Rozdział 11
- I wtedy Gilan zaprowadził ją do Araluenu. A potem zrobili sobie mały wypad na wschodnią granicę. Tam właśnie spotkali mnie. Akurat złapali mnie ludzie mojego brata bliźniaka, Ferrisa. Jasmine i Gilan chcieli mi pomóc więc pojechali za mną aż do Hibernii. Zatrzymali się dopiero pod Dun Kilty gdzie mnie zgubili. Potem odwiedzili Ferrisa i z nim porozmawiali.
- A ty?
- A ja siedziałem zamknięty na dole w lochu i czułem nadchodzącą śmierć.
- Nic nie zrobiłeś?
- Wtedy nie byłem jeszcze zwiadowcą. Byłem królem. A raczej prawie królem.
- I co dalej?
- No Ferris po pewnym czasie postanowił mnie zabić. Nie znałem ani Jas ani Gila. Po prostu mój brat przyszedł do mnie i wziął samach nożem. W tym samym momencie wparowała twoja mama i odbiła jego klingę swoim nożykiem. Normalnie walczyli ale w końcu wytrącił jej broń z ręki i ogłuszył. Byłby to koniec naszego życia gdyby nie Gilan ze swoim mieczem. Potem król chciał udusić rycerza ale Sean, mój siostrzeniec mu to uniemożliwił. Byli wtedy jeszcze młodzi i widać że w trójkę ledwo pokonali króla.
- Nieźle...a potem?
- Potem skrócę ci całą historię. Twoja mama ożeniła się z Seanem i poprosiła go by ją nauczył szermierki. Chciała się jeszcze nauczyć strzelać z łuku. Przyszedłem z Gilanem, moim uczniem, i jej pomogliśmy. Potem zaszła w ciążę. Ty byłaś tym dzieckiem. Jednak w dniu twoich narodzin na Clonmel napadli Genoweńczycy. Chcieli zabić ciebie i twoich rodziców. Twoja mama przyszła do mnie bym się tobą opiekował. Zrobiłem to co kazała. To były jej ostatnie słowa które usłyszałem.
Kiedy skończył wszyscy obecni łącznie z nim mieli łzy w oczach.
- Ale po co była Genoweńczykom???
- Po co? Oliwia czy ty nadal nie rozumiesz? Sean był moim siostrzeńcem. On był...
- Królem. Królem Clonmelu-dokończył Horace
Oliwia patrzyła to na jednego, to na drugiego. Nie wierzyła w to co mówią. Jej ojciec był królem? Czyli mama królową? A ona...księżniczką.
- To znaczy że ja jestem...
- Tak. Jesteś księżniczką.
Halt wstał i uklęknął na jedno kolano. To samo zrobił Horace i Maja. Oliwia stała i nie wiedziała co zrobić. Nigdy nie widziała by jej nauczyciel przed nią klęczał.
- To prawda Halt?
- Tak. A wiesz skąd potrafisz tak dobrze strzelać?
- Nie.
- Kiedy miałaś 4 latka twoi rodzice zastępczy przyprowadzili cię do mnie. Zaproponowałem byś została i się zgodziłaś. Potem poprosiłaś mnie bym nauczył cię strzelać. To też zrobiłem. Potem w wieku 7 lat przyszłaś i popisałaś się swoim talentem.
- Czemu ja tego nie pamiętam?
- Byłaś mała, a potem zrobiłem ci długą przerwę. Kiedy spotkałem cię razem z Willem pierwsze co pomyślałem to pomyliłem cię z Jasmine. Wyglądałas identycznie. I do teraz wyglądasz. Codziennie jak się budzę mam ochotę powiedzieć do ciebie Jasmine.
- Co odziedziczyłam po Seanie?
- Tron. A oprócz tego nie wiem bo nie znałem go dokładnie.
- Dzięki, Halt. Dziękuję ci za wszystko.
- To były ostatnie słowa twojej matki...
- Naprawdę?
- Tak. Potem więcej jej już nie spotkałem. Do Crowleya przyszedł list że zostaną zabici. Pewnie nie żyją. Już od 15 lat.
- Cieszę się że mi to powiedziałeś.
- Obiecałem. A obietnicy złożonej zmarłej osobie się nie łamie.
Zapadła kompletna cisza. Wszyscy myśleli o Jasmine i Seanie.
- A...nie no, muszę ci zadać w końcu to pytanie...czemu mnie wziąłeś do zwiadowców? Czemu się zgodziłeś?
- Bo widzisz...ja wiedziałam że ty to potrafisz.
- Co potrafię?
- Strzelać z łuku przede wszystkim, ale także bezszelestnie się skradać.
- Skąd?
- Ponieważ nie mogłem się pogodzić że cię nigdy nie zobaczę. W wieku 4 lat przyszłaś do mnie. Zrobiłem ci mały łuk i nauczyłem strzelać. W wieku 7 lat zawsze celnie strzelałaś i potrafiłaś to robić tak jak teraz. Nauczyłem cię także bezszelestnie się skradać. Nie zdążyłem zapoznać ciebie z rzucaniem nożem. Musiałem na 4 lata wyjechać na misję, a potem wziąłem Willa.
- Serio??? Czemu nic nie pamiętam???
- Zapomniałaś o mnie przez tak długi okres czasu. Miałaś dopiero 7 lat.
- No tak...ale że w wieku 4 lat? Wtedy już strzelałam z łuku?
- I to bardzo celnie i nawet szybko.
- Wow...
- Dlatego wiedziałem że jesteś dobra. A kiedy sama mi to zaproponowałaś to znalazłem idealne rozwiązanie.
- Ja wiem...nieźle co nie?
- Było nieźle. Do pierwszego dnia w mojej chacie.
- Co?
- Obrona przed potworem. Wtedy powinienem zrozumieć że coś tu jest nie tak.
- A co było nie tak?
- Żaden uczeń nie obronił swojego mistrza od tak. Po nauce rzucania nożem.
- Czyli?
- To co teraz wyszło. Jesteś zdecydowanie za odważna. Ekstrawagancka.
- No...tak. Możliwe...
- Bardzo możliwe.
- Dobra. Idę spać. Za dużo wrażeń na dziś.
- Absolutnie cię rozumiem. Dobrej nocy.
- Pa.
Oliwia wstała i podeszła do swojego jednoosobowego namiotu. Zwiadowca, rycerz i łuczniczka pozostali przy jeszcze palącym się ognisku. Wokół było ciemno, a od żarzących się drewien bił czerwony blask. Weszła do środka i znowu poczuła się jak u siebie. Było tam w miarę ciemno ale nadal widziała blask od ogniska. Zamknęła wejście i wyczuła rękoma śpiwór. Odsunęła od siebie tysiąc innych rzeczy takich jak przysmaki dla konia i apteczkę. Wsunęła się do śpiwora i naciągnęła pod brodę. Słyszała jeszcze śmiechy dobiegające z zewnątrz. Zaczęła myśleć nas słowami Halta. Po chwili wszystko sobie poukładała i od razu poszła spać.
***
Kiedy się obudziła na dworze było już jasno. Wstała i zaczęła sprzątać w namiocie. Wczoraj porozwalała wokół wiele rzeczy i teraz musiała je poukładać na nowo. Czasami lubiła porządek. Ale potem szybko jej to przechodziło. Natychmiast się ubrała i wyszła z namiotu. Halt i Horace już siedzieli przy ognisku. Mai nie było widać. Usiadła obok nich. Jeszcze zanim wyszła poczuła aromat kawy dobiegający z zewnatrz. Teraz zobaczyła dzbanek Halta stojący na rozgrzanej płycie.
- Dzień dobry- powiedziała.
- Dzień dobry- odpowiedzieli jej.
- Trochę pomyślałam nad twoimi wczorajszymi słowami Halt. No i nadal nie wierzę że jestem dziedziczką tronu Clonmelu.
- Trudno w to uwierzyć, prawda? Ale Duncan o tym wiedział. Czy nigdy się nie zastanawiasz czemu mianował ciebie księżniczką Araluenu? Tak po prostu mimo że jest to wbrew zasadom?
- Chciał mnie przygotować, tak Halt? Przygotować do objęcia władzy w Hibernii.
- Dokładnie. Chciał, byś poznawała dworską etykietę pod jego okiem. Chciał mieć w Clonmelu sojusznika, który nigdy mu nie wypowie wojny i będzie umiał sprawnie rządzić. Ty byłaś idealną kandydatką.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro