12
Był jasny, miły poranek. Jednak młody rycerz już od rana czuł się podle. Nie zapomniał wydarzeń z nocy chociaż nie miał zamiaru mówić o tym Jas. Ona natomiast wyglądała jakby była w siódmym niebie.
- Co cię tak bawi?
- Mnie? Nic.
- Nic.
- A ty co się tak czepiasz?
- Nic.
- Nic.
Po tych słowach zapadła cisza. Jasmine mina nieco zszedła. Nie wiedziała co jest powodem takiego złego humoru rycerza. Ale nie przejmowała się tym zbytnio.
- Może przestałabyś bujać w obłokach i zajęła się realnym problemem?
- Że niby ja bujam w obłokach? Przynajmniej mam dobry nastrój! A o co ci chodzi z "realnym problemem"???
- Nic. Chodzi mi o cel naszej wizyty w tym pięknym mieście. Co się stało z więźniem?
Wtedy dopiero dziewczyna sobie o nim przypomniała.
- Zapomniałam! Jak myślisz, co z nim??
- Jak na razie nie widziałem by szykowali się do egzekucji.
- Ja też nie.
- Musimy pomyśleć co mamy zrobić. Jak już do tego dojdzie, musimy być przygotowani.
- Posłuchaj. Ty jesteś rycerzem. Możesz myśleć o planie walki itp. Ja jestem...normalnym obywatelem. Ja może najpierw zajmę się zagadką kto to jest.
- Jak chcesz. Możemy się rozdzielić. Jakby co to mogę ci pomóc.
- Dzięki.
Jasmine usiadła na framudze okna i przerzuciła nogi na drugą stronę. Patrzyła z góry na ulice miasta i zastanawiała się nad tożsamością człowieka. Gilan przypatrywał się jej z lekkim powątpieniem. Na świecie było wielu innych ludzi. Po co mają znać jego imię. Spytał o to samo Jas.
- Niby tak. Ja jednak czuję że kiedyś go widziałam. Ale tylko w wyobraźni.
- Aha. To znaczy?
- To znaczy że ja wiem kto to tylko jeszcze tego nie wiem.
- Aha. To jak się już dowiesz to mi powiesz?
- Raczej tak.
Znowu zapadła cisza. Oboje nie chcieli już nic mówić. Rycerz zaczął obmyślać plan ewentualnego wyzwolenia. Jasmine zastanawiała się kto to może być. Zawsze kiedy już widziała jego twarz nagle nadchodziła mgła i wszystko psuła. Dzisiaj mieli już wyjeżdżać. Nie było czasu. Jednak dziewczyna nie miała ochoty zostawić nierozwiązanej sprawy. No i Seana. Myśl o nocnej przechadzce dodała jej sił do dalszego myślenia. Po 3 godzinach zbierali się do drogi. I wtedy Jasmine po razz pierwszy ogarnęło to dziwne uczucie. Jej oddech przyspieszył, serce zaczęło tłuc jej w piersi. Czemu? Bo rozwiązanie zagadki miała tuż obok. Wystarczyło tylko wyciągnąć rękę.
- Dobrze się czujesz?-spytał przyjaciel
- Nie. Ja wiem że mogę komuś dzisiaj pomóc ale nie potrafię sobie przypomnieć! Głupia pamięć!
- Spokojnie!
- Tak. Spokojnie. Ktoś zaraz zginie!
- Dobra. Wszystko ok. Pomogę ci.
Mimo współpracy nie dowiedzieli się o co chodzi. Byli już w zamku i Sean wypożyczał im konie.
- Na drogę wam się przydadzą.
- Dzięki, Sean.
- Proszę. Tutaj jest mój gołąb. Jakbyście chcieli napisać to możecie.
- Dzięki. Napewno kiedyś napiszę-odezwała się Jas i się zarumieniła
- Mam nadzieję. Szerokiej drogi!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro