Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

Rozdział 40

━━━

Pęknięcie gałęzi ostrzegło go, że ktoś się
zbliża, ale nie odwrócił się, gdy jej zapach dostał się mu do nosa. Przychodził tu codziennie i od czasu pogrzebu unikał wszystkich.

W końcu odwrócił się i zobaczył ją stojącą tam, kilka metrów od niego, spoglądającą na kamienną płytę. Nagle zauważył butelkę bourbonu w jej dłoni.

Wiedział, że każdy ma własny sposób radzenia sobie ze smutkiem. Spojrzał z powrotem na nagrobek, pociągając nosem.

- Czy kiedykolwiek będzie lepiej? - zapytał cicho, odwracając się, by na nią spojrzeć, ponieważ prawdopodobnie była jedyną osobą, która zrozumiała agonię, w której się obecnie znajdował - Mam na myśli, czy po Mateo... Cały czas boli?

Chciał desperacko pozbyć się smutku i bólu, który odczuł po stracie Allison.
Wciąż pamiętał jej ostatnie słowa i ustający oddech. Prześladowały go za każdym razem, gdy zasypiał lub został sam.

Emily wpatrywała się w nagrobek, ignorując smutek i żal płynące z chłopaka olbrzymimi falami. Zacisnęła usta, popijając alkohol.

- Chcesz uczciwej odpowiedzi? - zauważyła jego niezdecydowane skinienie głową i westchnęła - Nie, nie przestało boleć - powiedziała wprost - Ale pytasz o to dziewczynę, która przez ponad sto lat ścigała swojego ojca, który zabił mężczyznę, którego kochała, więc co ja tam wiem.

- Dobrze - westchnął, przełykając łzy.

Płacz był wszystkim, co robił, ilekroć był sam i gdy mama go przytulała.

Emily spojrzała na niego.

- Ale nawet po tym wszystkim i pomimo tego, że teraz kocham Stilesa, część mnie zawsze będzie kochać Mateo. To tylko część tego, co sprawia, że ​​jesteśmy ludźmi. Wiedza, że czujemy takie coś jak tęsknota. Wiem, że w tej chwili może się wydawać, że to nienormalne, że nie ma mowy, żebyś się znów zakochał, a usłyszenie jej imienia powoduje, że chcesz płakać - przerwała, oblizując wargi, kontynuując - Ale z czasem jest łatwiej. Nauczysz się z tym żyć, żyć bez niej. Nie zapomnisz jej. Nie powinieneś zapominać o kimś, kto nauczył cię, jak to jest się zakochać. Nawet jeśli masz wrażenie... - ciągnęła się, próbując opisać ból.

- Jakby w twojej klatce piersiowej powstała bezkresna dziura - dopowiedział, chwytając się za klatkę piersiową. Dokładnie tam, gdzie czuł, jakby czegoś brakowało. To była pustka, którą Allison pozostawiła po swojej śmierci.

Emily powoli pokiwała głową.

- Dokładnie - wymamrotała, przywołując przytłaczające uczucia, które miała na widok martwego ciała Mateo.

Wzięła kolejny łyk i po chwili odezwała się.

- Wiesz, ignorowanie przyjaciół i zatapianie się w poczuciu winy, nie jest dobre.

- Nie czuję się winny - Alfa warknął, ciężko oddychając. Po chwili posłał jej przepraszające spojrzenie na swój nagły wybuch. Nie był na nią zły. Był zły na siebie. - Przepraszam.

Emily machnęła ręką.

- Zaufaj mi, twoje chemosygnały cię zdradzają. Wiem, że chciałbyś ją uratować, ale oboje wiemy, dlaczego jej nie ugryzłeś.

- A powinienem -- mruknął gorzko - Gdybym to zrobił, żyłaby.

- Oboje wiemy, że tego by nie chciała. Umarła na swoich zasadach. Nigdy nie poprosiła o przemianę.

Oboje wpatrywali się w nagrobek, gdy Emily stała obok niego.

- Była naszą Allison Argent, naszą ukochaną Wojowniczą Księżniczką.

- Nienawidziła, jak ją tak nazywałaś - Scott zachichotał.

- O czym ty mówisz? Uwielbiała to! Tak jak wiem, że ty uwielbiasz, kiedy nazywam cię "Scooby" - zażartowała, po czym westchnęła - Ale na poważnie, Scott, naprawdę musisz przestać. Kiedy straciłam Mateo, wyłączyłam ludzkość i zrobiłam wiele złych rzeczy, więc nie rób tego samego - Jego usta drgnęły na jej słowa - Powinieneś być sobą, panem moralności, który uwielbia ratować ludzi - powiedziała cicho - Szczególnie teraz, gdy wiesz, jak to jest stracić kogoś ważnego.

Scott nie mógł się powstrzymać od głupkowatego uśmiechu, gdy spojrzał na nią.

- Co? - Rzuciła mu dziwne spojrzenie, kiedy w końcu to zauważyła.

- Właściwie byłaś dla mnie miła i zwróciłaś się do mnie po imieniu - wskazał, wciąż się uśmiechając, nagle czując się lżejszy po tej rozmowie.

Emily zbladła i odchrząknęła.

- Chyba powinnam założyć jakiś gabinet psychologiczny... - wymamrotała pod nosem - Ale jeśli komukolwiek powiesz, choć słowo o tej rozmowie, skręcę ci kark - zagroziła.

- Nie, nie zrobisz tego - uśmiechnął się, a jej czoło drgnęło.

- Zrobię, jeśli nie przestaniesz posyłać mi tego dziwnego uśmiechu - warknęła, wyglądając na zdenerwowaną, że naprawdę była dla niego miła.

- Wiesz, myślę, że to oznacza, że ​​jesteśmy przyjaciółmi - Alfa zachichotał.

- Idź się lecz - mruknęła, odwracając się, by odejść - A, idę stąd, zanim spróbujesz mnie przytulić, czy coś.

- Emily! - Scott zawołał z wdzięcznym uśmiechem, gdy dziewczyna zatrzymała się - Dzięki - wymamrotał, wiedząc, że go usłyszała, i uniosła butelkę, by zaznaczyć, że to zrozumiała, zanim odeszła.

Scott przeniósł wzrok na nagrobek. Jego oczy złagodniały na chwilę, zanim się odwrócił i odszedł, wiedząc, że Allison zawsze będzie go obserwować z góry.

─────

Kilka dni po rozmowie ze Scoobym na cmentarzu, Emily siedząc w salonie, wpatrywała się w swoją najlepszą przyjaciółkę z niedowierzaniem.

- Kłamiesz.

- Chciałabym, ale to prawda - Lydia potrząsnęła głową, siedząc naprzeciwko niej.

Ostatnie półtora tygodnia od pogrzebu zarówno Aidena, jak i Allison było ciężko. Banshee większość czasu płakała, nawet nie zawracając sobie głowy szkołą. Tego dnia postanowiła zrobić coś odmiennego od rutyny i odwiedziła swoja najlepszą przyjaciółkę i wyjawiła jej, czego dowiedziała się wraz z Allison przed śmiercią.

- Czyli jakaś biedna kobieta rozmnażała się z szatanem o nazwisku Hale? - Emily nie mogła się powstrzymać od śmiechu - Wiesz, jak ma na imię to dziecko?

- Malia Tate.

Emily momentalnie zaprzestała chichotu, słysząc dobrze znane jej imię i nazwisko. Już miała się odezwać, ale drzwi wejściowe do jej domu otworzyły się i weszła Cecelia z Malią tuż za nią.

- Hej, kupiliśmy trochę ubrań dla Malii i kilka rzeczy do jej pokoju - Starsza wampirzyca czystej krwi spojrzała na Lydię, która była zajęta wpatrywaniem się w kojotołaczkę z zaskoczeniem - Och, cześć Lydia, jak się masz?

Truskawkowa blondynka odwróciła wzrok od córki Petera, czując pustkę w głowie. Po chwili uśmiechnęła się do ciotki swojej najlepszej przyjaciółki.

- Wspaniale - odparła grzecznie.

- Malia, to jest Lydia Martin - Christina przedstawiła sobie dziewczyny - Lydia, to jest Malia Tate. Zostaje z nami.

Kojotołaczka spojrzała na Banshee ostrożnie i przeniosła wzrok na Emily, która patrzyła tępo na truskawkową blondynkę.

- Nienawidzę zakupów - powiedziała wprost - Nie wiem, dlaczego ludziom się to podoba - Emily spojrzała na nią, marszcząc brwi i szukając jakichkolwiek podobieństw do starszego Hale'a - Dlaczego tak na mnie patrzysz?

- Zamyśliłam się - odparła po chwili i spojrzała na Lydię, która oczami poprosiła ją, aby nic nie mówiła, na co westchnęła - Muszę się napić.

- Ja też - wymamrotała Lydia, nie mając zielonego pojęcia, że kojotołaczka mieszka z wampirzycą. W końcu Emily nie była znana z gościnności dla nieznajomych.

Kojotołaczka skrzywiła się, obserwując, jak brunetka po prostu bierze butelkę bourbonu i zaczyna z niej pić, po czym podaje ją Lydii, która również upiła spory łyk.

─────

Minął kolejny tydzień od pokonania Nogitsune, a Stiles starał się przezwyciężyć poczucie winy. I nie chodziło tu tylko o wiele śmierci, które po części spowodował. Chodziło o poczucie winy z powodu polubienia mocy i nieustraszenia, jakie miał dzięki Nogitsune.

Wiedział jednak, że nie może porozmawiać o tym ze Scottem, ponieważ ten nie zrozumiałby go. Zapewne nie chciałby słyszeć, jak Stiles cieszył się mocą, którą miał po opętaniu przez złego ducha, który zabił Allison i Aidena.

Na pewno nie wyszłoby to nikomu na dobre.

Stał więc w sypialni swojej dziewczyny i czekał, aż wróci, ponieważ odwiozła Malię do Scotta na dalsze szkolenie. Chyba dla każdego było zaskoczeniem, gdy Emily powiedziała im o młodej Tate, która została z nią.

Stiles jako jedyny dowiedział się o tym na własnej skórze. Od razu po pogrzebie przyjechał do domu wampirzycy, gdzie został prawie zabity przez Malię, a zaledwie prawie półtora tygodnia później dowiedział się, że Malia jest córką Petera. Do dziś się nie mógł pozbierać po seksualnych scenariuszach starszego Hale'a, jakie ułożyły mu się w głowie.

Problemem okazało się ukrywanie przed Malią tak wielkiej tajemnicy. Sam Scott, gdy się o tym dowiedział, nie był zadowolony, ale niemal jednogłośnie zdecydowali się ukrywać ten fakt przed kojotołaczką, skutecznie ignorując protesty Emily.

Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali, było dołączenie Malii do Petera, który zawsze dbał o własną dupę.

Kolejnym problemem dla Stilesa był fakt, że Malia go niezbyt polubiła. Ilekroć miał szansę być z Emily sam na sam, ona pojawiała się znikąd i wsuwała się między nich. Wampirzyca zawsze chichrała się pod nosem, patrząc na oburzonego Stilesa.

- Hej, co było tak ważne, że musiałeś porozmawiać? - Emily weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Stiles wstał z łóżka i zdecydował, że swoje obawy powie jej później i zamiast tego skupi się na wykorzystaniu wolnego czasu.

- Później - wziął ją w ramiona i pocałował, mając nadzieję, że zrozumie przekaz i na szczęście tak się stało

Nie minęło sporo czasu, a oboje zdarli z siebie ubrania, pozostawiając ich ciała nagie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro