiesz?
- O czym...Ach tak! Tak.
- No właśnie. Musimy im wysłać wsparcie!
- Halt, nie możemy.
- Czemu???
- Bo...wojna się już skończyła.
- CO???
- Tak. Proszę.
Crowley podał zwiadowcy list. Halt szybko go otworzył i przeczytał. Raz, jeszcze raz, potem jeszcze raz. I nie wierzył.
Informuję was, że moja armia opanowała już Dun Kilty i cały Clonmel. Król i królowa zostali aresztowani. Mam nadzieję że nie pomagacie im. Inaczej spotka was taki sam los jak ich. Prawdopodobnie wszyscy jeńcy zostaną zabici. Nie wysyłajcie wojsk bo poniesiecie klęskę.
Bacari.
- Kto to Bacari???
- Dowódca wojsk Genoweńskich.
- Genoweńczycy??? No to mają przechlapane!
- Tak. Już im nie pomożemy.
- Ale....ja....nie mogę! To moi przyjaciele! I siostrzeniec!!!
- Przykro mi Halt. Naprawdę.
- Dobrze że chociaż zdążyli uciec.
- Jak Oliwia?
- Dobrze. Oddana do rodziny Wood.
- Jasne. Choć, idziemy powiedzieć królowi.
- A on nie wie?
- Tylko ja wiem.
- Dobra.
Zeszli do sali tronowej. Zapukali do drzwi i od razu ze środka wyskoczyły straże.
- Czego tu chcecie????
- Jestem komendantem Korpusu Zwiadowców. To jest Halt O'Carrick. Mamy ważne wieści.
- Dobra ale nie za długo.
Weszli. Zestali Duncana na swoim tronie.
- Co się stało?
- Posłuchaj panie- Crowley wskazał na Halta a ten zaczął mówić całą historię od nowa.
Kiedy skończył król tylko skinął głową.
- Mam pomysł.
- Jaki?
- Kiedy dorośnie będzie musiała przejąć tron Clonmelu?
- Tak. Chyba tak.
- Nauczę ją tego.
- Jak?
- Mini księżniczka Araluenu?
- A Cassandra nie będzie zła?
- Cassandra jak na razie ma 2 lata więc nie wie o co chodzi. Wyjaśnię jej to.
- Dobrze, dziękuję.
- Ale ty miej ją pod opieką. Nie chcę żeby nagle zniknęła.
- O to się już nie martw, panie. Wszystko mam pod kontrolą.
- To dobrze.
*******
Halt wrócił do Redmont. Siedział w chatce zwiadowcy już od 4 lat i nic się nie działo. Nie licząc licznych misji zwiadowczych. Ale chodzi o jego młodą księżniczkę. W końcu wczoraj napisał list do Wood'ów. Mówili że dzisiaj przyjdą. Właśnie....teraz. Rozległ się dzwonek u drzwi. Halt szybko wstał i pobiegł otworzyć. Ku jego uldze zastał całą "rodzinkę".
- Witajcie.
- Dzień dobry, Halt. Przywieźliśmy ci kogoś.
Wskazali ręką na małą osóbkę stojącą w cieniu mamy. Zwiadowca przyklęknął na jedno kolano. Maluda schowała się za nogą mamy i patrzyła na niego. Halt wyciągnął dłoń.
- Cześć. Jestem Halt O'Carrick. A ty?
- Dalej Oliwia! Przywitaj się!
Dziewczynka nieśmiało wyszła i wyciągnęła swoją malutką rączkę. Uścisnęła nią dłoń Halta. Zwiadowca od razu poczuł się lepiej.
- Jestem Oliwia Night.
- Piękne imię. Zapraszam, wejdźcie.
Jednak Halt był lekko zawiedziony. Córka śmiałej Jasmine była strasznie wstydliwa. I widać się go bała.
- Nie ma z nią żadnych kłopotów?
- Nie. Jak na razie jest bardzo grzeczna.
- Jakby patrzeć na jej mamę to powinna co chwilę gdzieś uciekać.
- Tak ale coś jej się nie chce.
- Mam pewne wątpliwości czy wszystko odziedziczyła po rodzicach.
- W sensie?
- Brakuje jej śmiałości, odwagi i mam nadzieję że nauczysz ją szermierki?
- Tak, oczywiście. Ale czy naprawdę? Może to tylko tak na początku?
- Nie wiem. Ale teraz powinna okazywać wszystkie te cechy. A tu nic nie ma.
- Cierpliwości, zwiadowco.
- Jestem Halt.
- Jestes zwiadowcom?- spytała Oliwia. Halt popatrzył na nią i dopiero po chwili zrozumiał o co chodzi.
- Ja? Tak. Jestem zwiadowcą. A ty kim chcesz być?
- Rycezem.
- Rycerzem? Jak twój tata?- dostrzegł pytające spojrzenie Petera i szepnął- Ten i ten.
- Tak!!!
- To dobrze. Ucz się szermierki. Możesz dużo osiągniąć wiesz?
- Tak?
- Tak. Może kiedyś będzie tak że razem będziemy walczyć i może gdzieś jeździć?
- No nie wiem...
- Słodka jesteś. Zastanawiam się, może zechcesz zostać u mnie na noc?
- Tak!!!
- To super. Przynajmniej lepiej się poznamy....
- Tak H....Ha...
- Halt.
- Halt!
Zwiadowca spojrzał na nią i stwierdził że słodsza już nie mogła być.
- Jesteś pewny?
- Tak, Peter. W końcu jest córką mojego siostrzeńca. I w końcu to ja muszę się nią opiekować.
- Dobrze. Do zobaczenia jutro.
Peter i Lorenz wyszli, a Halt został sam na sam z małą Oliwią. Spojrzał na nią. Stała i czekała co zrobi.
- Chodź malutka. Coś ci pokażę.
- Dobra!
Zaprowadził ją do pokoju głównego. Tam, w kącie, stał jego łuk. Podszedł i chwycił broń.
- Popatrz. To jest moja broń.
- Broń zwiadowcy?
- Tak. Nazywa się łuk.
- L...łu...
- Ł. U. K.
- Łuk. Aha.
- Tak. To jest kołczan, a w środku są strzały.
- Kołcan i stzały.
- Tak. Wiesz do czego służy łuk?
- Nie...
- Do strzelania. Chodź na dwór, a ci pokażę.
Wyszli na zewnątrz. Halt napiął cięciwę i strzelił. Strzała trafiła w środek najbliższego drzewa.
- Ojej! Jak to zrobiłeś?
- Patrz. Trzymam lewą ręką tu, prawą chwytam za ten sznurek. Mam nałożoną strzałę, naciągam i puszczam.
Kolejny pocisk wbił się w drzewo.
- Mogę spróbować???
- Tak ale nie tym łukiem. Jest za ciężki. Zaraz ci zrobię mniejszy.
Zwiadowca zaczął robić malutki łuczek idealnie dopasowany do Oliwii. Kiedy skończył dziewczynka była zachwycona.
- Jeszcze tu masz dwie strzały- podał jej równie małe strzałki
- Dzięki!
- Nauczyć cię strzelać?
- Tak!
Malutka księżniczka spróbowała złapać łuk tak jak Halt ale zwiadowca musiał poprawić jeszcze kilka rzeczy. W końcu ustawiła się tak jak trzeba i spróbowała wystrzelić. Strzała poleciała na niecałe 3 metry przed nią. Ale nie wyglądała na zawiedzioną.
- Jesce! Jesce!
- Ale powiedz: jeszcze.
- Jes..jeszdże!
- Nie. Jeszcze.
- Jesz...cze...Jeszcze!
- Super! Dawaj!
**********
3 lata później.
Siedmioletnia Oliwia przybiegła do chatki zwiadowcy. Zapukała w drzwi i Halt jej od razu otworzył.
- Czyli jednak przyszłaś!
- A miałam nie przyjść??? Przecież nie przegapię okazji do poćwiczenia z tobą, wujku Halcie!
- To dobrze. Trzymaj łuk i idziemy!
- Jej!
Dał jej już trochę większy łuk i razem poszli do lasu. Stanęli, a Oliwia wystrzeliła 10 sporządzonych przez Halta strzał. 7 z nich trafiło do celu.
- Stajesz się tak dobra jak ja!
- Dzięki, wujku! Ale nigdy nie będę tak dobra jak ty! I do perfekcji brakuje mi jeszcze 30% celności.
- Ale to nie to samo co braku 90% celności.
- Tak.
- A teraz po tych 3 latach chcę ci pokazać jeszcze jedną zwiadowczą umiejętność. Wcześniej nie byłaś na nią gotowa.
- Jaką???
- Bezszelestne chodzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro