Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Duncan czuł jak wzbiera się w nim gniew. Nienawidził z całego serca tej nie dawno ogłoszonej księżniczki. Musi się zemścić. Gilan przytulił się do mistrza.
- Mam nadzieję że wiesz co robisz-szepnął mu do ucha
- Też mam taką nadzieję-odpowiedział mistrz
W głębi serca czuł że może zaufać dziewczynie. Jednak to uczucie było zgniatane przez realne fakty: Oliwia była pod wpływem narkotyku. Pożegnał swoich towarzyszy. Kiedy drzwi się zamknęły odwrócił się w stronę Oliwii. Serce mu zamarło w piersi kiedy zobaczył łuk mierzący w jego klatkę piersiową. Spróbował lekkiej perswazji.
- Oliwia...chyba mi tego nie zrobisz...
- Nie???-w jej głosie słychać było powątpienie
- No...nie. Jestem przecież twoim mistrzem. Nie pamiętasz jak cię uczyłem tego wszystkiego? I teraz chcesz to wykorzystać przeciwko mnie?
- Tak. Tak właśnie zamierzam zrobić. Jesteś nikim innym jak tylko idiotą i ogromnym głupkiem.
Halt spojrzał w jej oczy. Mimo takich przekonujących słów one nadal ziały ciemnością. Wtedy stracił wszelką nadzieję że cokolwiek zmieni. Śmierć zbliżała się nieuchronnie. Przeklinał siebie w duchu że jej nie przypilnował. I to wszystko przez małą pomyłkę Halta.
- Czy naprawdę mnie nienawidzisz?
- Tak. Z całego serca. Nie wiem czemu poświęciłeś mi chociaż trochę uwagi. Jesteś nikim. I nigdy nic dla mnie nie znaczyłeś.
Halt nie wytrzymał. Upadł na kolana, a po jego policzkach spłynęły łzy. Nie płakał dlatego że usłyszał takie obrazy swojego majestetu. Był smutny bo mówiła to dziewczyna którą uważał z najbliższą. Teraz i ona go zdradziła. Wtedy podjął się ostatecznej próby.
- Nie! Błagam nie zabijaj mnie!-zasłonił się rękoma chociaż wiedział że to i tak nie pomoże.
Horace i Gilan którzy oglądali to zza przymkniętych drzwi wymienili spojrzenia. Halt był już martwy.
- Myślisz że coś mnie obchodzą twoje głupie prośby? Nic. Już zdecydowałam co z tobą zrobię. A teraz możesz pożegnać się ze swoim życiem.
Naciągnęła mocniej cięciwę. Halt wstał. Wiedział że musi umrzeć godnie. Już żadna, błaha nadzieja nie trzymała go przy życiu. Rozłożył ręce pokazując że może go zastrzelić. Horace i Gilan wstrzymali oddech. Zapanowała pełna napięcia cisza. I nagle rozległ się ogłuszający dźwięk puszczanej cięciwy. Gilan upadł na kolana z płaczem. Halt upadł na ziemię wrzeszcząc z bólu. Wił się jeszcze przez chwilę po czym zamilkł i przestał się ruszać. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Horace zamknął drzwi. Drżał na całym ciele. Oto potężny zwiadowca zginął z rąk swojej uczennicy. Podparł Gilana jednym ramieniem i ruszył korytarzem. Był głuchy i niemy. Już nic, nigdy nie poprawi jego nastroju.
Tymczasem w sali tronowej zadowolony król natychmiast opuścił salę zostawiając dziewczynę samą ze zwłokami. Dziewczyna na chwiejnych nogach zbliżyła się nieco.
Halt który został trafiony w rękę, nie pierś zdał sobie sprawę z przerażającego faktu. Nie umiera. I to nie dzięki przypadkowi. Szybko wstał. Zdążył tylko zobaczyć jak bezwładna Oliwia upada na ziemię. Podbiegł do niej. Leżała i wyglądała na prawie martwą. Chwycił ją za rękę i wtedy wydarzyło się coś potwierdzające jego domysły. Miejsce w którym jego dłoń chwyciła jej ramię zrobiło się blade. Po chwili całe ciało księżniczki było blade jak skóra upiora. Jej usta, włosy i zamknięte oczy były czarne. Halt popatrzył na dziewczynę. Wiedział co zrobiła. Nie mógł uwierzyć w to czego przed chwilą doświadczył.
- O boże...Oliwia...coś ty sobie zrobiła?
Nie odpowiedziała. Leżała nieprzytomna obok łuku. Halt wiedział że służba może w każdej chwili wrócić.
- Chyba się nie pogniewasz.
Pociągnął ją za rękę i ruszył biegiem do drzwi. Otworzył je i wyleciał na korytarz. Biegł nim dopóki nie znalazł się na zewnątrz. Przerzucił bezwładne ciało dziewczyny przed łękiem siodła i sam na nie wskoczył. Przycisnął Abelarda kolanami i ruszył z kopyta. Musiał co chwilę przytrzymywać księżniczkę by ta nie spadła. Co ona dla niego zrobiła? Kiedy ktoś pod wpływem Diabelskiego Ziela ma dany rozkaz musi go wykonać. Jeśli natomiast jakimś cudem zrobi coś innego, automatycznie trucizna ją zabija. A raczej w wielu przypadkach. Teraz trzeba mieć tylko nadzieję że Oliwia jest w mniejszości. Galopował tak aż nie zatrzymał się w wyznaczonym miejscu. To tam kazał czekać Malcolmowi kiedy wyjeżdżali.
- Malcolm!!! Malcolm!!!
- Halt? Co się stało? Kto to...-zamilkł widząc jak Halt zeskakuje z siodła
- Nie ważne. Potem ci wszystko opowiem. Diagnoza! Leczenie!
- Dobra, dobra. Połóż ją tutaj.
Halt ułożył Oliwię na prowizorycznym łóżku. Teraz była jeszcze bardziej blada niż wcześniej. Kiedy dotknął jej dłoni poczuł że jest zimniejsza niż kilogram lodu wyjętego z zamrażarki.
- Co jej jest???
- Długa historia.
Halt opowiedział Malcolmowi jak ta mała dziewczynka ocaliła mu życie. Nie był to przypadek. Ona wiedziała co robi. Szkoliła się tak długo i napewno by nie chybiła.
- Naprawdę??? Dzielna jest.
- Wiem. Dlatego musisz ją ocalić.
- Zrobię co w mojej mocy. Ma się rozumieć jestem najlepszym uzdrowicielem.
Zaczął ją badać.Po chwili odwrócił przerażony wzrok ku Haltowi.
- Co?
- Mam mówić prosto z mostu, czy owijać w bawełnę?
- Mów.
- Nie ma szans by to przeżyła.
Halta zatkało. Spodziewał się że Malcolm może coś tam zrobić. Teraz jednak uzdrowiciel
powiedział jasno. Dziewczyna już umiera.
- C-co...? Ale jak to?! Musisz coś zrobić!
- Mogę spróbować. Zawsze jest jakaś szansa...
- Wiem.
- Twoje zachowanie w sali napewno nie było bezmyślne. Ufasz jej?
- Bezgranicznie. Potrafię poświęcić jej moje życie i jak widać nic się nie stało. Ze mną.
- Tak. Postaram się ją uleczyć.
Zaczął grzebać w swojej torbie i po chwili wyjął jakiś flakonik.
- Powinna dać jakiś znak kiedy to wypije.
Wlał jej ciecz do ust i przekrzywił tak by to połknęła. Czekali. Po pół godzinie nadal nic się nie działo. Malcolm spojrzał z lękiem na zwiadowcę. Ten również na niego spojrzał.
- Powinno już zacząć działać?
- Tak. I to dawno. Mimo że nie pomoga to najmocniejszy lek na to. Możemy jej to podawać przez 5 miesięcy.
- Tyle trwa leczenie?
- Tak. Potem muszą wyjść na jaw jakieś skutki.
Dotknął dwoma palcami jej skroni. Potrzymał chwilę po czym powiedział łamiącym się głosem:
- Serce bije coraz wolniej...
Halt zbliżył się do Oliwii. Przytulił ją.
- Dziękuję-szepnął. Nie miał czasu jej tego wcześniej powiedzieć ale zasługiwała na podziękowania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro