Rozdział 55
Rozdział 55
━━━
Emily usiadła na trybunach z szeryfem u boku. Jej oczy powędrowały w kierunku Malii, która siedziała kilka rzędów za nimi.
— Myślisz, że mają szansę wygrać bez Scotta? — zapytał Noah wampirzycy, obserwując, jak jego syn potknął się przy wejściu na boisko.
Dziewczyna zamrugała, lekko zaciskając usta.
— Może, jeśli Stiles i Scrappy przestaną się o niego martwić — powiedziała, spoglądając na młodszego ucznia.
— Nawiasem mówiąc, chciałem jeszcze raz podziękować — posłał jej wdzięczne spojrzenie — Nie chodzi tylko o rachunki, ale za to, że robisz wszystko by uszczęśliwić Stilesa. Naprawdę doceniam to, że się o niego troszczysz, że jesteś przy nim i go kochasz.
Emily poczuła, jak ciepło rozkwita w jej klatce piersiowej na słowa mężczyzny.
— Szczerze mówiąc, to nie zasługuję na twojego syna, zwłaszcza że kocha mnie znacznie dłużej niż ja jego. Poza tym nie jestem dobrą osobą. Zna moją przeszłość i wie, co zrobiłam. Mimo wszystko wciąż mnie kocha, co czasami sprawia, że wątpię w jego zdrowie psychiczne — westchnęła niepewnie, zerkając na szeryfa, który wyglądał na odrobinę wściekłego, co ją zaskoczyło.
— Jesteś dobrym człowiekiem i nigdy w to nie wątp — powiedział surowo, kładąc dłoń na jej ramieniu. — Żaden zły człowiek nie odepchnąłby mnie, tylko zostawił, aby ten samochód mnie zabił. Zły człowiek pozwoliłby Rafaelowi umrzeć, ale dałaś mu swoją krew, aby go uleczyć. Wiem też, że zła osoba nie spłaciłaby rachunków i nie kupiła domku nad jeziorem, aby pomóc przyjaciółce — Jego twarz złagodniała. — Próbuję powiedzieć, Emily, że jesteś dobrym człowiekiem i nie powinnaś pozwolić, by to, kim byłaś w przeszłości, ciążyło ci w sercu na zawsze.
Dziewczyna zamrugała ze łzami w oczach, chłonąc słowa szeryfa jak gąbka. Skinęła lekko głową z uśmiechem na ustach.
Choć chciała wierzyć w jego słowa, była w niej niewielka część, która wiedziała, że pewnego dnia złamie serce Stilesa. I miała wrażenie, że ten moment nadejdzie znacznie wcześniej, niż planowała.
Nieświadomy jej ponurych myśli, zmartwiony o swojego przyjaciela Stiles podszedł do nich.
— Myślę, że muszę sprawdzić co u Scotta. Minęło już dużo czasu i nie spóźniłby się na mecz — powiedział im, wyciągając tym samym Emily z zamyślenia.
— Więc chcesz pójść do loftu Dereka? — zapytała, zerkając na Malię, która słuchała ich rozmowy.
— Tak, martwię się — wyraził zaniepokojenie.
Wampirzyca wstała wraz z szeryfem, odwracając się w stronę kojotołaczki.
— Możesz tu zostać na wypadek, gdyby pojawił się Scott, albo Kira?
Gdy Malia skinęła głową na potwierdzenie, cała trójka opuściła boisko.
─────
— Potrzebujecie pomocy?
Parrish i Chris spojrzeli w górę i ujrzeli Eli, przyglądającego się mężczyźnie trzymanemu obecnie przy ścianie za pomocą wbitego, metalowego słupa.
— Co ty tutaj robisz? — Parrish wpatrywał się ostrożnie w mężczyznę, wiedząc z opowieści Lydii, kim jest.
— Śledziłem łowcę — powiedział nonszalancko, podchodząc do nich — Miałem wrażenie, że podążasz za swoją siostrą i chciałem tu być na wypadek, gdybyś się powstrzymał przed wystrzeleniem kuli w jej serce, więc chciałem być wsparciem.
— Właśnie widzę — Chris westchnął zmęczony.
— Możesz to wyjąć? — Zastępca spojrzał na wampira z nadzieją.
Czystokrwisty przyjrzał się łowcy, chwytając metal.
— Zaraz to wyciągnę i oddam ci swoją krew, tylko nie umieraj — wyjaśnił — Naprawdę nie chcę zajmować się szkoleniem nowego wampira.
— Postaram się — Mężczyzna odetchnął i jęknął w agonii, kiedy czystokrwisty z łatwością wyrwał pręt z jego brzucha.
Argent ledwo miał oczy otwarte, zanim wampir nakarmił go krwią. Eli zamrugał ze zdziwienia, gdy mężczyzna nagle stracił przytomność niemal w jego ramionach.
— Nic mu nie jest?! — Drugi człowiek spanikował nieprzytomnym myśliwym.
— Nic mu nie będzie. Wciąż słyszę, jak bije mu serce, a rana powoli się goi — Eli westchnął, powoli kładąc mężczyznę na ziemi.
— Więc nic mu nie będzie? — Parrish wyglądał na zaniepokojonego starszym mężczyzną, który stracił całą rodzinę.
— Tak, będzie, jak nowy, jak tylko się obudzi — Wampir zapewnił młodego zastępcę, który wciąż martwił się o łowcę — Masz pomysł, kto to zrobił?
— Peter Hale — odparł zastępca z wrogą miną.
Eli zamruczał, wyciągając telefon i wysyłając wiadomość do Emily, aby powiedzieć jej o tym, co Peter zrobił myśliwemu.
─────
Kilka godzin później, gdy stado odkryło, że Kate porwała Scotta i Kirę, zdecydowali, że pojadą do Meksyku, aby uratować parę.
Stiles zadzwonił do Braeden z nadzieją, że uda jej się zdobyć furgonetkę do transportu więźniów, aby zabrać ze sobą Liama. Beta chciał jechać za nimi, mimo pełni, na co wszyscy z trudem się zgodzili.
Emily nie była zaskoczona widokiem Petera, który zachowywał się tak, jakby nie próbował zabić Chrisa zeszłej nocy. Wiedziała, że Eli dotrze później z myśliwym.
Wsiadła na tył furgonetki, mimo że Stiles protestował, że nie jest bezpieczna z Liamem, ale szybko przypomniała mu, że to on był człowiekiem. Chłopak prychnął, siadając najbliżej drzwi, podczas gdy Emily była między nim a Derekiem. Liam siedział naprzeciw z łańcuchami na rękach, a Braeden prowadziła. Ku ich niezadowoleniu Malia pojechała z Peterem w samochodzie przed nimi.
Gdy byli już w drodze, Derek wyciągnął drewniany triskelion, który Kate chciała ukraść tygodnie temu i pokazał go nowemu wilkołakowi.
— Przyniosłem coś, co może ci pomóc. Pomagał mojej rodzinie od stuleci — powiedział — To bardzo potężny talizman. Używamy go do uczenia nowych bet, jak mają się kontrolować podczas pełni.
Liam spojrzał na pozostałą dwójkę, wyglądającą, jakby widzieli człowieka chorego na głowę.
Stiles wzdrygnął się na minę, z którą spojrzał na niego Derek, a Emily próbowała go nakłonić wzrokiem do potwierdzenia słów starszego wilkołaka.
— Tak, jest potężny — Człowiek odchrząknął, starając się nie zdradzić — Bardzo potężny.
Beta wciąż nie wyglądał na przekonanego, zaczynając się lekko pocić.
— Skoro tak mówisz — wyszeptał, mając nadzieję, że będzie w stanie się kontrolować.
— To będzie długa droga... — mruknęła Emily, opierając się plecami o ścianę furgonetki i próbując się uspokoić.
Godziny powoli mijały, aż wreszcie znaleźli się w Meksyku, powoli zbliżając się do celu.
Liam chrząknął, zaczynając odczuwać mocniejsze skutki pełni i desperacko spojrzał na starszego mężczyznę.
— Jeśli miałeś w planach nauczyć mnie czegoś... — Jego ciężki oddech zaskoczył całą trójkę. — Myślę, że to najlepsza okazja.
Derek wyprostował się, a Emily instynktownie zbliżyła się do Stilesa na wszelki wypadek, gdyby dzieciakowi udało się wydostać z łańcuchów.
— Liam, jesteś ze mną? — Derek spojrzał na niego — Mamy pewną mantrę. Powtarzasz ją, skupiając się na jej słowach. To jak medytacja, tylko że mówisz słowa, dopóki nie poczujesz, jak kontrola do ciebie wraca.
— Okej. Okej, okej! — Liam jęknął, czując, że chce kogoś zabić — Jakie są te słowa?
Emily i Stiles obserwowali, jak Derek pokazał mu przedmiot.
— Dobra, spójrz na triskelion. Widzisz symbol? Mam na plecach identyczny w formie tatuażu. Każda spirala coś oznacza — przerwał — Alfa, beta, omega. Reprezentuje ideę, że zawsze możemy podnieść naszą rangę, ale równie szybko możemy ją stracić. Beta może stać się alfą. Alfy mogą stać się betami.
— Czy alfa może zostać omegą?
— Dokładnie — Wilkołak skinął potwierdzająco głową — Wszystko, co musisz zrobić, to powiedzieć te trzy słowa i z każdym razem stajesz się spokojniejszy.
Wszyscy patrzyli, jak nastolatek zaczął powoli powtarzać słowa, ale nie wyglądało na to, żeby się rozluźnił.
— Powiedz to jeszcze raz — zasugerował wilkołak.
Stiles wzdrygnął się, słysząc pomruk, który wydostał się z ust Liama.
— Derek, nie sądzę, żeby potężny talizman samokontroli działał — powiedział, wzdrygając się na kolejny pomruk z ust bety.
— Liam, powiedz to jeszcze raz!
Chłopak ryknął groźnie, gdy uwolnił rękę i spróbował ich zaatakować.
— Liam!
— Derek? — Braeden zawołała mężczyznę, którego powoli zaczęła darzyć jakimiś uczuciami.
— Myślę, że będziesz musiała przyspieszyć — odparł, nie spuszczając wzroku z bety, starając się trzymać go na dystans — Liam!
Emily upewniła się, że Stiles pozostał za nią, jednocześnie próbowała pomóc Derekowi przytrzymać młodszego chłopaka.
— Przestań na mnie warczeć! — krzyknęła na betę, który w odpowiedzi ponownie na nią warknął. — O ty gówniarzu.
— Derek, nie sądzę, że ta mantra uratuje nam życie — Stiles wymamrotał, widząc zadrapania, które zafundował im Liam.
— Znasz jakieś inne mantry? — Derek zacisnął zęby z frustracji.
— Tak — Stiles spojrzał na betę przez ramię swojej dziewczyny — Liam, Liam. Jakie trzy rzeczy nie mogą być długo ukryte?
Oczy bety świeciły złotem, gdy wydał z siebie warczenie, chcąc się uwolnić i rozszarpać ich gardła.
— Liam, spójrz na mnie. Jakich trzy rzeczy nie można długo ukrywać?
Myśl przeleciała przez umysł młodszego chłopaka, przypominając mu, że ta mantra była używana przez stado Satomi.
— Słońce... Księżyc... Prawda — powiedział powoli, ciężko oddychając.
— Dobrze — Stiles skinął głową, posyłając chłopakowi uspokajające spojrzenie — Powiedz to jeszcze raz.
— Słońce, księżyc... Prawda.
— Derek? — zapytała Braeden ponownie, nie słysząc już żadnego hałasu.
— Wszystko w porządku — zapewnił ją.
Emily zwolniła uścisk, relaksując się na swoim siedzeniu.
— W końcu — mruknęła z ulgą, że chłopak zdołał się uspokoić.
— Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem. — powiedział radośnie Liam — Przez chwilę myślałem, że rozszarpię was na strzępy. Dziękuję.
— Myślisz, że możesz się opanować na zewnątrz? — zapytał Derek, patrząc spokojnie na betę.
Liam w odpowiedzi wysunął pazury.
— Dobrze — Emily skinęła głową, pod wrażeniem, ponieważ Malii opanowanie zajęło znacznie więcej czasu.
— W porządku — Stiles uśmiechnął się.
Derek otworzył tylne drzwi, wychodząc z planem znalezienia Kiry i Scotta, ale nagle został rzucony na gigantyczną skałę przez Berserka, który zaczął go atakować.
Emily wyrwała się z uścisku Stilesa i odepchnęła gigantyczne stworzenie od mężczyzny, co dało Braeden szansę, aby zaatakować wroga.
Czystokrwista skrzywiła się z powodu sporej ilości krwi płynącej z rany Dereka, kiedy pomogła oprzeć mu się o skalę.
— Skończyłeś czytać? — wyszeptała, a jej głos został przerwany przez wystrzały broni.
Hale westchnął z bólu, kiwając krótko głową.
Dziewczyna chwyciła go za rękę, widząc jego wspomnienie i powoli się rozluźniła, wzdychając z ulgą. Wstała, a jej miejsce zajęła Braeden. Peter z kolei poczuł ucisk w sercu, wiedząc, że taki stan jego siostrzeńca nie był w planie.
— Jak bardzo jest źle? — zapytał starszy Hale.
— Nic mi nie jest — Derek wymamrotał, chcąc, żeby od niego poszli — Po prostu idźcie po Scotta. Znajdźcie go.
Wszyscy zaczęli wchodzić do Kościoła jeden po drugim. Stiles pozostał w miejscu, czując deja vu. Dokładnie tak było, gdy umierała Allison.
— Uratuj go łajzo — powiedział Derek.
— Stiles, chodź — Emily pociągnęła swojego chłopaka za sobą.
Wiedziała, że nie chciał zostawić jednej z niewielu osób, które były z nim od samego początku, ale nie miał wyjścia.
Stiles spojrzał na dziewczynę, zatrzymując się przy wejściu do La Iglesia.
— Nie chcesz zostać z nim na wypadek, gdyby...? — wiedział, że ona i rodzina Hale mają wspólną historię.
— Wszystko będzie dobrze — odparła łagodnym, ale pewnym tonem — Przyjechaliśmy, aby uratować twojego najlepszego przyjaciela, pamiętasz? Więc uratujmy go i jego dziewczynę.
Chłopak chciał się z nią kłócić, ale jej pewność siebie, że Derekowi nic nie będzie, przekonała go.
Niechętnie opuścił mężczyznę i ruszył z dziewczyną na poszukiwania reszty grupy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro