Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 4 ~

Loving Me Got Him Dead

Wygrali. Uratowali nie tylko garstkę ludzi, ale całą cholerną kulę ziemską z Miracle na czele. Jack przywrócił wszystkich jednak Dean czuł się jak zlinczowany biczem na środku antycznego placu. Nim zdążył odezwać się z prośbą o przywrócenie Castiela, Jack oznajmił, że nie będzie mieszał w historii. Usuwa się i to co się w przyszłości wydarzy to najwyraźniej miało się stać. Dean mógłby zawsze iść z tym do demona z rozdroży, ale powstrzymała go myśl, że Cas by tego nie chciał. A Dean nie chciał go zawieść i pozwolić na zmarnowanie się jego ofiary.

Zamiast cieszyć się z wygranej zaraz po powrocie do bunkra, wziął piwo i zaryglował się w swoim pokoju. Odpuścił sobie świętowanie z Samem i resztą ferajny, która zdołała przeżyć razem z nimi. Sam po powrocie do bunkra zwołał małe, łowieckie spotkanie. Byli wszyscy. Od tych ze świata apokaliptycznego po Jody i Donnę z dziewczynami. Dean wypił z nimi jeden łyk piwa. Więcej nie dał rady. Musiał ulotnić się z tamtąd jak najszybciej i tak zrobił mimo wyraźnych protestów wszystkich. Szczególnie Jody, Donny i dziewczyn. Sam przymknął na to oko i Dean był mu niezmiernie wdzięczny za to. Nie miał siły się jeszcze z nim wykłócać dlaczego robi tak, a nie inaczej.

Pierwsze co zrobił zaraz po przekroczeniu własnej jaskini było rzucenie się na łóżko, wypicie prawie do zera butelki piwa, nałożenie słuchawek i słuchanie dwóch piosenek, które tak bardzo kłóciły się z deanowym gustem muzycznym. Jedną już słuchał kilka godzin wcześniej, a drugą wynalazł w tajemnicy przed Samem podczas krótkiego postoju na opustoszałej stacji benzynowej.

Przymknął oczy wsłuchując się w pierwszą z nich - My salvation. Stary Dean w życiu by tego nie zrobił, nawet jeśli mieliby go ćwiartować żywcem, ale ten obecny - cierpiący jak niewiadomo co - wczuł się całym sercem nie tylko w tekst, ale i łagodną melodię.

You're the avalanche
One world away
My make believing
While I'm wide awake

Cas był cholerną lawiną, innym światem. Był Aniołem Pana, a wyciągając jego duszę z Piekła zmienił jego przeznaczenie. Sprawił, że zaraz po przebudzeniu chciał zobaczyć te niezwykle niebieskie oczy - pełne troski i smutku w jednym. Nigdy radosne, a tak wiele dawały. Były światłem w mroku. Cas był światłem, które zgasło przedwcześnie. A może to on za późno porzucił swoją dumę i przyznał się sam przed sobą, że czuje coś do swojego najlepszego przyjaciela? Dean wiedział jedno. Nie planował się zakochać.

Just a trick of light
To bring me back around again
Those wild eyes
A psychedelic silhouette

I never meant to fall for you but I
Was buried underneath and
All that I could see was white
My salvation
My, my
My salvation
My, my

Dean nie chciał tych uczuć. Walczył z nimi, ale w końcu przegrał i same przyszły. Nie mógł wyzbyć się wrażenie, że powinien być wdzięczny Castielowi do końca swoich marnych dni za to, że go ocalił i zbawił jednocześnie, dając tym samym nadzieję na lepsze jutro.

You are the snowstorm
I'm purified
The darkest fairytale
In the dead of the night...

Taki był i nie mógł temu zaprzeczyć. Mimo dobrych zamiarów i wielkich czynów, Dean dla siebie zawsze będzie tym złym, niewystarczająco dobrą, czarną owcą wśród rodziny, przyjaciół i świata łowców. A Cas był jak burza śniegowa. Pojawił się nagle, zburzył cały poukładany świat Winchestera i niechcący sprawił, że Dean czuł jakby połowa ciężaru z jego ramion została zdjęta. I to działało w drugą stronę lecz Dean nie miał prawa o tym wiedzieć. Nie miał do momentu, w którym jego anioł powiedział pierwszy raz żegnaj.

Dean zacisnął mocniej palce na szklanej butelce, by po chwili rozluźnić uchwyt, upić łyk piwa i przełączyć piosenkę, której miał już po dziurki w nosie. Sam ją wybierał, a już pożałował, że ją wynalazł tuż po jej puszczeniu. Ta była o wiele gorsza. Bardziej bolesna. Niemiłosiernie bolesna, paląca żywym ogniem.

The world was on fire and no one could save me but you
It's strange what desire will make foolish people do
I'd never dreamed that I'd meet somebody like you
I'd never dreamed that I'd lose somebody like you

To była święta prawda. Od kiedy dojrzał na tyle, aby pojąć czym jest miłość i inne uczucia, nigdy nie marzył o kimś kto na tyle by zawrócił mu w głowie, żeby kochać go i umierać razem z nim kiedy będzie odchodził. Pragnienie mienia obok siebie Castiela sprawiło, że ogłupiał. Cas był drugą osobą zaraz po Sammym, za którą dałby się bez wahania podpalić żywcem. Teraz, kiedy zrozumiał jakim idiotą był, zrobiłby dla Casa o wiele więcej niż robił. Traktowałby go inaczej. O wiele inaczej. Miałby większy szacunek i wdzięczność, a tak to pozostało Deanowi jedynie egzystować z ogromnym poczuciem winy, niewysłowionym żalem do samego siebie i pustą dziurą w sercu ziejącą najzimniejszym chłodem.

No, I don't wanna fall in love
No, I don't wanna fall in love
With you

Nie chciał tego. Pragnął to zabić w zarodku, ale było już za późno. Cas był, odszedł i została wielka strata.

What a wicked game to play
To make me feel this way
What a wicked thing to do
To let me dream of you

What a wicked thing to say
You never felt this way

What a wicked thing to do
To let me dream of you!

Castielowi i Deanowi przyszło zagrać w grę - jedną z najgorszych. Niegodziwość, która była wplątana w ich wspólną historię i relację, była tylko metaforą. Tak naprawdę wszystko co się zdarzyło dwa dni temu było dobre, ale sposób w jaki to się stało był najzwyczajniej w świecie zły.

Dean nawet nie dokończył resztki piwa, nie pozwolił Wicked Game się skończyć. Ogarnięty nagłym szałem, rzucił butelką prosto w przeciwległą ścianę. Zerwał się z łóżka, zaczął rozwalać wszystko co miał pod nogami, wszystko było rozwalone w drobny mak. I gdyby nie interwencja Sama, jego pięści też by wołały o pomstę do Nieba - rozwalone kostki do granic możliwości przez walenie pięścią w kamienną ścianę, całe skąpane we krwi.

— Dean?

— Idź z tąd. Nie chcę z nikim rozmawiać. Ciebie też to się tyczy.

— Nie ma mowy.

Sam podszedł do Dean chcąc zaciągnąć go w stronę łóżka, by ten mógł się uspokoić. Ale Dean się nie dał. Wyszarpał się, spojrzał błagalnie załzawionymi oczyma na brata, ale Samowi ani się śniło zostawić starszego brata w potrzebie. Tak bezsilnego. Tak załamanego. Tak bardzo bezbronnego.

— Proszę cię Sammy. Zostaw mnie w spokoju.

— Głuchy jesteś? Nie ma takiej opcji. Cas by... — zaczął Sam trafiając w czuły punkt.

— Casa w to nie mieszaj!

W tej chwili pękł, Dean Winchester pękł, pozwolił słonym łzom cierpienia wylatywać z oczodołów i znaczyć ścieżki na delikatnie zarośniętych policzkach.

— Cas by cię nie zostawił. Czuwałby nad tobą jako niewidzialny — kontynuował zawzięcie Sam. — Wiesz kto tak robi? Ktoś kto cię kocha całym sercem! Cas to robił! I jeśli ty kiedykolwiek czułeś do niego to samo... Pozwól sobie pomóc. Wygadaj się. Ulżyj sobie.

— Jakie ty masz prawo tak o nim mówić? — Dean się skrzywił. — Jakim prawem masz czelność mówić o czymś o czym nie masz pojęcia? Wiesz co, Sammy? — zrobił krok bliżej w stronę brata. — Powiem ci coś. KOCHANIE MNIE GO ZABIŁO!

Jak wszystkich, którzy na przestrzeni lat się na to odważyli - chciał dopowiedzieć, ale słowa zawisły w powietrzu. Dean tak naprawdę nie musiał się odzywać. Sam wiedział jak to, że nie wygra tej walki. Jeśli Dean nie chciał pomocy to nic nie było mu w stanie pomóc.

— Będę u siebie jakbyś jednak zmienił zdanie — mówiąc to Sam wyszedł.

Stał jeszcze przez chwilę pod drzwiami Deana, by upewnić się, że ten nie zechce zrobić czegoś głupiego. Słyszał jedynie przerażający krzyk frustracji tak głębokiej, że go to przeraziło. Usłyszał też huk padania na ziemię, już miał wkroczyć do akcji, ale zaniechał tego kiedy usłyszał jak Dean się modli. Modli do Castiela i tym bardziej łamało mu to serce, bo wieloletni przyjaciel miał już nigdy nie odpowiedzieć.

A Dean? Wyczerpany i wybrakowany emocjonalnie nie widział innego wyjścia podziękowania, pokazania wdzięczności, szacunku i przeprosin niż modlitwa do upadłego anioła. Wiedział, że Cas nie odpowie, ale dawał sobie nadzieję, że być może usłyszy go w Pustce i to pozwoli mu przetrwać te najciemniejsze chwile. Całą wieczność. Pragnął, by ten pierzasty dupek usłyszał, że też go kocha i przeprasza za bycie ślepym idiotą.

Przymknął oczy, nie składał rąk, zrobił to po swojemu. Nie dbał o to jak to robi. Chciał po prostu to zrobić. Czuł taką potrzebę.

Cas, wiem, że mnie nie słyszysz albo i słyszysz. Tego nie wiem. Ale wiem jedno. Muszę ci to powiedzieć, bo zwariuję. Kiedy 12 lat temu wyciągnąłeś mnie z Piekła zastanawiałem się co za idiota się tego dopuścił. Później zobaczyłem znamię. Użyliśmy go do skontaktowania się z tobą. Udało się. Nie obyło się bez konsekwencji, ale udało się. Tego samego wieczoru razem ze starym, poczciwym Bobbym wezwaliśmy cię. Nie miałem pojęcia czym jesteś, ale od słowa do słowa, powiedziałeś, że Aniołem Pana. Powiedziałeś kilka słów, które myślę, że już wtedy dały mi nadzieję na lepsze jutro. Poważnie stary?

— Dobre rzeczy się zdarzają, Dean — powiedziałeś, a ja pokręciłem głową.

— Nie w moim przypadku — odpowiedziałem, a ty przechyliłeś głowę na bok w ten swój charakterystyczny sposób.

To był chyba ten moment, w którym zapierałem się rękami i nogami, ale w dziwny sposób zaufałem ci. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Myślę, że wtedy to się zaczęło. Te wszystkie uczucia, których tak bardzo nie rozumiałem. A które ty ogarnąłeś wcześniej.

— To twój problem. Nie masz wiary — powiedziałeś pewny siebie.

Miałeś rację. Nie miałem. Później pojawiałeś się co jakiś czas i zaczęliśmy rozmawiać. Wtedy pomyślałem: nikt z takim wejściem nie zostaje na chwilę, by wygrać wojnę. I miałem cholerną rację. Zbuntowałeś się tylko po to, abym nie powiedział TAK Michaelowi. Zrobiłeś to dla mnie i właśnie wtedy nasza przyjaźń się zacieśniła. Uratowałeś mnie o wiele razy za dużo. Dwa dni temu zrobiłeś to ostatni, ale naprawdę ostatni raz. Wiesz, mam ochotę cię zabić za to, ale wiem, że bym tego nie zrobił. A teraz kiedy wiem, że te uczucia nie są złe, jestem ci wdzięczny Cas. Za to wszystko co dla nas robiłeś. Dla mnie, dla Sama, dla nas wszystkich. Jestem ci wdzięczny za to, że byłeś moim najlepszym przyjacielem, bratem i wstyd mi się do tego przyznać, ale często śniłem o nas, wiesz? Tak cholernie żałuję tego, że byłem kutasem dla ciebie. I nie mów, że nie. Było tak. Traktowałem cię jak zabawkę. Nie oszukujmy się. Ale teraz najbardziej żałuję jednej rzeczy. Nie powiedziałem KOCHAM CIĘ kiedy ty to zrobiłeś chwilę przed tym jak Pustka cię pochłonęła. Ale Cas... KOCHAM CIĘ. KOCHAM CIĘ CHOLERA JASNA.

Kocham...

Dean poczuł jak piecze go lewe ramię - w miejscu, w którym Cas zostawił ślad swojej ręki. Nie zwracał na to uwagi. Ten ból był przyjemny.

Od autorki: Poniżej wstawiam użyte piosenki w tym rozdziale. Wicked Game jest coverem ( oryginalnie należy do Chrisa Isaaka ), ale ta wersja bardziej skradła moje serducho ❤.

Fun fact: My Salvation pojawiło się w poprzednim rozdziale. Polecam się cofnąć, bo Destiel idealnie się tam wpasował.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro