Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

Podbiegł do niej Horace. On także był w pełni uzbrojony.
- Za chwilę będzie można wyjść na brzeg. Idziesz?
- Jasne. Trzeba będzie zwiedzić to miasto.
- Najpierw udamy się do wakira- odezwał się za nimi Crowley.
- Kogo???- spytali oboje.
- Wakir to tak jakby burmistrz.
- Znamy go?
- Oczywiście. Jest naszym przyjacielem. A dokładnie przyjacielem Duncana i Cassandry.
- Czemu? Byli tu kiedyś?- spytała Oliwia
- Była Cassandra. Z Haltem, Gilanem, Willem i...Horace pamiętasz to?
- Aż za dobrze, Crowley. Nie chciałbym tego przeżywać jeszcze raz.
- Co...- zaczęła Oliwia ale Crowley jej przerwał.
- Selethen ci opowie.
- Kto???
- Ten wakir!- odpowiedzieli równo Horace i Crowley.
- Jestem bardzo nie w temacie- Oliwia uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku rampy.
Strażnicy ustawili się w rzędzie, odganiając ciekawskich tubylców. Oliwia i Horace zeszli na ląd. Towarzyszył im Crowley. Ludzie gapili się na młodą dziewczynę. Była ubrana podobnie jak ten który szedł obok niej. Trochę dziwnie jak na przedstawicielkę królewskiego rodu.
-  Crowley w końcu poczuje się jak Halt- szepnął Horace tak by usłyszał to także zwiadowca.
- Chciałbym się poczuć jak Halt tylko jako doradca. Tej drugiej, nieco niebezpiecznej kwestii wolałbym nie drażnić.
- Spokojnie, mamy także ratującego sytuację Willa- Horace wskazał na Oliwię.
- Co tam się stało???- powiedziała do siebie Oliwia i przyspieszyła kroku.
Po chwili rycerz i zwiadowca dołączyli do niej z kamiennymi minami.
Weszli do dużej budowli, prawdopodobnie siedziby tego nijakiego Selethena. Kiedy weszli do środka, w ich kierunku odwrócił się wysoki, ciemnowłosy mężczyzna. Przy pasie miał szablę. Jego nos był zakrzywiony i, jakby nie patrzeć, przypominał dziób jakiegoś ptaka. Oliwia domyśliła się, że to on tu rządzi. Intuicja jej tak podpowiedziała.
- Witajcie! Horace, jak miło cię znowu zobaczyć!
- Cześć, Selethenie. Dzisiaj już nie chcemy nikogo uwolnić.
- To dobrze. Mogą zajść nieoczekiwane problemy.
- Oczywiście. A teraz pozwól, że przedstawię moich towarzyszy. To, jest Crowley, dowódca Korpusu Zwiadowców.
Selethen wykonał ten swój arydzki gest, przykładając dłoń do czoła, potem do ust i znowu do czoła. Crowley to powtórzył, już trochę obeznany z ich obyczajami.
- A to, najważniejszy podmiot tej podróży...- zaczął Horace
- Horace!- Oliwia trąciła rycerza łokciem.
- Ał...no dobrze. To księżniczka Araluenu oraz uczennica zwiadowcy Halta, Oliwia Night.
Selethen znów powtórzył gest powitania. Oliwia go powtórzyła. Zobaczyła błysk w oku wakira, na dźwięk imienia Halta.
-  Księżniczka Cassandra oraz Halt nie mogli przyjechać. Mają ważną rzecz do zrobienia w Araluenie- wytłumaczyła Oliwia bo wiedziała, że Selethen prędzej, czy później o to zapyta.
- Rozumiem. Ale z chęcią poznam nowych ludzi- uśmiechnął się do Oliwii. Ta skinęła głową.
- Zapraszam was na małą ucztę- wskazał ręką stół, stojący po środku sali. Usiedli przy nim.
Zanim by przeszli do spraw ich podróży, Oliwia chciała dowiedzieć się trochę na temat tej tajemniczej akcji, o której mówił ciągle Crowley i Horace.
- Jestem Seley el'then. Ale możecie na mnie mówić Selethen.
- Dobrze, Seley el'thenie- odezwała się Oliwia, na co wakir lekko podniósł brwi.
Chyba księżniczki Araluenu tak mają, pomyślał przypomniawszy sobie że Cassandra też się do niego tak zwróciła.
- Mam jedno pytanko. Z racji tego, że mam świetnych towarzyszy podróży, chciałabym się dowiedzieć co tu się stało ostatnim razem.
- Ostatnim razem?
- Tak. Kiedy przyjechali tu Halt, Cassandra, Horace i Gilan.
- A, wtedy. Przyjechali zapłacić okup za Eraka...
Minęło trochę czasu. W końcu Selethen skończył opowiadać. W momencie, kiedy mówił o bliskim spotkaniu ze śmiercią Halta, oczy Oliwii rozszerzyły się z przerażenia. Nie mogła uwierzyć, że jej nauczyciel był tak bliski śmierci. Dziękowała Bogu, że Will tam był.
- O boże...
- Twoja reakcja trafnie opisuje naszą reakcję na ten moment, księżniczko.
- Nie, Seley el'thenie. Nie jestem urodzoną księżniczką. To Duncan mnie wybrał by...mnie sprawdzić. Nie mów do mnie księżniczko. Jestem Oliwia.
- Mam do ciebie mówić po imieniu?
- Tak. Nie lubię tytułów.
- No dobrze...- Selethen był lekko zbity z tropu
- Dziękuję za przedstawienie mi całej historii. Przyjechaliśmy tu z ważną sprawą. Pomiędzy tobą, a Duncanem i Cassandrą jest przyjaźń, prawda?
- Tak.
- Czas by przerodziła się w coś więcej. Nie wiem czy w Arydii jest tak samo ale w Araluenie nastały ciężkie czasy. Przeszliśmy wiele wojen, król zmarł...
- W Arydii sytuacja miewa się lepiej niż ostatnio kiedy tu przybyliście.
- Bardzo mnie to cieszy. Jestem tutaj aby poprosić o zawiązanie sojuszu między naszymi dwoma krajami. Chcielibyśmy, by w razie potrzeby arydzcy żołnierze przybyli nam na pomoc.
- Zdajesz sobie sprawę jaka odległość dzieli nasze kraje, księ...Oliwio?- szybko się poprawił.
- Tak. Przebyłam tą drogę statkiem i zdaję sobie sprawę, że za nim twoi żołnierze by tam dopłynęli, mogłoby być po wszystkim. Dlatego proponuję założenie w Araluenie stałego punktu stacjonowania twoich żołnierzy, Seley el'thenie. W ten sposób mielibyśmy wsparcie na miejscu, a liczniejsze oddziały, mógłbyś wysłać drogą morską. Wtedy nie byłoby tak wielkiej presji czasu jaka jest teraz.
- Dobry pomysł. Długo nad tym myślałaś?- spytał, spodziewając się odpowiedzi
- Wymyśliłam to przed chwilą. Ale nie widzę większych wad tego planu.
- W takim razie, mógłbym przystać na tą propozycję. Tylko trzeba by było napisać stosowną umowę. Oraz moi żołnierze muszą mieć gdzie spać oraz co jeść. Musisz mi to zagwarantować inaczej ich nie puszczę.
- Planuję po przyjechaniu do Araluenu zbudować specjalną wioskę w niedalekiej odległości od stolicy. W ten sposób będą mieli osobne domy, jak i oddzielną gospodę.
- Taki pomysł mi się podoba. Pozwól, że mój sekretarz to wszystko spisze na stosowny dokument- wskazał na człowieka w kącie pokoju, którego Oliwia dopiero teraz zauważyła.
- Oczywiście.
Nastała chwila ciszy. Selethen mierzył spojrzeniem nowo poznaną osobę. Wydawała się mu dziwnie młoda. Za młoda na takie rzeczy. A jednak... myślała dosyć logicznie. Jej peleryna. Skąś znał ten wzór. Musiał zapytać:
- Jesteś zwiadowcą?
Oliwia spojrzała na niego. Potem podążyła za jego wzrokiem i dotknęła peleryny.
- Tak. A tak dokładnie to uczniem. Halta.
- Halta?
- Tak.
- A co się stało z Willem?
Zapadła niezręczna cisza. W końcu Oliwia postanowiła przemówić starając nie dać po sobie poznać smutku.
- On umarł. W czasie bitwy. Jakieś 2 lata temu.
- Naprawdę? Tak mi przykro...
- Wczesniej zostałam uczniem Halta. Dzieliliśmy go między siebie. Ale pół roku później...zabili go.
- Cassandra żyje? Erak, Svengal... A Gilan?
- Gilan i Cassandra tak. Co do Skandian to jeszcze ich nie poznałam.
- Żyją- dodał Horace
- Ach...no to dobrze...- Selethen wyczuł, że w momencie kiedy rozpoczął temat Willa w pomieszczeniu zrobiła się napięta atmosfera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro