19
Halt szybko ich wpuścił. Po takiej odpowiedzi wiedział, że cokolwiek to jest to nic dobrego.
- Dziękujemy ci Halt- wyszeptała Jasmine
- Ale powiedzcie mi o co chodzi! I gdzie jest dziecko???
Jas odwinęła materiał który trzymała na rękach i zwiadowcy ukazała się główka niemowlaka.
- Co wy robicie???
- Halt, musieliśmy uciekać. Ktoś napadł na nasz kraj. Ja nie wiem. Sean tak. Nie mogliśmy zostać bo chodziło im o dziecko. Musieliśmy ratować Oliwię.
- Oliwię???
- Tak. To Oliwia Night. Księżniczka Oliwia Night.
- Piękne imię.
- Pomysł Seana.
- Ale czemu nie nazywa się O'Carrick?
- Miała się tak nazywać ale w dniu napaści zmieniliśmy na Night. Ale tak naprawdę jest O'Carrick.
- Czemu przyszliście do mnie?
- Jest to jedyne znane nam bezpieczne miejsce. Szliśmy tu 3 dni.
- A nie tydzień?
- Nie. Oliwia urodziła się 30 września. Tydzień po terminie.
- Jasne. Ale czego ode mnie oczekujecie?
- Halt, my musimy wracać do kraju- teraz odezwał się Sean
- Czemu?
- Nie możemy zostawić naszych poddanych sam na sam z wrogiem.
- Ale oni szukają księżniczki!
- Tak ale są w furii bo jej nie ma! Zabijają ich!
- Czemu ja???
- Co ty?
- Czemu ja mam się nią opiekować? To jasne że jak wracacie do kraju to bez niej!
- No tak... Bo my...
- Bo my pomyśleliśmy że zostaniesz jej ojcem chrzestnym- dokończyła Jasmine
Zwiadowcę zamurowało. Stał tak przez chwilę i gapił się to na jednego, to na drugiego.
- A ona miała chrzest?- spytał
- Tak. I ty jesteś jej ojcem chrzestnym.
- A matką???
- Kate Jackson.
- Dobra. Nie znam. Ale ja...?
- Tak. Proszę, zgódź się.
- Ja...oczywiście że się zgadzam.
- Tak! Dzięki, Halt! Wiedziałam że można na ciebie liczyć!!!
- A gdzie ta Kate jest?
- Yyy...ona...z nami jechała ale...
- Umarła. Została zestrzelona- powiedział Sean
- Ach...no przykro mi.
- Mam do ciebie prośbę, Halt.
- Słucham, Jas.
- Nie mów Oliwii że jest księżniczką. Oddasz ją jakiejś rodzinie zastępczej i niech będzie święcir przekonana że to są jej rodzice, dobrze?
- Jasne. Będę miał nad nią kontrolę.
- Ale w dniu jej 15 urodzin musisz ją znaleźć i gdziekolwiek będziecie powiedzieć jej całą historię o nas.
- A wy? Gdzie wy będziecie?
- Halt, my możemy nie dożyć jej 15 urodzin. Powiedz jej o mnie i o Seanie. Powiedz jej wszystko co ci powiedziałam. Co widziałeś. Wszystko, bez tajemnic. To jest moja prośba do ciebie.
- Dobrze. Powiem jej wszystko. Obiecuję.
- Dzięki, Halt.
- Dziękujemy, Halt.
Sean uściskał zwiadowcę. Potem Jas dała królowi Oliwię i zrobiła to samo. W trakcie uścisku wyszeptała mu do ucha:
- Dziękuję ci za wszystko, Halt. Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego można było sobie wymarzyć. Dzięki za naukę i za to że nigdy we mnie nie zwątpiłeś. Pamiętaj o nas bo my zawsze będziemy pamiętać o tobie. Wywróciłeś moje życie do góry nogami.
- Jasne. Będę o was pamiętał. I mam nadzieję że jeszcze kiedyś do mnie przyjedziecie...- szepnął Halt z trudem tamując łzy.
- Też mam taką nadzieję. Do zobaczenia, Halt. I jeszcze raz dziękuję.
- Do zobaczenia, Jasmine i Sean. Ja także wam dziękuję za ocalenie mi życia.
Król podał Haltowi Oliwię do rąk. Zwiadowca przejął ją drżącymi dłońmi. Kiedy dziecko spojrzało na jego twarz zaczęło się śmiać i bawić jego brodą.
- Widzę że będzie miała u ciebie dobrze.
Jasmine skinęła głową, a zwiadowca jej odpowiedział tym samym. Po chwili razem z Seanem wyszli zamykając za sobą drzwi. Halt spojrzał na roześmiane dziecko.
- Ty nie wiesz co się właśnie stało, prawda? Może się okazać że pozostanę jedynym żyjącym członkiem twojej rodziny...- wyszeptał.
W tym samym momencie po jego policzkach zaczęły spływać łzy których nie potrafił już dłużej tamować.
Odłożył niemowlę na stół i poszedł sobie zrobić kawę z miodem.
Jestem ojcem chrzestnym. Nie wierzę...- myślał.
Kiedy skończył pić napój zabrał młodą księżniczkę i postanowił zanieść ją baronowi. Niech on zadecyduje do jakiej rodziny ma pójść.
****
- Witaj, Halt. Co cię do mnie sprowadza? Co to?- baron wskazał na dziecko.
- A raczej kto to. Jest to następczyni tronu Clonmelu, księżniczka Oliwia Night.
Barona przez chwilę zamurowało. Nie mógł się otrząsnąć. Dopiero po chwili wydukał:
- Masz dziecko, Halt???
- Nie ja!- wykrzyknął zwiadowca- Mój siostrzeniec Sean! I Jasmine! To ta dziewczyna co mi pomogła.
- Ach...to wszystko wyjaśnia...
Halt powiedział Araldowi wszystko to, co powiedziała mu Jasmine. Kilka rzeczy musiał wyjaśniać. Kiedy skończył baron spojrzał na niego.
- Myślę, że najodpowiedniejszą rodziną dla niej będą państwo Wood.
- No...jeśli tak sądzisz.
- Tak. Peter Wood właśnie ukończył Szkołę Rycerską.
- A mama?
- Lorenz została wyrzucona ze szkoły. Teraz jest uzdrowicielem i zajmuje się różnymi eliksirami.
- Ach...no to będzie miała świetne dzieciństwo.
- Zapewniam ciebie. Widzę że się o nią troszczysz. Powiadomię króla że mamy takiego gościa. Ale jej ani słowa.
- Ani słowa. Dziękuję bardzo. W moim, Seana i Jasmine imieniu.
Spojrzał na Oliwię. Smacznie sobie spała. Przekazał zawiniątko baronowu który uśmiechnął się do zwiadowcy. Halt odwzajemnił uśmiech choć wyszło to trochę krzywo. Odwrócił się i zniknął w drzwiach. Doszedł do domu i nie wytrzymał. Oparł się o ścianę i kilka łez poleciało po jego policzkach. Nie potrafił się rozpłakać. Ale żal mu było jego przyjaciółki-Jasmine, jego siostrzeńca-Seana i ich córki Oliwii. Wszystkich spotkał straszny los. Jedni zaraz mogą zginąć, dziewczynka zaraz może stracić rodziców. A Oliwia nic nie mogła na to poradzić. Po prostu leżała. Nie umiała chodzić i mówić. W końcu ma tylko 3 dni. Zwiadowca szybko zapakował potrzebne rzeczy i wyruszył na Abelardzie do zamku Araluen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro