Rozdział 7
Horace i Gilan dotarli w końcu do drzwi wejściowych. Zataczali się przy tym nękani płaczem. Czekał tam na nich król.
- I jak?
Znał odpowiedź ale chciał ją usłyszeć z ust naocznych świadków.
- Halt...nie żyje...-wyszeptał Horace
- Co? Zabiła go? Po tym wszystkim co dla niej zrobił?
- Widzieliśmy jak upadł na ziemię i przestał się ruszać. Nie ma wątpliwości. Nie żyje-głos Gilanowi się załamał
Rycerz i król wymienili spojrzenia. Gilan był byłym uczniem Halta więc ich przeżycia nie mogły się równać z jego.
- Gilan...spokojnie...
- Yhym.
- Yyyy...wskakuj na Blaze'a!!!
Duncan sądził że jazda konna zajmie Gilanowi mózg i nie będzie myślał o stracie. Jednak mijali Abelarda który czekał na swojego pana. Horace chciał go zabrać ale zrezygnował z tego pomysłu bo tylko by przypominał Gilanowi o Halcie. Jednak jak jechali cwałem Gilan kołysał się w siodle z zamkniętymi oczyma. Polecił Blaze'owi jechać za Kickerem- koniem Horace'a. Pozostała dwójka nie wiedziała że koń zwiadowcy umie takie rzeczy więc się trochę zmartwili.
- Gilan! Poprowadź Blaze'a!
- Nie. To mi będzie przypominać o Hal...wiecie o kim. Moja pierwsza jazda...pamiętam to. Bałem się wsiąść na konia ale...Halt...mi pomógł. Podsadził mnie i zażartował bym się nie obkręcił wokół końskiego grzbietu. Pamiętam jak się wtedy śmialiśmy...To jest jedno z najpiękniejszych wspomnień. Chociaż z Haltem jest ich mnóstwo. To był najlepszy nauczyciel jakiego można by było mieć. A teraz...to wszystko...to puste wspomnienia. Nic ciekaweg...o!
Gilan zaczął znowu płakać. Horace wiedział że to musi być straszne.
- To Oliwii wina?-spytał
Duncan przytaknął. Nienawidził tej dziewczyny z głębi serca. Chciał ją zabić. I to jak najszybciej. Natomiast Gilan z wolna pokręcił głową.
- Nie można jej o to winić. Była pod wpływem Diabelskiego Ziela.
- Ale...nie mogła...?
- Nie. To by graniczyło z cudem. Nie! To by było wysoko ponad cud!!! To niemożliwe by zadziałać wbrew nakazowi.
- Aha. No...cóż.
***
Następnego dnia dojechali do zamku Araluen. Najpierw musieli się ogarnąć psychicznie. Potem opowiedzieli ciekawskiej służbie gdzie się podziewa Halt. Już wkrótce wieść rozeszła się po całym zamku i jego otoczeniu. Król zrobił specjalne spotkanie na 1000 osób. Z każdego lenna po 20 osób.
- Dzień dobry wszystkim. Dzisiejszy dzień wcale taki dobry nie jest. Mianowicie mam wam do przekazania ważną wiadomość.
Spojrzał po zgromadzonych. Horace siedział obok sir Rodneya, a Gilan pomiędzy baronem Araldem, a Crowleyem. Łzy ściekały mu po policzkach kiedy przypominał sobie cały swój termin u Halta. Crowley siedział kompletnie ogłupiony. Młody zwiadowca nic mu nie chciał powiedzieć.
- Trudno mi to przechodzi przez gardło ale taka jest prawda.
Duncan spojrzał na Crowleya.
- Halt O'Carrick nie żyje!
Dowódca Korpusu Zwiadowców spojrzał na Duncana przerażonym wzrokiem po czym zemdlał. Osunął się na ziemię. Gilan zawył z psychicznego bólu. Arald podbiegł do szefa Zwiadowców mu pomóc. Nadal nie wierzył w to co usłyszał. Sala wypełniła się gwarem rozmów o śmierci tak ważnego człowieka. Sir Rodney pytał się Horace'a o szczegóły.
- A kto go zabił?-zawołał ktoś
Zapadł milczenie. Crowley ocknął się i wpatrywał się w króla czekając na odpowiedź. Zabije tego kogoś. Niech tylko się dowie kto to był...
- To jeszcze bardziej mnie szokuje ale poniósł śmierć z rąk księżniczki Oliwii Night!
W sali zapadła cisza. Nikt nie śmiał się odezwać.
- Ale tak...naumyślnie...?-wychrypiał Crowley
- Nie!!!-Gilan poderwał się z krzesła. Cała sala zwróciła w jego stronę oczy
-Nie, nie, nie!!! Dziewczyna go nie zamierzała zabić! On był dla niej wszystkim! Całym życiem! Ona...była pod wpływem Diabelskiego Ziela!!!
Wszyscy wydali pomruk niedowierzenia. Młoda dziewczyna została skazana na takie straszne rzeczy jak Diabelskie Ziele. Nic dziwnego że potem zabiła Halta. Ale tak, czy siak ta informacja była straszna.
🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝
Był środek nocy ale nagle Halta i Malcalama obudził dziwny dźwięk. Wstali i zauważyli że Oliwia cała drży.
- Co jej jest???
- Diabelskie Ziele. Jego moc ciągle jest duża.
- A to...niebezpieczne?
Malcalam podbiegł do niej i wsypał jej garść czegoś do ust. Po chwili drgawki ustały.
- Niezbyt niebezpieczne ale jak samo ziele może być śmiertelne.
- Na co ja pozwoliłem...?-jęknął Halt
- Halt. To nie twoja wina! Nie obwiniaj się za to!
- O kogo jak nie moja? Jestem jej opiekunem! Miałem się o nią troszczyć a co z tego wynikło? Oliwia drży na całym ciele bo jej życie zamienia się w koszmar!
- Dokładniej rzecz biorąc to jej się to tak jakby "śni". Tylko że to jest sen bardzo realny i nie wątpie że ty tam występujesz.
- Naprawdę? Myślisz że znaczę dla niej tyle żebym był w jej śnie?
- Nie zważaj na to co mówiła! Wtedy cała miłość w jej sercu zamieniła się w nienawiść! Jak mówiła że jesteś dla niej nikim to znaczy że jesteś dla niej wszystkim!
- Nie jestem taki pewien...
- Zaufaj jej po raz drugi.
- Boję się. Co się teraz dzieje w tym "śnie"?
Malcolm spojrzał na Halta. Ten już wiedział że nic dobrego nie usłyszy.
- Cierpi. Dziewczyna strasznie cierpi. Te drgawki to najmniejszy problem zważając na to wszystko co tam przechodzi. Jest tak strasznie że dziewczyna myśli o śmierci. Tylko o śmierci.
- I nie ma żadnych chęci do życia???
- Żadnych.
- Co ja zrobiłem swojej uczennicy...-Halt jęknął i znowu przytulił się do dziewczyny
Czuł jak co jakiś czas lekko drży. Zapewne ten sen jest okropny. A to wszystko przez malutki błąd Halta.
- Halt...-Malcolm nie mówił dalej bo nie miał co. To faktycznie po części była wina Halta.
Zwiadowca oddalił się od dziewczyny i spojrzał na nią. Nagle Oliwia wrzasnęła z bólu i zaczęła się kręcić na łóżku. Spadła na ziemię. Halt odruchowo się oddalił. Malcolm natomiast przybliżył się do niej i położył jej rękę na ramieniu. Oliwia miotała się we wszystkie strony machając rękoma.
- Najstraszniejszy horror jaki oglądałeś nie równa się z tym co ona tam przeżywa-rzekł Malcolm
Halt spojrzał na udręczoną twarz swojej uczennicy.
- Ile będzie się tak męczyła?
- Dopóki ten lek jej nie pomoże. 5 miesięcy.
- Przez tyle czasu będzie przeżywała horror???
- Może tego nie przeżyć.
- Ale...jak? Jakim cudem to wszystko zdarza się akurat jej! Ona ciągle się męczy i ratuje wszystkich, a przez to przechodzi przez piekło!
- Oprócz tych 5 miesięcy leczenia potem będzie 10 miesięcy kuracji.
- O nie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro