Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Następnego dnia i ona, i Halt ruszyli na swoich konikach w drogę. Mieli dotrzeć do Skandii i dowiedzieć się co planuje tamtejszy oberjarl-Ragnak. Jechali w ciszy, zastanawiając się nad słowami Oliwii i zagrożeniu. Oboje byli pewni że w towarzystwie młodej księżniczki wszystko może się zdarzyć. Zwiadowczyni była jakby magnesem, a całe zło świata to opiłki żelaza. Nic go nie powstrzyma by dostrzeć do tej akurat osóbki i jej towarzyszy.
- Myślę że te wszystkie wypadki i zagrożenia właśnie świętują że wyjechaliśmy z zamku-powiedziała Oliwia
- Też tak sądzę. Jestem pewien że podczas tej wyprawy napotkamy różne przeszkody przez...-urwał Halt
- Przeze mnie-dokończyła dziewczyna
Znowu pogrążyli się w smutku. Nagle Oliwia rozchmurzyła się i zaczęła nucić pod nosem jakąś piosenkę.
- Brzmi znajomo-powiedział Halt
- Bo to "Old Joe Smoke".
- Jestem pewien że to nie jest "Old Joe Smoke"!-wycedził Halt
I nie był. Dziewczyna śpiewała cicho piosenkę którą kiedyś zaśpiewał jej Will. Była to przeróbka tradycyjnej aralueńskiej piosenki i nosiła tytuł "Halt Siwobrody". Oliwia uwielbiała ją chociaż nigdy nie zaśpiewała jej głośno w towarzystwie ponurego zwiadowcy. On jednak domyślał się o co chodzi.
- Czy przypadkiem autorem tych słów nie jest Will Treaty???-spytał niewinnie
- Nie. Skądże. Nie wiadomo kto jest jej autorem.
- Nie mówię o oryginale tylko o przeróbce. Ściślej mówiąc o tym, co właśnie śpiewasz.
- Tak. Zdaję sobie z tego sprawę. I niestety ale Will lubi tworzyć takie piosenki.
- Dobrze że o Duncanie czegoś nie wymyślił!
- Oj wymyślił, wymyślił. Tylko lepiej żebym tego nie śpiewała bo mnie jeszcze o zdradę stanu posądzą.
- Też ci to radzę. I tej drugiej też lepiej nie śpiewaj chyba że chcesz mieć wrogów także w swoich szeregach.
- Ok, ok...spokojnie!
I znowu pogrążyli się w dziwnym milczeniu. Jakby zbliżali się do czegoś i nic nie mogli na to poradzić. Tylko że żadne z nich nie wiedziało do czego.
Jechali już z pół dnia. Przez cały czas milczeli. Oboje zaczynali się denerwować tą ciszą. W końcu Oliwia nie wytrzymała. Klepnęła Halta w ramię i pogalopowała przed siebie krzycząc:
- BEREK!!!
Halt spojrzał za nią i westchnął.
- To jeszcze dziecko...-powiedział sam do siebie
Po czym zrobił coś czego nigdy by się po sobie nie spodziewał. Ruszył za młodą dziewczyną cwałem próbując ją dogonić i wymachując rękoma by ją dotknąć. W końcu klepnął ją w ramię i z satysfakcją krzyknął:
- Berek!!!
Teraz to on zaczął uciekać obracając się co jakiś czas by popatrzeć w roześmianą twarz swojej uczennicy. Zrobiło mu się lekko na sercu. Znowu stał się Haltem z poczuciem humoru i zawsze roześmianym. Czuł jak ta mała istota napełnia go optymizmem od którego każdy inny mógłby wybuchnąć. Ale nie Halt. On znalazł w sobie to coś. Tą chęć do zabawy i śmiechu. Gdyby zobaczył to Crowley to miałby niezłą zabawę-pomyślał.
Ale teraz nie przejmował się przyjacielem. Teraz liczyła się dla niego obecność tej jednej, jedynej osoby. Nagle poczuł na swoim ramienih dotknięcie czyjejś dłoni. Obrócił się. Był tak zajęty rozmyślaniom że nie zauważył jak dziewczyna się do niego zbliżyła.
- Mam cię!!!-krzyknęła
- No cóż...przegrałem...
- Nie ma to jak pokonać samego Halta O'Carricka w zabawie w berka!
- Nie ma to jak się przechwalać!-Halt potarmosił włosy dziewczyny
- Halt!!!
Zaczęli się śmiać. Wtedy dopiero zdali sobie sprawę jak dawno nie byli razem. Sami. Bez nikogo. Taki wyjazd napewno im się opłacił. W końcu mogli pobyć ze sobą trochę czasu: nauczyciel i uczeń.
- Lubię cię, Halt.
- Ja też cię lubię. Nawet nie wiesz jak bardzo...
- Wiem. Widać to po tobie. Lubisz mnie tak bardzo że zacząłeś się teraz bawić jak małe dziecko!
- Jak małe dziecko...-westchnął Halt
- Jesteś zwiadowcą.
Halt zakrztusił się powietrzem. Po chwili zyskał oddech i wlepił oczy w księżniczkę okrytą płaszczem.
- Wow. Ty szybka jesteś!-zażartował
- Nie! Nie o to mi chodziło! Nie jestem taka głupia! Chodzi o to że jesteś bardzo dobrym zwiadowcą. Naprawdę nie wiem jak ty to robisz... ty po prostu masz to we krwi!
- Pewnie mam...
- Ale to co robisz jest niesamowite! Ja zawsze mam kłopoty z najsłabszym przeciwnikiem, a ty! A ty potrafisz sobie poradzić nawet z 10 najlepszych!!!
- Dlatego właśnie jesteś moją uczennicą. Żebyś dążyła do tej doskonałości. Przecież wiesz że każdy mistrz szkoli swojego następce... widocznie ty nim jesteś.
- Ale jest jeszcze Gilan!
- No i co z tego? Uczyłem was obu i z tego co widzę to ty o wiele lepiej się sprawujesz niż Gilan.
- Serio?
- Serio. Jesteś moim najlepszym uczniem.
- Dzięki, Halt.
Dziewczyna wychyliła się w siodle i uściskała Halta z całych sił. Zwiadowca poczuł woń kwiatów dobiegającą od jego uczennicy. Uśmiechnął się pod nosem.
- Kocham cię.
- Ja...też cię kocham, Halt!!! I to bardzo!!!
Chwile tak stali po czym ruszyli przed siebie galopem. Minęło pół dnia, a oni nawet nie wyjechali z Araluen. Muszą się pospieszyć. Jednak wkrótce zastała ich noc. Musieli robić obozowisko blisko drogi, bo jutro z samego rana wyruszają w dalszą drogę. Poszli spać wystawiając warty. Byli tylko we dwoje więc pół nocy stał Halt, a pół Oliwia. W końcu nastał ranek. Dziewczyna obudziła swojego mistrza i zjedli razem śniadanie. Ubrali się i zaczęli przygotowywać do dalszej drogi. Dziewczyna ruszyła do stajni by osiodłać ich konie. Nagle strzała świsnęła jej kołó ucha. Przestraszyła i się i odwróciła ale nie do końca. Coś szarpnęło ją za rękaw. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła że strzała przebiła jej materiał na ramieniu i przybiła go do drzewa. Znalazła się w pułapce. Wtedy zauważyła jak zza drzew wyłaniają się jeźdźcy z gotowymi do strzału łukami. Patrząc jak strzelili w Oliwię szanse na to że spudłują były bardzo nikłe. Jedyną możliwą deską ratunku było zawołanie zwiadowcy.
- Halt!!! Pomocy!!!-wrzasnęła Oliwia co sił w płucach
Cisza. Nagle zza krzaka wyleciała strzała i trafiła w jednego z jeźdźców. Ten spadł z konia. Ze strony Temudżeinów, bo księżniczka nie miała wątpliwości że to oni, poszybował deszcz strzał. I wtedy dziewczynę zamroziło. Z kryjówki jej mistrza dobiegł cichy jęk bólu.
- Halt?
Wtedy jeden z przeciwników zbliżył się i wyciągnął jej nauczyciela. Cisnął go na ziemię. Halt miał przebite na wylot ramię. Strzała z niego sterczała, ale chwilę później zwiadowca ją wyjął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro