Rozdział 45
Rozdział 45
━━━
— Po prostu na mnie warknęła — Stiles wyszeptał z niedowierzaniem i lekkim strachem, zwracając się do swojej dziewczyny obok niego.
Emily uśmiechnęła się szeroko i wzruszyła ramionami.
— Nie mogę jej winić. Też nie chciałabym tam iść — odparła, spoglądając na tablicę.
— Powiedział ci Derek, co zamierza zrobić? — zapytał.
— Powiedział, że zamierza wynająć Braeden, aby znalazła Kate — odparła, spoglądając na chłopaka — Peter uważa, że to ona ukradła jego pieniądze, co mnie nie dziwi.
— Wiedziałaś, że Hale był tak bogaty? — Stiles zacisnął usta.
— Oczywiście. To ja dałam im większość kasy. No cóż, właściwie to dałam pieniądze Lily, żeby mogła odbudować wszystko, co zniszczył mój ojciec i jego ludzie.
Stiles chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w telefonie pojawiła się informacja, która spowodowała, że zamarł w miejscu. Było zabójstwo.
— Co jest? — zapytała, zauważając minę chłopaka.
— Popatrz — Stiles pokazał jej, a potem spojrzał na zegar — Musimy powiedzieć Scottowi.
— Musimy? Nie ma w tym nic nadprzyrodzonego — odparła — To tylko morderca z siekierą.
— Musimy mieć pewność — przypomniał, czując, że ta sytuacja ma głębsze dno — Musimy powiedzieć Scottowi — powiedział stanowczo, na co wampirzyca przewróciła oczami.
─────
— Morderca z siekierą? — powtórzyła Kira, idąc obok Scotta, a za nimi Emily i Stiles.
— Rodzina została zamordowana siekierą — odparł Stiles, gdy Scott podszedł do swojej szafki.
— Już o tym słyszałem... — mruknął alfa.
— Czekaj, co? — Stiles spojrzał na niego z niedowierzaniem — Gdzie?
— Moja mama do mnie zadzwoniła. Wiedziała, że zobaczymy to w wiadomościach.
— Idealnie. To idziemy — powiedział zadowolony Stiles.
— Zaraz, zaraz. Mamy ekonomie za pięć minut.
— Naprawdę jesteś taki głupi? — Stiles zadrwił — Zapomniałeś o rodzinie zamordowanej siekierą?
— Zapomniałeś, że twój tata jest szeryfem? Chcą, żebyśmy trzymali się od tego z daleka — odparł alfa.
— Żartujecie sobie ze mnie? — Brunet spojrzał na przyjaciół, którzy nie wyglądali na zaangażowanych — Rodzina została zamordowana siekierą i nic z tym nie zrobimy?
— Może powinniśmy pozwolić dorosłym się tym zająć — wymamrotała Kira.
— Więc chcecie tu zostać i tak po prostu iść na lekcje? Nigdy w życiu nie słyszałem czegoś tak nieodpowiedzialnego — sapnął, chwytając dłoń dziewczyny, żeby ją za sobą pociągnąć — Idę od was, wasza głupota jest bezgraniczna.
— Do zobaczenia na treningu? — Scott zawołał, machając ręką do swojego przyjaciela, który skręcił za róg.
Stiles spojrzał na Emily.
— Przyjdziesz na mój trening, prawda? — zapytał z nadzieją. Postanowił zdenerwować swojego najlepszego przyjaciela, nie odpowiadając mu.
— Oczywiście — Dziewczyna skinęła głową — Lubię oglądać, jak grasz.
— Lubisz? — Stiles wyglądał na zaskoczonego.
— Mhm. Strasznie mnie to kręci, gdy widzę, jak się skupiasz i pocisz podczas gry — Emily droczyła się, całując go w szyję, po czym odeszła w kierunku klasy.
Policzki Stilesa były zarumienione, obserwując, jak biodra dziewczyny ponętnie się kołysały z każdym jej krokiem.
Oczywiście, że tak naprawdę nie obchodził jej sam trening. Gdy Stiles zrozumiał drugie dno w jej wypowiedzi, jęknął w myślach. Nienawidził tego, że dziewczyna zawsze pobudzała go wtedy, gdy nie mógł nic zrobić.
Odepchnął myśl o wciągnięciu Emily do pustej klasy i poszedł za nią. Nie było go już stać na opuszczenie zajęć.
─────
— Dlaczego musimy oglądać ten głupi trening? — Malia jęknęła, niechętnie siadając między Kirą a Emily. Wampirzyca jednak nie odrywała wzroku od swojego chłopaka.
— Bo to ja cię odwożę do domu i ostatnim razem, gdy pozwoliłam ci iść samej, zaszłaś do lasu, żeby polować na jelenie.
— Byłam głodna — Kojotołaczka zamrugała z niezrozumieniem.
— Ale teraz jesteś człowiekiem i nie możesz gonić po lecie za biednym Bambi. Skończysz w Eichen House, jeśli ktoś cię zobaczy — mruknęła Emily.
— W porządku — nadąsała się.
Brunetka zachichotała, obserwując, jak jej chłopak obficie się poci.
— A mówiłam mu, żeby zaczął więcej biegać... — wymamrotała, uważając za zabawne, że Stiles nie czerpał radości z ćwiczeń, ale lubił uprawiać sport, który wymaga dużo biegania.
Malia zmarszczyła nos na silne emocje płynące od Kitsune siedzącej obok niej.
— Co z tobą nie tak?
— Ze mną? — Kira wyprostowała się, odwracając wzrok od alfy, na dwie dziewczyny — Nic.
— Cuchniesz niepokojem — powiedziała Emily, rozpoznawszy zapach.
— I to mnie rozprasza — Malia dodała zirytowanym tonem — Co się dzieje?
Kitsune przypomniała sobie chwilę na korytarzu, a jej policzki były zaczerwienione.
— Scott i ja mieliśmy coś takiego... Ale to nie było nic wielkiego. Zaczynam myśleć, że to nic.
— No super, a w języku ludzi, można prosić? — zapytała Malia, na co Kira westchnęła.
— Co cię powstrzymuje? — dopytała Emily, a dziewczyna otworzyła usta, by odpowiedzieć — I nie używaj Allison jako usprawiedliwienia. Wiesz, że Scooby nie będzie zawsze odkładał swojego życia miłosnego. Idź na całość, bo jeśli nie dasz się mu pieprzyć, to znajdzie inną.
— Emily! — Kira zapiszczała na wulgarne słowa wampirzycy, która uśmiechnęła się złośliwie.
— Nie jesteś dziewicą, Kira, więc nie zaczynaj się wstydzić — droczyła się — Oboje wiemy, że Scooby na ciebie leci. Przestań myśleć i zacznij działać.
Kira zarumieniła się na jej insynuację, ale wampirzyca się nie myliła. Uprawiała wcześniej seks.
— Masz rację. Powiem mu — wstała gotowa powiedzieć prawdę alfie, ale trener dmuchnął w gwizdek i kazał wszystkim chłopakom uformować linię, aby spróbowali strzelić gola.
Natychmiast usiadła — Powiem mu, jak skończy trening.
— Nie ważne — Emily przewróciła oczami, skupiając się ponownie na swoim chłopaku, który stał jako pierwszy w kolejce.
Stiles, jak to Stiles trafił piłką prosto w kij bramkarza. Emily uśmiechnęła się najbardziej pocieszająco, gdy tylko spojrzał w jej stronę.
— Jest do bani — mruknęła Malia, na co wampirzyca zamrugała rozbawiona.
— Nigdy nie powiedziałam, że jest najlepszym graczem — odparła — Przynajmniej próbował. Pamiętaj, że musimy się wspierać. Przyjaciele się wspierają.
Kojotołaczka patrzyła, jak Scott z kolei w ogóle nie trafił w bramkę.
— Nawet jeśli są do kitu — westchnęła Emily, zastanawiając się, jakim cudem alfa zawiódł, mając nadprzyrodzone zdolności.
W końcu przestawiała wzrok z boiska na Malię, która zadawała pytania na temat pracy domowej.
Trener zmusił drużynę do zmiany ćwiczeń i kazał Stilesowi i Scottowi pilnować bramkarza, podczas gdy pozostali próbowali ich wyprzedzić.
Kira rozpromieniła się, obserwując chłopaka, który naprawdę dobrze sobie radził.
— Tak! — zapiszczała.
Emily uśmiechnęła się szeroko, widząc, jak Stiles odrzucił chłopaka, próbującego go wyprzedzić. Zachichotała, gdy wraz z najlepszym przyjacielem uderzył biednego chłopaka tylko po to, by upadł na ziemię.
— Boże, to są tacy idioci — Wampirzyca powiedziała, ale nagle zmarszczyła brwi, gdy młody dzieciak, który świetnie sobie radził na boisku, był następny w kolejce.
Nie była zaskoczona, gdy uczeń pierwszego roku z łatwością wyminął tę dwójkę i strzelił gola.
Malia nagle wstała z miejsca.
— To był fart!
— Co ty robisz? — Emily wyszeptała zdziwiona.
Stiles z kolei wyglądał na przerażonego wybuchem dziewczyny.
— Powiedziałaś, że musimy się wspierać — mruknęła kojotołaczka, zanim spojrzała na trenera — Powtórka.
— Kochanie, nie ma żadnych powtórek — powiedział, nawet nie patrząc na dziewczynę — To trening.
Stiles posłał Emily błagalne spojrzenie, by zatrzymała Malię, ale tylko wzruszyła ramionami, wyciągając dziesięć dolarów i wręczając dziewczynie.
— Masz.
— Dziesięć dolców na Scotta i Stilesa — powiedziała Malia.
— Przyjmuję! — Finstock odparł bez wahania i zwrócił się w stronę pierwszoklasisty — Hej! Wracaj, Liam.
Wspomniany chłopak podszedł jeszcze raz na odpowiednie miejsce, podczas gdy przyjaciele przygotowali się. Oczy Scotta zabłysły czerwienią pod hełmem, co oznaczało tylko jedno. Był gotowy.
Kira gwałtownie westchnęła, gdy Scott przewrócił chłopaka, który upadł z grubsza na ziemię.
Trener natychmiast podbiegł do młodego nastolatka, a Scott i Stiles zaproponowali, że zabiorą go do gabinetu pielęgniarki.
Emily była gotowa pójść za swoim chłopakiem, ale zatrzymała się, gdy Kira złapała piłkę lacrosse, która prawie uderzyła Malię w twarz. Finstock kazał jej rzucić ją z powrotem, ale rzuciła ją trochę za mocno i uderzyła trenera w brzuch.
— Dobra robota — Emily powiedziała między napadami śmiechu.
─────
— Nie mogę uwierzyć, że wysłaliście tego biednego dzieciaka do szpitala.
Stiles wypuścił powietrze, zerkając na swoją dziewczynę, która siedziała obok niego na łóżku, przeglądając czasopismo, podczas gdy on odrabiał pracę domową z matematyki.
— Jeśli już mamy sobie coś wyjaśnić, to Scott ma ponadprzeciętne zdolności, nie ja — powiedział Stiles, zrzucając winę na przyjaciela — A poza tym nie zrobił tego celowo.
— Zdajesz sobie sprawę, że mogłam zmusić trenera, żeby Scooby nadal był kapitanem drużyny, a ciebie wsadzić do pierwszego składu? — powiedziała Emily, przewracając kolejną stronę.
Stiles westchnął.
— Wiem, ale tak nie może być. Czułbym się, jakbyśmy byli oszustami... — skrzywił się na wzrok, który posłała mu dziewczyna.
— Czyli użycie siły wilkołaka do pokonania dzieciaka nie było oszukiwaniem?
— Scott wie i ma sobie to za złe, bo Liam nie może grać w tym sezonie z powodu skręconej kostki... — powiedział nagle, sprawdzając SMS-a.
— Nie martw się o to. Dam mu trochę krwi, żeby go uleczyć i zmuszę lekarzy, żeby o tym zapomnieli. Dzieciak zagra, a wasza dwójka nie będzie musiała czuć się winna — powiedziała.
— Dzięki — Stiles odparł i spojrzał na magazyn — Dlaczego nie odrabiasz lekcji?
— Już zrobiłam.
Uniósł brew, widząc sposób, w jaki Emily zacisnęła usta, więc śmiało mógł stwierdzić, że kłamie. Zmarszczył brwi, gdy zauważył markery leżące na jej zeszycie, po który sięgnął, by sprawdzić, czy rzeczywiście odrobiła pracę domową.
— Do czego służą te kolory?
— Są dla Malii... Właściwie były moje, ale i tak ich nie używałam — powiedziała, gdy przeglądał zeszyt, widząc, jak podkreśla niektóre rzeczy — Zielony oznacza, że rozumiem, żółty - pracuję nad tym, a czerwony, że nie ogarniam — westchnęła — Jeśli nie zauważyłeś, czerwony to główny kolor, którego używałam. Zwłaszcza w przypadku matematyki.
Oczy Stilesa powędrowały w stronę tablicy wisząca na ścianie i sznurków, których używał do rozwiązywania swoich spraw. Uświadomił sobie, że Emily używa jego metody i nie mógł powstrzymać się od spojrzenia na nią z delikatnym uśmiechem.
— Em?
Gdy odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć, przyciągnął ją do pocałunku.
Jej oczy otworzyły się gwałtownie i odsunęła się delikatnie.
— Nie to, że narzekam czy coś, ale za co to? Poza tym sam powiedziałeś, że dopiero, gdy odrobimy lekcje, możemy się wygłupiać — powiedziała cicho.
— Wiem, ale chciałem cię pocałować — Stiles uśmiechnął się do niej — Kocham cię — wyszeptał, znów ją całując i pociągnął na kolana, czując jej uśmiech w pocałunku, zanim go pogłębił.
Nie sądził, że kiedykolwiek zmęczy go całowanie. Chciał spędzić resztę życia z tą dziewczyną, trzymając ją i całując.
Gdy oderwali się przez brak powietrza, wpatrywał się w jej opuchnięte wargi, a potem w piwne oczy, które również na niego spoglądały.
— Wiem, że nie zrobiłaś pracy domowej.
Emily jęknęła, czując, jak chłopak całuje jej szyję i mocniej ścisnęła jego ramiona.
— Więc? — odsunął się, chichocząc z jej niezadowolonej miny.
— Nie przestawaj... — Emily wydęła wargi, kiedy się zatrzymał — To tylko matematyka. Mogę zrobić później — wyszeptała, przesuwając dłońmi przez jego klatkę piersiową aż do guzika w spodniach.
— Oboje wiemy, że nie zrobisz, jeśli będziemy kontynuować — Chłopak powiedział z rozbawieniem. Następnie chwycił zeszyt z notatkami Lydii — Pomogę ci, a następnie możemy kontynuować.
— Jesteś pewien? Bo nie mogę przestać myśleć o tobie na boisku... — Emily wyszeptała mu dokuczliwie do ucha, niechętnie schodząc z jego kolan.
Stiles odchrząknął, skupiając się na notatkach zamiast na dziewczynie, która tłumiła chichot, bo było oczywiste, że podnieciła go wizja, jak wije się pod nim. Ale wszystkie te myśli zatrzymały się, gdy zobaczył notatki Lydii i zmarszczył brwi.
— Lydia to napisała?
— Tak, a co? — Jej odpowiedź nadeszła, gdy zobaczyła pismo i jęknęła, padając na łóżko — Dlaczego?
To był kod, przynajmniej tak myślał, wpatrując się w różne cyfry i litery. Ale to był wierzchołek góry lodowej, bo po chwili dostał tajemniczy SMS od najlepszego przyjaciela, który go potrzebował.
Stiles nie był psychicznie gotowy na wiadomość, że jego najlepszy przyjaciel ugryzł tego samego chłopaka, którego dzisiaj zranił na boisku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro