Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42

Rozdział 42

━━━

— Dobra, ja zapytam — zaczęła Malia.

Obecnie podążali za najemniczką imieniem Braeden, która jakiś czas temu uratowała Isaaca przed bliźniakami alfa. Calaveras zatrudnili młodą kobietę, aby pomogła im znaleźć Kate.

— Kim jest Kate Argent?

Emily siedziała z przodu, ponieważ nie chciała być ściskana z tyłu przez trzy dziewczyny. Siedziała niestety na środku między chłopakami, więc dokładnie poczuła, jak Scooby zesztywniał na wspomnienie o kobiecie.

— Też chciałabym wiedzieć — dodała z wahaniem Kira.

Stiles spojrzał na przyjaciela, zanim przeniósł wzrok na drogę.

— Cóż, byliśmy na jej pogrzebie. Chciałbym wiedzieć, jak wyszła z trumny pochowanej sześć metrów pod ziemią.

— Nigdy jej tam nie było — Scott powiedział, uznając za niesprawiedliwe, że Kate żyła, a Allison zmarła.

Lydia przełknęła ślinę.

— Była ciotką Allison. I socjopatką.

— Nie musimy teraz o tym rozmawiać, jeśli nie chcecie — Kira zdała sobie sprawę, że ten temat był dla całej czwórki dość drażliwy.

Malia rzuciła jej dziwne spojrzenie, nie rozumiejąc tego.

— Um, tak, tak — Scott westchnął. — Tak, ma rację. Powinniście wiedzieć. Musicie wiedzieć.

— W porządku — zaczął Stiles. — Kate podpaliła rodzinę Dereka.

— Niektórzy z nich przeżyli, jak Cora i Peter — dodała Lydia.

— Ten ostatni nie powinien stąpać po tej ziemi — Emily mruknęła, na co Scott kiwnął głową.

— Tak, to on mnie ugryzł i przemienił.

— I to on w końcu dogonił Kate i ją zabił — dodała Lydia, wyglądając przez okno.

Stiles zmarszczył brwi, przypominając sobie pogrzeb.

— I widzieliśmy ją pochowaną.

— Nie. Widzieliśmy trumnę, pamiętasz? Nie otworzyli jej — Scott przypomniał. — Calaveras słyszeli, że Kate została zabita pazurami alfy. Chcieli się upewnić, że naprawdę nie żyje. Jej ciało leczyło się, z każdą pełnią. Jeśli myśliwy zostanie ugryziony, musi odebrać sobie życie, zanim się w pełni przemieni. Calaveras traktują kodeks jak prawo.

— Dobrze dla niej, że uciekła — odparła z przekąsem Malia. Scott obejrzał się na nią.

— Zabiłabyś pół tuzina ludzi, żeby się w pełni przemienić? Bo ona tak zrobiła.

— Więc Kate jest teraz wilkołakiem? — zapytała ciekawie Kira.

— Nie wiem — Chłopak zmarszczył brwi, wyglądając przez okno.

— Wiesz, jest takie powiedzenie, że czasami kształt, który przybierasz, odzwierciedla osobę, którą jesteś...

— Więc jaki kształt przybierają socjopatyczne suki? — zapytała Lydia, na co Emily posłała jej rozbawione spojrzenie.

Nagle coś uderzyło w oponę jeepa, powodując zmuszenie Stilesa do gwałtownego zatrzymania.

Emily położyła dłoń na desce rozdzielczej, aby nie uderzyć o nią głową.

— Co do diabła, Stiles? — Brunet posłał jej przepraszające spojrzenie.

— Nie wiem. Co to było? — powiedział, nagle zaniepokojony o Roscoe i wysiedli.

Braeden zsiadła z motoru i zmarszczyła brwi.

— Co się stało?

— Nie wiem — odpowiedział Stiles, sprawdzając jeepa — Mam wrażenie, jakbyśmy w coś uderzyli.

Kobieta potrząsnęła głową i spojrzała na alfę.

— Scott, musimy się tam jak najszybciej dostać.

Wilkołak spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela, niepewny co zrobić, ale Stiles skinął mu głową.

— Jedź.

— Nie bez ciebie.

— Stary, ktoś musi znaleźć Dereka. Coś wymyślimy — zapewnił go. — Zawsze tak robimy. Po prostu jedź.

— W porządku — westchnął i zaczął odchodzić.

Emily odwróciła wzrok od dziewczyny, rozmawiającej ze Scoobym, gdy podeszła do swojego chłopaka.

— Masz pomysł, co się stało?

— Nie — odparł z westchnieniem — Ale szczerze mówiąc, może to być wszystko. Ostatnio nie zabrałem Roscoe do mechanika.

— Mówiłam ci, że mogę to naprawić — powiedziała, słysząc odjeżdżający motocykl.

Chłopak, mimo że doceniał jej pomoc, nie czuł się komfortowo, gdy płaciła za wszystko. Ostatnio spędzali ze sobą więcej czasu, zabierał ją na regularne, normalne randki, zwykle kończąc na zapłacie przez dziewczynę większości tego, co kupowali.

— W porządku. Muszę tylko znaleźć źródło zatrzymania jeepa i to naprawić — zapewnił ją.

Malia, która sprawdzała spód jeepa, zmarszczyła brwi na dziwnym obiekcie.

— Hm... Nie sądzę, że w coś uderzyliśmy. Myślę, że coś uderzyło w nas — wstała, unosząc wielki kostny szpon.

— Co to do cholery znowu jest? — Stiles patrzył na to z niedowierzaniem — Chociaż, wiecie co? To nie ma znaczenia. Naprawie samochód i dogonimy Scotta — mruknął, wracając do pracy.

Emily podeszła do Malii, która wpatrywała się trzymany w dłoni przedmiot.

— Daj, może ja na coś wpadnę — wyjęła go z dłoni kojotołaczki i próbowała skupić się na wspomnieniach. Skrzywiła się, widząc rozbłyski kości i słysząc krzyki, ale trudno było jej wyraźnie zobaczyć wspomnienia. Upuściła kość.

— Wszystko w porządku? — zapytała dziewczyna, widząc grymas na twarzy Emily, która skinęła głową.

— Tak, ale nie mogłam zobaczyć, do kogo to należy. Wiem tylko, że ktokolwiek to był, nie ma nad sobą kontroli — zobaczyła, jak Lydia marszczy brwi, gdy trzyma telefon nad Stilesem z włączoną latarką, żeby mógł cokolwiek zobaczyć. Potem spojrzała na zaniepokojoną lisicę.

─────


Zielone oczy Lydii powędrowały w kierunku Stilesa, który zdawał się z kolei spoglądać na Emily i Malię co kilka sekund. Uniosła brew na oczywisty błysk irytacji w jego spojrzeniu, ilekroć patrzył na nich.

— W porządku, co się z tobą dzieje?

— Ze mną? — posłał jej zmieszane spojrzenie. Zmrużyła na niego oczy.

— Nie, ze Świętym Mikołajem. Tak, z tobą. Dlaczego ciągle tak na nich patrzysz?

— To nic — Stiles westchnął. Miał nadzieję porozmawiać na ten temat ze swoją dziewczyną, ale było oczywiste, że Lydia nie zostawi go w spokoju, ponieważ podczas pracy czuł, jak pali mu dziurę w głowie. — Okej, okej dobrze — uspokoił się, zerkając na Emily, która właśnie rozmawiała z Kirą.

Wyglądało na to, że droczy się z zarumienioną lisicą, podczas gdy Malia stała obok niej.

— W pokoju, w którym nas zamknęli, Malia pocałowała Emily tuż przed tym, jak nas wypuścili.

Lydia uniosła brwi.

— Tak zrobiła? — Nie wyglądała, jakby mu wierzyła.

— Mhm. Nie wiem, dlaczego i nie podoba mi się to. Co, jeśli lubi Emily i dlatego zawsze stara się wejść między nas?

Banshee przechyliła głowę, zerkając na trzy dziewczyny i skierowała spojrzenie na swoją najlepszą przyjaciółkę. Patrzyła, jak Malia pochyla się nad wampirzycą.

— Nie sądzę, żeby tak było. Malia była kojotem przez osiem lat i nie miała wiele interakcji międzyludzkich. Nie wspominając już o tym, że była tylko dzieckiem, kiedy się przemieniła — przerwała na chwilę. — Nie sądzę, żeby w ten sposób lubiła Emily. Myślę, że to dlatego, że jest do niej przywiązana, bo czuje potrzebę bycia wokół niej.  Ponieważ jesteś chłopakiem Emily, myślę, że postrzega cię, jako konkurencję.

— Więc próbuje ukraść moją dziewczynę — prychnął.

Lydia zachichotała.

— Nie w ten sposób. Wydaje mi się, że postrzega Emily jako rodzica lub starszą siostrę, na którą patrzy jak na przewodnika. Nie sądzę, że muszę ci mówić, że Emily ma skłonność do traktowania Malii jak dziecka — westchnęła. — Zawsze możesz po prostu zapytać ją, dlaczego pocałowała twoją dziewczynę.

Stiles zmarszczył brwi.

— Chyba masz rację...

— Dobra, pójdę po nią.

— C-czekaj, nie teraz... — odparł, patrząc, jak Banshee podchodzi do Malii i wskazuje na niego. Natychmiast odwrócił wzrok, pracując nad Roscoe.

— Co chcesz? — zapytała Malia, trzymając latarkę, żeby mógł coś zobaczyć.

Stiles zacisnął usta, przenosząc na nią spojrzenie.

— Dlaczego pocałowałaś, Em?

— Właśnie dlatego tak na mnie patrzysz? — odetchnęła, czując jego spojrzenia, ilekroć była w pobliżu.

Chłopak wciąż wpatrywał się w nią, czekając na odpowiedź. Kojotołaczka zmarszczyła brwi.

— Zrobiłam to jako podziękowanie. Zawsze całuje cię, kiedy coś dla niej robisz. Ona pomogła mi się tam skoncentrować, więc ją pocałowałam.

— To jest inna sytuacja.

— W jaki sposób? — zapytała zdziwiona.

Chłopak zacisnął usta.

— Cóż, jest moją dziewczyną, a ty jej przyjaciółką. Jeśli chcesz jej podziękować, wystarczyłby uścisk. Ale całowanie jej jest oznaką sympatii między parami. Owszem, niektóre kultury całują się, kiedy się witają i dziękują. Wiem, że to dla ciebie bardziej mylące. Ale nie powinnaś całować nikogo, chyba że chcesz być z nim w związku.

— Albo chcesz się z tą osobą pieprzyć — włączyła się Emily, zaskakując Stilesa i Malię, która uważnie słuchała jego słów.

Chłopak zarumienił się.

— Em, jak długo słuchałaś?

— Przez cały czas — odparła z uśmiechem — Gdybym wiedziała, że Malia dająca mi mały pocałunek w usta spowodowałaby taką zazdrość, mogłabym pocałować ją jeszcze raz — droczyła się, ciesząc się, błyskiem zazdrości przechodzącym przez jego brązowe oczy. — To fajna zabawa oglądać, jak się tak denerwujesz.

— Wiedziałaś, że mi to przeszkadza, i nic nie powiedziałaś? — oskarżył ją, a jego twarz była czerwona, gdy podeszła do niego bliżej. Nawet nie mógł zaprzeczyć, że chciał ją zamknąć w jeepie i zająć się na swój sposób.

Malia zmarszczyła nos.

— Idę stąd — mogła wyczuć nagłe pożądanie płynące z dwojga i w żaden sposób nie była zainteresowana obserwowaniem ani słyszeniem pary.

— Co mogę powiedzieć, uważam, że jesteś seksowny, kiedy się denerwujesz. Sprawiasz, że seks jest znacznie gorętszy — zastanawiała się, przyciskając pocałunek do jego szyi i wdychając jego podniecenie.

Stiles położył ręce na jej talii, a jego oczy pociemniały z pożądania, gdy szeptał jej do ucha.

— Jesteś moja — warknął, łapiąc ją za tyłek, podczas gdy Emily ścisnęła jego koszulkę i spojrzała na niego.

— Udowodnij — wyszeptała.

Stiles z grubsza pocałował ją w usta, przyciskając się do niej i przygryzając dolną wargę, czując, jak wampirzyca złapała go za włosy.

— Okej, czy możecie nie uprawiać seksu i naprawić jeepa? — powiedziała Lydia, sprawiając, że Stiles natychmiast oderwał się od dziewczyny z czerwoną twarzą. — Choć było to cholernie gorące, nie jestem zainteresowana umieraniem na pustkowiu — Lydia uśmiechnęła się złośliwie, Malia spojrzała na nich z niesmakiem, a Kira wyglądała, jakby była gotowa zemdleć.

Emily z kolei wyglądała na rozczarowaną.

— Czasami cię nienawidzę — mruknęła, ignorując chichot przyjaciółki, gdy załączyła latarkę do telefonu, żeby Stiles mógł pracować. — Kiedy wrócimy, nie wypuszczę cię z sypialni.

— Nie mogę się doczekać — wymruczał, marszcząc brwi, gdy nadal naprawiał jeepa i wyjął jakaś część — Masz, potrzymaj to.

Emily wpatrywała się w przedmiot.

— Co to jest? — zapytała Lydia, patrząc na część samochodową.

— Nie wiem. Mam nadzieję, że nic ważnego — odparł chłopak, kontynuując pracę, nie widząc spojrzenia, którym dziewczyna go obdarzyła, trzymając przedmiot w dłoni.

— O Boże — mruknęła Lydia, bojąc się, że Stiles pozwoli im tu pozostać.

Coś nagle zaszeleściło w oddali, przez co Emily spojrzała na Malię, która również to usłyszała. Nie oderwała wzroku od miejsca, w którym usłyszała hałas. Podała Lydii latarkę i część samochodową, kiedy nagle Malia pobiegła.
Wampirzyca nie wiele myśląc, pobiegła za nią, ignorując protesty Lydii i Stilesa.

Emily usłyszała coś podobnego do grzechotania kości, a już po chwili coś ją zaatakowało. Uderzyła duże stworzenie, które cięło ją czymś ostrym. Zaciskając zęby, chwyciła krwawiące ramię. Prawie nic nie widziała i skupiła się na swoim słuchu. Usłyszała to samo trzeszczenie i udała się pogoń za nim.

Wyskoczyła, zaskakując zarówno Malię, jak i Kirę, które były gotowe do ataku.

— To ja! — zawołała, uważnie wpatrując się w miecz i szpony.

— Jesteś ranna — Malia zauważyła, gdy złapała ją za rozcięcie.

— Tak, to bez znaczenia. Myślę, że wiem, co to jest — powiedziała, zdając sobie sprawę, co znaczyły przebłyski, kiedy wcześniej złapała kość. — Chodźmy, wróćmy do Lydii i Stilesa. Są bezbronni, bo ktoś się zachciał bawić w wojownika — rzuciła lisicy ostre spojrzenie.

— Chciałam pomóc — Kira powiedziała cicho i poczuła się winna, że zostawiła ich bez ochrony.

Emily szła dalej.

— Lepiej, żeby oboje nadal żyli — odparła, widząc w oddali reflektory jeepa. Jej spojrzenie zwróciło się do kojotołaczki, która skrzywiła się z lekkiego bólu — Wszystko w porządku?

— Mhm. Już czuję, że się goi — powiedziała, zerkając na już wyleczone rany dziewczyny czystej krwi — To trochę niesprawiedliwe, że leczysz szybciej.

— Cóż, jestem starsza i wypiłam torebkę z krwią — wymamrotała Emily i natychmiast zauważyła zdenerwowany wyraz twarzy Stilesa, gdy zobaczył, że się zbliżają.

Odwrócił od niej wzrok, zamykając klapę samochodu.

— Naprawiłem jeepa. Możemy jechać — powiedział, siadając na przednim siedzeniu.

Emily skrzywiła się, zdając sobie sprawę, że był zły. Lydia spojrzała na nią.

— Martwił się o ciebie — przyznała wprost, wyglądając na zirytowaną tym, jak zachowała się Emily.

Dziewczyna westchnęła, podążając za nim i zajęła miejsce na siedzeniu pasażera, gdy Stiles naciskał pedał gazu. Po kilku niezręcznych minutach ciszy spojrzała na niego.

— O co chodzi? — skrzyżowała ręce na piersi.

Trzy dziewczyny z tyłu udały, że nie słuchają rozmowy. Chłopak oblizał wargi, mocniej chwytając kierownicę.

— Nie możesz... Zostawiać mnie w ten sposób. To nie w porządku.

— Stiles nie uciekłam. Nie zostawiłam cię — Wampirzyca odparła, nie rozumiejąc, dlaczego był tak zły, że poszła walczyć ze stworzeniem, które zaatakowało ich wcześniej.

— Ale tak się poczułem — Chłopak zacisnął usta.

Emily spojrzała na niego zaskoczona, a jej głos złagodniał.

— Stiles, wiesz, że nigdy cię nie opuszczę. Nie tym razem. Obiecałam, pamiętasz? — poczuła, jak jego gniew zniknął na wspomnienie nocy, kiedy wróciła i obiecała, że nigdy więcej nie opuści jego boku.

— Pamiętam, ale po tym wszystkim, przez co przeszliśmy... Nie możesz tak po prostu uciekać i walczyć. Oczekuję tego od wszystkich, ale nie od ciebie — powiedział, zerkając na nią. — Proszę, nie rób tego więcej.

— Obiecuję — zapewniła i złapała go za rękę, splatając ich palce, gdy jechał jedną ręką — A poza tym nigdy bym cię nie zostawiła. Zabrałabym cię ze sobą.

— Naprawdę? — uśmiechnął się na samą myśl.

— Tak — uśmiechnęła się szeroko. — Oczywiście, że tak.

Kira odchrząknęła, lekko przepraszając, kiedy włączyła się w moment, w którym nie powinna się odzywać.

— Um... Więc, co cię tam zaatakowało? — zapytała z wahaniem.

— Boże, znowu jesteście ranne? — zapytała Lydia, spoglądając na Malię — O cholera, te rany wyglądają na głębokie.

— Wszystko w porządku. Prawie się wyleczyłam — odparła Malia.

— To był Berserk — Emily powiedziała, patrząc przed siebie. — Trudno ich zabić, ale nie jest to niemożliwe. Z tego, co widziałam, przemienili się dawno temu, więc jest bardziej niż prawdopodobne, że ich ludzkość zniknęła — zwróciła uwagę na wyraz twarzy swojego chłopaka. — Nawet jeśli chcesz ich przemienić, jest już za późno. Dawno nie żyją.

Przez resztę drogi milczeli, a jedyne co, z każdym metrem mogli coraz wyraźniej zobaczyć kościół.

Stiles zaparkował jeepa, gdy zobaczył wychodzącego Scotta i Braeden, niosących ze sobą ciało. Wszyscy wysiedli z samochodu.

— Czy to on? — zapytała Malia, nigdy wcześniej nie spotykając poprzedniego alfy — Czy to Derek?

Stiles spojrzał na nastoletniego chłopca, który wyglądał niesamowicie znajomo. Spojrzał na swoją dziewczynę, która wyglądała na oszołomioną.

Więc to naprawdę był on.

— Uch, w pewnym sensie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro