Rozdział 37
Rozdział 37
━━━
Emily zdecydowała się przygotować kilka kanapek dla Stilesa, który obecnie spał na kanapie w domu Scooby'ego. Zabrałaby go do siebie, ale nie miała siły wyjaśniać, dlaczego Malia tam była.
Po przyjeździe ojca Stilesa doszli do wniosku, że potrzebują dziewczyny o imieniu Meredith, która, jak podejrzewali, również była Banshee.
Wampirzyca odwróciła się, aby wyjąć butelkę wody z lodówki. Gdy już zdobyła upragnioną rzecz, zobaczyła jak Scooby gryzie kanapki, które właśnie zrobiła.
— Zrobiłam to dla Stilesa — wymamrotała wkurzona.
— Przepraszam — Scott powoli odłożył ostatnią kanapkę i uśmiechnął się nieśmiało.
Emily prychnęła, chwyciła nóż i odrzucając myśli, by dźgnąć nim alfę, przekroiła kanapkę na pół.
— Zjedz tę połowę. Nawet nie wiem, czy on coś zje — wymamrotała, wiedząc, że od wczorajszych wydarzeń, Stiles nic nie jadł.
Scott chętnie zjadł połowę, którą podała, mu dziewczyna. Cieszył się, że nie musi już głodować. Od poprzedniej nocy szukał Lydii, przez co nie miał okazji nic zjeść.
— Znajdziemy ją — zapewnił, widząc zamyśloną minę dziewczyny.
Emily spojrzała na niego.
— Tak, wiem — wymamrotała.
Stiles obudził się gwałtownie, z trudem łapiąc powietrze, wyrywając ich z rozmowy.
— Hej, wszystko w porządku — Emily uspokoiła go.
— Co się stało? Jak długo spałem? — Stiles zapytał, a serce waliło mu w piersi.
— Tylko kilka godzin — Scott powiedział delikatnie — Powinieneś usiąść.
— Gdzie mój tata?
Emily posłała mu mały uspokajający uśmiech.
— W Eichen House, przesłuchuje wszystkich. Poszukuje Meredith. Obiecałam mu, że nie pozwolę ci znowu zniknąć.
— Dobra, a co z pozostałymi? — Stiles skinął głową, wzdychając.
Scott zacisnął usta, myśląc o SMS-ach, które dostał.
— Allison, Isaac, Eli i bliźniacy szukają Lydii.
— Na razie wygląda, jakbyśmy czekali na informacje o okupie — Stiles wymamrotał, zerkając na swoją dziewczynę, która zmarszczyła lekko brwi na jego słowa.
Czuł, że to wszystko jego wina, że zaginęła Lydia.
— Znajdziemy ją — Alfa zapewnił, widząc winę wypisaną na twarzy Stilesa — Wszystko w porządku?
Stiles podniósł kurtkę i zaczął ją zakładać.
— Tak. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę się rozgrzać.
— Chcesz koc? — zapytała Emily, na co Stiles potrząsnął głową na "nie".
— Może powinieneś usiąść. Spokojnie — Ręka Scotta musnęła jego dłoń i skrzywił się z bólu — Boli cię.
— Nie jest tak źle — zapewnił Stiles, widząc ich miny — To tylko tępy ból.
— Gdzie? — zażądała Emily, chcąc mu jakoś pomóc.
Stiles zmarszczył brwi, starając się zignorować ból odczuwany na całym ciele.
— Wszędzie...
— Stiles, jesteś lodowaty — Wampirzyca zauważyła, siadając obok niego i trzymając go za rękę.
Zadzwonił telefon Scotta, przez co odszedł, żeby odebrać. Emily z kolei spojrzała na Stilesa z poważną miną.
— Chcę, żebyś powiedział mi prawdę. Bardzo boli?
— Bardzo, ale nie chcę, żebyś coś robiła. Jestem pewien, że gdy Nogitsune odejdzie, wszystko się skończy — odparł, mimo że nie był pewien, czy tak się stanie — Musisz się martwić o Lydię, a nie o mnie.
— Ale jej tu nie ma. Za to, ty owszem. Więc pozwól mi się o ciebie martwić — powiedziała, przyciskając usta do jego policzka, a następnie zdjęła koc z kanapy i owinęła go wokół chłopaka.
Po kilku minutach Scott wszedł do pokoju, patrząc na nich z nadzieją.
— Meredith jest w szkole.
Para spojrzała na siebie, wiedząc, że to może być ich jedyny trop, aby znaleźć Lydię.
─────
Dzięki trenerowi, który zajął się sanitariuszem, udało im się zabrać Meredith ze sobą. Problem polegał na tym, że dziewczyna nie miała pojęcia, kim była Lydia.
Wrócili więc do domu McCallów w nadziei, że uda im się nakłonić dziewczynę do znalezienia Lydii.
Weszli do domu, a cała trójka, oprócz Meredith, zaskoczyła się obecnością Rafaela McCall. W dodatku towarzyszył mu siedzący przy stole Isaac, który wyglądał, jakby wyjawił mu największy sekret życia.
— Co ty tutaj robisz? — zapytał zdezorientowany Scott.
— Mógłbym zapytać cię o to samo — odparł Rafael, marszcząc brwi na ton syna.
— Mamy dzień wolny — Stiles skłamał, zerkając na przyjaciela — Robimy projekt grupowy.
Detektyw rozejrzał się po nastolatkach, ale szczególną uwagę przykuła dziewczyna, która nie dość, że wyglądała jak naćpana, to patrzyła gdziekolwiek oprócz niego.
— Kim ona jest?
— Stiles i ja szukamy osoby do trójkąta, a wiesz, co ludzie mówią. Trzecią osobą zawsze powinien być ktoś nieznajomy — odparła Emily, ignorując to, jak chłopacy niemal umarli od zachłyśnięcia się tlenem.
Isaac z kolei posłał jej rozbawiony uśmiech, a Meredith zamrugała zdezorientowana, słysząc jej wymówkę.
— On nie jest w moim typie — powiedziała niewinnie.
— Cóż, jak widać mamy wiele do omówienia — odparł rozdrażnionym tonem Stiles.
— Może powinniśmy iść na górę?
Oczy Meredith powędrowały w kierunku Isaaca, który wręcz się przestraszył, gdy zrozumiał, że nawiedzona dziewczyna patrzy się na niego.
— On jest w moim typie.
Emily spojrzała na nią z niedowierzaniem i skrzyżowała ręce na piersi.
— Isaac, poszerzamy ofertę. Chciałbyś do nas dołączyć? — pochyliła głowę, spoglądając na niego w górę i w dół — Ale nie rób sobie nadziei. Ty będziesz tym gorszym, który ledwo co pomaca — mruknęła, zauważając, że jego zapach się zmienił i zarumienił się pod jej spojrzeniem.
Stiles położył dłoń za plecami swojej dziewczyny i na nadgarstku Meredith.
— Okay. Isaac, ty też możesz dołączyć.
— To co, czworokąt? — mruknęła zdziwiona Emily, podnosząc na niego wzrok.
— Proszę przestań o tym mówić — wymamrotał Stiles, wyciągając dziewczyny z salonu, a za nimi szedł beta.
Pozwolił Isaacowi i Meredith wejść do pokoju, zanim zwrócił się do swojej dziewczyny.
— Naprawdę miałabyś na to ochotę?
— Zwariowałeś? Powiedziałam to, bo tata Scooby'ego poczuł się nieswojo na wzmiankę o seksie. A poza tym... — dodała cicho, przesuwając palcem po jego klatce piersiowej, na co przełknął ślinę, gdy pochyliła się do jego ucha — Nie lubię się dzielić.
Stiles odchrząknął, widząc, jak jej wzrok ciemnieje. A to z reguły oznaczało tylko jedno.
— Okej, tak, zgadzam się z tym, zdecydowanie! Nie podoba mi się pomysł dzielenia się z tobą. Jestem bardzo zadowolony z naszego życia seksualnego — Jego wypowiedź została przerwana przez usta dziewczyny.
Kiedy się odsunęła, Stiles patrzył na nią z zarumienionymi policzkami.
— Też jestem bardzo zadowolona — zaśmiała się cicho.
— Możecie przestać flirtować i wejść tutaj? — wymamrotał Isaac, martwiąc się, że zobaczy coś czego nie powinien.
Nie powinno być to dla niego krępujące, bo niedawno miał swój pierwszy raz z Allison. Ale sam fakt, że miałby zobaczyć, jak ktoś inny to robi... Przerażał go.
Emily niechętnie odsunęła się od Stilesa i weszli do pokoju, w którym Meredith siedziała na łóżku, rozglądając się.
— Więc naprawdę nie wiesz, kim jest Lydia? — zapytała, wpatrując się w dziewczynę ze zmarszczonymi brwiami.
— Lydia? — powtórzyła Meredith — Masz na myśli rudowłosą dziewczynę?
— Tak, tak! — Stiles odetchnął z ulgą, że dziewczyna wiedziała, o kim rozmawiają — Dobrze. Mamy postęp. Teraz musisz nam powiedzieć, gdzie ona jest.
— W porządku — Meredith skinęła głową.
— W porządku.
— Jeśli ona mi powie — kontynuowała.
— Jeśli ona ci powie? — powtórzyła Emily, starając się nie denerwować, wiedząc, że ta dziewczyna mogła pomóc w znalezieniu jej przyjaciółki — Możesz jej zapytać?
— Tak, już to zrobiłam.
— Idealnie. Co powiedziała?
— Powiedziała, że nie chce być znaleziona — odparła, spoglądając na nich.
Stiles złapał swoją dziewczynę, zanim zdążyła udusić ich gościa. Odciągnął ją i skinął głową Isaacowi, aby poszedł za nim.
— Potrzebujemy planu.
— Możemy ją torturować — Isaac zaoferował, na co Emily pokiwała głową.
— Wreszcie szalik ma genialny pomysł!
— Isaac, Em, nie będziemy jej torturować — Stiles powiedział poważnie, na co jego dziewczyna zacisnęła usta, zrezygnowana.
— A możemy ją chociaż nastraszyć? — błagała wampirzyca.
— Psychicznie też jej nie będziemy torturować — zganił ją.
— W porządku — Isaac westchnął, przerywając ich sprzeczkę — Powiedziałeś, że słyszy głosy, prawda?
— Tak — Stiles skinął głową, przypominając sobie, że jako jeden z ich trójki, widział ją w Eichen House.
Emily jej nie widziała, ponieważ była z Malią przez większość czasu, a potem ze Stilesem.
— Czy to nie znaczy, że jest taka jak Lydia? — dopytał wilkołak.
— Banshee? — zapytała Emily — To ma sens. Ale wydaje się, że jest bardziej skupiona na tym, co słyszy, niż Lydia.
Wiedzieli, że truskawkowa blondynka zdecydowanie nie zachowywała się jak Meredith, za co byli dozgonnie wdzięczni.
— To może zadziałać — Stiles powiedział, a następnie cała trójka weszła do pokoju, w którym siedziała Meredith — Okej, po prostu spróbuj skupić się na dźwiękach wokół ciebie.
— Na podstawie tego, co słyszysz — dodał Isaac.
— Skoncentruj się na ciszy.
— Posłuchaj ciszy.
— Skoncentruj się na ciszy — powiedział Stiles.
— Słuchaj...
Emily stłumiła śmiech, widząc, jak jej zirytowany chłopak patrzył na betę.
— Isaac, zamknij się i daj pracować zawodowcom. Ja po prostu... Mam więcej doświadczenia z Banshee.
— Na pewno — Chłopak zadrwił — Chyba z ludźmi chorymi umysłowo.
— Wiesz, naprawdę zaczynasz na mnie irytować.
Emily z kolei zadumała się i to zdawało się denerwować Stilesa. Meredith spojrzała na bladego nastolatka.
— Nie odbierzesz?
— Co? — Stiles spojrzał na nią zmieszany.
— Telefon — wskazała.
— Jaki telefon?
— Twój.
— Och, telefon. Mój telefon? — Stiles wymamrotał z przerażonym spojrzeniem i udał, że odbiera telefon — Tak? Cześć! Tak, właśnie tu siedzi — Następnie podał telefon dziewczynie — To do ciebie.
Meredith skinęła głową, przyłożyła telefon do ucha i zachowywała się, jakby rzeczywiście słyszała coś po drugiej stronie. Rozłączyła się i spojrzała na nich.
— Mówią o Coup de foudre.
Stiles zbladł.
— Kupa de, co? Co to, hiszpański?
— Francuski — Emily powiedziała w chwili, gdy do pomieszczenia wszedł Scott.
— Ma rację. Wiem, gdzie jest Lydia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro